Walczący z kibolami
Rafał Gikiewicz powstrzymał niemieckich chuliganów.
Do tego, że Robert Lewandowski nie schodzi z pierwszych stron sportowych gazet w Niemczech, zdążyliśmy się przyzwyczaić. Jednak po 10. kolejce Bundesligi niekwestionowanym bohaterem mediów został Rafał Gikiewicz. Drużyna Polaka, Union Berlin, wygrała pierwsze w historii niemieckiej ekstraklasy derby z Herthą. Tuż po ostatnim gwizdku sędziego na boisko wpadła grupa zamaskowanych chuliganów, którą powstrzymał polski bramkarz.
– Na Zachodzie sobie poradzili... Takie teksty, wygłaszane przez różnych „ekspertów” słyszymy zwykle po zadymach w wykonaniu kiboli w Polsce. Prawda jest jednak zupełnie inna i stwierdzenia o całkowicie bezpiecznych stadionach w Europie można włożyć między bajki. Grupy chuliganów nieustannie zwalczają się nie tylko na Bałkanach, w Rosji czy Turcji, ale także w krajach, gdzie futbol stoi na najwyższym poziomie. Takim przykładem są właśnie Niemcy, gdzie co jakiś czas dochodzi do niebezpiecznych incydentów. I to pomimo konsekwencji w postaci drakońskich kar finansowych.
Kilka miesięcy temu Berlin świętował awans Unionu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Dla założonego w 1906 roku klubu było to wydarzenie bezprecedensowe. Jednym z piłkarzy, którzy w największym stopniu przyczynili się do tego sukcesu, był Rafał Gikiewicz. Nasz bramkarz, grając na zapleczu Bundesligi, spisywał się doskonale i szybko stał się ulubieńcem trybun.
Poza możliwością zmierzenia się z takimi potęgami jak Bayern Monachium czy Borussia Dortmund fani beniaminka wyczekiwali pierwszych historycznych derbów z lokalnym rywalem, czyli
Herthą. Kibice Unionu należą do najbardziej fanatycznych w Niemczech, a gorąca atmosfera w Starej Leśniczówce (tak nazywany jest leciwy obiekt na południu Berlina) może plątać nogi przeciwnikom. Nie inaczej było podczas walki o prymat w stolicy. Mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 1:0, co przez większość publiczności zostało przyjęte z euforią. Niestety, grupa kilkunastu kiboli postanowiła po zakończeniu spotkania rozegrać własne zawody. Zamaskowani mężczyźni wpadli na murawę, dążąc do starcia z przyjezdnymi. Nie zatrzymała ich ochrona ani policja, lecz... Rafał Gikiewicz! Polak natychmiast ruszył do kiboli i zaczął wyganiać ich na trybuny. – Pod wrażeniem zachowania Gikiewicza były niemieckie media. – Rozprawił się z chuliganami jak z dzieciakami z podstawówki. Wypędził ich na trybuny niczym stado owiec. Prawdziwy bohater! – napisał „Berliner Zeitung”. Nowe stopniowanie przymiotnika „odważny” zaproponował „Bild”: – Odważny, odważniejszy, GIKIEWICZ!. – Tylko dzięki niemu udało się zapobiec dantejskim scenom i potężnej awanturze – komentował „Suddeutsche Zeitung”.
Jak skomentował swoje zachowanie sam piłkarz? – Użyłem polsko-angielsko-niemieckiej wiązanki. „Raus” po niemiecku, po polsku „w...”, a po angielsku lepiej nie będę cytował. Tam był jakiś gość, co sięgał mi do ramion... Powiedziałem mu, żeby poszedł sobie tam, skąd przyszedł. Nie mogłem zrobić nic więcej, bo dostałbym czerwoną kartkę – opowiadał na antenie „Weszło FM” 32-latek. Całą historię mocno przeżyła żona sportowca, obecna tego dnia na stadionie. – Powiedziała mi w domu krótko: Jesteś idiotą! Mogłeś zostać zraniony, bo ktoś mógł mieć przy sobie nóż. – To jednak był impuls, a ja jestem trochę szalony – dodał w rozmowie z „Berliner Morgenpost”. Poprzez heroiczną postawę Rafał Gikiewicz zyskał wśród berlińczyków olbrzymi szacunek. Jeśli Polak przedłuży kontrakt i przez kolejne lata będzie reprezentował barwy Unionu, znajdzie się na najlepszej drodze, by stać się jedną z największych legend klubu.