Herosi biznesu
Gdy oznajmiły, że chcą zarabiać na japońskich książkach, wróżono im rychłe bankructwo. Tymczasem wydawnictwo i księgarnia „Tajfuny” obchodzą już pierwszą rocznicę urodzin. Jedna z założycielek firmy – Karolina Bednarz studiowała japonistykę na Oksfordzie, mieszkała w Japonii oraz w Korei Południowej i Północnej, po czym wróciła do Polski i zauważyła, że literatura japońska jest u nas prawie nieznana. Azjatycką kulturę propagowała poprzez swojego bloga „W krainie tajfunów” i książkę „Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet”. Jednak pomysł stworzenia własnej oficyny wydawniczej narodził się dopiero wtedy, gdy poznała Annę Wołcyrz, również blogerkę i japonistkę. Każda z założycielek „Tajfunów” wniosła do biznesu inną perspektywę. Karolina miała doświadczenie dziennikarskie, przez pewien czas prowadziła też magazyn – wiedziała więc, jak wygląda przygotowanie tekstu do druku czy współpraca z drukarniami. Anna – która zresztą postawiła wszystko na jedną kartę, rzuciła pracę w korporacji i przeniosła się do Warszawy – pracowała z kolei jako tłumaczka. I tak dwie znawczynie literatury Kraju Kwitnącej Wiśni wzięły się do budowania biznesu. Mówiono im, że nie przetrwają, ale one się uparły. – Wiemy, co chcemy robić, wiemy, co chcemy wydawać, i wiemy, że jesteśmy w tym dobre – a wręcz, że nie ma w tym momencie na polskim rynku osób, które są w stanie tak głęboko wejść w oryginalny japoński tekst i go zredagować. Minęło zaledwie kilka miesięcy od założenia firmy, a „Tajfuny” zaczęły przynosić dochód. Nakład pierwszej wydanej przez nie powieści rozszedł się do ostatniego egzemplarza. Dodruk również schodzi na pniu. Ich druga książka też się sprzedaje. – Ludzie kupują, a my do końca nie ogarniamy, skąd to się bierze. Włożyłyśmy w to wszystko bardzo dużo pracy, zarówno w wybór tekstu, jak i w redakcję czy w design – mówią właścicielki. A przecież nie są jedyną oficyną publikującą literaturę azjatycką. – Żadnemu z tych specjalistycznych wydawnictw nie udało się jednak przebić do mainstreamu, nie udało się dotrzeć z tymi książkami do osób, które nie są wielkimi fanami Japonii i nie siedzą w temacie. A to nasz główny cel (...). Największą radością jest dla mnie to, że przychodzi do nas coraz więcej ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z Japonią, a jednak ufają naszemu wyborowi, i pod kątem książek, które wydajemy, i tych, które znajdują się na półkach naszej księgarni.