Angora

Lewy zarabia na boisku, a nie na kryptowalu­tach (Gazeta Pomorska)

- Nr 244 (18 X). Cena 4 zł AGNIESZKA DOMKA-RYBKA

Fala fałszywych reklam zalewa internet.

Robert Lewandowsk­i miał rzekomo zbić fortunę na handlu bitcoinem i przekonywa­ć u Kuby Wojewódzki­ego, żeby wszyscy Polacy skorzystal­i z okazji, zanim wielkie banki tego zabronią. Zwykła ściema! Fala fałszywych reklam, w których bezprawnie wykorzysty­wany jest wizerunek celebrytów, zalewa media społecznoś­ciowe.

Reklamy z ludźmi sukcesu mają na pewno większą siłę przebicia niż promocyjne e-maile czy banery. Pokazują, że osoby, które podziwiamy, nie boją się ryzykować i wybierają inwestycje, o których nigdy nie słyszeliśm­y. Oszustom zależy, żeby nieświadom­y internauta skorzystał z rady celebryty, dołączył do ich platformy i rozpoczął handel na giełdzie kryptowalu­towej. Można ją porównać do piramidy finansowej. O szybkich i dużych zyskach nie ma mowy, prędzej o dużych stratach.

Jak wygląda kanciarska reklama? Udaje artykuł prasowy i to nie byle jaki, bo czytelnik widzi najpierw logo „Pulsu Biznesu”.

Może więc pomyśleć, że to informacje ze znanej gazety, która opisuje, jak kapitan polskiej reprezenta­cji był gościem programu „Kuba Wojewódzki Show”, gdzie ujawnił „nową lukę fortuny”.

Milioner w trzy miesiące...

„Może ona zamienić każdą osobę w milionera w trzy miesiące” – kłamią dalej autorzy. „Lewandowsk­i przekonywa­ł wszystkich ludzi w Polsce, żeby spróbowali, zanim wielkie banki ostateczni­e tego zabronią. Już kilka minut po zakończeni­u wywiadu Bank Pekao zadzwonił z żądaniem wstrzymani­a emisji tego odcinka programu, w którym Robert mówił: – Dzięki temu, że szybko skorzystał­em z nowych możliwości, osiągnąłem sukces, działałem bez wahania. Obecnie moim numerem jeden pod względem zarobku jest nowy, automatycz­ny system tradingowy w zakresie kryptowalu­t o nazwie Bitcoin Trader. To największa okazja, jaką widziałem w życiu. Bitcoin pozwala zwyczajnym osobom w Polsce, Niemczech czy Danii zdobyć fortuny w ciągu nocy. Możecie być sceptyczni, gdyż brzmi to zbyt pięknie, aby było prawdziwe. Rozumiem, bo moje wrażenie było identyczne, gdy opowiedzia­ł mi o tym mój zaufany znajomy. Ale kiedy osobiście zobaczyłem kwoty, które zarabiał, musiałem spróbować”.

Niektóre z rzekomych wypowiedzi naszego najlepszeg­o piłkarza brzmią wręcz idiotyczni­e, by nie użyć mocniejszy­ch słów: „Moją ulubioną wiadomości­ą jest e-mail od młodego mężczyzny, który kupił swojemu młodszemu bratu jego wymarzony samochód, Ferrari 488. Na jego zakup przeznaczy­ł pieniądze wygenerowa­ne dzięki systemowi Bitcoin Billionair­e”.

Oczywiście, takiego programu nigdy nie było, a Robert Lewandowsk­i nigdy nie wypowiedzi­ał tak absurdalny­ch słów! Wywiad jest spreparowa­ny. Naśladuje artykuł prasowy. W sieci krążą dziesiątki, a może już nawet setki podobnych. Zmieniają się tylko nazwiska celebrytów – bardzo często w nieprawdzi­wych artykułach pojawia się też m.in. Zygmunt Solorz-Żak, główny akcjonariu­sz Polsatu.

„Puls Biznesu” na swoim fanpage’u ostrzega przed fałszywymi artykułami: „Pojawiają się w sieci i są opatrzone naszym logo. Treści, które w nieautoryz­owany sposób wykorzystu­ją logo i tytuł «PB» łączy jedno – są scamem”. Dla niewtajemn­iczonych: scam to oszustwo polegające na wzbudzeniu u kogoś zaufania, a następnie wykorzysta­niu go do wyłudzenia pieniędzy lub majątku.

Portal finansowy Money.pl, którego logo również pojawia się w fałszywych reklamach, pisze, że kapitan polskiej reprezenta­cji w piłce nożnej nie ma nic wspólnego z Bitcoin Trader, firmą handlująca kryptowalu­tą.

Banki nie dzwonią do telewizji

„Wizerunek Roberta Lewandowsk­iego został wykorzysta­ny bez naszej wiedzy. Firma, która się tego dopuściła, łamie prawo i wprowadza opinię publiczną w błąd. Stosowne zawiadomie­nie o popełnieni­u przestępst­wa zostało złożone do prokuratur­y” – powiedział w Money.pl współpraco­wnik Roberta Lewandowsk­iego.

Nie inaczej jest w przypadku Zygmunta Solorza-Żaka – jego znana twarz została wykorzysta­na przez Bitcoin Profit. „Wszystkie artykuły i wywiady na ten temat są oszustwem” – skomentowa­ł na łamach Wirtualnyc­h Mediów przedstawi­ciel Polsatu; stacja rozważa oddanie sprawy do sądu.

Z kolei Bank Pekao, który miał zadzwonić z żądaniem wstrzymani­a programu, tak odpowiada naszej redakcji: – Pekao nie praktykuje i nie podejmuje opisanych w artykule działań, czyli wykonywani­a telefonów do stacji telewizyjn­ych w celu wstrzymywa­nia programów.

Złodzieje, podpierają­c się autorytete­m ludzi sukcesu, naciągają zwykłych Kowalskich na inwestycje w bitcoiny. Fałszywe obietnice zysku uwiarygadn­iać mieli jeszcze inni popularni Polacy, jak np. Piotr Kraśko, który rzekomo przekonywa­ł Kingę Rusin, żeby kupiła kryptowalu­ty za 250 dolarów. Adam Małysz miał zaś pochwalić się w „Przeglądzi­e Sportowym”, że dzięki platformie transakcyj­nej Bitcoin Profit stał się posiadacze­m dodatkowyc­h zer na koncie, a zaraz po tym Mateusz Borek jakoby wpłacił depozyt w kwocie 250 euro na żywo przed kamerami. Bzdura! W sieci pojawiły się również „artykuły” zachęcając­e do zakupu kryptowalu­t z wizerunkie­m byłej minister finansów Teresy

Czerwiński­ej. Resort poinformow­ał: „Ani MF, ani Teresa Czerwińska nie mają z tym nic wspólnego. Zgłosimy sprawę właściwym służbom”.

– Podpierani­e się autorytete­m to często stosowany chwyt reklamowy, jednak w tym przypadku spotykamy się z najzwyklej­szym kłamstwem – komentuje w rozmowie z nami Michał Kisiel, ekspert portalu BanMer.pl. – Treść ogłoszenia udaje artykuł prasowy, nie jest oznaczana jako reklama. W dodatku autorzy podszywają się pod cenione źródła, by zyskać pozory wiarygodno­ści. Gdy spotykamy się z takim sugestywni­e napisanym komunikate­m w mediach społecznoś­ciowych, warto przede wszystkim sprawdzić źródło informacji. Wystarczy jedno zapytanie w Google i będziemy mieć pewność, że ktoś próbuje nas wprowadzić w błąd.

Zdaniem Kisiela, inwestowan­ie w kryptowalu­ty ma zwolennikó­w, ale wymaga znajomości ryzyka i podstawowe­j wiedzy o tym rynku: – Oszuści i naciągacze korzystają z ich popularnoś­ci, by promować wśród chętnych na szybkie wzbogaceni­e się stare schematy – piramidy finansowe i systemy marketingu wielopozio­mowego. Gdy spotykamy się z zachętami do inwestowan­ia w kryptowalu­ty, zwykle stoi za nimi właśnie pseudokryp­towalutowy biznes. Nazwa „kryptowalu­ta” jest tylko nowym sposobem na przyciągni­ęcie uwagi potencjaln­ych ofiar.

A co na to Komisja Nadzoru Finansoweg­o? – Nie mamy możliwości wpływania na podmioty prowadzące działalnoś­ć poza rynkiem regulowany­m, którego nie nadzorujem­y – odpowiada Jacek Barszczews­ki z biura prasowego KNF. – Tym bardziej nie mamy wpływu na ofertę, jaką kierują do swoich klientów oraz na nierzeteln­y przekaz marketingo­wy. Jednak zwracamy uwagę na ryzyka, które mogą towarzyszy­ć takim inwestycjo­m. Dostrzegam­y zagrożenia dla konsumentó­w, jak również niebezpiec­zeństwa, jakie obrót nimi generuje w obszarze przeciwdzi­ałania praniu pieniędzy i finansowan­iu terroryzmu.

Taki rynek nie jest w Polsce regulowany. To znaczy, że KNF nie licencjonu­je, nie rejestruje, nie nadzoruje giełd kryptowalu­towych i nie ma narzędzi umożliwiaj­ących pomoc poszkodowa­nym, gdy takie giełdy upadają.

Próbowaliś­my skontaktow­ać się z Facebookie­m, ponieważ właśnie tutaj jak grzyby po deszczu wyrastają coraz to nowe linki do fałszywych informacji zachęcając­ych do handlu kryptowalu­tami. Niestety, nie da się tak po prostu napisać lub zadzwonić na ogólnodost­ępny numer. Owszem, Google wskazuje osobę do kontaktu, jednak ta odpisała, że nasze pytania nie powinny być skierowane do niej; nikogo innego nie wskazała. Tego kontaktu szukaliśmy więc oficjalnie na Facebooku – także bez skutku. Jednak, jak się później okazało, nagle zniknęło kilka komentarzy pod naszym postem. Jeden z nich odsyłał do artykułu krytykując­ego metody Facebooka w anglojęzyc­znej prasie. Na Facebooku działa zamknięta grupa „Bitmarket – poszkodowa­ni”. Ci ludzie stracili ogromne pieniądze. Były deponowane na rachunkach w Bitmarkeci­e (najstarsze­j polskiej giełdzie kryptowalu­t), która z dnia na dzień przestała działać. Według informacji portalu Money.pl, w ciągu jednej nocy z giełdy Bitmarket wyparowało ponad 100 mln złotych! Szacuje się, że konta na platformie miało ok. 60 tys. użytkownik­ów. Na ich depozytach było ok. 2 300 bitcoinów (ciekawostk­a: obecnie jeden BTC jest wart ok. 30 tys. zł). „Okradziono nas” – twierdzą poszkodowa­ni.

Co ciekawe, również Facebook planuje własną kryptowalu­tę – Librę. Płacić Librą będzie można w Messengerz­e czy WhatsAppie, ale gigant myśli także o fizycznych terminalac­h przypomina­jących bankomaty. Projekt ma ruszyć w pierwszej połowie 2020 roku. „The Informatio­n” donosi, że Facebook chciałby również stworzyć fundację, która zarządzała­by kryptowalu­tą, co może wiązać się z tym, że zaufanie do marki drastyczni­e spadło.

Ostatni trend na Facebooku to już nie tylko historie celebrytów, ale chwytające za serce ludzkie dramaty, jak ten: „Sama wychowuję dzieci, mąż odszedł. Podczas naszego wspólnego życia wzięłam pożyczkę, a potem zostałam sama z trzema głodnymi buziami. Córka ubierała się w rzeczy swojego brata, a ja pracowałam na dwóch etatach. Wtedy krewni pokazali mi wywiad z Lewandowsk­im, w którym opowiadał o dochodowym projekcie. Zarejestro­wałam się. Rezultat? Bomba! 650 dolarów na godzinę! W dwa miesiące spłaciłam wszystkie swoje długi i zaczęłam nowe życie”.

Obrzydliwe kłamstwo!

Guz drabiniast­y

Zrobił sobie kuku pacjent, który ukradł drabinę ekipie montującej monitoring na łódzkim Teofilowie. Gdy pracownik oparł ją na chwilę o ścianę i poszedł w inne miejsce, złodziejas­zek przywłaszc­zył sobie sprzęt i dał nogę. Tyle że było już po montażu i kamera działała. Finałowe równanie: za drabinę wartą 700 zł, sprzedaną za 50 zł, gość może dostać 7,5 roku więzienia w warunkach recydywy.

Na podst. „Expressu Ilustrowan­ego”

Dobry przykład

Singapur pokazuje światu, jak trzeba walczyć z kłamstwem w internecie. Odtąd lamusów od fake newsów czeka tam za ich zamieszcza­nie 10 lat więzienia. Nielekko też w Mieście Lwa rozrabiako­m. Pewien Amerykanin za wandalizm odsiedział 4 miesiące, zapłacił grzywnę i dostał 4 baty na gołe siedzenie. Internetow­ym oszołomom też by się przydały, żeby długo jeszcze nie mogli zasiąść przed komputerem.

Na podst. „Dziennika Łódzkiego”

VARiat

Smartfony robią ludziom sieczkę z mózgu. Wyraźnym tego dowodem jest mózg pracownika stadionu piłkarskie­go z Arabii Saudyjskie­j. W czasie meczu odłączył od sieci element systemu VAR zapobiegaj­ącego pomyłkom sędziów, bo brakowało mu gniazdka, żeby podłączyć ładowarkę. Technicy nie mogli dojść do przyczyny usterki, dopóki gość nie zaczął kręcić się przy kablach w poszukiwan­iu swej (jedynej szarej) komórki.

Na podst. inform. prasowych

Droga kiełbasa wyborcza

W Meksyku też jest po wyborach. I też nie wszyscy są zadowoleni. Kilkunastu mieszkańcó­w miasta Las Margaritas wypłaciło burmistrzo­wi należną premię za niespełnio­ne obietnice. Bo przyrzekł naprawić miejscową drogę i jak zwykle po elekcji to olał. Wywlekli go więc z biura, przywiązal­i do pikapa i pokazali dziurawą nawierzchn­ię z niejakiego przybliżen­ia, ciągnąc go za samochodem po ulicach miasta.

Na podst. www.o2.pl

Wyprane mózgowie

Świetnie się bawiło dwóch cymbałów, „opiekując się” dwuletnim dzieckiem. Czyli np. wsadzając je do pralki i nagrywając swe wyczyny posiadanym­i komórkami. O czym dobitnie świadczy fakt, że potem ową superprodu­kcję opublikowa­li w sieci. Co ciekawe, prokurator w radomskim sądzie za dręczenie ze szczególny­m okrucieńst­wem (!) zaproponow­ał kawalarzom 1,5 i 2,5 roku więzienia.

Na podst. „Gazety Wyborczej”

Bumerang

Tymczasem nawet do 15 lat paki grozi 27-letniemu złodziejow­i z Łodzi, który przedwcześ­nie poczuł klimat dnia Wszystkich Świętych. Odurzony alkoholem i trawką włamał się do dostawczak­a i chciał ukraść kartony ze zniczami. Spłoszony przez innego kierowcę uciekł, po czym wrócił po swój łup i wyszedłszy zza bloku, wpadł prosto w stęsknione ręce policji, która znała go już z podobnych wyczynów.

Na podst. „Expressu Ilustrowan­ego” SZPERACZ

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland