Trzecia droga
Kanał Panamski i Kanał Sueski radykalnie skracają szlaki morskie, ale jest też...
W połowie listopada mija 150. rocznica otwarcia Kanału Sueskiego (1869). Ważna data w historii komunikacji i transportu. Od 1956 roku kanał jest własnością Egiptu, a jego nacjonalizacja spowodowała wybuch wojny z Wielką Brytanią, Izraelem i Francją.
W 2015 roku rozpoczęto jego przebudowę, by lepiej służył statkom handlowym przemieszczającym miliony ton towarów. Kanał pogłębiono, jednocześnie umożliwiono na 22-milowym odcinku ruch dwustronny, co sprawiło, że kanał w 2018 roku przyniósł Egiptowi 5,5 mld dol. przychodu. Pół miliarda więcej niż rok wcześniej.
W 2016 roku, po dziewięciu latach budowy, oddano do eksploatacji rozbudowany o kolejne dwie śluzy Kanał Panamski, którego przepustowość w ciągu dekady wzrośnie z obecnych 14 tys. statków rocznie do blisko 30 tys. Kanał będą mogły pokonywać jednostki jeszcze większe – mające do 49 metrów szerokości, 366 metrów długości i zabierające do 14 tys. kontenerów. Dziś Panama zarabia rocznie pół miliarda dolarów na czysto. Na modernizacji kanału zarobią też stocznie budujące panamaxy (mające parametry umożliwiające żeglugę przez kanał) większe i droższe. I uratują armatorów, którzy nie będą od razu musieli złomować – ze względów ekologicznych – starszych jednostek. To oznacza także trzykrotny wzrost wpływów do panamskiego budżetu, już i tak w połowie zaspokajanego przez dochody z tranzytu.
Z chwilą rozbudowy kanału w Panamie Egipt zdecydował podobnie. Decyzją prezydenta Abdela Fattaha al-Sisi zainwestowano w rozbudowę Kanału Sueskiego i rozpoczęto ją w 2014 r. To jeden z wielkich projektów egipskiego przywódcy, mających na celu ożywienie gospodarki i przywrócenie krajowi statusu ważnego węzła handlowego. Skrócenie drogi morskiej przez funkcjonalny kanał to gwarancja solidnych dochodów, choć biznesowi mogą zagrozić zmiany klimatu. A także trzecia – przecierana właśnie – droga morska z Azji do Europy. Droga przez Arktykę.
Znany od XVII wieku szlak morski jest dziś w centrum zainteresowania logistyków na świecie. Współcześnie tranzyt morski jest już możliwy w Arktyce od lipca do października ze względu na szybkie cofanie się lodu morskiego w Arktyce. Rosjanie, a z nimi Chińczycy i Amerykanie, wierzą, że szlak arktyczny (zwany Północną Drogą Morską) to alternatywa dla Kanału Sueskiego, znacząco obniżająca koszty paliwa i eksploatacji statków kursujących między Europą i Azją. Także poza sezonem letnim szlak jest żeglowny dzięki flocie rosyjskich lodołamaczy, torujących drogę statkom handlowym przewożącym już dziś 50 mln ton rocznie. Tą drogą Rosja eksportuje gaz do azjatyckich odbiorców, co wymaga 19 dni w morzu, zatem o 16 dni krócej niż przez Kanał Sueski.
Kilkanaście dni temu statek „Venta Mærsk”, pierwszy na świecie kontenerowiec, przeszedł legendarny Pasaż Północno-Wschodni, biegnący od krawędzi Alaski po szczyt Skandynawii, wzdłuż pustynnego wybrzeża Syberii, zakończył rozpoczęty we Władywostoku 37-dniowy rejs i dotarł do portu w Sankt Petersburgu. Statek jest jedną z największych i najdroższych jednostek – ze wzmocnieniami lodowymi kadłuba – w swej klasie. Zaprojektowano go do operowania w temperaturze do -25°C, a jego ładowność to 3596 kontenerów. Duński armator w kooperacji z armatorami lodołamaczy i innymi użytkownikami oraz administracją PDM przeprowadził studium wykonalności dotyczące testowego pokonania tej trasy przez kontenerowiec. Sprawdzono warunki lodowe i pogodowe oraz ograniczenia dotyczące zanurzenia, dokonano prób konstrukcji statku i jego mechanizmów, zabrano dodatkowe wyposażenie, takie jak lornetkę noktowizyjną, paliwo, zaopatrzenie i części zapasowe, zaś załoga przeszła szkolenie w Finlandii. Załogę stanowiło 25 ludzi pod dowództwem kpt. Sørena Bruuna i dwóch pilotów rosyjskich.
Jak donosi Portal Stoczniowy, Cieśninę Beringa pokonano 6 września, a nazajutrz przekroczono koło podbiegunowe i kontenerowiec przy sprzyjającej pogodzie wszedł na wody arktyczne. Kurs wiódł nieco na południe, aby uniknąć pasa lodowego. Przed wpłynięciem na Morze Wschodniosyberyjskie do statku dołączył lodołamacz, który eskortował kontenerowiec do Cieśniny Sannikowa. Podróż przebiegła zgodnie z planem i bez lodowych incydentów. Statek i wszystkie jego systemy działały dobrze w nowym, trudnym środowisku. Mimo że przejścia dokonano w porze, gdy nie ma lodu, warunki na Morzu Wschodniosyberyjskim wymagały asysty lodołamaczy. Rejs próbny pozwolił uzyskać wyjątkowe doświadczenie operacyjne, przetestować systemy okrętowe, możliwości załogi i funkcjonalność wsparcia logistycznego na lądzie. Armator podkreśla, że była to jednorazowa próba i obecnie PDM nie jest jeszcze postrzegana przez Mærsk jako alternatywa dla istniejących tras wschód – zachód.
Rosyjski Rosatom, zarządzający największą na świecie flotą lodołamaczy o napędzie jądrowym, szczyci się, że na arktycznym szlaku nie ma „kolejek i piratów”, co stanowi aluzję do zagrożenia ze strony afrykańskich korsarzy w Zatoce Adeńskiej – zauważają dziennikarze „Washington Post”. Ale i tu czai się niebezpieczeństwo, bowiem kiedy ruch na szlaku arktycznym przyspieszy, środowisko, które dziś jest w większości nieskażone i słabo zaludnione – jedynie przez wieloryby i morsy, naukowców i rdzennych mieszkańców czy załogi platform naftowych – może zostać nieodwracalnie przekształcone.
Eksploatacja Północnej Drogi Morskiej ma także wymiar militarny. Przez Rosję szlak traktowany jest jako wewnętrzny i Rosja przypisuje sobie prawo do koncesjonowania ruchu obcych okrętów wojennych. Każdorazowe przejście takiej jednostki z Azji do Europy wymaga zgody Rosji i ujawnienia jej danych z nazwiskiem i stopniem dowódcy włącznie. – Arktyka zamieniła się w obiekt o znaczeniu terytorialnym, surowcowym i wojskowo-strategicznym dla wielu państw – ostrzegł ostatnio rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu. – Może to prowadzić do wzrostu potencjału konfliktu w regionie. Emerytowany amerykański admirał Harry Harris, dziś ambasador USA w Seulu, mówi: – Rosja ma więcej baz na północ od koła podbiegunowego niż wszystkie inne kraje łącznie i buduje ich więcej z wyraźnie wojskowym przeznaczeniem.
Najważniejszym atutem nowej trasy jest jednak czas. Statek płynący z Korei Południowej do Niemiec przez Przylądek Dobrej Nadziei w Południowej Afryce potrzebuje średnio 46 dni. Ta sama podróż przez Kanał Sueski trwa 34 dni. Ale podróż Północną Drogą tylko 23 dni. I nie jest to pusty szlak. Kilka kliknięć na marinetraffic.com pokazuje tankowce, statki towarowe, jednostki badawcze. Tego lata pływało tam nawet kilka wycieczkowców. Chiński armator chce w tym roku zrealizować kilkanaście tranzytów frachtowcami. Morski ruch kontenerowy wraz z tankowcami na paliwa jest sercem i płucami światowej gospodarki. To wielki moment dla obu w Arktyce.
Laurence C. Smith, profesor geografii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, twórca modeli przyszłego ruchu morskiego w Arktyce, mówi waszyngtońskiemu dziennikowi: – Wyobraźmy sobie, że w niezbyt odległej przyszłości lód przestaje być czynnikiem ograniczającym... (TR)
W Stanach Zjednoczonych toczy się żywa dyskusja na temat usunięcia Donalda Trumpa ze stanowiska prezydenta przy zastosowaniu procedury impeachmentu. Jest to konstytucyjna zasada (Artykuł 1. Sekcja 2). Akt oskarżenia uchwala Izba Reprezentantów, a proces sądowy odbywa się w Senacie.
Dotychczas trzykrotnie w historii Stanów Zjednoczonych uruchamiano procedurę usunięcia prezydenta w drodze impeachmentu: w 1867 roku wobec Andrew Johnsona, w 1999 wobec Billa Clintona oraz w 1974 wobec Richarda Nixona. Ta ostatnia próba została przerwana, kiedy Nixon dowiedział się, że Izba Reprezentantów uchwaliła akt oskarżenia, i postanowił oszczędzić sobie przykrości i ustąpił ze stanowiska. Zachował w ten sposób wszystkie przywileje przysługujące byłemu prezydentowi.
Po zamordowanym republikańskim prezydencie Abrahamie Lincolnie w 1865 roku w Białym Domu zasiadł wiceprezydent Andrew Johnson, demokrata pochodzący ze stanu, który sympatyzował z przegranym w wojnie domowej Południem. Lincoln w ten sposób chciał zademonstrować jedność podzielonego krwawą wojną kraju. Republikanie postanowili jednak usunąć Johnsona ze stanowiska. Sformułowali osiem artykułów, zarzucając prezydentowi m.in. pogwałcenie konstytucji, ustawy o budżecie wojskowym, usuwanie z rządu kompetentnych polityków oraz kilka innych błędów.
W dniu głosowania 16 maja 1868 roku sala Senatu była zapełniona do ostatniego miejsca. Kiedy otworzono posiedzenie, senator Fessenden poprosił przewodniczącego, aby odłożył posiedzenie o pół godziny – do czasu przybycia senatora Grimesa, który wcześniej przeszedł atak serca. Zanim radykałowie zdążyli zgłosić sprzeciw wobec wniosku Fessendena, pojawił się na sali senator Grimes i wspomagany przez swoich przyjaciół zajął fotel. Wszystko teraz zależało od stanowiska, jakie zajmie senator Edmund Ross. Głosowanie było imienne. Kiedy przyszła kolej na Rossa, napięcie sięgnęło zenitu. Wszystkie oczy skierowane były na niego. Ross wstał powoli i wyraźnie powiedział: „Niewinny”.
Radykałowie byli rozgoryczeni i przybici. Senator Thaddeus Stevens z Pensylwanii, który zażarcie walczył o usunięcie Johnsona z fotela prezydenckiego, zasłabł zdenerwowany porażką i musiano go wynieść z sali posiedzeń. Kiedy to robiono, jeszcze krzyczał: „Kraj idzie do diabła!”. Dwa miesiące później senator Stevens zmarł.
26 maja odbyły się głosowania nad innymi projektami oskarżenia. Wynik był podobny. Za wnioskiem „winny” głosowało 35 senatorów, „niewinny” – 19 senatorów. Do uznania prezydenta za winnego zabrakło jednego głosu, by osiągnąć większość 2/3. W tej sytuacji proces zakończył się 26 maja 1868 roku wyrokiem uniewinniającym Johnsona. Uratował go jeden głos. Johnson z ulgą przyjął wynik głosowania. Kilkadziesiąt lat później, w 1926 roku, Sąd Najwyższy orzekł, że prezydent ma prawo usunąć członka rządu bez zgody Senatu.
Druga próba usunięcia prezydenta USA ze stanowiska miała miejsce na przełomie roku 1998 i 1999, a dotyczyła Billa Clintona oskarżonego m.in. o krzywoprzysięstwo, utrudnianie działań wymiarowi sprawiedliwości oraz nadużywanie władzy. Krzywoprzysięstwo dotyczyło romansu prezydenta z asystentką Monicą Lewinsky.
Debata w Senacie była nerwowa, a przewodniczył jej Ray LaHood, republikański kongresman z Illinois. Poddał on kolejno cztery artykuły pod głosowanie. Izba Reprezentantów zaaprobowała większością głosów pierwszy i trzeci artykuł: o krzywoprzysięstwo i utrudnianie działań wymiarowi sprawiedliwości. Artykuł pierwszy został przegłosowany 228 głosami za, przeciw było 206, w zasadzie głosowano według kryteriów partyjnych. Pięciu demokratów poparło oskarżenie, pięciu demokratów było przeciw. Natomiast artykuł drugi, zarzucający Clintonowi krzywoprzysięstwo w zeznaniach w sprawie Pauli Jones, oraz artykuł czwarty, oskarżający go o nadużycie władzy, nie uzyskał większości głosów. Z kolei w Senacie żaden artykuł nie uzyskał niezbędnej większości 2/3 głosów pozwalającej na zastosowanie procedury impeachmentu.
Po głosowaniu Bill Clinton oświadczył w Białym Domu, że będzie pełnił funkcję prezydenta „do ostatniej godziny ostatniego dnia kadencji”. Clinton stwierdził również: „Musimy skończyć z polityką niszczenia ludzi. Musimy odejść od polityki partyjniactwa, nadmiernych animozji i niekontrolowanej złości. To nie jest to, na co Ameryka zasługuje”.
Po zakończeniu procedury impeachmentu w Senacie dziennikarze zapytali Clintona, czy może wybaczyć swoim oskarżycielom. Prezydent powiedział: „Wierzę, że każdy, kto prosi o przebaczenie, musi być gotów do wybaczenia innym”. Oficjalną procedurę impeachmentu w Senacie zakończył prezes Sądu Najwyższego William Rhenquist słowami: „Zostało postanowione i rozstrzygnięte, że William Jefferson Clinton zostanie uwolniony od zarzutów sformułowanych we wspomnianych artykułach”.
Tuż po zakończeniu głosowania w sprawie impeachmentu Clintona senator Dianne Feinstein, demokratka z Kalifornii, wystąpiła z wnioskiem o uchwalenie rezolucji udzielającej prezydentowi nagany. Ale wniosek został zablokowany, republikanie wychodzili bowiem z założenia, że albo Clinton zostanie uznany za winnego i usunięty ze stanowiska, albo nie podejmie się wobec niego żadnych cząstkowych kar. Trwający trzynaście miesięcy romans z Monicą Lewinsky nie zaszkodził dobremu wizerunkowi prezydenta. 64 proc. Amerykanów z aprobatą przyjęło uniewinniający werdykt, natomiast 35 proc. miało odmienne zdanie. Po głosowaniu Senatu aż 68 proc. ankietowanych Amerykanów pozytywnie oceniało prezydenturę Clintona, tj. o 6,8 proc. więcej aniżeli przed wybuchem skandalu w połowie stycznia 1998 r.
Wysoką popularność Clintona zrozumiemy, jeżeli porównamy wskaźniki gospodarcze Stanów Zjednoczonych w momencie obejmowania przez Clintona urzędu prezydenta w styczniu 1993 r. oraz w okresie procesu impeachmentu w styczniu 1999 r. Tempo wzrostu gospodarczego USA w 1993 r. wynosiło 2,7 proc., w 1999 r. natomiast 3,5 proc. Stopa bezrobocia wynosiła odpowiednio 7,3 proc. i 4,5 proc., średni dochód zaś 16 665 dol. i 19 241 dol.
Obecnie w Stanach Zjednoczonych toczy się żywa dyskusja nad postawieniem Trumpa w stan oskarżenia o naruszenie prawa (impeachment). Sondaż przeprowadzony przez Fox News 9 października br. wykazał, że 51 proc. Amerykanów opowiada się za impeachmentem i usunięciem Trumpa ze stanowiska. 40 proc. jest przeciwnego zdania. Ponadto 4 proc. to zwolennicy oskarżenia prezydenta, ale przeciwni są usunięciu go ze stanowiska.
Plany demokratów dotyczące uruchomienia procedury impeachmentu wobec Donalda Trumpa moim zdaniem zakończą się niepowodzeniem. Izba Reprezentantów, w której demokraci mają większość, może uchwalić akt oskarżenia, ale Senat, gdzie większość mają republikanie, nie poprze oskarżenia, mimo że większość Amerykanów (53 proc.) opowiada się za impeachmentem Trumpa. Główną podstawą do oskarżenia Trumpa o naruszenie prawa jest jego żądanie od władz Ukrainy i Chin, a więc obcych państw, dostarczenia dowodów przeciw obywatelom amerykańskim, konkretnie przeciw demokracie Joemu Bidenowi, rywalowi Trumpa w najbliższych wyborach prezydenckich.