Inaczej o Anne Frank
Z tworzeniem komiksu o Anne Frank były dwa kłopoty. Po pierwsze, trzeba było odpowiedzieć na pytanie, czy o ofierze Zagłady, dziecku, można robić rzecz rysunkową i zabawną. Po drugie, Anne Frank i jej „Dziennik”, w którym zapisała czas wojny i swojego ukrywania się przed Niemcami, jest już tekstem ikonicznym, wzorcowym, gdy chce się mówić o skutkach Holocaustu i przeżyciach jego dziecięcych ofiar. Czy można powiedzieć jeszcze coś ponad, wyraziściej, niż 13-letnia dziewczynka zapisała w tekście źródłowym? Adaptacji „Dziennika” Anne podjął się Ari Folman, rysunki zrobił David Polonsky, obaj znani z nagrodzonego filmu „Walc z Bashirem”. Wyszła rzecz wspaniała. Obrazki są bajecznie kolorowe, ale wiele mówiące – oddają i radość, i smutek, melancholię, grozę i złość. Przerażenie dziecka światem, przed którym przyszło mu się ukrywać wraz z rodziną i znajomymi. Narastające poczucie izolacji i niesprawiedliwości spowodowane pozostawaniem przez dwa lata w zamknięciu, ale jest też tutaj charakterystyczna dla dojrzewającej dziewczynki ekscytacja z powodu tego, że jest się adorowaną przez chłopców, kochaną przez ojca, że się ładnie wygląda. Są spory ze starszą siostrą Margot, o którą Anne jest zazdrosna, i starcia z wymagającą matką.
Świat wyobraźni nastoletniej dziewczynki, wrażliwej, ambitnej, która ostatecznie zginęła wraz z siostrą i matką w obozie koncentracyjnym Bergen-Belsen, doskonale oddają ilustracje. Jest rozmarzona Anne z błyskiem w czarnych oczach, jest melancholia w jej uśmiechu na miarę Mony Lisy. Jest Anne stylizowana na secesyjną heterę, gdy marzy o tym, jaką kobietą będzie, gdy dojrzeje. Jest scena własnego ślubu. Są wreszcie pełne grozy wyobrażenia totalitaryzmu, przy których rysownik popuścił wodze fantazji!
Polecam.