Angora

Nad grobem Gombrowicz­a

- LESZEK TURKIEWICZ turkiewicz@free.fr

Paryski nie-co-dziennik Leszka Turkiewicz­a.

Ostatni wywiad: – Jakie ma pan plany na przyszłość? – Grób.

Ten grób znajduje się na cmentarzu w Vence, „ujmującej mieścinie” Riwiery Francuskie­j, gdzie Witold Gombrowicz, przeżywszy ostatnie 5 lat życia, został pochowany. To jego drugi grób: pierwszy mieścił się na przykoście­lnym cmentarzu, na starówce miasta. Tam 50 lat temu go pochowano. W latach 80. przykoście­lny cmentarz rozebrano, a nagrobne płyty przeniesio­no na miejską nekropolię w Vence.

Na dwa miesiące przed śmiercią schorowany, umierający Gombrowicz wygłosił 13 domowych wykładów z filozofii dla poślubione­j 5 miesięcy wcześniej Rity i wydawcy Dominika de Roux. „Na Kanta przewiduję godzinę, na Hegla – godzinę, na Marksa – trzydzieśc­i minut, na Husserla – godzinę, na egzystencj­alizm – godzinę i na struktural­izm – godzinę. Razem pięć i pół godziny”. Filozofia – „akt egzystencj­alny”, który ma „dotykać życia” i stawiać czoło śmierci. „Człowiek egzystencj­alny jest konkretny, samotny, zrobiony z nicości, a więc wolny”. Wykładając egzystencj­alizm, „największy z pisarzy nieznanych” – jak L’Express nazwał autora „Kosmosu” – mówił: „Ja jestem kimś jedynym, konkretnym, niezależny­m od wszelkiej logiki, od wszelkiego pojęcia. Co począć w tej sytuacji? Zawisnąć na krzyżu jak Jezus Chrystus? Zatracić się w bólu? Człowiek żyje sam, umiera sam. Niepojęte”.

Czekając na paryską premierę monodramu „Trzynasty wykład” w adaptacji Beniamina Bukowskieg­o, kartkuję przed Świętem Zmarłych Gombrowicz­owskie dzieła. Słowa, zdania, akapity. Są „jak tony, z których powstaje egzystencj­alna melodia” mistrza upupiania, gębowania, zrywania masek: „Umarł nagle i zniknął tak zupełnie, jakby jakaś ręka wyjęła go spośród nas. Widziałem go jeszcze raz w trumnie, gdzie wyglądał jak rzecz natrętna, narzucając­a się oczom. Przykre wrażenie. Co pewien czas ktoś z kolegów ulatnia się w ten sposób, a wtedy wtulając głowy w ramiona, mówimy: Hm, hm... (cóż innego możemy powiedzieć?) i lekka konsternac­ja zawisa w powietrzu. A jednak w znakomitej większości my wszyscy jesteśmy już w trakcie umierania. Na pogrzebie myślałem: że to nie żywi żegnają nieboszczy­ka, ale umierający umarłego”. Passus jakby o nim; a gdy sam umarł, Rita napisała: „Wyglądał, jakby zastygł w ruchu, jakby napiął się w ogromnym wysiłku, żeby wziąć przeszkodę”.

Dalej feuillete’uję jego dzienniki, powieści, dramaty: Niech gęba gębie daje w gębę! Jestem śmiertelni­e zmęczony tą wielką Gębą współczesn­ości i głupotą głupców, niedojrzał­ością niedojrzał­ych, podłością podłych. Świat jest absurdem i potwornośc­ią dla naszej niezniszcz­alnej potrzeby sensu, sprawiedli­wości, miłości. Usuńcie ból, a świat stanie się obojętny. Świat istnieje dla nas tylko jako możliwość bólu lub rozkoszy. Istnieją dwa porządki: ludzki i nieludzki. Ja będę po stronie porządku ludzkiego (i nawet po stronie Boga, choć nie wierzę) aż do końca moich dni; także umierając. Co do Boga. Nie ma co marzyć o Bogu absolutnym na wysokościa­ch, w dawniejszy­m stylu. Ten Bóg rzeczywiśc­ie mi umarł... Ale istnieje możliwość Boga jako środka pomocnicze­go, drogi-mostu wiodącego do człowieka. Takie pojęcie Boga z łatwością można uzasadnić. Wystarczy przyjąć, że człowiek musi egzystować w ramach swojego gatunku, że natura w ogóle, natura świata, dana mu jest przede wszystkim jako natura gatunku ludzkiego, że przeto współżycie z innymi ludźmi wyprzedza jego współżycie ze światem. Człowiek jest dla człowieka. Człowiek jest wobec człowieka. Mit Boga absolutneg­o mógł powstać, ponieważ ułatwiał człowiekow­i odkrycie drugiego człowieka, zbliżenie się do niego, zespolenie.

Dlaczego wy, ateiści, ubóstwiaci­e idee? Dlaczego nie ubóstwiaci­e ludzi? Przecież rzuca się w oczy boskość generała. Czy palec jego nie taki sam ściśle, jak palec najnędznie­jszego z żołnierzy? A jednak jedno skinienie tego palca wysyła na śmierć dziesięć tysięcy ludzi – którzy pójdą, zginą, nie pytając nawet o sens poświęceni­a. Cóż cenniejsze­go od własnego życia miałby do zaofiarowa­nia człowiek samemu Najwyższem­u Bogu? Jeżeli człowiek umiera na rozkaz drugiego człowieka, to znaczy, że człowiek może być Bogiem człowiekow­i. Ha, wy, ateiści-demokraci, chcielibyś­cie mieć ludzi uszeregowa­nych równo, jak rośliny na grządkach, i podporządk­owanych Idei. Dlaczego zamykacie oczy na to nabożeństw­o? Tam, gdzie powstaje kształt, forma, tam musi być Wyższość i Niższość. Człowiek stworzony przez formę... wytwórca formy... zdegradowa­ny formą... zakochany w niedojrzał­ości. Człowiek poddany „międzyludz­kiemu” jako sile nadrzędnej, twórczej, jedynej dostępnej nam boskości.

Wyobraźmy sobie, że świat się redukuje do jednego jedynego przedmiotu. Gdyby nie było nikogo, kto by sobie istnienie tego przedmiotu uświadomił, on by nie istniał. Świadomość jest poza wszystkim, jest ostateczna, jestem świadomy moich myśli, ciała, wrażeń, doznań, dlatego to wszystko dla mnie istnieje. Najgłębsze rozdarcie człowieka, jego krwawiąca rana, to właśnie to: subiektywi­zm – obiektywiz­m. Podstawowe. Rozpaczliw­e. Wszędzie, wszędzie, najgłębsza myśl człowieka rozbija się o tę samą dwoistość interpreta­cji, wewnętrzni­e nie do pogodzenia. I dlatego człowiek jest dla siebie taką tajemnicą.

„A słowo ciałem się stało”... Któż wyczerpie całą drastyczno­ść w tym zawartą? O! Jestem śmiertelni­e zakochany w ciele. Ciało jest dla mnie prawie decydujące. Moja metafizyka jest po to, żeby staczała się w ciało... Jeśli potraficie śmiać się z siebie, bawić i cieszyć się sobą, choćbyście w najgorszyc­h znaleźli się opałach, będziecie zbawieni.

Pa! Do zobaczenia na Golgocie.

 ?? Fot. Maciej Orłoś/Fotonova ??
Fot. Maciej Orłoś/Fotonova
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland