Polski pacjent – Mieliśmy być drugą Japonią, a jesteśmy drugą Norwegią
Raport ANGORY – Polski pacjent
Błędy położników, których doświadczyła Polka zamieszkała w Norwegii, są równie skandaliczne, jak te, które od lat opisujemy na naszych łamach.
Na początku 2015 r. z powodu plamienia z dróg rodnych Polka mieszkająca na stałe w Norwegii udała się do prywatnego gabinetu lekarskiego (okręg Rogaland). Podczas badania USG lekarz rozpoznał 6. tydzień ciąży. Nie skierował jednak pacjentki na obserwację szpitalną, uznając, że plamienia nie są wynikiem choroby.
Wiosną kobieta odwiedziła rodzinę w Szczecinie i 28 kwietnia (16. tydzień ciąży) udała się na kontrolne badanie do prywatnego gabinetu ginekologiczno-położniczego. Na podstawie przezpochwowego USG ustalono: – w jamie macicy płód pojedynczy – przymusowa pozycja płodu – subiektywnie zmniejszona ilość pły
nu owodniowego – ocena anatomii płodu trudna ze względu na ilość płynu owodniowego i jego ułożenie – łożysko na ścianie przedniej. Po powrocie do Norwegii 12 maja pacjentka, z wynikiem badania z Polski, zgłosiła się do gabinetu położnej, gdzie wykonano jej USG, na podstawie którego stwierdzono: – objętość wód płodowych prawidło
wa. Kolejne badanie zrobiono trzy dni później z identycznym rozpoznaniem. Wyznaczono też datę następnej wizyty na 9 czerwca.
W umówionym terminie (21. tydzień + 4 dni) przeprowadzono kolejne USG. Tym razem wynik był inny: – zaburzenie przepływu wewnątrz
sercowego płodu – małowodzie. Od 23 czerwca (23. tydzień + 3 dni) do 15 września (35. tydzień + 3 dni), w przychodni przy szpitalu akademickim lekarze przeprowadzili 4 badania USG, podczas których wykluczono wady morfologiczne płodu, a objętość wód płodowych uznano za lekko zaniżoną. Przez 12 tygodni szacunkowa masa płodu zwiększyła się z 656 do 2292 gramów.
17 września z powodu osłabienia odczuwania ruchów dziecka pacjentka zgłosiła się do szpitala akademickiego. Jednak nie wykonano wówczas żadnych badań, tylko wyznaczono datę przyjęcia na 23 września.
W wyznaczonym dniu (36. tydzień + 2 dni) ciężarna została przyjęta do szpitala, gdzie podczas badania wstępnego stwierdzono: – położenie główkowe – tętno płodu w normie – akcji skurczowej brak – wody płodowe zachowane. Wykonano też badanie USG, w wyniku którego rozpoznano: – śladową ilość wód płodowych – prognostyczną masę płodu 2300
gramów – SUA (pojedyncza tętnica pępowinowa, co jest patologią, gdyż prawidłowy sznur pępowinowy zbudowany jest z trzech naczyń: dwóch tętnic i jednej żyły – przyp. autora). Pacjentkę przewieziono na oddział położniczy i zakwalifikowano do porodu drogami natury.
24 września 2015 r. w godzinach rannych zaobserwowano: – objawy bolesnych skurczów macicy – rozwarcie szyjki – 5 cm – przodująca główka płodu mocno przyparta do wchodu miednicy rodzącej – zapis KTG (monitorowanie akcji serca płodu wraz z zapisem czynności skurczowej mięśnia macicy) w normie. Mimo że o 12.50 podano dożylnie wlew naskurczowy, przez 6,5 godziny nie obserwowano postępu porodu.
O 19.30 zapis KTG wykazał trwające przez 7 minut objawy spadku akcji serca dziecka do poziomu 80 uderzeń na minutę. Gdy odłączono kroplówkę naskurczową, zapis KTG powrócił do normy.
Pół godziny później powrócono do podawania leku naskurczowego, co znowu wywołało trwający 3 minuty spadek akcji serca do 80 uderzeń na minutę. Odłączono kroplówkę i zakwalifikowano rodzącą do zabiegu cesarskiego cięcia.
O 21.37 urodził się chłopiec o wadze 2472 g i długości ciała 45 cm. W pierwszej i trzeciej minucie życia jego stan lekarze ocenili na 9, aw piątej na 10 punktów (w liczącej od 0 do 10) skali Apgar.
Jednak pH z tętniczej krwi pępowinowej wynosiło 7,22 (niewielka kwasica).
Dziecko przekazano na oddział pediatryczny.
28 września wykonano badania laboratoryjne. CRP (jego podwyższony poziom może świadczyć o stanie zapalnym) wyniosło 20 mg/l przy normie do 5 mg/l, a poziom leukocytów 17 tys. (norma do 10 tys.).
29 września wystąpiło znaczące pogorszenie ogólnego stanu noworodka. Badania laboratoryjne wykazały objawy kwasicy metabolicznej. CRP wzrosło do 25 mg/l. Rozpoznano posocznicę i wdrożono antybiotykoterapię. Z rozpoznaniem: – ubytek przegrody międzykomorowej – niska masa urodzeniowa w stosun
ku do wieku płodowego – posocznica bakteryjna noworodka – inne przypadki wcześniactwa, transportem sanitarnym odesłano dziecko do innego szpitala.
Chłopiec został przyjęty na oddział, intensywnej terapii noworodków, gdzie rozpoznano między innymi: – wady nieprawidłowej lokalizacji
nerek – wady hipoplazji (niedorozwój) nerek – wady wielotorbielowatości nerek. Dziś dziecko ma klasyczne objawy mózgowego porażenia dziecięcego i nie jest zdolne do samodzielnego życia.
W Norwegii szpitale unikają procesów
Matka dziecka zwróciła się do Zakładu Usług Medycznych i Opinii Cywilnych w Tarnowie o sporządzenie opinii lekarskiej.
(...) Norweska położna ze znacznym opóźnieniem skierowała ciężarną do kontroli lekarskiej, ale lekarz, który później kilkakrotnie badał ciężarną, zaniedbał skierowania jej do szpitala celem upewnienia się, czy nie jest to przypadek złożonej wady rozwojowej – czytamy w opinii. – (...) Trafiając do szpitala w 35. tygodniu, pacjentka pozostawała w stanie nierozpoznanego zespołu
IUGR (wewnątrzmaciczne zahamowanie wzrostu płodu – przyp. autora) przy występowaniu złożonej wady układu moczowego płodu, co polegało na nieprawidłowej lokalizacji i niedorozwoju obydwu nerek, a także (...) objawów skrajnego małowodzia (...).
W szpitalu nieprawidłowo zakwalifikowano pacjentkę do porodu na drodze naturalnej, z użyciem indukcji metodą fizyczną, a dalej farmakologiczną, bowiem należało niezwłocznie podać sterydy i po odczekaniu 24 godzin rozwiązać go na drodze cięcia cesarskiego, godząc się z powstaniem jatrogennego wcześniactwa, ale ochraniając płód przed dającymi się przewidzieć następstwami niedotlenienia i niedokrwienia, do jakiego dojść może w biegu porodu drogami naturalnymi (...). Nic nie przeciwstawia się twierdzeniu, że rozpoznana w oddziale pediatrycznym posocznica była schorzeniem wtórnym, a więc powstałym (...) w szpitalu.
– Polski lekarz wykazał się oczekiwaną starannością i słusznie zalecił pacjentce kontrolę w gabinecie położniczym zaraz po powrocie do Norwegii – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalista ginekolog-położnik. – Norweska położna nie miała uprawnień, żeby weryfikować rozpoznanie polskiego lekarza, który miał wątpliwości co do ilości wód płodowych i anatomii płodu. Jej obowiązkiem było więc skierowanie pacjentki do lekarza specjalisty, czego nie zrobiła. W Norwegii położne mają więcej uprawnień niż w Polsce, co jest dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza gdy brakuje lekarzy specjalistów. Niestety, w tym przypadku te uprawnienia i nadmierna pewność co do własnych umiejętności stały się jedną z przyczyn tragedii. Równie niewłaściwa była opieka w renomowanym szpitalu. Niedotlenienie okołoporodowe, które skutkowało objawami mózgowego porażenia dziecięcego, nie było następstwem wrodzonej wady nerek, tylko niewłaściwego przebiegu porodu. Rodzice dziecka przygotowują się do złożenia pozwu przeciwko szpitalowi, w którym miał miejsce poród. Prawdopodobnie pozwany zostanie także gabinet położnej, chyba że jest on – czego nie wiem – częścią szpitala. W Norwegii, w przeciwieństwie do Polski, dyrektorzy szpitali starają się unikać procesów, które mogą narazić na szwank reputację ich placówek. Bardzo często dochodzi więc do ugody. Ponieważ zdrowie w Norwegii jest wyżej wyceniane niż w Polsce, to można się spodziewać, że kwota zadośćuczynienia w przeliczeniu na złotówki wyniesie kilka milionów.
Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 133 124 (w godz. 10 – 12).