Reminiscencje wiedeńskie
Jeśli umierać, to tylko w Wiedniu. Bo i nieboszczykiem się wiedeńczycy zachwycą i pośmieją się radośnie, wystroją jego i siebie, karocą lub innym szykownym powozem odprowadzą w asyście teatralnie ubranych żałobników, choćby i tych z firmy pogrzebowej. Zagrają, zaśpiewają mu wiedeńską sentymentalną pieśń o „schöne Leich” (pięknym nieboszczyku), popiją winem i będą udawać, że kostucha ich jeszcze nie wypatruje.
Po jakości i pompie pogrzebu oceniało się w Wiedniu życie nieboszczyka, a wspomnienie tego przetrwało w moim ukochanym Muzeum Pochówku przy Zentralfriedhof, zachwycającej, ogromnej nekropolii z leżącymi tam Beethovenem i Falco, z tysiącami innych postaci, polską kwaterą oraz pobliskim cmentarzem dla zwierząt i łąkami dla pszczół.
Śmierć pojawia się za pozwoleniem, pisał XIX-wieczny dramaturg i aktor Ferdinand Raimund. Poskubuje delikatnie, prosząc cicho, bracie, chodź już, a wybraniec udaje, że nie słyszy, nie ogląda się za siebie... w końcu idzie. A my za życia do Muzeum Pochówku. Dawniej płaciło się „wyjściowe”, obecnie płaci się banalnie „wejściowe”, jak wszędzie.
250 wystawianych eksponatów, 30 tematycznych stacji na 300 m 2 . Kto zajrzy, pokontempluje, wybierze coś dla siebie, może siedzącą trumnę, może stanie się po śmierci diamentem albo zamówi plastyfikację ukochanego. Każdy potem i tak skończy w sklepiku. Takie funeralne pamiątki są możliwe tylko tutaj, w nekropolii Wiedeń. Dla dzieciątka szkolnego czy młodszego w ramach przekazywania wiedzy, że człowiek jest śmiertelną istotą i kiedyś uściśnie go kostuszka – są zestawy klocków Lego. Historyczny tramwaj do dziś ma numer 71, a przewoził ciała na cmentarz aż do 1945 – 350 klocków, w tym grabarz i dwie trumienki. Jest i cmentarzyk Lego, do tego karoca pogrzebowa z końmi (107 klocków) albo współczesny furgon z końmi mechanicznymi (296 klocków). Trudno nie wspomnieć o najnowszym zestawie, czyli krematorium lub spopielarni: otwierany piec, trumna, urna, figurka – 224 sztuki. Są też oddzielnie żałobnicy, grabarze. Tu się nie udaje, że „tego” nie ma po śmierci.
Miasto Wiedeń ufundowało w 2015 specjalną nagrodę, Goldene Staffelholz (Złotą Pałeczkę – jak w sztafecie) za innowacyjne projekty. W tym roku tematem było „Coś takiego tylko w Wiedniu”. Spośród 106 projektów jednym z dwóch „najbardziej wiedeńskich” okazały się klocki „pogrzebowe” Lego, pomysł wiedeńskiego zakładu pogrzebowego, B&F Wien – Bestattung und Friedhöfe. – Mają pomóc dorosłym w rozmowach z dziećmi o tym, co się dzieje np. z dziadkiem, kiedy znika w jakimś piecu, ale też w przepracowaniu smutku po śmierci bliskiego przy wspólnej zabawie – wyjaśnia dr Markus Pinter, szef firmy. Psychoterapeuci uważają, że to świetny pomysł na oswajanie się z tematem śmierci.
Arcyzabawne są rymowane napisy na praktycznych funeralnych pamiątkach: „Ich turne bis zur Urne” na T-shirtach i workach na sportowe buty, co można przełożyć na „ćwiczę aż po grób”, właściwie urnę. Albo T-shirt z napisem: „We put the Fun in Funeral” („dodajemy pogrzebowi radości”) – nawiązanie do specyficznego wiedeńskiego humoru, z jakim traktuje się śmierć.
Są też ostatnie towarzyszki lub towarzysze, kostucha albo kosiarz na koszulce. Można nosić trykot z logo wiedeńskiego zakładu pogrzebowego, z napisem „Pomfineberer”, na pamiątkę największego historycznego zakładu i jego teatralnie wystrojonych grabarzy tak właśnie nazywanych.
Miłośnicy samochodów będą zadowoleni, bo na koniec jest zapewnienie: „Ostatnim samochodem jest zawsze kombi!”. Tak głosi napis w czarnym humorze na czarnej koszulce.
Do rosołu można ugotować trupie makaronowe czaszki, czarne albo kolorowe. Można maznąć pajdę pysznym miodem pszczół z cmentarnych łąk. Do pracy przydadzą się „cmentarne” nośniki pamięci usb – szkieleciki i czaszeczki, grobiki, a pobawić się można modelami karawanów. Dla moli książkowych – biobawełniana siatka z napisem, który można oddać tak: „Książkami żyję, póki nie zgniję”. Torby schodzą jak ciepłe bułeczki.
Palacze mają dowód na swoje społeczne zaangażowanie: na etui na papierosy czytają „Palenie zapewnia miejsca pracy” – zwłaszcza we wdzięcznych firmach pogrzebowych. W sklepie zapalniczki, kubki na kawę z logo zakładu, ołówki i czaszki-gumki do gumowania i wiele innych drobiazgów. A czarny magnes na lodówkę przypomina: „Najpiękniej umiera się w Wiedniu”.