Kurski pomógł Konfederacji?
Rozmowa z dr. BARTŁOMIEJEM BISKUPEM, politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego
– Czy protesty wyborcze, które rozpatrzy Sąd Najwyższy, będą miały wpływ na bieżącą politykę?
– To jedynie zabawa dla wąskiego grona zainteresowanych: prawników i polityków. Nawet jeżeli Sąd Najwyższy nakazałby przeprowadzenie ponownego głosowania w jednym czy dwóch okręgach, to nie będzie to, wbrew pozorom, miało znaczenia dla układu sił na scenie politycznej.
– Dlaczego PiS zdecydował się oprotestować wyniki w sześciu okręgach senackich, mimo że nie ma chyba dużych szans na powtórzenie głosowania w żadnym z nich?
– Moim zdaniem kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości, którego nie zadowalają wyniki wyborów do Senatu, postanowiło zrobić wszystko, co jest prawnie możliwe, żeby potem nie mieć do siebie pretensji, że coś zaniedbali. Nie sądzę jednak, żeby kierowała nimi wiara w sukces.
– Co pan myśli o zarzutach ewentualnego braku bezstronności sędziów z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych?
– To zarzut grubymi nićmi szyty. Dla tych sędziów awans do Sądu Najwyższego jest ukoronowaniem ich kariery, a przy tym są nieusuwalni i powinni być odporni na ewentualne naciski, nie będą więc zapewne wydawali kontrowersyjnych czy też niezgodnych z literą prawa orzeczeń, żeby nie narazić się na publiczną krytykę. Ale nawet gdyby jeszcze raz przeliczono głosy w oprotestowanych okręgach, to nic się nie zmieni.
– Czy polskie wybory spełniają wszystkie demokratyczne standardy?
– Mamy mężów zaufania, monitoring, przezroczyste urny. Ostatnie wybory, podczas których dochodziło do wielu nieprawidłowości, miały miejsce w 1995 r., w drugiej turze wyborów prezydenckich między Kwaśniewskim i Wałęsą. Teraz nasze standardy wyborcze są takie same jak w większości krajów Zachodu.
– Jednak Grzegorz Schetyna proponował, żeby zagraniczni obserwatorzy byli podczas ewentualnego ponownego przeliczenia głosów.
– To jakiś absurd. Nawet teoretycznie nie można sobie wyobrazić, żeby zagraniczni obserwatorzy nadzorowali pracę polskiego niezależnego sądu, zwłaszcza Sądu Najwyższego.
– Konfederacja domaga się powtórzenia wyborów w wielu okręgach z tego powodu, że była bojkotowana przez TVP, która na dodatek miała według nich przedstawiać na temat Konfederacji nieprawdziwe informacje.
– Moim zdaniem, bojkotując Konfederację, prezes Kurski wyświadczył jej przysługę (śmiech). Gdyby codziennie przez kilka tygodni przed wyborami Janusz Korwin-Mikke w TVP powtarzał, że trzeba wyjść z NATO i Unii, a pan Dobromir Sośnierz, że powinno się zlikwidować 500 plus, to zapewne Konfederacja nie przekroczyłaby progu wyborczego.
– W większości państw Unii zwycięskie partie muszą zawiązywać koalicję z innymi, czasem odległymi programowo ugrupowaniami. Tymczasem u nas PiS może samodzielnie rządzić, a w Senacie też zdobył najwięcej mandatów. W Polsce tylko PZPR mogła liczyć na samodzielne rządy bez oglądania się na kogokolwiek. Skąd więc ten niedosyt Prawa i Sprawiedliwości?
– Myślę, że PiS nie ma powodów do narzekania na wynik wyborów. Bez większości w Senacie też można sprawnie rządzić. Pamiętajmy, że każda partia władzy ma wiele możliwości przekonywania różnych mniejszych ugrupowań czy też pojedynczych parlamentarzystów do swoich racji. Nawet jeżeli teraz marszałkiem senatu zostanie przedstawiciel opozycji, to za jakiś czas wszystko może się zmienić. Nawet nie mówię o przekupywaniu senatorów stanowiskami. Wystarczy, że jeden senator opozycji zachoruje, drugi celowo nie przyjdzie, a trzeci wyjedzie za granicę, i PiS będzie wygrywał tam ważne głosowania, a nawet odzyska stanowisko marszałka.