Horror w laboratorium
Stolica Apostolska w dołku moralnym i finansowym
W Hamburgu dręczą zwierzęta.
Ponad 7 tys. osób wyszło na ulice Hamburga po obejrzeniu potwornych scen dręczenia zwierząt. Domagali się natychmiastowego zamknięcia jednego z niemieckich ośrodków badawczych, który podczas przeprowadzania eksperymentów nie stosuje się do żadnych zasad.
Film o niezgodnych z prawem i moralnością praktykach LPT, Laboratorium Farmakologii i Toksykologii w Mienenbüttel pod Hamburgiem, opublikowały w internecie organizacje broniące praw zwierząt, Cruelty Free International i SOKO Tierschutz. Autorem wideo jest działacz, który przez trzy miesiące pracował w hamburskiej placówce naukowej jako dozorca i potajemnie nagrywał toczące się tam tragedie. Przerażone małpy próbujące uwolnić się z obręczy założonych na szyje, psy umierające w kałużach własnej krwi, koty, którym zdarto skórę z łap, robiąc po kilkanaście zastrzyków dziennie. A pośród tej rzezi szokująca obojętność pracowników, którzy traktują zwierzęta jak przedmioty i dla zabawy walą ich głowami o drzwi. Prawie dla wszystkich zwierząt pobyt w Mienenbüttel kończy się śmiercią w męczarniach.
LPT to ośrodek naukowy – jeden z większych tego typu w Niemczech. Zatrudnia 175 osób i przynosi klika milionów euro rocznego zysku. W ciągu pięćdziesięciu lat działalności przetestował na zwierzętach ponad 300 leków i związków chemicznych. Badania prowadzi na zlecenie firm farmaceutycznych i przemysłowych z całego świata.
Horror w niemieckim laboratorium skomentował etyk dr Koen Margodt, przyjaciel i współpracownik słynnej brytyjskiej uczonej Jane Goodall. Zauważa on, że przerażające obrazy maltretowania nie zostały nakręcone w jakiejś podejrzanej placówce poza zakresem przepisów prawnych i na obrzeżach świata, bo LPT działa w jednym z wiodących i najbogatszych państw członkowskich Unii Europejskiej. Sama Jane Goodall również zabrała głos: – To, co widziałam na tych zdjęciach, jest jednym z najbardziej bezdusznych, nieludzkich i brutalnych zachowań ludzi (...). To piekło na ziemi. Taka sytuacja nie może mieć miejsca w XXI wieku i należy to zakończyć.
Inspekcje weterynaryjne, które w ciągu pięciu lat przeprowadziły w LPT dziewięć kontroli i niczego nie wykry
ły, ogłosiły właśnie, że w przyszłości będą trzymały laboratorium na krótkiej smyczy. Działacz SOKO Friedrich Mülln uważa, że to żart i żąda wyciągnięcia konsekwencji prawnych wobec wszystkich osób odpowiedzialnych za tortury. Prokuratura wszczęła już śledztwo, a działacze praw zwierząt ujawniają kolejną aferę – manipulowanie testami. Twierdzą, że jedna z małp będących obiektem badań nad toksycznością umarła iw trakcie eksperymentu została potajemnie wymieniona na inną. Jeśli podejrzenia się potwierdzą, laboratorium zostanie pozbawione licencji na działalność. Firma LPT jest uważana za bardzo skrytą – pisze tygodnik „Stern”. – Dostępu do jej obiektów nie mieli w przeszłości ani burmistrz Mienenbüttel, ani politycy z parlamentu kraju związkowego Dolna Saksonia. Nawet obecnych zarzutów firma nie skomentowała szczegółowo.
W państwie, gdzie prawa zwierząt gwarantuje konstytucja, wiele laboratoriów nie liczy się z przepisami – twierdzą aktywiści SOKO. Na swojej stronie internetowej piszą, że prawie w żadnym innym kraju europejskim nie przeprowadza się tylu eksperymentów na zwierzętach co w Niemczech. I tak w 2017 roku w tamtejszych laboratoriach użyto 1,37 mln myszy, 255 tys. szczurów, 240 tys. ryb, 3472 małpy, 3300 psów i 718 kotów. Dr Koen Margodt apeluje: – Zwierzęta nie mogą mówić za siebie, więc musimy być ich głosem i wynieść ich cierpienia na światło dzienne. (EW) Na podst.: Stern, Deutsche Welle, Deine Tierwelt Magazin, Norddeutscher Rundfunk
W dostępnej od 21 października książce pod tytułem nawiązującym do słynnego fresku Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej specjalista od afer watykańskich Gianluigi Nuzzi denuncjuje nadużycia, przywileje, pracę na czarno, kreatywną księgowość i sabotowanie działań Franciszka. Egzemplarz tej denuncjacji, która rozgrzała włoskie media, otrzymał od prawniczki autora watykański promotor sprawiedliwości. Jeśli obecnej sytuacji nie da się uzdrowić, w 2023 roku może dojść do bankructwa Watykanu.
Jest gorzej, niż kiedy odchodził Benedykt XVI. Wierni odpływają w ateizm i do innych religii, brakuje powołań, parafie znikają z map diecezji. Konserwatyści nie silą się na udawanie sympatii wobec postępowego pontyfika z Argentyny. Nie sprzyja mu też włoska kasta kurialna, którą konsekwentnie odsuwa od władzy. Jednak bombą, która ma moc, żeby zmieść jego pontyfikat, jest spodziewany w ciągu pięciu lat krach finansowy. Poprzedni rok budżetowy Watykan zakończył katastrofą. Wbrew narzuconej hierarchom polityce oszczędności wydatki – zwłaszcza na pensje i wynagrodzenia konsultantów – rozrosły się monstrualnie. Za Ratzingera było to 16 mln euro, za Bergoglia ponad 26 mln. Jednocześnie dochody drastycznie się skurczyły. Wpływy ze świętopietrza, przekazywanej do Rzymu światowej zbiórki w uroczystość Świętych Piotra i Pawła, zmniejszyły się w 2018 roku do 51 mln euro. Za pontyfikatu Benedykta XVI zebrano nawet 101 mln euro. Szczególną hojnością wyróżniały się diecezje, fundacje i osoby prywatne z USA, Francji i Włoch. Zaufanie wiernych podkopały skandale. Nie chcą dawać, bo tylko 10 – 15 proc. wpłat trafia do potrzebujących, reszta ratuje budżet kurii i struktur. Zmalały przychody za wynajem watykańskich nieruchomo
ści. Kilkaset z 4421 obiektów nie miało najemców. Połowę nieruchomości, które wynajęto, przekazano z bonifikatą, zaś 15 proc. za darmo. Bastionami zdroworynkowego podejścia są jedynie okolice placu Świętego Piotra, gdzie powierzchnie wynajmowane właścicielom sklepów z souvenirami, barów i restauracji przynoszą krociowe zyski.
„To nie rana, a krwotok” – Nuzzi przekonuje, że mamy do czynienia z całkowitym załamaniem się systemu zarządzania Stolicy Apostolskiej, któremu szkodzą fragmentacja kompetencji na różnych szczeblach administracji i merytoryczna nieskuteczność gospodarującego duchowieństwa. Ogromnym majątkiem zajmują się przede wszystkim teolodzy. Kryzys finansowy Watykanu osiągnął takie rozmiary, że na horyzoncie pojawiło się widmo niewypłacalności. Tym wyraźniejsze, że laickie wymiary sprawiedliwości zaczęły inaczej rozstrzygać w procesach o molestowanie i nadużycia seksualne, zasądzając odszkodowania od Kościoła na niespotykaną wcześniej skalę.
Podczas rekonstruowania, jak doszło do tego, że Watykan znalazł się nad przepaścią, dziennikarz zdobył trzy tysiące poufnych dokumentów, w tym informacje o tajnych i właściwie nielegalnych kontach kardynałów w banku centralnym, tj. Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej (najbogatszy purpurat w papierach wartościowych zgromadził 2,8 mln euro) i raport odnośnie do bezpieczeństwa, w którym wysoko oszacowano ryzyko ekspozycji na atak terrorystyczny Ojca Świętego oraz pielgrzymów uczestniczących w audiencjach i gromadzących się przed bazyliką.
W pajęczynie ponurych szczegółów szczególnie cieszy pozytywny bohater Sądu, którym jest polski jałmużnik papieża kardynał Konrad Krajewski. (ANS)