Tragiczne porwanie
Fajbusiewicz na tropie
W latach 90. ubiegłego wieku wielu Polaków zajmowało się handlem. Wykorzystywali czas niedoborów rynkowych i na własną rękę organizowali import. Ci bardziej sprytni, a może i zamożniejsi, latali do Chin i Tajlandii, przywożąc głównie elektronikę i tekstylia. Pomniejsi hurtownicy wyprawiali się za zachodnią granicę. Wiązało się to wówczas z wielogodzinnymi kolejkami na granicy.
Taką handlową działalnością zajmował się między innymi Michał Zapytowski z Poznania. Ten 28-latek wraz z kilkoma kolegami zajmował się handlem sprzętem RTV, który przywozili oni z Niemiec. Interes dobrze się rozwijał i przynosił bardzo przyzwoite dochody. Chłopak mieszkał wraz z dziewczyną w centrum Poznania i często bawił się w dobrych poznańskich dyskotekach. Miał też dobrej klasy zachodni samochód. Bardzo często wyjeżdżał również w gronie znajomych na wakacje do Hiszpanii. Uchodził za człowieka, który posiada spore zasoby finansowe. Czy Michał przeczuwał niebezpieczeństwo i tragedię, która go dotknęła? Tego nie wiemy, ale chyba miał jakieś obawy, bo krótko przed porwaniem kupił pistolet. Jak mówił, „dla własnego bezpieczeństwa”.
26 listopada 1999 roku ok. godz. 7 z mieszkania Michała wyszła do pracy jego dziewczyna. Można przypuszczać, że już wtedy dom był obserwowany przez bandytów. Zapytowski został sam, umawiając się, że partnerka zadzwoni po 8, żeby go obudzić. Można założyć, że właśnie ok. godz. 8 pod domem chłopaka pojawili się przestępcy. Przyjechali fordem sierra. Sprawców porwania było najprawdopodobniej czterech. Wtargnęli do mieszkania, splądrowali je, zabrali pieniądze oraz broń palną. Michał został wpakowany do auta i porwany. W tym samym dniu ok. godz. 11 porywacze zmusili Michała, żeby telefonicznie skontaktował się ze swoim kolegą i wspólnikiem. Michał powiedział, że ma problemy i potrzebuje 100 tys. marek. Nazajutrz Michał znowu dzwonił do wspólnika.
W ciągu kilku kolejnych połączeń telefonicznych (po godzinie 18) Michał mówił jeszcze, jaka kwota ma być złożona, w jaki sposób, oraz podał miejsce przekazania okupu. Porywacze nie wiedzieli, że o porwaniu została poinformowana policja i śledzi wydarzenia. Przygotowany okup został złożony w dniu 27 listopada 1999 roku ok. godz. 23 na trasie katowickiej na wysokości osiedla Oświecenia w znajdującym się tam koszu na śmieci (na przystanku autobusowym).
Około 23.30 paczkę podjął mężczyzna, który następnie zaczął uciekać wzdłuż trasy katowickiej. Po krótkim pościgu został zatrzymany. Odzyskano także paczkę, którą w czasie pościgu porzucił. Paczkę, w której były jedynie ścinki papieru. Wydawało się, że był to sukces policji... Nic bardziej błędnego, bowiem policja powinna śledzić dalej bandytę (kuriera), który doprowadziłby do porywaczy, a być może do samego Michała. Zatrzymanym był „Siwy”, znany policji bandyta, ale milczał jak grób. Tego samego dnia ok. godz. 18 w Poznaniu na ulicy Dziadoszańskiej policja znalazła forda sierrę. Wewnątrz samochodu zabezpieczono między innymi kajdanki, kominiarkę oraz tasak. Na podstawie zeznań świadków ustalono, że w nocy z 26 na 27 listopada 1999 roku samochodem tym przyjechało czterech mężczyzn, którzy przekładali do samochodu marki zachodniej (najprawdopodobniej bmw) duży pakunek.
28 listopada ok. godz. 15 policjanci wraz z zatrzymanym „Siwym” pojechali do jego mieszkania. W momencie wejścia na klatkę schodową zauważyli mężczyznę, który wychodził z mieszkania zatrzymanego. Osobnik ów, niestety, zbiegł, porzucając po drodze pakunek, w którym znajdowały się dwie sztuki broni palnej, w tym skradziony pistolet Michała. Po kilku dniach w jednym z poznańskich lokali mężczyzna ten został jednak zatrzymany. W połowie lutego zatrzymano także trzeciego ze sprawców. Niestety, niewiele zmieniło to w sprawie. Przyjęto więc hipotezę, że po wpadce „Siwego” i nieskutecznej próbie podjęcia okupu przestraszeni porywacze zamordowali Michała, a zwłoki ukryli.
Rok później przedstawiałem te wydarzenia w telewizyjnym „Magazynie 997”. Nie wpłynęły do policji żadne istotne informacje. Bandyci, którzy uprowadzili Michała, stanęli przed sądem, ale odpowiadali tylko za porwanie. Dostali po 10 lat odsiadki i dawno są na wolności.
Szkoda, że prokuratura nie umiała zbudować opartego na poszlakach aktu oskarżenia o zabójstwo, mimo braku ciała ofiary. Wiesz coś o losach Michała, pisz:
rzecznik@po.policja.gov.pl