Wszyscy pójdziecie siedzieć (Nie)
Czeka nas większa inwigilacja pod pozorem walki o bezpieczeństwo.
Wprowadzając inwigilację wszystkich transakcji bezgotówkowych, pisowski rząd zamienił banki w donosicieli, a sprzedawców w policjantów.
Nowe regulacje wprowadzono pod pretekstem walki z praniem brudnych pieniędzy. Jako żywo przypomina to uchwalone kilka lat temu przepisy mające przeciwdziałać terroryzmowi. Wprowadzono wówczas m.in. nakaz imiennej rejestracji wszystkich prepaidowych kart telefonicznych, rozszerzono kompetencje Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz innych służb, zwiększono kontrolę i inwigilację w internecie.
Z wyjątkiem dziwek
Teraz nastąpił kolejny ruch rozszerzający totalną inwigilację na wszystkie transakcje przeprowadzane za pomocą przelewów lub kart płatniczych. Państwo chce wiedzieć o każdej złotówce, która zmieniła posiadacza. I to niemal natychmiast – do trzeciej po południu następującego dnia po transakcji.
Przepisy weszły w życie w 2017 r. Pod koniec lata tego roku zaczął działać System Teleinformatyczny Izby Rozliczeniowej (STIR). Dzięki niemu wszystkie firmy w Polsce są inwigilowane 24 godziny na dobę. W tej liczbie są oczywiście wszystkie osoby prowadzące działalność gospodarczą: taksówkarze, krawcowe, dentyści czy kwiaciarki. Jedynym wyjątkiem są dziwki. Państwo nadal czerpie dochody z prostytucji jedynie pośrednio. Prostytutki są nieopodatkowane, ale już kluby go-go, lokale nocne czy słynne ostatnio domy z pokojami na godziny – tak.
I raporty z przeprowadzanych tam transakcji kartami płatniczymi również są analizowane.
Wibratory i sztuczne pochwy
Śledzenie przepływów finansowych możliwe jest dzięki bankom. Banki obarczono odpowiedzialnością za przesyłanie danych. Oczywiście rząd będzie się bronił przed zarzutem, że wprowadził totalną inwigilację naszych portfeli, tłumacząc, że banki zobowiązane są do tzw. agregacji. Oznacza to, iż przed wysłaniem dziennego raportu mają obowiązek zsumować dzienne transakcje. Jeśli więc sklep z erotyczną odzieżą i gadżetami sprzedał różnym osobom: 3 wibratory, 4 sztuczne pochwy, 2 pejcze i jedne różowe kajdanki, to zamiast dziesięciu kwot bank podaje jedną – zbiorczą. Podobnie jest z płaconymi przez nas rachunkami za prąd, gaz, wodę czy wywóz śmieci. W STIR znajdzie się jedna zbiorcza informacja dotycząca lokatorów spółdzielni mieszkaniowej czy klientów spółek Tauron lub Energa. To jednak jest tylko iluzoryczne zabezpieczenie naszych wolności obywatelskich i prawa do prywatności. Wystarczy drobna operacja przeprogramowania systemów w bankach i do STIR nie popłyną informacje zbiorcze, lecz o każdym z nas z osobna.
Tak czy inaczej tajemnica bankowa poszła się jebać.
Banki zostały zmuszone do informowania, ile w ciągu dnia zarobili pan Józio jeżdżący taksówką czy pani Hela prowadząca kiosk z hot dogami. Banki codziennie mają donosić o wszystkich transakcjach hipermarketów, knajp, solariów, zakładów fryzjerskich i innych.
Szlaban na konto
Dane zbierane przez STIR analizuje Krajowa Administracja Skarbowa (KAS). Jak wynika z raportu Narodowego Banku Polskiego, w ostatnim kwartale 2018 r. liczba transakcji bezgotówkowych wyniosła w Polsce 1,27 mld. Z tego wynika, że takich transakcji są codziennie miliony. Nawet gdyby wszyscy urzędnicy skarbówki zajmowali się wyłącznie ich analizą, to i tak nie daliby rady. Toteż to zadanie powierzono botom. Powstały specjalne algorytmy zajmujące się wyłącznie tym.
Zadaniem botów i algorytmów jest wyłapywanie podejrzanych transakcji. Jednocześnie KAS nadano nowe uprawnienia. Może ona zablokować czyjeś konto w dowolnym momencie. Gdy bank otrzyma pismo z nakazem blokady rachunku, musi to wykonać natychmiast.
Problem polega na tym, że nowe przepisy pozwalają – KAS blokować rachunki bankowe na podstawie podejrzenia, że ktoś może łamać prawo. Algorytm wychwyci coś nietypowego i uzna za cień dowodu prania brudnych pieniędzy – KAS każe zablokować rachunek i bank musi to polecenie wykonać. Gdy to się dzieje na podstawie danych STIR, odrębny przepis zabrania bankowi informować klienta, jaka jest przyczyna blokady.
Masz pieniądze i w jednej chwili ich nie masz.
Być może dlatego że algorytm popełnił błąd.
Hipotetyczna sytuacja. Pani Ela prowadzi warzywniak. Codziennie kupuje dwie skrzynki jabłek. Dotychczas kupowała je w Makro, gdzie płaciła za nie kartą. Ale zmieniła dostawcę, a ten za taką niewielką ilość jabłek życzy sobie gotówkę. Przez kolejne dni algorytm obserwuje brak płatności bezgotówkowych pani Eli na rzecz firmy Makro i uznaje, że warzywniak stał się pralnią brudnych pieniędzy. Pani Ela idzie do banku i dowiaduje się, że nikt jej nie może wyjaśnić, dlaczego ma zablokowane konto.
Blokada konta oparta na podejrzeniu algorytmu trwać może nawet 2 dni. Jednak w uzasadnionych – według KAS – przypadkach blokada taka może być przedłużona do dwóch miesięcy. Teoretycznie więc pani Ela czy ktokolwiek inny przez tak długi okres może nie mieć dostępu do rachunku bankowego, nie wiedząc, dlaczego tak się dzieje.
Dziura w czasie
Od 1 września 2019 r. obowiązuje tzw. biała lista. Obejmuje ona podatników VAT. Zgodnie z innymi przepisami wszystkie płatności przekraczające 15 tys. zł trzeba przeprowadzić przelewem. „Biała lista” to spis rachunków bankowych zweryfikowanych przez urzędy skarbowe.
Wraz z „białą listą” przedsiębiorców obarczono obowiązkiem policyjno-śledczym. Przed wysłaniem pieniędzy nabywca towaru lub usługi musi sprawdzić, czy konto odbiorcy znajduje się we wspomnianym spisie. Jeśli go tam nie ma, przedsiębiorca w ciągu trzech dni ma obowiązek powiadomić o tym naczelnika urzędu skarbowego.
Kto się nie wywiąże z obowiązku donosu, ten będzie karany.
Kary zaczną obowiązywać 1 stycznia 2020 r. Kto nie doniesie na kontrahenta, ten nie będzie mógł ująć faktury z niewłaściwym rachunkiem bankowym w kosztach uzyskania przychodu.
Ministerstwo Finansów podkreśla, że „biała lista” jest aktualizowana codziennie. Codziennie więc (przed dokonaniem przelewu) przedsiębiorcy muszą sprawdzać, czy rachunki, na które wysyłają pieniądze, znajdują się na liście. Dotyczy to nawet takich rachunków, które były tam dzień wcześniej. To zaś oznacza w wielu firmach konieczność zatrudnienia dodatkowej osoby (a nawet całego zespołu osób) wyłącznie do przeglądania „białej listy”.
Wprowadzenie listy jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Utrudnić może działalność choćby internetowych oszustów. Gdyby się nie myliła. Ale się myli.
„Biała lista” aktualizowana jest na podstawie informacji ze STIR. Problem w tym, że ten jest aktualizowany do trzeciej po południu, zaś nowa „biała lista” obowiązuje od północy.
Przez kilka godzin znajdują się więc na niej nieaktualne dane.
Brudna lista
Ciąg dalszy inwigilacji i donoszenia dotyczy lokat bankowych. Pamiętacie lub nie, ale przed wyborami prezes Jarosław Kaczyński stwierdził, że „na kontach przedsiębiorstw leży wielka suma pieniędzy”. Słowa te padły 7 października w Rzeszowie. Prezes PiS miał tę wiedzę, gdyż banki obarczono również obowiązkiem informowania o tym, jakie sumy przedsiębiorstwa zgromadziły na lokatach. PiS więc wie o tym, że wysokość depozytów zgromadzonych przez firmy pod koniec lipca wyniosła 291 mld zł. Stać więc je na podniesienie płacy minimalnej, choć prezes Kaczyński, mówiąc o „wielkiej sumie”, raczył napomknąć o „inwestowaniu”. Zgodnie z pisowską retoryką zapewne będzie to inwestycja w przywracanie godności Polakom.
Tajemnicę o tym, jak korzystamy ze zgromadzonych na rachunku pieniędzy, gwarantuje nam prawo bankowe.
O tajemnicy bankowej mówi art. 104. Jest bardzo rygorystyczny. Bank nawet innym bankom może uchylić jedynie rąbka tajemnicy o naszych pieniądzach i tylko w takim zakresie, w jakim jest to konieczne. Na przykład do przesłania płatności za wibrator kupiony w sklepie erotycznym. W ten sposób bank ujawnia, że taką kwotę mieliśmy na rachunku. Nie ujawnia jednak, ile pieniędzy zgromadziliśmy ponad to. Tyle że ani w tym artykule prawa bankowego, ani wśród wyjątków, ani nigdzie indziej w tym dokumencie nie ma mowy o tym, iż banki muszą codziennie do trzeciej po południu donosić, ile wydali bądź zarobili ich klienci. W prawie bankowym mowa jest o systemie teleinformatycznym Komisji Nadzoru Finansowego, o wewnętrznych systemach teleinformatycznych poszczególnych banków obsługujących zajęcia wierzytelności przez komornika czy urząd skarbowy. O STIR nie ma tam słowa.
Ale banki grzecznie na klientów donoszą. Karą za nieujawnienie wysokości lokat jest 1 mln zł. Kolejny milion wynosi kara za wysyłanie złych raportów do STIR. Do 5 mln euro – za pomoc w praniu brudnych pieniędzy.
Beneficjent ze Srebrnej
Adwokatów, radców prawnych i doradców podatkowych także objęto przymusem donoszenia. Ustawa o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu nałożyła na nich obowiązek „identyfikacji i oceny ryzyka związanego z podejrzeniem prania pieniędzy lub finansowania terroryzmu” czy „opracowania i wdrożenia wewnętrznej procedury w zakresie przeciwdziałania praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu”.
Określono również, kiedy ustawa ich obowiązuje. Muszą się do niej stosować w zakresie „kupna lub sprzedaży nieruchomości, przedsiębiorstwa lub jego zorganizowanej części, zarządzania środkami pieniężnymi, instrumentami finansowymi lub innymi aktywami klienta, zawierania umowy o prowadzenie rachunku bankowego, rachunku papierów wartościowych lub wykonywania czynności związanych z prowadzeniem tych rachunków, wnoszenia wkładu do spółki kapitałowej lub podwyższenia kapitału zakładowego spółki kapitałowej, oraz tworzenia, prowadzenia działalności lub zarządzania spółkami kapitałowymi lub trustami”.
Na koniec przedsiębiorcy muszą również donieść na siebie samych. Wszyscy.
Nawet takie osoby, które formalnie w firmie nie funkcjonują, ale np. mają wpływ na decyzje biznesowe. 13 października utworzony został bowiem Centralny Rejestr Beneficjentów Rzeczywistych.
Każda firma do 13 kwietnia 2020 r. w tym spisie musi się zarejestrować. Rejestracja polega na podaniu imienia i nazwiska, obywatelstwa, państwa zamieszkania i numeru PESEL osoby, która sprawuje „bezpośrednio lub pośrednio kontrolę nad spółką poprzez posiadane uprawnienia, które wynikają z okoliczności prawnych lub faktycznych”. Kara za niedopełnienie tego obowiązku wynosi do 1 mln zł.
W świetle zeznań i nagrań dotyczących rozmów na temat budowy wieżowców przez związaną z PiS spółkę Srebrna wydaje się, że w Centralnym Rejestrze Beneficjentów Rzeczywistych pod literą K powinien być zarejestrowany niejaki Kaczyński. Imię: Jarosław.