Żołnierz zastrzelił ośmiu kolegów
W rosyjskiej bazie wojskowej w mieście Gornyj na Dalekim Wschodzie polała się krew. 20-letni poborowy chwycił za broń, otworzył ogień i uśmiercił ośmiu żołnierzy, w tym dwóch oficerów. Sprawca nie miał litości, leżących na ziemi rannych kolegów dobijał strzałami w głowę. Dwóch wojskowych zostało poważnie rannych.
Zabójca, Ramił Szamsutdinow pochodzący z miasta Wagaj w obwodzie tiumeńskim, został zatrzymany. Podczas przesłuchań powiedział, że nie żałuje swego czynu.
Gornyj to miasto zamknięte, położone w obwodzie czytyjskim w Kraju Zabajkalskim, około 150 km od granicy z Mongolią. Szamsutdinow służył w bazie techniczno-remontowej Jednostki 54160. Według niektórych informacji jest to 3. Brygada Rakietowa 29 Armii Połączonych Broni.
Syn zawodowego wojskowego już jako chłopiec chciał zostać żołnierzem. W wieku 14 lat był w „obozie patriotyczno-szkoleniowym”, a po tej przygodzie napisał: „Od najmłodszych lat marzyłem o służbie w mundurze. Pójdę do szkoły wojskowej, jak tylko skończę naukę”. Ale młodzieniec z Wagaja trafił do wojska jako poborowy. Wydaje się, że rzeczywistość koszar okazała się ponad jego siły. Był w bazie techniczno-remontowej tylko cztery miesiące. Wtedy postanowił zabić.
Do masakry doszło 25 października około godziny 18.20 podczas zmiany warty. Szamsutdinow właśnie zakończył służbę wartowniczą i miał zdać swą broń. Zamiast tego wymierzył karabin w 30-letniego kapitana Jewsiejewa, i nacisnął spust. Przeszyty kulami kapitan padł śmiertelnie ranny. Zabójca strzelał raz za razem. Przerażeni żołnierze rzucili się na ziemię. Szamsutdinow chodził między nimi jak anioł śmierci i dobijał rannych. Siedmiu żołnierzy zginęło na miejscu, jeden zmarł w szpitalu. Wśród ofiar jest sześciu poborowych i 29-letni starszy lejtnant Pianow. Dwóch zabitych szeregowych miało tego dnia wyjść do cywila, dostali już bilety do domu.
Rannych przewieziono do szpitala. Według komunikatu rosyjskiego ministerstwa obrony ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale według niektórych informacji stan poszkodowanych jest krytyczny.
Sprawca usiłował uciec. Biegł w stronę pobliskiej miejscowości Gornyj 1. Jej mieszkańcy dowiedzieli się o strzelaninie, wybuchła panika. Zamknięto sklepy, przedszkola i szkoły, zatrwożeni ludzie pozamykali się w swych mieszkaniach. Szamsutdinow nie dotarł jednak do Gornyj 1. Został aresztowany „w wyniku połączonej akcji policyjno-wojskowej”. Do Jednostki 54160 przybyła specjalna komisja ministerstwa obrony, na której czele stoi wiceminister, generał pułkownik Andriej Kartapołow. Jak stwierdza komunikat resortu, „ze wstępnych ustaleń z miejsca zdarzenia wynika, że do czynów żołnierza mogło dojść na tle załamania nerwowego spowodowanego prywatnymi okolicznościami, niezwiązanymi z odbywaniem służby wojskowej”. Niemniej niektóre źródła podają, iż powodem tragedii mogły być „naruszenie regulaminu wojskowego i prześladowania”.
W latach 90. XX wieku i na początku obecnego stulecia w armii rosyjskiej, odczuwającej dotkliwe braki w zaopatrzeniu, dochodziło do okrutnego znęcania się starszych żołnierzy nad kolegami z młodszych roczników. Była to „diedowszczyna”, nieco podobna do „fali”, znanej z armii PRL-u, ale znacznie od niej brutalniejsza. Skutkami „diedowszczyny” były liczne samobójstwa, strzelaniny i dezercje. Udręczeni poborowi uciekali z jednostek i byli ścigani, niekiedy uśmiercani, przez siły bezpieczeństwa. Obecnie sytuacja w wojsku Federacji Rosyjskiej jest znacznie lepsza, władze przeznaczają na siły zbrojne ogromne środki. Zjawisko „diedowszczyny” zostało ograniczone. Ale jak świadczą wstrząsające wydarzenia z miasta Gornyj, nadal dochodzi do krwawych dramatów. (KK)
Na podst.: The Siberian Times, Moskowskij Komsomolec, The Moscow Times, Komsomolskaja Prawda