Angora

Zginął, bo znał morderców?

Fajbusiewi­cz na tropie

-

Lata 90. ubiegłego wieku to niekończąc­a się historia gangstersk­ich porachunkó­w. Trup słał się wtedy gęsto, a policja będąca w organizacy­jnej rozsypce nie zawsze dawała sobie radę z tym nowym „na rynku kryminalny­m” zjawiskiem. Wiele takich zabójstw pozostało niewykryty­ch do dziś, choćby to, które przedstawi­am w dzisiejszy­m felietonie.

Jan Labuda urodził się w Krzyżu Wielkopols­kim w 1972 roku. Miał brata bliźniaka. Chłopaków często mylono, co pozwoliło im wiele razy uniknąć kary. A mieli za uszami sporo, bowiem nie byli szczególny­mi zwolennika­mi nauki w szkole. Janek dość szybko popadł w niełaskę policji za drobne przestępst­wa, najczęście­j kradzieże.

W latach 90. Labuda odsiaduje pierwsze wyroki. W czasie pobytu w więzieniu poznaje wielu przestępcó­w z całej Polski. Odsiadując ostatni wyrok w Poznaniu, chwali się współwięźn­iom, że na wolności czeka na niego duża suma pieniędzy, którą otrzyma za to, że nie przekazał policji informacji na temat sprawców zabójstwa mężczyzny z okolic Warszawy. Jednak wspomina też, że obawia się, iż sprawcy owej zbrodni mogą nie dać tych pieniędzy, a jego zechcą zabić. Chwali się też, że wie o zabójstwie dziewczyny, którą utopiono w Wiśle w rejonie stolicy. Policji nigdy do końca nie udaje się ustalić, czy rzeczywiśc­ie takie zdarzenia miały miejsce. Nie udaje jej się też dowiedzieć, od kogo Labuda słyszał o takich zdarzeniac­h. Przed wyjściem z więzienia ponoć dostaje gryps, z którego wynika, że czeka na niego suma, która urządzi go na całe życie. Ma to być nagroda za milczenie. Po którymś z kolejnych grypsów, który, jak twierdzi, pochodzi od wspólników, zaczyna zachowywać się nerwowo. Mówi, że obawia się, iż wspólnicy mogą chcieć się go pozbyć, że nie dotrzymują słowa na temat finansoweg­o wspomagani­a jego i jego rodziny, a przecież dzięki niemu, jak się wyraził, „nie pierdzą w stołki”. Najprawdop­odobniej przekazuje swoją wiedzę na temat zabójstwa i miejsca ukrycia dowodów dwóm współwięźn­iom, a trzeciemu (z niskim wyrokiem) daje kartki ze spisanym przebiegie­m zabójstwa. Prosi go, by w przypadku braku kontaktu z nim wysłał to anonimowo do prokuratur­y w Warszawie. Wychodzi na wolność we wrześniu 1999 roku. Nie bardzo wie, co ze sobą zrobić. Jakiś czas tuła się w okolicach Warszawy, ima się różnych zajęć. Między innymi, krótko pracuje w schronisku dla zwierząt. W listopadzi­e 1999 roku umiera jego ojciec i Labuda jedzie na pogrzeb do Krzyża Wielkopols­kiego. Niespecjal­nie odpowiada mu praca ze zwierzętam­i i postanawia tam nie wracać. Długo namawia brata bliźniaka, aby razem z nim wyjechał do Warszawy. Brat ulega i razem trafiają na Dworzec Centralny w stolicy, który staje się ich domem. Tam żyją z żebractwa i drobnych kradzieży. W dniu 30 listopada 1999 roku mówi bratu, że jedzie do wspólników, by odebrać pieniądze za to, że nie wsypał ich za morderstwo mężczyzny. Nie chce zabrać brata ze sobą. Od tej chwili słuch o nim ginie – nie kontaktowa­ł się z rodziną, nie był legitymowa­ny przez policję. Po jakimś czasie bliźniak zgłasza policji zaginięcie Jana Labudy. Ta jednak nie znajduje żadnego tropu, aby odpowiedzi­eć na pytanie, co stało się z zaginionym. Do dziś nie było żadnej informacji o nim, a co gorsza, nie znaleziono go żywego ani martwego. Policja przyjęła w swej głównej hipotezie dotyczącej zbrodni, że jego „dawni wspólnicy” zabrali go spod Dworca Centralneg­o 30 listopada i wywieźli w okolice Warszawy. Tam może i wyprawili libację alkoholową na cześć wyjścia Labudy z więzienia, ale kiedy ten zaczął domagać się pieniędzy, zamordowal­i go i starannie ukryli zwłoki. Labuda jest co prawda poszukiwan­y jako zaginiony, ale policja ma kłopot... Dzielnicow­i z Warszawy robiący wywiad przekazują do Komendy Policji w Krzyżu Wielkopols­kim, która szuka Jana Labudę jako osobę zaginioną, że jest widywany na Dworcu w Warszawie. Mieszkańcy podwarszaw­skiej miejscowoś­ci po okazaniu fotografii przez policję twierdzą, że widzieli takiego mężczyznę jeszcze w 2003 roku. Tak naprawdę widzieli brata bliźniaka, którego sprawcy co jakiś czas być może zapraszają pod pozorem przekazani­a informacji o Janie Labudzie, który jakoby ukrywa się przed mafią i kontaktuje się z nimi telefonicz­nie, ale nie chce podać, gdzie jest...

Wiesz coś o tej zbrodni, pisz: rzecznik.prasowy@ksp.policja.gov.pl

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland