40 lat Chippendalesów
40 lat temu adwokat i właściciel stacji benzynowej z Nowego Jorku założyli grupę Chippendales. Biznes z męskim striptizem szybko stał się lukratywny. Dzisiaj dwa miliony kobiet oglądają rocznie męskie show. Historia amerykańskiego sukcesu ma też ciemną stronę z wątkiem kryminalnym w tle.
Chociaż już od czterech dekad grupa dżentelmenów – których znakiem rozpoznawczym jest biały kołnierzyk z muchą i mankiety – pozbywa się na scenie bielizny, to podstawowe pytania pozostają wciąż bez odpowiedzi: czy jest to krok w kierunku równości płci, skoro również kobiety zaczęły chodzić do klubów, by obejrzeć męski striptiz? Czy też, mimo że pokaz jest skierowany do żeńskiej publiczności, i tak powiela seksistowskie zachowania?
Chippendales pozostali do dziś jedyną męską grupą tańca erotycznego, której przekaz jest wciąż ten sam: chcą zaspokajać „wiele różnych fantazji”. Jak podaje niemiecki magazyn „Arte”, „można wiele zarzucić Chippendalesom, ale jedno jest pewne, wciąż pozostają wierni swojej tradycji. Mimo że na przestrzeni lat różnym wariacjom podlegały fryzury czy kolor skóry striptizerów, za każdym razem prezentowali nieskazitelnie wymodelowane męskie ciała”.
Fascynująca jest też historia powstania grupy. Chippendalesi zostali stworzeni przez właściciela stacji benzynowej Somena Banerjee oraz młodego prawnika Bruce’a Nahina, gdy obaj pod koniec lat 70. kupili w Los Angeles podupadający nocny klub o nazwie „Destiny II”. Różne próby ratowania bankrutującego klubu nie powiodły się, aż do momentu, gdy nowi właściciele wpadli na pomysł męskiego show ze striptizem. Pokazy miały tylko na krótko zagościć w klubie, dopóki jego nowi szefowie nie wymyślą czegoś lepszego. Grupie chętnych do występów mężczyzn nadali beznamiętną nazwę Chippendales, która pochodziła od nazwy angielskiego stylu mebli, głównie sof i foteli, które stanowiły wyposażenie klubu.
Pokazy Chippendalesów początkowo nie wzbudzały emocji. Ich program składał się głównie z sekwencji pojedynczych kroków i niewiele miał wspólnego z obecnym show. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy Banerjee i Nahin zatrudnili ekscentrycznego choreografa Nicka De Noia. Jak czytamy w „Die
Welt”, „to, co nastąpiło później, mogłoby stanowić doskonały materiał na serial kryminalny”.
Banerjee brutalnie rozprawiał się z każdą konkurencją, która pojawiała się na jego drodze po szybkim sukcesie Chippendalesów. W końcu pokłócił się także z choreografem De Noia i erotyczny biznes został podzielony na dwie części. Banerjee kierował zespołem, który stacjonarnie występował na klubowej scenie, natomiast De Noia reżyserował pokazy wędrownej grupy, która ruszyła w tournée po kraju. Spektakularny sukces De Noia w 1987 roku doprowadził Banerjee do wściekłości do tego stopnia, że wynajął płatnego mordercę, któremu zlecił zabójstwo znienawidzonego choreografa. W 1993 roku wytoczono mu proces, w którym został skazany i osadzony w więzieniu. Podczas odsiadywania wyroku popełnił samobójstwo, wieszając się w celi.
Mimo tych tragicznych zawirowań zespół przetrwał i dziś ma wiele fanek w wielu krajach na świecie. Rocznie na ich występy przychodzą dwa miliony kobiet. Jak podkreśla cytowany magazyn „Arte”, „wpływ Chippendalsów na popkulturę jest niezaprzeczalnie wysoki”. Najbardziej lubiani tancerze stali się gwiazdami. W Chippendalesach występował m.in. aktor Ian Ziering, który zdobył sławę jako Steve Sanders w serialu „Beverly Hills, 90210”, a także niektóre gwiazdy filmu „The Bachelor”, w tym znany niemiecki prezenter telewizyjny Paul Janke, który obecnie występuje jako tancerz i konferansjer grupy. (LS)