Grypa atakuje nagle
Rozmowa z prof. ADAMEM ANTCZAKIEM, kierownikiem Kliniki Pulmonologii Ogólnej i Onkologicznej Szpitala im. Barlickiego w Łodzi
– Zaszczepił się pan już przeciwko grypie?
– Jeszcze nie (rozmowa w połowie października – przyp. autora), ale trzeba pamiętać, że można to zrobić zawsze i nigdy nie jest za późno. Oczywiście wkrótce sam się zaszczepię, wraz z całą rodziną. W Polsce przyjęło się, że szczepienia najczęściej wykonywane są we wrześniu i październiku. Ale idealnym rozwiązaniem jest zgranie czasu największej efektywności szczepionki ze szczytem zachorowań na grypę, który przypada w okresie styczeń – marzec. Szczepionki najwyższą efektywność osiągają po miesiącu od podania. Dlatego najlepiej jest to zrobić w listopadzie lub grudniu, oczywiście można to zrobić również później. Od ok. 20 lat szczepię się właśnie wtedy i zapewniam, że to działa.
– Podobnie jak pan postępuje jednak stosunkowo niewielu lekarzy. Jak więc przekonywać pacjentów do szczepień?
– Poruszył pan bolesny problem. Rzeczywiście, procent lekarzy szczepiących się przeciwko grypie jest niewielki. W efekcie zagrażają nie tylko sobie, ale także najbliższym i pacjentom, których mają chronić – gdy zachorują, będą zarażać. Takie postępowanie uważam za nie w pełni etyczne.
– Ile osób w Polsce korzysta z takich szczepień i jak wyglądamy pod tym względem na tle innych krajów?
– W 2018 zaszczepiło się w Polsce ok. 1,6 mln osób, czyli niecałe 4 proc. populacji. W przypadku dzieci ten odsetek jest jeszcze niższy i wynosi zaledwie ok. 1 proc. Z kolei w grupie seniorów na szczepienia decyduje się tylko co ósmy. Naprawdę nie ma się czym chwalić. Według WHO szczepieniami powinno się objąć ponad 70 proc. osób w starszym wieku. Porównania z innymi krajami europejskimi wyglądają bardzo źle. Najlepiej radzą sobie na tym polu kraje Beneluksu, Brytyjczycy, Skandynawowie i Hiszpanie, ale nawet we Włoszech szczepi się ok. 90 proc. społeczeństwa. Zastanawiam się, dlaczego w Polsce tak mało ludzi decyduje się na szczepienie przeciwko grypie i sądzę, że z jednej strony jesteśmy narodem sceptycznym i trudno nas przekonać, a z drugiej strony, cała procedura może być uciążliwa dla pacjenta. Trzeba przecież pójść do lekarza, przejść kwalifikację, zakupić szczepionkę itp. Należałoby to jakoś uprościć.
– W sezonie 2018/2019 na grypę i infekcje grypopochodne zachorowało w Polsce ok. 4,5 mln osób, odnotowano też ponad 150 zgonów z tego powodu. Czy obecny sezon przyniesie podobne wskaźniki?
– Tego nie wiemy, sezony różnią się liczbą zachorowań i są dość nieprzewidywalne. Poprzedni nie przyniósł wyjątkowo dużej liczby zachorowań, ale – co niepokojące – odnotowano sporą liczbę oficjalnych zgonów. Pamiętajmy przy tym, że potwierdzone przypadki to jedynie wierzchołek góry lodowej, bo nikt dokładnie nie wie, ile zgonów było efektem powikłań związanych z grypą. W okresach infekcyjnych dochodzi bowiem do zwiększonej liczby zawałów serca i udarów mózgu, a badania naukowe potwierdzają, że przebycie grypy zwiększa ryzyko zawału serca nawet dziesięciokrotnie w porównaniu z osobami zdrowymi. Polskie Towarzystwo Kardiologiczne corocznie umieszcza w swych wytycznych szczepienia przeciwko grypie, zarówno w ramach profilaktyki pierwotnej (jeśli nie było zawału lub udaru), jak i wtórnej (po zawale lub udarze). Następstwa grypy mogą być naprawdę poważne i nie kończą się wyłącznie na zapaleniu oskrzeli, zapaleniu płuc czy ucha środkowego.
– Jednak nie każda infekcja jest grypą. Jak można to rozpoznać?
– Nie zawsze jest to proste. Są jednak pewne objawy, które świadczą o zakażeniu grypą. Po pierwsze, dochodzi do tego najczęściej w okresie epidemicznym. Po drugie, grypa atakuje nagle, co oznacza, że możemy rano czuć się dobrze, by już po kilku godzinach wylądować w łóżku. To inaczej niż w przypadku zwykłego przeziębienia, które rozwija się kilka dni, nie daje gorączki i charakteryzuje się bólami kości i mięśni oraz nasilonym katarem, bólem gardła i ewentualnie kaszlem. Przy grypie mamy natomiast wysoką gorączkę, ale raczej nie będzie nam ciekło z nosa.
– Czy szczepionka przeciwko grypie ma nas ustrzec przed zachorowaniem?
– Nie, choć część szczepionych rzeczywiście nie zachoruje, dlatego że jest szczepiona. Szczepienie służy temu, żeby nie mieć ciężkiej postaci tej choroby, dzięki czemu możemy uniknąć poważnych powikłań, ze zgonem włącznie. Jeśli w ten sposób spojrzymy na szczepionkę, to trzeba powiedzieć, że jest ona bardzo skuteczna. W przypadku młodszych i zdrowych osób skuteczność sięga 90 proc. Gorzej jest u osób starszych i dlatego myśli się o takich szczepionkach dla nich, które będą zawierać więcej antygenów.
– Na ile szczepionki są bezpieczne? Pytam o to, bo na ten temat krążą różne opinie?
– Internet sprzyja propagowaniu wielu nieprawdziwych treści. Przede wszystkim dla dorosłych przeznaczona jest szczepionka inaktywowana, co oznacza, że nie ma w niej wirusa, a jedynie fragmenty powierzchownych antygenów. Szczepiąc się, nie spowodujemy zachorowania na grypę, bo nie dostarczamy wirusa. Często powtarza się tezę, że szczepionka nam szkodzi, bo ingeruje w układ immunologiczny. Zapomina się jednak o tym, że ta ingerencja polega na podaniu antygenu, przez co stymulujemy układ odpornościowy do wytworzenia przeciwciał, które będą nas chronić przed zakażeniem. Szczepiąc się, nie osłabiamy naszej odporności, lecz ją wzmacniamy, to oczekiwana ingerencja w układ odpornościowy.
– Jednak wiele osób twierdzi, że kiedy się nie szczepiły, to nie chorowały, a gdy zaczęły się szczepić, ciągle przytrafiają się im infekcje.
– Sam często słyszę takie opinie i tłumaczę, że człowieka atakuje ok. 200 wirusów i trudno o każde zachorowanie winić grypę. Ludzie rezygnujący ze szczepienia mówią, że nie czują potrzeby, bo zasadniczo nie chorują. Odpowiedzieć można następująco: zasadniczo ja nie wpadam pod samochód, przechodząc przez ulicę, ale to nie zmienia faktu, że przechodzę po pasach na zielonym świetle. Szczepienie to właśnie przechodzenie na zielonym świetle. Przeświadczenie o tym, że grypa nie dopadnie nas, jeśli jesteśmy zdrowi, jest całkowicie błędne. Warto przypomnieć choćby pandemię grypy z roku 1918/1919. Słynna hiszpanka zabiła wówczas ok. 100 mln ludzi i to głównie młodych i zdrowych. Dlatego też, jeśli ktoś uważa się za zdrowego, to powinien ten stan utrzymywać jak najdłużej. A temu służą także szczepienia. Wiele mitów narosłych wokół szczepień, powtarzanych przez osoby bez wykształcenia medycznego, można traktować z ubolewaniem. Natomiast jeśli takie informacje propagują lekarze, to świadczy to o braku wiedzy, co w tym przypadku jest dyskwalifikujące.
– Niektóre osoby obawiają się niepożądanych objawów związanych ze szczepieniem. Czy słusznie?
– Powtórzę raz jeszcze, szczepionki przeciwko grypie są bardzo bezpieczne. Objawy anafilaksji – nie mylić ze wstrząsem anafilaktycznym – zdarzają się u jednej na 1,32 mln osób zaszczepionych. W przypadku szczepień przeciwko grypie u jednej osoby na 100 pojawia się miejscowy odczyn, który jednak nie ma właściwie żadnego znaczenia. Gorączka występuje u jednej osoby na tysiąc. Wszystkie te objawy są i tak znacznie bezpieczniejsze niż przebycie choroby.
– Przed czym ma nas ochronić szczepionka w tym sezonie?
– Dostępna jest szczepionka czterowalentna, zawierająca dwa antygeny nowych typów wirusa A i dwa antygeny wirusów typu B. Mamy więc właściwie cztery szczepionki w jednej, co jest optymalną ochroną przed konsekwencjami zakażenie.
– Nowością jest szczepionka donosowa. Komu jest zalecana?
– Ma ona nieco inny charakter. Jest czterowalentna, zawiera te same antygeny wirusów, ale jest szczepionką żywą, atenuowaną, czyli z osłabionym całym wirusem. Oznacza to, że w jej skład wchodzi cały, żywy wirus, który jest jednak znacząco osłabiony. Szczepionki donosowe zarezerwowane są dla dzieci i młodzieży od trzeciego roku życia do pełnoletności. Ich zadaniem jest wywołanie słabszej formy grypy po to, by wytworzyć odporność. Zaletą jest to, że ta odporność trwa dłużej. Trzeba jednak pamiętać, że szczepionkę donosową można podawać jedynie dzieciom całkowicie zdrowym. Natomiast w przypadku szczepionek inaktywowanych przeciwwskazaniem jest właściwie tylko gorączka.
– Kto, przede wszystkim powinien szczepić się przeciwko grypie?
– Wszyscy, którzy mogą. Głównie dzieci do 5. roku życia, dorośli po 50. roku życia, kobiety w ciąży, osoby z przewlekłymi chorobami (z cukrzycą, POChP, astmą) i zagrożone zawałem serca bądź udarem mózgu, a także pacjenci, którzy przebyli udar lub zawał.
– Czy jest możliwe, że kiedyś medycyna będzie w stanie całkowicie wyeliminować zagrożenie grypą?
– Pewnie nie, natomiast trwają prace nad szczepionkami, które nie zawierałyby antygenów powierzchniowych, bo charakteryzują się one dużą zmiennością. Lepszym rozwiązaniem ma być szczepionka z antygenem rdzenia wirusa. Jeśli uda się to osiągnąć, to pozwoli to uzyskać trwalszą odporność na zakażenie. Na razie grypa zawsze jest dwa kroki przed nami, ucieka ludzkości i co roku zabija ok. pół miliona osób na całym świecie. To może zdarzyć się każdemu z nas albo naszym bliskim. Warto mieć to na uwadze, zastanawiając się nad podjęciem decyzji o zaszczepieniu się przeciwko tej niezwykle groźnej chorobie.
Pan Władysław Górny, autor listu pt. „Reklama dźwignią handlu” (ANGORA nr 42) ma całkowitą rację! Ale jest kilka sposobów na niezrujnowanie sobie nerwów przez koszmarne reklamy.
Sposób pierwszy. Każdy telewizor ma przycisk „wycisz”, więc naciskamy ten przycisk i zabieramy się do czytania książki Olgi Tokarczuk. Książka tak nas wciągnie, że przeczytamy ją do końca, a w międzyczasie skończy się program, a wraz z nim szarpiące nerwy reklamy i tym samym mamy po kłopocie. W dodatku będziemy mogli się pochwalić znajomym naszym obyciem w literaturze.
Drugi sposób. Wyciszamy telewizor i bawimy się z psem. Widok zachwyconego zwierzaka – bezcenny, a nasze nerwy ukojone.
Sposób trzeci. Nastawiamy głos odbiornika na maksa i – korzystając z tego, że żona nas nie słyszy – umawiamy się z kicią, żabcią itd. na randkę. Po czym, robiąc zbolałą minę, wołamy dramatycznie: „Ja już nie mogę wytrzymać tych reklam, zaraz oszaleję, muszę się przejść!”. Żonka, widząc naszą desperację, owija nam szyję ciepłym szalikiem i z troską w głosie mówi: „Tylko żebyś się, kochanie, nie przeziębił...”. A, my zamiast szarpać sobie nerwy, udajemy się na miłe sam na sam z żabcią czy kicią.
Sposób czwarty. Zażywamy właśnie reklamowany cudowny środek na skołatane nerwy, nie zapominając o skonsultowaniu się z lekarzem lub farmaceutą oraz przeczytaniu załączonej ulotki. Jeśli nie mamy ochoty na czytanie ulotek, jak również na konsultację, możemy sprowokować solidną awanturę, tak żeby rozzłoszczona połowica walnęła nas wałkiem czy czymś podobnym w głowę. Efekt będzie taki jak po zażyciu cudownych piguł. Nie tylko za darmo, ale nie będzie trzeba prowadzić żadnych konsultacji z lekarzem lub farmaceutą ani czytać nudnych ulotek. Trzeba tylko będzie jakiś czas pochodzić w czapce, bo jak guz nabierze kolorów tęczy, to co poniektórzy mogą sobie pomyśleć Bóg wie co i uznać nas wiadomo za co.
Następny sposób. Wpadamy w szał, łapiemy telewizor i wyrzucamy go przez okno. Tylko nie zapominajmy, żeby wcześniej otworzyć okno i żeby aparat nie spadł komuś na głowę, bo wpadniemy w dodatkowe koszty. Koszty rozbitego telewizora zrównoważy pewność, że już nigdy nie będziemy oglądać koszmarnych reklam, a za to będziemy mieli czas, by poczytać np. ANGORĘ (naprawdę warto!).
Jest jeszcze jeden sposób, tyle że kłopotliwy. Trzeba podłączyć do telewizora, upewniając się, że nasz odbiornik ma funkcję nagrywania, tzw. dysk zewnętrzny (do kupienia w każdym sklepie z elektroniką) i nagrać interesujący nas program. Do nagrywania można wykorzystać też dysk znajdujący się w dekoderze satelitarnym lub otrzymany od operatora kablówki (szczegóły w instrukcji do tych urządzeń). Przy odtwarzaniu, jak zaczynają się reklamy, włączyć funkcję „szybkie przewijanie” i po zakończeniu bloku reklamowego przełączyć na normalne odtwarzanie. I wtedy zamiast 15 minut reklam będziemy mieli kilkanaście sekund.
To, że stacje komercyjne nadają reklamy, jest zrozumiałe, bo z tego żyją. TVN czy Polsat nie dostają pieniędzy z abonamentu i – tu ciekawostka – zamiast deficytu mają spore ZYSKI. Natomiast całkowitym skandalem jest TVP, która dostaje pieniądze z abonamentu, ogromne dotacje od państwa i duże pieniądze ze sponsoringu (głównie od firm państwowych) i ciągle ma za mało pieniędzy. Świadczy to o ogromnej rozrzutności oraz katastrofalnym zarządzaniu firmą.
Pozdrowienia
Pozwoliłem sobie wysłać tę moją krytykę opozycji, która straciła dla mnie niezbędny walor, jakim jest profesjonalizm. Dla mnie jest on jak warunek konieczny w dowodach matematycznych. Inne błędy są wybaczalne, do tego mogą mieć walor edukacyjny, jeśli z nich wyciągamy wnioski i ich nie powtarzamy.
Brak profesjonalizmu jest niewybaczalny. Stąd mój głęboki żal do opozycji, zwłaszcza że ona popełnia błąd za błędem.
Cieszy mnie to w przypadku PiS, bo gdyby nie jego (Kaczyńskiego) błędy, to nasza opozycja nie byłaby w stanie w jakimś rozsądnym czasie wysadzić w powietrze państwa PiS. To by się w końcu stało, bowiem to jest w nim zakodowane. Jednakże straty byłyby gigantyczne.
Zagrożenie naszej planety katastrofą klimatyczną jest doprawdy realne, tylko ono pełza, skrada się niepostrzeżenie. Ludzie zajęci są czym innym, wiadomo czym, ale na to nie mamy wpływu.
Ostatnio dowiedziałem się, a jest to wiedza naukowa, więc niepodważalna, że wzrost dwutlenku węgla w atmosferze w wyniku wzrostu tzw. źródeł brudnej energii, to nie wszystko. Hodowla przemysłowa bydła w USA i Argentynie ma prawie identyczny wpływ na zawartość dwutlenku węgla, co paliwa stałe typu węgiel. Zapotrzebowanie na mięso wołowe bezustannie rośnie.
Nie wystarczy odesłać do lamusa państwo PiS. Trzeba przygotować społeczeństwo na szereg ograniczeń i wyrzeczeń. Zobaczymy je wyraźnie, gdy powstaną plany strategiczne walki o klimat i czyste powietrze, gleby i wody. Wychowaliśmy i nadal wychowujemy populistycznie społeczeństwo oczekujące życia coraz łatwiejszego w coraz większym dobrobycie. Wiadomo, jak przyjmiemy rosnące ograniczenia, wyrzeczenia i zaciskanie pasa. Nieprędko będziemy gotowi przyjmować rosnący napływ zrozpaczonych ludzi uciekających przed śmiercią i głodem.
Edukacja szkolna, jej programy muszą przygotowywać młodzież do życia i działania w trudnych latach, jakie nadchodzą. Trzeba odrodzenia SOLIDARNOŚCI, bo tylko ona może być fundamentem i spoiwem międzyludzkim.
Polityka musi się zmienić. Politycy muszą zrozumieć, że racją ich istnienia są obywatele, wyborcy. Politycy muszą się wsłuchiwać w ich głos, a nie na odwrót. Do tego muszą stworzyć system inny niż dzisiaj funkcjonujący. Dzisiejsze gry i gierki między sobą to strata energii, która musi być w całości poświęcona służbie dla państwa i jego obywateli. Oni to dojrzą i docenią. Wzajemne zaufanie jednych do drugich to najlepsza gleba dla sukcesów.
Nadchodzą naprawdę trudne czasy. Trzeba posprzątać ruiny, gruzowisko po zdegenerowanej władzy, przywrócić szacunek do instytucji państwa, ale przed tym oczyścić je z ludzi, którzy znaleźli się tam nie dlatego, że są profesjonalnie przygotowani do swych obowiązków, ale za zasługi dla władzy lub dzięki nepotyzmowi.
Nie od dziś wiadomo, że państwo nie powinno prowadzić żadnej działalności gospodarczej. Spółki Skarbu Państwa powinny być sprywatyzowane i wprowadzone na giełdę. Będą przynosić dochody, więc będą płacić podatki. Nie będzie dojnych krów, jak to określił pewien znawca tematu. Nie będzie też usłużnych banków z nazwy komercyjnych, jak pewien bank państwowy, który teraz zwie się polskim i którego prezes jeździ do pewnego prezesa partii, który jest biznesmenem. Wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. Trzeba więc w trybie ekspresowym bank ów sprywatyzować i wprowadzić na giełdę. Istnieje w Kodeksie handlowym tzw. złota akcja, którą może posiadać Skarb Państwa. A że w naszym kraju jest obfitość cwaniaczków, może być taka akcja znakomitym zabezpieczeniem interesu RP.