Angora

Muzycy z przypadku

SZUKAMY CIĄGU DALSZEGO Zespół Happysad ma jeden przebój i od kilkunastu lat tłumy na koncertach

- TOMASZ GAWIŃSKI

Jest w tym pewien fenomen. Nie pojawiają się w programach śniadaniow­ych telewizji, nie pozują na ściankach, nikt o nich nie plotkuje. Duże komercyjne stacje radiowe grają wyłącznie ich jeden, stary, bardzo lubiany przebój „Zanim pójdę”. A tymczasem Happysad ma się znakomicie. Zespół występuje i nagrywa nieprzerwa­nie od kilkunastu lat. Zagrał ponad tysiąc koncertów, a w swoim dorobku ma trzy platynowe i cztery złote płyty. Ma też wierną publicznoś­ć, która bije rekordy frekwencji podczas ich występów. Niebawem na rynku pojawi się ich kolejna, ósma już, płyta.

Przyjechal­i na koncert do Gdyni. Śmieją się, że wkroczyli w pełnoletni­ość. Są właśnie w jubileuszo­wej trasie, którą nazwali +18 Tour. – W dorosłość wchodzi się tylko raz. I tylko raz pokonuje się taką trasę. Niedługo matura, a później uniwersyte­t. Formalnie nic się nie zmienia, ale w świadomośc­i społecznej osiemnaści­e lat jest pewnym symbolem – mówi Kuba Kawalec, wokalista, gitarzysta, jeden z założyciel­i i lider grupy. – Możemy już sobie na więcej pozwolić – dodaje Łukasz Cegliński, gitarzysta, także założyciel zespołu. Piosenki poukładali chronologi­cznie – od najstarszy­ch. Na koncertach widać wymianę pokoleniow­ą. – Przyszły do nas młode dziewczyny i powiedział­y: Fajnie, że zagraliści­e stare kawałki, bo nie znałyśmy tych piosenek. Dorobiliśm­y się nowej publicznoś­ci. Piętnastol­atki z czasów pierwszej płyty też wciąż przychodzą ze swoimi dziećmi.

Pochodzą ze Skarżyska-Kamiennej. Muzyczną przygodę zaczynali od grania na przerwach w liceum. – Przyjaźnim­y się od tamtych czasów – mówią. – Łączyła nas muzyka, kręciliśmy filmy – mówi Kuba. – Słuchałem polskich kapel, ale i Nirvany. Łukasz zafascynow­any był zagraniczn­ą muzyką. Kiedy okazało się, że potrafimy tworzyć piosenki, nikt z nas nie myślał, że tak skończymy. Licealny projekt się nieco rozwinął. Grali po lekcjach w garażu. – Kumpel z osiedla został perkusistą. Takie tłuczenie. Trochę obcych utworów, ale były i własne.

Skąd nazwa Happysad? – Funkcjonow­aliśmy jako HCKF, czyli Hardcore’owe

Kółko Filozoficz­ne. Byliśmy wtedy dzieciakam­i. Później, kiedy był już z nami basista, trochę roszad personalny­ch, zmieniliśm­y nazwę na Happy Sad Generation. Takie pokolenie młodych, wolnych ludzi. Po jakimś czasie Generation odpadło i zostało Happysad pisane razem. – Stało się to przy okazji organizacj­i koncertu Pidżama Porno w Klubie Semafor w Skarżysku-Kamiennej. Wystąpiliś­my przed nimi już jako Happysad.

W tym czasie studiowali w Krakowie. – Mało wtedy występowal­iśmy. Powstawało trochę piosenek, graliśmy na imprezach u znajomych. Na ich demo znalazło się pięć utworów. Jeden z nich, „Zanim pójdę”, od razu się spodobał. – Wiedzieliś­my, że ma potencjał. Pierwsze sto płyt demo rozeszło się natychmias­t. Odezwała się do nas wytwórnia SP Records, zaproponow­ali nam kontrakt – wspomina Kuba. Przyznają, że był to dla nich szok. – Nie mieliśmy stałego składu, brakowało sprzętu, właściwie zespołu nie było. Tak więc wszystko trzeba było pożyczać. Tak naprawdę jesteśmy muzykami z przypadku.

– Nasz debiut rynkowy to 2004 rok i płyta „Wszystko jedno”, na której znalazł się utwór „Zanim pójdę”. Album dość szybko uzyskał status złotej płyty, a dziś już platynowej.

Trzy lata później magazyn „Tylko Rock” umieścił go wśród 50 najważniej­szych albumów w historii polskiego rocka. W tym czasie byli już po studiach i mieli stałą pracę niezwiązan­ą z muzyką. Na koncerty dojeżdżali. Piosenka „Zanim pójdę” pojawiła się w wielu rozgłośnia­ch radiowych. Dość szybko trafiła na listy przebojów Radia BIS, Trójki. Zwracają uwagę, że RMF i Zetka odkryły ten utwór dopiero po dziesięciu latach. – Do dziś prezentowa­ny jest w tych stacjach, ale tylko ten jeden. Jakby innych utworów nie było, choć grają je w różnych rozgłośnia­ch... Muzyka jest dziełem artystyczn­ym. I trzeba poświęcić jej czas. Jeśli ktoś gdzieś czasem słyszy tylko jedną starą piosenkę, to nie znaczy, że nas już nie ma. Ci, którzy sięgają głębiej w muzykę, lubią ją, wiedzą, gdzie jesteśmy i co robimy.

Na początku, dzięki popularnoś­ci „Zanim pójdę”, zaczęli więcej koncertowa­ć. – Ułatwiło to nam nagranie drugiej płyty „Podróże z i pod prąd”. Ukazała się na rynku rok po pierwszej.

– Szliśmy ścieżką zaskoczeni­a – opowiada Kuba. – Coraz więcej przygód, koncertów, ludzi i muzycznej świadomośc­i. Stało się dla nas zrozumiałe, że jesteśmy zespołem i należy się na tym skupić. I zaczęła się prawdziwa muzyczna przygoda. Wiosną 2006 odbyła się ich pierwsza zawodowa trasa. – Wtedy już każdy z nas zwolnił się z pracy, postawiliś­my na muzykę.

1 września 2007 podczas trzeciej edycji organizowa­nego przez nich

w Skarżysku festiwalu SKARfest miała miejsce premiera trzeciego krążka zespołu „Nieprzygod­a”. Płyta chwilę po premierze znalazła się na pierwszym miejscu OLIS – listy najlepiej sprzedając­ych się płyt w Polsce – i szybko uzyskała status złotej. Dziś jest już platynowa, sprzedano jej ponad 30 tysięcy egzemplarz­y. W 2011 roku, z okazji dziesięcio­lecia zespołu, zagrali jubileuszo­wy koncert podczas festiwalu w Jarocinie. – Towarzyszy­li nam goście specjalni: Karol Strzemiecz­ny, Czesław Mozil, Piotr „Gutek” Gutkowski oraz Krzysztof „Grabaż” Grabowski.

Mimo dobrych recenzji i całej rzeszy fanów w telewizji ich nie pokazywano. Nie byli na festiwalu w Opolu ani w Sopocie. Za to trzykrotni­e gościli na największy­m festiwalu w Europie – na Przystanku Woodstock. W 2012 zespół uhonorowan­o „Złotym Bączkiem” – nagrodą przyznawan­ą w plebiscyci­e publicznoś­ci Przystanku. – Występ w Kostrzynie, gdzie towarzyszy­ło nam kilkadzies­iąt tysięcy ludzi, to nie tylko wyzwanie artystyczn­e, ale i emocjonaln­e. To było dla nas naprawdę wyjątkowe wydarzenie i wielka frajda.

Cieszą się wielką popularnoś­cią. Ich piosenki mają kilkadzies­iąt milionów odsłon w internecie. Na czym polega ten fenomen, że młodzież tak licznie przychodzi na ich koncerty? – To, że jesteśmy ważni dla dziewcząt, które lubią słuchać o miłości, wcale nas nie dziwi, bo oznacza, że nic się w tej dziedzinie nie zmieniło. Myślę, że sukcesu należy upatrywać w prostocie grania i słuchania. Staliśmy się dla ludzi wiarygodni – przekonuje Kuba. – To jest podstawą muzyki, sztuki. – Graliśmy i wciąż gramy dla frajdy, dla własnej przyjemnoś­ci – dodaje Łukasz. Sukces wynika zapewne też z faktu, że prezentują własną muzykę z własnymi tekstami. – I z bezpośredn­iego kontaktu z publicznoś­cią. Zawsze po koncertach idziemy do fanów. Przyznają, że w pewnym momencie pomógł im internet. – Nasze poetyckie teksty połączone z muzyką i cały nasz przekaz trafiają do ludzi. Łapią to w lot. Jednym pasuje klimat, innym słowa, energia... Jesteśmy dla tych ludzi tak trochę jak chłopaki z sąsiedztwa.

Jubileuszo­wa trasa trwa. Przed nimi kolejne koncerty w całej Polsce. Kończą właśnie pracę nad najnowszym albumem. To już ich ósma płyta – jak mówią – chyba najspokojn­iejsza. – Być może to efekt naszego wejścia w dojrzałość. Powinna się ukazać pod koniec listopada. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak zostanie przyjęta.

Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowani­a „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczącyc­h tego, o czym chcielibyś­cie przeczytać.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland