Czy naprawdę Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz zostaną sędziami Trybunału Konstytucyjnego? – czytaj
PiS zgłosił troje kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego, z których dwoje wywołało wielką medialną burzę.
Zgodnie z postanowieniami ustawy zasadniczej Trybunał Konstytucyjny orzeka w sprawach:
– zgodności ustaw i umów międzynarodowych z konstytucją
– zgodności ustaw z ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi, których ratyfikacja wymagała uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie
– zgodności przepisów prawa, wydawanych przez centralne organy państwowe, z konstytucją, ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi i ustawami
– zgodności z konstytucją celów lub działalności partii politycznych – skargi konstytucyjnej – rozstrzyga spory kompetencyjne pomiędzy centralnymi konstytucyjnymi organami państwa
– gdy prezydent nie jest w stanie zawiadomić marszałka sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu takiej przeszkody rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek marszałka sejmu i w razie jej stwierdzenia powierza marszałkowi tymczasowe wykonywanie obowiązków głowy państwa.
Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne.
Jak widać, uprawnienia tego organu są naprawdę spore. W jego skład wchodzi 15 w praktyce nieusuwalnych sędziów wybieranych na 9-letnią kadencję.
W 2017 r. w sprawach skarg konstytucyjnych Trybunał wydał 417 postanowień i zarządzeń (większość o odmowie nadania biegu skardze) oraz 89 orzeczeń. To niezbyt wiele, zważywszy że w tym samym czasie w I Wydziale Cywilnym Sądu Rejonowego w Wołominie na jednego sędziego przypadało przeszło 1100 spraw (w toku).
Za swoją pracę sędziowie otrzymują całkiem przyzwoite pieniądze. Dziś to 22 605 zł brutto (prezes i wiceprezes dostają dodatek funkcyjny w wysokości 5,4 i 3,6 tys. zł). Ich pensja jest rewaloryzowana w zależności od wysokości średniej krajowej. Tak więc w przyszłym roku wzrośnie do 24 196 zł. Po zakończeniu kadencji sędziowie przechodzą w stan spoczynku, otrzymując 75 proc. swoich zasadniczych poborów i aż do śmierci są chronieni immunitetem.
Teoretycznie w TK powinni zasiadać najlepsi z najlepszych. W praktyce różnie z tym bywało. Adwokatów Lidię Bagińską, Marka Kotlinowskiego, Piotra Pszczółkowskiego trudno uznać za największe gwiazdy polskiej palestry. Jerzy Stępień był sędzią Sądu Rejonowego i pierwszym prezesem Trybunału nieposiadającym tytułu profesora. Zbliżony dorobek ma obecna prezes Julia Przyłębska, która była sędzią w Sądzie Rejonowym w Poznaniu, a następnie została delegowana do orzekania w Sądzie Okręgowym, co nie odbyło się bez perturbacji, gdyż dwukrotnie sąd wyższej instancji nakazał wpisanie uwag do jej akt personalnych (Wikipedia). W 2001 r. została ostatecznie sędzią Sądu Okręgowego. Jest też drugim obok Jerzego Stępnia prezesem Trybunału niemającym nie tylko tytułu profesora, ale nawet doktora praw.
Wielu sędziów trudno nazwać całkowicie apolitycznymi, gdyż byli związani z instytucjami o bardzo jednoznacznym zabarwieniu ideowym. Andrzej Rzepliński, Marek Mazurkiewicz, Janusz Niemcewicz należeli do PZPR (ten drugi potem także do SLD), Zdzisław Czeszejko-Sochacki zasiadał w Radzie Krajowej PRON, Marek Kotlinowski był prezesem LPR-u, Teresa Liszcz należała do kierownictwa ZSL-u, a potem zakładała Porozumienie Centrum, Alfons Klafkowski był w PAX-ie, Mieczysław Tyczka w Stronnictwie Demokratycznym, Leon Kieres został radnym z listy Unii Wolności i senatorem z listy PO, a Stanisław Rymar należał do ORMO („Gazeta Polska Codziennie”, „Fakt”). Oczywiście tamta aktywność nie miała żadnego wpływu na ich orzekanie. Być może bezstronnym sędzią był także prof. Wojciech Sokolewicz, mimo że według prof. Sławomira Cenckiewicza i dr. Piotra Gontarczyka, już w liceum Rejtana donosił na kolegów, współpracując z UB, a potem do 1984 z SB. Ze Służbą Bezpieczeństwa był także związany prof. płk sędzia Leonard Łukaszczuk (wicedyrektor gabinetu ministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara).
Trzy po trzy
Na początku grudnia mija dziewięcioletnia kadencja trójki sędziów Trybunału: Stanisława Rymara, prof. Piotra Tulei i prof. Marka Zubika (wszyscy zgłoszeni przez Platformę Obywatelską).
W ich miejsce Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło trzech kandydatów: Elżbietę Chojnę-Duch, Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza. Inne partie, zapewne zdając sobie sprawę, że nie będą w stanie przegłosować posłów partii Jarosława Kaczyńskiego, nie zgłosiły własnych kandydatów.
Elżbieta Chojna-Duch jest profesorem w Katedrze Prawa Finansowego Uniwersytetu Warszawskiego. Z rekomendacji PSL-u była podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów, szefową rady NFZ-u, członkiem kolegium NIK i wreszcie przez 6 lat członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Nie ma wątpliwości, że w Trybunale nie było jeszcze prawnika o tak dużej teoretycznej i praktycznej wiedzy z zakresu finansów. A jednak opozycja nie pozostawia na prof. Duch suchej nitki. Powód – obciążające Platformę zeznania przed Sejmową Komisją Śledczą do spraw VAT. To, czy mówiła prawdę, zapewne rozstrzygną prokuratura i sąd. Nie ma jednak wątpliwości, że to dobra kandydatura do TK.
Krystyna Pawłowicz to kolejny kandydat PiS-u. W młodości z sukcesami uprawiała lekką atletykę, należała do Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, gdzie według „Newsweeka” pełniła funkcję sekretarza uczelnianego sądu koleżeńskiego. Po studiach została na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie zrobiła doktorat oraz habilitację. Jej praca habilitacyjna: Przedsiębiorca wobec Najwyższej Izby Kontroli. Studium publicznoprawne, dostała dobre recenzje i do dziś jest wykorzystywana przez prawników. Przez ponad 30 lat pracowała w Zakładzie Administracyjnego Prawa Gospodarczego i Bankowego, gdzie jej szefową była Hanna Gronkiewicz-Waltz. Obie panie za sobą nie przepadały i tak jest do dziś. Z Uniwersytetu Warszawskiego Pawłowicz przeniosła się na Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Wykładała też w Wyższej Szkole Administracji Publicznej w Ostrołęce. Była posłem VII i VIII kadencji, sędzią Trybunału Stanu i członkiem Krajowej Rady Sądownictwa. Pawłowicz bez wątpienia spełnia merytoryczne wymogi, żeby zasiadać w Trybunale Konstytucyjnym. Czy jednak sędzia powinien mieć charakter politycznego harcownika, wypowiadać się w sposób niecenzuralny, nietaktowny, a nawet obsceniczny? Czy taki język i temperament prof. Pawłowicz zamierza przenieść do Trybunału Konstytucyjnego?
Stanisław Piotrowicz to były prokurator Prokuratury Rejonowej i Wojewódzkiej (dziś Okręgowej), gdzie był członkiem egzekutywy PZPR i kierownikiem szkolenia partyjnego. W III RP sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, senator VI i VII kadencji, poseł VII i VIII kadencji.
Opozycja nazywa Piotrowicza prokuratorem stanu wojennego. Na tej samej zasadzie każdego, kto w tamtym czasie pracował, można by nazwać sędzią,