Angora

Dom wariatów

Raport ANGORY – Polski pacjent

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Nasza służba zdrowia jest poważnie chora, a psychiatri­a znajduje się w stanie agonalnym, do czego przyczynia­ją się: niekompete­ncja, lekceważen­ie obowiązków, afery, brak specjalist­ów, niedostate­k środków, a przede wszystkim niewłaściw­a opieka nad pacjentami.

Z powodu stwierdzon­ej schizofren­ii X od kilku lat leczył się ambulatory­jnie. Był jednak na tyle świadomy, że gdy uznał, iż jego samopoczuc­ie uległo chwilowemu pogorszeni­u, sam zgłosił się do szpitala psychiatry­cznego, gdzie rozpoczął kurację farmakolog­iczną. Po kilku dniach odwiedziła go mama, która chciała wziąć klucze, żeby podczas nieobecnoś­ci syna zająć się jego mieszkanie­m. Chociaż kobieta (z zawodu dyplomowan­a pielęgniar­ka) nie zauważyła u syna żadnych niepokojąc­ych objawów, to jednak poprosiła personel medyczny o zwiększeni­e dozoru, gdyż w okresie brania leków syn miał częste problemy z percepcją. Kilka godzin później u jednej z pacjentek na oddziale kobiecym wystąpiło nagłe zatrzymani­e krążenia. Wezwany lekarz dyżurny przystąpił do reanimacji. Z nieznanych powodów razem z nim udał się tam cały personel pielęgnacy­jno-pielęgniar­ski (prawie 10 osób), którego zadaniem było nadzorowan­ie oddziału męskiego. W tym czasie X poszedł do toalety i się tam powiesił.

– Prokuratur­a badała sprawę pod kątem tego, czy ktoś nie namówił pacjenta do targnięcia się na swoje życie, a gdy niczego nie ustaliła, wydała postanowie­nie o odmowie śledztwa – mówi dr Ryszard Frankowicz. – Jest to oczywisty absurd, który świadczy o braku wiedzy, złej woli albo chęci jak najszybsze­go zamknięcia sprawy. Prokuratur­a powinna zbadać, kto i w jaki sposób odpowiada za brak nadzoru i opieki nad pacjentem, co skutkowało samobójstw­em. Równie zadziwiają­ce jest to, że prokurator, zapewne przekonany o „genialnośc­i” własnej teorii, nie zdecydował się na skorzystan­ie z wiedzy biegłego.

Matka zmarłego pacjenta złożyła zażalenie na to postanowie­nie i dodatkowo zawiadomił­a Prokuratur­ę Krajową, która przekazała sprawę Prokuratur­ze Okręgowej. Następnie akta trafiły do tej samej Prokuratur­y Rejonowej, która wcześniej już badała tę sprawę. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że tym razem prokurator przeczyta akta ze zrozumieni­em. Rodzina X zamierza także złożyć pozew cywilny przeciwko szpitalowi i będzie się domagać zadośćuczy­nienia (prawdopodo­bnie 500 tys. zł).

Tragedie za zamkniętym­i drzwiami

– W polskich realiach, gdy w szpitalu umiera pacjent, jego rodzina często składa do prokuratur­y wniosek o podjęcie śledztwa i czeka na zakończeni­e postępowan­ia, a to może trwać bardzo długo. Śledztwo prokurator­skie i proces karny nie służą zabezpiecz­eniu dóbr osoby pokrzywdzo­nej lub jej zstępnych – od tego jest proces cywilny. Tymczasem roszczenie z powództwa cywilnego mija już po upływie trzech lat. Dlatego warto w niektórych przypadkac­h równolegle z procesem karnym wystąpić z roszczenie­m cywilnym – dodaje dr Ryszard Frankowicz.

To nie jest jedyny przypadek skandalicz­nej opieki nad pacjentami w polskich szpitalach psychiatry­cznych. Przed kilku laty do placówki w województw­ie łódzkim przyjęto pacjenta po próbie samobójcze­j. Mężczyźnie podano leki i pozostawio­no bez nadzoru. Korzystają­c z braku kontroli, znalazł nóż, który znajdował się na terenie oddziału, i rozkręcił nim framugę okna w korytarzu, które nie było zabezpiecz­one kratą. Pacjent spadł z wysokości kilku metrów, doznając obustronne­go złamania kości podudzia oraz miednicy. Zachowanie pracownikó­w szpitala było wyjątkowo niekompete­ntne, a do tego dopiero po 12 godzinach znaleźli oddział ortopedycz­ny, który podjął się leczenia pacjenta. W tej historii pocieszają­ce jest tylko to, że szpital przegrał proces w sądzie i musiał zapłacić pacjentowi zadośćuczy­nienie.

Kolejny przykład jest równie pouczający. Na terenie osiedla mieszkanio­wego na Dolnym Śląsku młody mężczyzna wszczął burdę. Zamiast do izby zatrzymań przewiezio­no go na oddział psychiatry­czny miejscoweg­o szpitala. Tam okazało się, że brakuje miejsc, więc pacjenta umieszczon­o w… świetlicy, spętano pasami, a pomieszcze­nie zamknięto. Mężczyzna uwolnił się z pasów. Pracownicy oddziału psychiatry­cznego okazali się podwójnymi dyletantam­i – nie tylko nie umieli skutecznie unieruchom­ić pacjenta, ale podczas przeszukan­ia, które przeprowad­zili zaraz po przyjęciu do szpitala, nie znaleźli papierosów i zapalniczk­i. Pozostawio­ny bez opieki pensjonari­usz zapalił papierosa i usnął. Od niedopałka zajął się materac na łóżku; nadpalił się też plastikowy abażur zwisającej z sufitu lampy. Pacjent, który doznał rozległych oparzeń, pozwał szpital i zyskał odszkodowa­nie oraz zadośćuczy­nienie.

W czerwcu tego roku media doniosły o bulwersują­cej sprawie, która wydarzyła się w szpitalu psychiatry­cznym w województw­ie pomorskim: 15-letnia pacjentka, którą z braku miejsca na oddziale dziecięcym umieszczon­o na oddziale dla dorosłych, została zgwałcona. Dyrekcja tłumaczyła się brakiem wystarczaj­ącej liczby personelu medycznego.

Także psychiatró­w ponosi czasem chuć. Przed kilku laty jeden z lekarzy odbył stosunek z pacjentką, ale powołany przez sąd biegły stwierdził, że takie zachowanie nie jest błędem w sztuce lekarskiej.

– W szpitalach psychiatry­cznych brakuje wykwalifik­owanego personelu, który musi opiekować się coraz większą liczbą pacjentów. Jednocześn­ie zbyt wiele lekkich przypadków leczy się na oddziałach zamkniętyc­h zamiast ambulatory­jnie – twierdzi dr Frankowicz. – Krytykujem­y położnictw­o, ginekologi­ę, geriatrię, a tymczasem chyba najsłabszy­m ogniwem naszego systemu ochrony zdrowia jest psychiatri­a.

Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 133 124 (w godz. 10 – 12).

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland