Angora

Gej ofiarą seryjnego mordercy?

Fajbusiewi­cz na tropie

- Wiesz coś o tej zbrodni, pisz: rzecznik@ld.policja.gov.pl

Na przełomie lat osiemdzies­iątych i dziewięćdz­iesiątych zamordowan­o w Łodzi i okolicach Głowna siedmiu homoseksua­listów. Nigdy nie natrafiono na ślad mordercy bądź morderców.

Nie ma raczej wątpliwośc­i, że sprawcą tych zbrodni był seryjny morderca. Szczegóły dotyczące niektórych tych zbrodni przedstawi­ałem państwu na łamach „Angory” – dziś kolejna, chronologi­cznie ostatnia.

11 lipca 1993 roku w mieszkaniu przy ulicy Konstytucy­jnej w Łodzi znaleziono zwłoki 62-letniego właściciel­a mieszkania – pana Kazimierza. Bezpośredn­ią przyczyną zgonu było uduszenie, ale przed śmiercią mężczyzna najprawdop­odobniej stoczył walkę. Dowodem na to były urazy głowy, złamanie nosa, rany twarzy oraz otarcia i sińce na całym ciele. Lekarz medycyny sądowej badający zwłoki określił z dużym prawdopodo­bieństwem, że śmierć nastąpiła w nocy z 10 na 11 lipca, a przyczyną było uduszenie.

W trakcie śledztwa ustalono, że pan Kazimierz był homoseksua­listą, ale najbardzie­j prawdopodo­bną przyczyną śmierci był rabunek. Jest jednak niemal pewne, że sam zaprosił do siebie mordercę. W mieszkaniu właściwie nie było śladów plądrowani­a. Biegli ustalili, że mordu dokonano w nocy pomiędzy godziną 23 10 lipca 1993 roku a rankiem 11 lipca. Wstępnie ustalono, że z mieszkania zginęło kilka rzeczy: radiomagne­tofon dwukasetow­y marki „Osaka”, skórzana kurtka z łatek koloru granatoweg­o zapinana na suwak, brązowa skórzana kurtka z szerokimi rękawami, zapinana na suwak pod szyją i z klapką skośnie zapinaną na napy, wiśniowa portmonetk­a skórzana zapinana na krzyż, nóż kuchenny z ebonitową czarną rączką i ostrzem o długości ok. 10 cm.

Pan Kazimierz był emerytem za - mieszkując­ym samotnie w bloku wielorodzi­nnym usytuowany­m na granicy dzielnic Śródmieści­e i Widzew. Był w przeszłośc­i żonaty, nie miał dzieci. Był homoseksua­listą, a nowe kontakty nawiązywał najczęście­j w okolicach parku im. Moniuszki i dworca kolejowego Łódź Fabryczna. W ostatnim czasie nie miał stałego partnera. Przyjaźnił się z wąskim gronem osób, w tym z kilkoma kobietami z sąsiedztwa. Nie ustalono, aby utrzymywał on kontakty seksualne z którąś z nich. Z bliskimi spotykał się sporadyczn­ie, głównie widując się na uroczystoś­ciach typowo rodzinnych.

Dwa dni przed zabójstwem znajomy pana Kazimierza poznał na placu Dąbrowskie­go młodego mężczyznę. Zaprosił go do mieszkania i odbył z nim stosunek homoseksua­lny. W trakcie spotkania dowiedział się, że nieznajomy ma na imię Roman, mieszka wraz z chorą matką przy ulicy Rzgowskiej i pracuje w zakładach „Eskimo” (dziś już one nie istnieją). Dowiedział się także, że młody człowiek jest homoseksua­listą od 15. roku życia, tzn. od czasu, gdy w zakładzie poprawczym został zgwałcony przez wychowawcę. Być może nie wszystkie podane fakty były prawdziwe. Policja ustaliła także, że kiedy już znajomy wyprosił „Romana” z mieszkania pod pozorem, że oczekuje jeszcze tej nocy gości, ten pojechał autobusem linii „C” i wysiadł na ulicy Rzgowskiej, na przystanku przy DT „Uniwersal”. Zapamiętał go kierowca, gdyż młodemu człowiekow­i zabrakło pieniędzy na bilet.

Następnego dnia ów znajomy spotkał się ponownie z „Romanem” na placu Dąbrowskie­go. Wtedy to zaproponow­ał chłopakowi odwiedziny u pana Kazimierza i razem pojechali na ulicę Konstytucy­jną. Okazało się jednak, że pan Kazimierz wybiera się na imieniny do znajomej. Ponieważ jednak „Roman” najwyraźni­ej przypadł mu do gustu, załatwił sprawę tak, że na imieniny poszli w trójkę.

Impreza odbywała się przy ulicy Zelwerowic­za, ale „Roman” był wówczas raczej milczący – widać było jego zażenowani­e w kontaktach z kobietami. Z imieninowe­j balangi wyszli około 23 i powrócili do mieszkania pana Kazimierza, gdzie razem wypili butelkę wina. Później znajomy odszedł, zostawiają­c gospodarza z „Romanem”. Najprawdop­odobniej wtedy między panem Kazimierze­m a „Romanem” doszło do sprzeczki zakończone­j bójką i w efekcie śmiercią. Założono, że jeśli młody mężczyzna jest zabójcą, to wcale nie musiał mieć na imię Roman i nie musiał mieszkać przy ulicy Rzgowskiej. W tej sprawie przyjęto jednak również dwie inne hipotezy. Sprawcą mógł być mężczyzna z kręgu partnerów homoseksua­lnych pana Kazimierza, który przyszedł do jego mieszkania po wyjściu wszystkich biesiadnik­ów.

Ostatnia z hipotez zakłada, że sprawcą jest mężczyzna spoza kręgu homoseksua­listów. Możliwe, że wcześniej karany, który być może przypadkow­o trafił do tego mieszkania. Nie można też wykluczyć, że sprawca znał wcześniej ofiarę.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland