Ucieczka od dyskusji jest fobią
Rozmowa z DAWIDEM SZYCHOWSKIM, rabinem Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi
– Czy ambasador Izraela, w pierwszych dniach swojego urzędowania, powinien w tak bezceremonialny sposób wypowiadać się na temat Konfederacji, ugrupowania parlamentarnego wybranego w demokratycznych wyborach?
– To zależy, czy pyta pan o normę, czy o takt? Z pewnością nie było to taktowne, ale Izraelczycy nie słyną z taktu takiego, jak rozumiemy to w Europie.
– W ostatnich dwóch latach coraz częściej dochodzi do słownych utarczek między polskimi i izraelskimi politykami i chyba stroną inicjującą ten konflikt są Żydzi.
– To dobrze, bo to oznacza, że Izrael zainicjował intensyfikację naszych wzajemnych relacji ( śmiech).
– Żydzi są narodem, w którym widać silne tendencje nacjonalistyczne. Dlaczego więc Izrael ma za złe niektórym polskim organizacjom, partiom i politykom, że odwołują się do polskiego nacjonalizmu?
– Żydowski nacjonalizm jest związany z „wybraństwem” i nie ma nic wspólnego z dominacją, jak ma to miejsce w przypadku nacjonalizmów innych narodów.
– W Izraelu i Stanach Zjednoczonych Polaków często oskarża się o antysemityzm. Czy takie uogólnienie ma sens?
– Antysemityzm to bardzo nieprecyzyjne pojęcie. Dlatego ja zajmuję się judeofobią – techniką nienawiści. Czy Polacy są większymi judeofobami niż inni? Moim zdaniem nie.
– Największą kością niezgody między Polakami a Żydami jest kwestia rekompensaty za pożydowskie mienie bezspadkowe, co przecież jest sprzeczne z prawem we wszystkich demokratycznych państwach. Te kwestie zostały już uregulowane w umowie między Republiką Federalną Niemiec a Izraelem, gdzie strona niemiecka zobowiązała się do wypłaty odszkodowań, także za pożydowskie mienie bezspadkowe na terenach, które podczas wojny znajdowały się pod niemiecką władzą, a ta, jak wiemy, sięgała aż po Moskwę.
– Nie jestem ekspertem od tych spraw, ale jeżeli Amerykanie (ustawa 447 – przyp. autora) będą straszyli Polaków, to zapłacą za to mieszkający tu Żydzi.
– A czy Izraelczycy są polonofobami?
– Na pewno nie, choćby z tego powodu, że większość Izraelczyków nie interesuje się Polską, gdyż pokolenie Żydów urodzonych nad Wisłą w naturalny sposób się wykrusza. Ale w ostatnich latach ma też miejsce inne pozytywne zjawisko: coraz więcej łodzian, i to nie tylko Żydów, ma bezpośrednie kontakty z osobami z Izraela. To przyniesie owoce, ale nie dzisiaj, tylko za jakiś czas.
– Wielu przedstawicieli polskiej prawicy twierdzi, że Żydzi wykorzystują antysemityzm jako narzędzie do tłumienia wszelkiej krytyki pod ich adresem.
– Moim zdaniem ten, kto ucieka od dyskusji, ma fobię. Chcesz krytykować, to krytykuj, tylko niech to będzie krytyka oparta na argumentach.
– Czy animozje, jakie w ostatnich latach mają miejsce między Polską a Izraelem, wpływają na funkcjonowanie waszej gminy?
– Oczywiście, chociażby dlatego, że się o tym rozmawia, nie tylko we własnym gronie. To powoduje, że te lokalne relacje polsko-żydowskie, żydowsko-żydowskie i polsko-polskie są intensywniejsze, mocniejsze. Żydzi są bardzo świadomi swojej narodowości i tym samym niejako zmuszają Polaków do szukania tego u siebie. Tak więc ta kłótnia polsko-izraelska dla obu stron ma więcej pozytywów niż negatywów.
– Kiedyś pewien Żyd powiedział mi, że nie ma na świecie drugiego miasta, gdzie na murach byłaby tak wielka liczba antyżydowskich napisów.
– Na co dzień spotykam się przede wszystkim z życzliwym zainteresowaniem łodzian tym, co robimy. Mamy wielu przyjaciół, którzy okazują nam sympatię i są gotowi do pomocy. Jest ich tak dużo, że nie jesteśmy w stanie skorzystać z wszystkich ofert. Nie mogę też narzekać na kontakty z łódzkim magistratem. Jeżeli jakieś incydenty nawet się zdarzają, to nie są one bezpośrednio wymierzone w naszą gminę. Osobiście nie spotkałem się z takim zjawiskiem. Wierzę, że może być tylko lepiej.
– Chociaż w Łodzi żyje nieliczna diaspora, to miasto postrzegane się jako jedno z centrów europejskiego żydostwa. Jest w tym sporo racji, bo chyba nigdzie nie ma tylu pałaców, fabryk i gmachów publicznych wybudowanych przez Żydów.
– Ta opinia działa na nas dość przytłaczająco. Wielu, nie tylko Żydów, przyjeżdżających do naszego miasta oczekuje, że zobaczy tu coś wspaniałego i pięknego, a często zderzają się z prozą życia, zwykłą, już nie tak fascynującą codziennością.
– Przed wojną Żydzi mieszkający w sztetlach często nawet nie znali polskiego, za to wśród inteligencji w największych miastach mieszane małżeństwa czy też nieformalne związki były dość powszechne. A jak jest dzisiaj?
– Jest sporo mieszanych małżeństw. Oczywiście cieszymy się, gdy takie rodziny prowadzą dom żydowski, ale to już indywidualne decyzje, na które nie mamy wpływu.
– Czy jest możliwe odrodzenie się w Polsce żydowskiej diaspory?
– Nie. Jesteśmy diasporą Drugiej Świątyni (powstała po zburzeniu świątyni jerozolimskiej przez Rzymian w I wieku n.e. – przyp. autora). Ona musi odejść – nie mówię o ludziach, tylko o idei. W jej miejsce uformuje się trzecia diaspora, stworzona przez Izraelczyków, którzy opuszczają Izrael. Ten proces już ma miejsce, ale to temat na osobny wywiad.