Maturzyści w Pałacu Monako
Dziewczyna ma 17 lat i chce zostać nauczycielką łaciny. Julian zamierza pracować w handlu międzynarodowym, a Tomasz planuje ukończenie studiów na politechnice – chce być inżynierem na budowie. Często noszą niepolskie imiona i niepolskie nazwiska, ale maturę zdawali nie tylko po francusku, lecz także po polsku.
Nierzadko łączyło się to z wyrzeczeniami ze strony ich i rodziców, ale dopięli swego. Po raz kolejny w przepięknych wnętrzach Pałacu Monako w Paryżu, siedziby ambasady RP we Francji, odbyła się uroczystość wręczenia świadectw maturalnych. Były dyplomy i upominki od ambasady. Świadectwa polskim maturzystom z francuskich liceów wręczała żona prezydenta RP Agata Kornhauser-Duda.
To nie było proste zadanie, by przebrnąć przez wszystkie przedmioty w języku francuskim, a potem przez kilka kolejnych w niełatwej mowie rodziców, a teraz też ich. W większości posługują się piękną polszczyzną. Agata Kornhauser-Duda wspomniała o tym, dziękując nauczycielom, rodzicom i dzieciom za to, że właśnie tu, na francuskiej ziemi, potrafili zachować i kultywować polskość. Pierwsza dama dziękowała także za pielęgnację polskich pamiątek we Francji, w tym grobów kolejnych polskich imigrantów, którzy tutaj, z dala od Polski wiedli życie.
Lucie wygląda jak dziewczyna z filmu „Szaleństwa panny Ewy”. Drobna, nierzucająca się w oczy, ale gdy się odezwie, to czuć, że drzemie w niej dynamit. W Strasburgu chodziła do francuskiego liceum z językiem polskim. Na maksymalnie 20 możliwych punktów przyznawanych we Francji na maturze dostała dwadzieścia i dziewięć dziesiątych. Kujon? Chyba nie. – Wiedziałam, że będzie ciężko. Ale po pewnym czasie to polubiłam.To było fantastyczne. Moją pasją jest czytanie. Więc czytałam, ile się dało. Na pytanie o ulubioną lekturę odpowiada, że zna lepiej literaturę francuską niż polską, chociaż w tym roku przeczytała „Ferdydurke” Gombrowicza i była zachwycona. – Nie było jakichś specjalnych wyrzeczeń. Nawet znalazłam czas, żeby pojechać na narty – wyjaśnia. Przyjęto ją na uniwersytet, bo z takim wynikiem na maturze nie miała z tym żadnych problemów. Po ukończeniu studiów chciałaby zostać nauczycielką i uczyć łaciny, bo bardzo ją lubi, podobnie jak grekę.
Julian i Tomasz ukończyli to samo liceum międzynarodowe w bardzo eleganckim mieście St. Germain-en-Laye położonym 20 km na zachód od Paryża. Szkoła mieści się w pięknym pałacu Hennemont wybudowanym na początku XX wieku. W 1951 roku zamieszkali tam oficerowie i podoficerowie NATO z rodzinami. Z woli prezydenta Eisenhowera w pałacu założono szkołę, w której uczyło się 400 uczniów. Gdy w marcu 1966 Francja wystąpiła z NATO, w liceum nagle ubyła jedna trzecia uczniów, bo Sojusz Północnoatlantycki przeniósł kwaterę do Belgii. Ci, którzy zostali, mieli szansę uczenia się holenderskiego i niemieckiego, a od 1968 roku dodatkowo jeszcze duńskiego, włoskiego i angielskiego w wersji brytyjskiej i amerykańskiej. W 1997 roku wraz z wprowadzeniem „międzynarodowej matury” sekcje językowe poszerzono o japoński i polski. – To nie była prosta sprawa. Przynajmniej na początku – wspomina Julian – uczyć się po francusku i dodatkowo jeszcze geografii, historii po polsku. Oczywiście także języka polskiego, czyli przedmiotu zdawanego na maturze. Do tego dochodził w naszym przypadku niemiecki i hiszpański. Młody maturzysta mówi płynnie po polsku bez wtrącania obcych słów, ale słychać lekki obcy akcent. U Tomasza za to nie ma żadnej naleciałości z francuskiego. Przytakuje Julianowi, że było trudno, ale dali radę. – Przyzwyczailiśmy się – śmieje się i dodaje, że: – większość obecnych na sali w ambasadzie urodziła się we Francji i to francuski jest najczęściej ich pierwszym językiem.
Na pytanie, czy gdy po studiach pójdą do pracy, to w życiu zawodowym polski im się przyda, obydwaj są zgodni, że na pewno. – Ja chcę pracować jako inżynier na budowie, a tam jest wielu Polaków – wyjaśnia Tomasz, a Julian dodaje od siebie: – Będę pracował w handlu międzynarodowym, to polski na pewno mi się przyda. Obaj trzymają w dłoniach czapki, jakie kiedyś w Polsce noszono w gimnazjach i na studiach. Te pochodzą z francuskiej szkoły. – To od naszych rodziców. Te biało-czerwone wstążeczki nad daszkiem to był znak, że chodzi się do polskiej sekcji. Kontynuujemy tradycje – mówią.
Nikt się nie uskarża, że było ciężko, szczególnie na początku. Po jakimś czasie złapali rytm nauki i mogli znaleźć czas na zajęcia pozaszkolne. Na sport, kino czy na działalność artystyczną. Po rozdaniu świadectw w ambasadzie koncertowało dwóch trębaczy, a dwóch młodych pianistów wykonało utwory Chopina. Wszyscy byli uczniami sekcji polskich francuskich szkół licealnych. Jednak nie wszyscy mogli się w Paryżu pojawić, bo uroczystość odbywała się w październiku, więc rok akademicki już się zaczął. Jeden absolwent wyjechał na studia do Kanady, dwoje na uczelnie w Rotterdamie i Amsterdamie, a jeszcze ktoś inny odśpiewał „Gaudeamus” na Uniwersytecie Jagiellońskim, bo po polsko-francuskiej szkole przeniósł się na studia pod Wawelem.
We Francji jest ponad pół tysiąca takich szkół rozsianych po kraju. Obok francuskiego istnieją tam sekcje z siedemnastoma językami.Te z historią, geografią i językiem polskim, oprócz szkół międzynarodowych w Strasburgu i w St. Germain-en-Laye, gdzie uczniowie mają cztery godziny tygodniowo literatury i języka polskiego oraz nauki o kulturze polskiej oraz kolejne cztery godziny historii i geografii, znajdują się także w Lyonie. To międzynarodowe liceum zorganizowane na podobnych zasadach jak wcześniej wymienione oraz w Paryżu. To słynne Liceum Montaigne’a, które znajduje się w Dzielnicy Łacińskiej i cieszy się autentyczną renomą. Aby zostać przyjętym do Liceum Montaigne’a i trzeba zdać egzaminy ustny i pisemny oraz otrzymać pozytywną ocenę komisji, która bierze pod uwagę motywację kandydatki lub kandydata oraz to, czy jej zdaniem poradzą sobie z trudnym programem. W przypadku języka polskiego testy dla osób starających się o przyjęcie w roku szkolnym 2019/2020 odbywały się w połowie maja. Dyrekcja liceum doszła do wniosku, że w sekcjach międzynarodowych uczniowie będą nie tylko pogłębiali drugi język, ale także będą mieli zajęcia z kultury danego kraju. Jednym słowem – nie ma dwujęzyczności bez dwukulturowości. W szkole uczy się 1750 uczniów, w tym ponad 500 gimnazjalistów i niecałe półtora tysiąca licealistów. Program nauczania opracowywany jest wraz z ministerstwem edukacji narodowej przy współpracy z państwami partnerskimi, w tym przypadku z Polską. Każda tego typu umowa o powołaniu sekcji językowej zawierana jest bezpośrednio między stronami wspólnie ustalającymi warunki, w tym także dotyczące programu i zakresu nauki. We wspomnianym liceum w St. Germain-en-Laye Chiny zgodziły się współpracować z Francuzami w zakresie wprowadzania języka chińskiego, ale postawiły warunek, by zamiast historii i geografii poszerzyć naukę języka i kultury chińskiej. W Liceum Montaigne’a kładzie się nacisk także na to, żeby każda sekcja stosowała reguły pedagogiczne obowiązujące w danym kraju.Tym samym uczniowie mają okazję poznać francuskie i polskie metody nauczania. Francja zapewnia infrastrukturę, lokale i wszelki niezbędny sprzęt, natomiast Polska – nauczycieli, którzy muszą mieć dyplomy ukończenia wyższych uczelni w kraju. Jedna z koordynatorek sekcji polskiej przyznała, że wszystkie umowy ze stroną francuską są... ustne, a ustaleń nie zapisuje się w formie dokumentu. Twierdziła, że w jakiś sposób do tej pory to dobrze funkcjonuje, ale umowa na piśmie mogłaby się w niektórych przypadkach bardzo przydać.