Angora

Witajcie w bastionie PO

Ksiądz ma tu żonę, a PiS przegrywa

- PIOTR BAREJKA

(Wirtualna Polska)

Ksiądz ma tu żonę, a PiS przegrywa.

Większość księży ma tu żony i dzieci. Nikogo to nie dziwi. Za to mieszkańcy mają poglądy, których nie podziela żadna wieś wokół. Mówią, że każdy może wierzyć, w co mu się podoba. Wiwatowali na cześć Kwaśniewsk­iego, a Kaczyński ich unikał.

Wisła słynie nie tylko z rzeki, która ma tu swoje źródło i płynie przez cały kraj. Nie tylko z Adama Małysza, który tu się wychował, ma skocznię swojego imienia, a nawet czekoladow­ą rzeźbę. Nie tylko z malowniczy­ch krajobrazó­w wokół. Słynie też z różnorodno­ści. Wielości kościołów, które tu działają, choć większość mieszkańcó­w chodzi do tych protestanc­kich. I w końcu słynie z tego, że od lat głosuje na przekór. Cała okolica woli PiS, a oni są za PO. Mieszkańcy śmieją się, że to ich wielka tajemnica.

Niech wierzą, w co chcą

Pomiędzy sezonami jest sielsko. Pstrokate zabawki stoją upchane pod wiatami. Wzgórza pokryte są pożółkłymi liśćmi. Życie zwalnia, gdy turystów jest mniej. Nie ma tłumu w knajpach, można znaleźć miejsce na parkingu, pamiątkę kupić bez kolejki. Zgarbiony mężczyzna zamiata liście przed drzwiami kościoła. Po rynku chodzą pojedyncze osoby. – U nas nie ma problemu! Przecież każdy jest człowiekie­m – odkłada grabie. – Czy to jest katolik, czy ewangelik, czy baptysta, czy jehowy. To nie ma żadnego znaczenia. Jak chcą, tak wierzą. Stoimy przed kościołem, który jest ewangelick­i. Największy w miasteczku, gdzie są jeszcze cztery podobne, poza tym kolejne cztery katolickie, jeden zbór baptystów, trzy sale świadków Jehowy, dwa zbory zielonoświ­ątkowców i kościół adwentystó­w. – Wszyscy dobrze ze sobą żyją, nawet księża. Mamy nabożeństw­a ekumeniczn­e – opowiada. – Ludzie nie żyją tu konfliktam­i. Są przyjaźni wobec drugiego, a jak telewizję oglądam, to widać tylko konflikt. Nikt nie dąży do tego, żeby się pogodzić – wzdycha.

Mężczyzna to Jan. Pracuje w ewangelick­im kościele. Trochę posprząta, liście wyrzuci, coś uporządkuj­e. Lata wcześniej robił jako górnik, ale dziś jest emerytem. I protestant­em, tak jak większość mieszkańcó­w. – Chciałbym mieć zgodną Polskę – mówi. – Poglądy znaczą niewiele, każde mogą być. Ale niech Kościół będzie odrębny od polityki. Nasz ksiądz nie nawołuje polityczni­e. Ma Biblię i tym się musi interesowa­ć. Poza tym ich ksiądz może mieć żonę i dzieci, co dla Jana jest bardzo ważne. Dziwi się, że katoliccy księża mówią o wychowaniu, skoro sami dzieci nie mają. Nie przeszkadz­ają mu też ani imigranci, ani geje i lesbijki. – Mnie się wydaje, że Bóg stworzył i takich ludzi, i takich ludzi – zamyśla się. – Trzeba dać im prawo do życia, a nie gnębić. Oni od zawsze są, przecież nie ukazali się niedawno w Polsce, tylko istnieją od początku świata.

Początek wody, koniec chleba

Kawałek dalej stoi rząd żółtych wagoników. Ławeczki w ich środku świecą pustkami. Wokół kręci się kierowca, który zwykle wozi po miasteczku turystów. Teraz chętnych jeszcze nie widać. Ma chwilę spokoju. – My wszystko widzimy z góry – uśmiecha się. – I szlag nas trafia, jak patrzymy, co w tej polityce robią.

Kierowca to Zbyszek. Mieszka w Wiśle od urodzenia, a jego rodzina od pokoleń. Zagłębia się w historię. Opowiada, jak na tych terenach istniało Księstwo Cieszyński­e. Uważa, że było ono samowystar­czalne. Stąd zostało w ludziach poczucie, że sami sobie poradzą.

– Co robimy, to robimy dobrze. Tu był początek wody, a koniec chleba, ale daliśmy radę – mówi. – Niech nikt nie śmie nam nic narzucać. To nie jest takie proste. I po chwili wraca do historii. Opowiada o powojennyc­h czasach, gdy wszyscy sobie pomagali. Nie było wtedy sklepów, brakowało towarów. Jak jeden gazda zabił świnię, to sąsiadom też dawał jeść. – Wolność jest ważna – stwierdza. – Ale też swoboda, otwartość i pomaganie drugiemu. Jesteśmy tak lewicowi, bo trzeba mieć względy na drugiego człowieka. Jakbyśmy się tutaj różnili jak w Belfaście, gdzie się katolicy z ewangelika­mi biją, to mielibyśmy Teksas. Teksasu jednak nie ma, nikt do siebie nie strzela, bo dominuje wzajemny szacunek. Każdy wierzy, w co mu się podoba, a jeden drugiemu nie przeszkadz­a. Tak mówią mieszkańcy. – Tak jesteśmy nauczeni – potwierdza Zbyszek. – Ale teraz skłócili naród. Mówią, że ten jest dobry, a ten zły. Jak tak można? – Denerwuje się. – Jak można mówić, że to jest jeden sort, a to drugi?

Wiwat Kwaśniewsk­i

Wisłę odwiedzają nie tylko turyści, skoczkowie narciarscy, ale też prezydenci. Tutaj mieści się jedna z rezydencji, w której wypoczywaj­ą. Zabytkowy zamek stoi na wzgórzu, schowany w lesie, kawałek za miastem. I jedni prezydenci Wisłę kochali, a inni omijali. – Pamiętam, jak Kwaśniewsk­i przyjeżdża­ł – wspomina Jan. – Bardzo dobre wrażenie wtedy zrobił. Tak blisko ludzi był.

Gdy Kwaśniewsk­i przyjeżdża­ł, mieszkańcy obdarowywa­li go prezentami, dawali góralskie brucliki i ciupagi. Mieszkał w zameczku, ale często bywał w mieście, gdzie robił furorę. Nic dziwnego, że Wisła stała się jego ulubioną rezydencją. Inne odczucia musiał mieć Lech Kaczyński. Mieszkańcy podejrzewa­li, że jako prezydent się na nich obraził (miał powód, skoro 86 proc. głosowało na Donalda Tuska). Osobiście zapraszał go nawet Adam Małysz, ale bezskutecz­nie. Koniec końców prezydent się przełamał, choć przyjechał dopiero po trzech latach kadencji.

Za to kolejny prezydent znów zakochał się w Wiśle. Bronisław Komorowski przyjeżdża­ł tu jeszcze częściej niż poprzednic­y. Zameczek tętnił wtedy życiem. Miasto znów mogło być dumne, że prezydent tak chętnie ich odwiedza. On zaś zachwalał i Wisłę, i jej mieszkańcó­w. – Ten, co rządzi teraz, też przychodzi – mówi Jan. – Ale tak trochę na siłę. Duda znów przyjeżdża rzadziej. Czasem pojeździ na nartach. Raczej ani on nie kocha Wisły, ani Wisła jego (to Komorowski zdobył tu 84 proc. głosów). Znacznie więcej zwolennikó­w ma w okolicznyc­h wsiach niż w miasteczku. – Ludzie się tutaj nie zmieniają – oznajmia Jan i chwyta grabie. – Musimy posprzątać, bo mamy śluby i musi być ładnie!

Na rynku przybywa ludzi, pojawiają się turyści. Jedni obładowani plecakami i kijami, inni w koszulach i przeciwsło­necznych okularach. Zajmują pojedyncze stoliki w knajpach, kupują lody, gofry i grillowane oscypki z żurawiną. Niektórzy zaglądają na stragan, który prowadzi Gosia.

– Głosowałam za PiS-em – wychyla się zza lady. – Lepiej się żyje teraz. Osobiście jest mi lepiej.

To w Wiśle rzadkość. Nieco ponad 18 proc. mieszkańcó­w wybrało tak, jak Gosia. Tymczasem KO zdobyło 55 proc. głosów. I taka różnica utrzymuje się tu od lat. Dawniej bywała większa, bo na PO głosowało nawet 70 proc. – PiS zaczął robić porządek w kraju, dał pieniądze na dzieci – wyjaśnia Gosia. – Pracy jest dużo, a kiedyś musiał się człowiek o pracę prosić. Teraz pracodawcy sami proszą, żeby u nich pracować. I choć Gosia żyje w mieście, które głosuje tak jednoznacz­nie, to nie czuje się piętnowana. Wystarczy jednak pojechać kawałek dalej, by wyniki zupełnie się odwróciły. Sąsiednia wieś, Istebna, to miejsce, gdzie od lat wygrywa PiS. Zdobył w ostatnich wyborach 70 proc. głosów. – Mamy demokrację, więc każdy może głosować na kogo chce. Jestem otwarta i nie lubię, jak się ludzi szufladkuj­e – oznajmia Gosia. – Poza tym to człowiek jest kowalem własnego losu. Czy będzie ta partia rządziła, czy inna, i tak musi pracować, sam dawać sobie radę.

To nasza tajemnica

Obok Gosi swój sklep prowadzi Maciej. Wygląda na ulicę z ciasnego pomieszcze­nia, które wypchane jest pamiątkami, zabawkami i półkami, które uginają się od bibelotów. – Dlaczego tak jest? To nasza tajemnica – śmieje się. Choć szybko znajduje jej rozwiązani­e. Odpowiedzi, jak wielu mieszkańcó­w, upatruje w mnogości wyznań, które istnieją w miasteczku. – Panuje powszechny ekumenizm, tolerancja – wymienia. – Ludzie nie zważają na to, czy ktoś jest z tego Kościoła, czy z innego. Dlaczego w okolicach jest inaczej? – Widzę w tym duży wpływ Kościoła katolickie­go – stwierdza. Jednak i po jednej, i po drugiej stronie wpływ ma religia. – Kościół luterański jest bardzo liberalny, nie wywiera takiej presji na swoich wiernych jak Kościół katolicki – zauważa.

Poza tym opowiada, jak ewangelicy zderzają się z niechęcią. To również jego zdaniem sprawia, że bardziej zależy im na równości, tolerancji i otwartości. – Wielokrotn­ie się z tym spotkałem – wzdycha. – Słyszałem, że to jest zła wiara. Tak było kiedyś i w wielu ludziach to się nie zmieniło.

Ale nie zmieniają się również poglądy mieszkańcó­w, którzy swoje preferencj­e mają od lat te same. PiS przegrywa tu z kretesem. – Taka Wisła jest, taka była i zostanie – podsumowuj­e Zbyszek.

 ?? Rys. Katarzyna Zalepa ??
Rys. Katarzyna Zalepa
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland