Doskonale doskonali
„Angora” na salonach warszawki.
Kobiety zawsze były próżne. Nigdy do końca nie były zadowolone ze swojego wyglądu, coś domalowywały, doczepiały, byle tylko wyglądać lepiej, niż natura i bogowie dali. Mamy XXI wiek, latamy w kosmos, używamy telefonów jak komputerów, ale płeć piękna wciąż ucieka się do przeróżnych sztuczek wizerunkowych i ciągle jej mało.
W czasach, gdy bez mediów społecznościowych właściwie nie istniejemy, sprawa wydaje się prosta. Wystarczy zainwestować w dobry program do obróbki zdjęć i po kilku wprawnych kliknięciach jesteśmy szczuplejsze, młodsze i mniej pomarszczone niż w rzeczywistości. Bez żmudnych diet, wizyt w spa i skalpela albo igły. Oczywiście nie ma celebrytki, która nie korzystałaby z takich błyskawicznych komputerowych poprawek (kto nie wierzy, niech sprawdzi ich konta na Instagramie), ale generalnie technologia nadal nie wyparła przyjemności, jaka płynie z wklepania w siebie aromatycznego kremu i nadziei, że już za chwilę ów preparat zdziała obiecane w reklamie cuda. Tak, tej samej reklamie, w której wszystkie twarze potraktowano wcześniej wspomnianym już Photoshopem. I tak to się kręci i będzie kręcić dalej, bo – jako się rzekło – kobiety są próżne. I tylko wybór odpowiedniego kosmetyku staje się z roku na rok, a nawet z miesiąca na miesiąc coraz trudniejszy. Przybywa produktów i już od samych nazw kręci się w głowie i można się pogubić jak tej jesieni na grzybobraniu. To nie to, co kiedyś, gdy był jeden i ten sam krem do rąk, do twarzy, a jak zostało, to i do pięt. Na wannie stał szampan, na umywalce w mydelniczce leżało mydło. Facet wklepywał w ogoloną twarz wodę kolońską (szczypało i piekło go potem do południa), kobieta delikatnie kropiła się perfumami (musiały wystarczyć na jak najdłużej). Potem puder, tusz, szminka i można było pokazać się światu. Dziś trzeba zmieścić na półce serum, maseczkę, balsam, tonik, podkład, żel rozświetlacz, samoopalacz, piankę, lakier, odżywkę. I jeszcze oczywiście kosmetyki do makijażu w zmieniających się co sezon odcieniach. Matowe albo z połyskiem. W szarościach, innym znów razem tylko w brązach. Żeby tego wszystkiego właściwie użyć, doba musiałaby być minimum o trzy godziny dłuższa. Na szczęście jest konkurs Doskonałość Roku, który redakcja „Twojego Stylu” organizuje już od 25 lat. Przez ćwierć wieku zmienił się nie tylko skład testowanych przez jury produktów, ale nawet liczba dostępnych kosmetyków i ocenianych kategorii. Nie zmieniło się jedno – dzięki ofiarności jurorek, które wklepują, wcierają, i co tam jeszcze trzeba – wszystkie te produkty we własne ciało oraz włosy, przeciętna Polka wie, czego szukać, gdy ruszy na zakupy do drogerii. Magdalena Cielecka (47 l.) jest chodzącym przykładem skuteczności przetestowanych przez nią kosmetyków, bo jakimś cudem z roku na rok jest coraz młodsza i coraz ładniejsza. Tak samo Agnieszka Grochowska (39 l.), która wciąż wygląda jak dziewczynka. Ciekawe, ile w tym zasługi kosmetyków, a ile życiowej równowagi i umiejętności bycia zadowoloną z samej siebie. Małgorzata Foremniak (52 l.) nie zasiada wprawdzie w konkursowym jury, ale za to od paru lat reklamuje kremy polskiej marki i jej uroda też nie gaśnie. Może to zasługa kosmetyków, a może pięknego uśmiechu, który właściwie nigdy nie schodzi z twarzy aktorki. Ci, którzy ją znają, mówią, że to także odzwierciedlenie dobrego serca pięknej Małgosi. Wśród laureatów nagród błyszczała na scenie Dorota Soszyńska (60 l.), która zawsze wygląda światowo i z klasą. Ze swoją klasyczną, elegancką urodą nie powinna zatrudniać nikogo do reklamowania produktów swojej marki, bo sama jest ich najlepszą reklamą. Do tego ma aksamitny, kojący głos, którym byłaby w stanie przekonać nieprzekonanych i udowodnić wszystko, na co tylko przyjdzie jej ochota. Zupełnie jak Urszula Dudziak (76 l.), która udowadnia, że wiek to kwestia umowna. Swoją opinię na temat upływającego czasu artystka postanowiła tym razem wyrazić w formie napisu na bluzce: „Age is just a number”, czyli „Wiek to wyłącznie liczba”. I jak tu się z pełną energii i humoru gwiazdą nie zgodzić. Artur Żmijewski (53 l.) to najbardziej przewidywalny facet w naszym szołbiznesie. Jak zawsze przyszedł na imprezę z tą samą żoną, jak zawsze patrzył na nią tym samym czułym wzrokiem i nie wypuszczał jej dłoni ze swojej. Paulina Żmijewska (50 l.) błyszczała przy mężu jak milion dolarów – tak właśnie wygląda szczęśliwa kobieta. Żmijewscy są małżeństwem od 27 lat. I to dopiero jest doskonałość!