(24) Hejtem po oczach
Po wyborach do parlamentu Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie opublikowała krytyczny raport o relacjach TVP. Teraz ma powstać kolejny raport o sytuacji po 13 października. Obserwacje prowadzi Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka przy OBWE. Z raportu, który ukazał się po wyborach, wynika, że programy informacyjne TVP były stronnicze, oparte na uprzedzeniach i negatywnych ocenach kandydatów opozycji. Samą kampanię OBWE nazwała homofobiczną i nacjonalistyczną i wskazała, że PiS prowadził ją za pieniądze rządowe oraz wykorzystując do tego telewizję publiczną. Wnioski, do których każdy mógł dojść po kilku dniach analizy polskich mass mediów. Kolejny raport ma się ukazać za niecałe 2 miesiące. Jaki jest sens przygotowywania raportów, z których nie wynikają żadne skutki prawne, a skutki społeczne są trudne do zbadania? Można by rzec, że świstak siedzi i zawija w sreberka. Nie zauważyłem, żeby jakoś szczególnie TVP wzięła sobie do serca uwagi OBWE.
To, na co w ogóle nie zwróciła uwagi OBWE, to autokratyczny sposób zarządzania telewizją publiczną (rządową). Przekaz bowiem jest uzależniony i podporządkowany sposobowi zarządzania. W przypadku TVP kierownica znajduje się nie na Woronicza, a na Nowogrodzkiej. Steven Lebitsky i Daniel Ziblatt w książce „Tak umierają demokracje” (Łódź, 2018) podają, jak rozpoznać autokratę. Otóż – ich zdaniem – jest nim polityk, który odrzuca reguły demokracji; odmawia uznania oponentów za pełnoprawnych przeciwników; toleruje lub popiera przemoc; ogranicza swobody obywatelskie oponentów, w tym mediów. Wydaje się, że pierwsze trzy cechy są w różnym stopniu widoczne w działaniach wewnętrznych i propagandowych TVP: dziennikarze o lewicowych i liberalnych poglądach zostali wyrugowani z TVP, w przekazach informacyjnych „Wiadomości” szkalowani są politycy i zwolennicy opozycji, a jednocześnie wobec działań niektórych grup i środowisk (jak LGBT czy uchodźcy) nawołuje się do nietolerancji i zachowań ksenofobicznych.
Po wyborach powinien nadejść czas „propagandowej odwilży”, bo przecież nie ma sensu już napinać muskułów. I wydawało się, że tę maksymę uznają za swoją „Wiadomości” TVP, co mogło potwierdzać poniedziałkowe wydanie z 28 października: w miarę wyważone, bez ataków na opozycję, z dość obiektywnym materiałem o walce wewnątrz PO. Wydawało się, że PiS zmienia styl uprawianej propagandy po krytycznych słowach o TVP Jarosława Gowina. Złudzenia trwały jeden dzień, bo już we wtorek wszystko wróciło do normy i kolejne dni przyniosły podgrzewanie sprawy zatrzymanego przez CBA burmistrza warszawskiej dzielnicy Włochy, pokazywanego na zdjęciach z tuzami PO (4 materiały w „Wiadomościach” w 3 dni), informacje o odrzuceniu protestów wyborczych Konfederacji i KO (dla sprawiedliwości trzeba dodać, że wspomniano też o odrzuceniu trzech protestów PiS) oraz „ubolewanie” nad sporami wewnątrz opozycji, która nie umie ustalić wspólnego kandydata na marszałka izby wyższej, co „nie jest dobrą prognozą dla pracy Senatu”. TVP przypuściła atak na Bogdana Borusewicza, nazywając go „panem samolocikiem”, latającym z Warszawy do Gdańska, by wyprowadzić psa na spacer. Inne media (ale nie TVP) podały, że kandydat opozycji zostanie ustalony do 8 listopada. Kandydatem PiS będzie zaś Stanisław Karczewski, obecny marszałek, który powiedział w TVP: „Chyba będę tym kandydatem, bo tak powiedział prezes, więc chyba tak będzie”. Decyduje wprawdzie komitet polityczny PiS, ale przecież marszałek wie, co mówi. Jak w znanym regulaminie: demokracja demokracją, ale prezes ma zawsze rację.