Żart z własnego pogrzebu
Weteran rozśmieszał nawet po śmierci
Shay Bradley, emerytowany żołnierz armii irlandzkiej z Dublina, zawsze odznaczał się niezwykłym poczuciem humoru. Potrafił rozśmieszyć żałobników nawet na własnym pogrzebie. Przed śmiercią przygotował nagranie, które rodzina odtworzyła przez głośnik po opuszczeniu trumny do grobu.
Gdy 12 października ucichła muzyka dudziarza, na cmentarzu Bohernabreena rozległ się głos stukania w drewno trumny, a potem głos zmarłego: – Halo? Halo? Gdzie ja, do cholery, jestem? Wypuśćcie mnie stąd, wypuśćcie mnie stąd. Pomóżcie mi się wydostać. Cholernie tu ciemno. Czy ja słyszę księdza? To ja, Shay, jestem tu. Jestem w tym pudle, a nie, psiakostka, przed wami. Ja nie żyję. Potem żołnierz zaśpiewał: – Halo jeszcze raz, halo, halo. Zawołałem po prostu, aby powiedzieć do widzenia.
Żałobnicy stali jak rażeni piorunem. Po chwili zrozumieli, że to żart i zanieśli się gromkim śmiechem. – Odprawiałem wiele pogrzebów, ale nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś podobnego – powiedział ksiądz prowadzący ceremonię, która miała być smutna, ale taką nie była.
Shay Bradley, ojciec czworga dzieci, dziadek ośmiorga wnucząt, mieszkał w dzielnicy Kilnamanagh w południowej części Dublina.
Odszedł 9 października w wieku 63 lat. Ostatnie trzy lata zmagał się z rakiem jelita grubego. Z pogodą ducha znosił radioterapię i chemoterapię, poddał się operacji mózgu. Niestety, wysiłki lekarzy nie doprowadziły do sukcesu. Nowotwór się rozprzestrzenił. Rok przed śmiercią Bradley zaprosił na herbatę najstarszego syna Jonathana. Rozmawiali, żartowali. W końcu Shay powiedział synowi, że pragnie rozśmieszyć uczestników swego pogrzebu. – Chcę, aby wszyscy, a zwłaszcza moja żona Anne, opuścili cmentarz ze śmiechem, a nie ze łzami – wyjaśnił weteran i zaczął nagrywać telefonem komórkowym. Najpierw zastukał w stół. W ten sposób nagrał „stukanie w drewno trumny”. Polecił, aby jego słowa zostały odtworzone podczas pogrzebu. Miała to być zadziwiająca niespodzianka.
Jonathan utrzymywał nagranie w tajemnicy. Dopiero gdy jego ojciec zmarł, zaprosił matkę, trójkę rodzeństwa i wszystkie wnuki Shaya. Wyjaśnił im dowcip i odtworzył „głos z grobu”, tak, aby najbliżsi nie doznali szoku na cmentarzu. Inni żałobnicy, w tym członkowie rodziny zmarłego, nic o ostatnim dowcipie nieboszczyka na wiedzieli. Gdy więc podczas pogrzebu Jonathan nacisnął przycisk i z głośnika rozległ się głos zmarłego, zapanowała konsternacja.
Córka Shaya, 32-letnia Andrea, relacjonowała: – Po kilku sekundach wszyscy zrozumieli, że to żart. Wszyscy, z wyjątkiem siostry mojego ojca, Rose. Ona stała zszokowana, myślała, że Shay wciąż żyje i woła z trumny. Gdy w końcu także Rose pojęła, o co chodzi, rzekła zmieszana: „To dobrze, że mój brat jest martwy. Gdyby był żywy, z pewnością bym go za to zabiła”. Ta jej reakcja sprawiłaby mojemu ojcu największą przyjemność.
Żałobnicy opuścili cmentarz z uśmiechami na twarzy. Andrea powiedziała później: – Mój tata był wspaniałym człowiekiem. Wypełniał każde pomieszczenie swoim śmiechem. W ten sposób chciał się pożegnać, a także zostawił nam przesłanie: „Smutek tego dnia się skończył. Idźcie i świętujcie życie. Ja żyłem radośnie”.
Jonathan nagrał zdumiewającą ceremonię kamerą. Film z pogrzebu irlandzkiego żołnierza trafił do internetu i stał się globalnym hitem. O ostatnim żarcie jowialnego Irlandczyka informowały media od Tokio po Moskwę i Waszyngton. Hołd zmarłemu oddała na swej stronie internetowej organizacja weteranów armii Republiki Irlandii. Weterani przekazali kondolencje rodzinie swego „Wojskowego Brata” i przy okazji wyjaśnili, jaka jest różnica między humorem cywilnym a militarnym, bowiem żołnierze uwielbiają humor czarny. (KK)