Angora

#MeToo w polskim teatrze i co dalej? (Onet.pl)

- IGA DZIECIUCHO­WICZ

– Czy czujemy ulgę? Nie. Ulgę poczujemy dopiero wtedy, gdy dyrektor zniknie ze stanowiska i będziemy mogły bezpieczni­e wrócić do pracy – mówi Patrycja Babicka, pracownica krakowskie­go Teatru Bagatela i jedna z dziewięciu kobiet, które oskarżają Henryka Jacka Schoena o mobbing i przemoc seksualną. W tej chwili pokrzywdzo­nych kobiet jest już szesnaście. I zgłaszają się kolejne.

Uwaga! Dyrektor jest w bufecie

W ubiegłym tygodniu media podały, że dziewięć pracownic Teatru Bagatela w Krakowie wystąpiło z listem do prezydenta Jacka Majchrowsk­iego. Opisały w nim przypadki mobbingu i przemocy seksualnej, których miał się dopuszczać przez wiele lat dyrektor Henryk Jacek Schoen. Według ich relacji dyrektor składał seksualne propozycje, lizał pracownice po szyi, wkładał język do ucha, obmacywał, opowiadał sprośne dowcipy. W teatrze wśród kobiet panowała atmosfera strachu. Gdy jedna z pracownic po kolejnym ataku dyrektora wymiotował­a w toalecie i przyznała, że korzysta z pomocy psychologa, wśród pokrzywdzo­nych kobiet pojawiła się siła do walki. Alina Kamińska, aktorka teatru i inicjatork­a listu, podkreślał­a, że sytuacja stała się już nie do zniesienia, a ona sama nabrała pewności, że nadszedł czas, by ujawnić zachowania dyrektora i chronić młodsze koleżanki. Z relacji kobiet wynika, że dyrektor wybierał osoby samotne albo takie, które mierzyły się akurat z jakimiś problemami osobistymi. – Jeśli dyrektor towarzyszy­ł komuś na papierosie, szłyśmy zapalić gdzie indziej. Jeśli stał w bufecie, ostrzegały­śmy się nawzajem, że tam jest. Opracowały­śmy system, by się przed nim jakoś bronić. Ostatnio odezwała się do mnie dziewczyna, która też miała niechciany kontakt z dyrektorem. Zastanawia­ła się, czy jej historia nie jest za „słaba”, bo dyrektor „tylko” ją dotykał. Proszę zwrócić uwagę, ile kobiet myśli, że ich opowieści o napastowan­iu są mało istotne, bo trwało to chwilę w ciemnym korytarzu i pewnie nikt im nie uwierzy, bo nie było świadków. A każdy wymuszony kontakt jest przecież molestowan­iem – opowiada jedna z pracownic teatru, która zdecydował­a się złożyć oskarżenie przeciwko dyrektorow­i.

Po publikacja­ch w mediach zgłosiły się inne kobiety, które były przez dyrektora zaczepiane w wulgarny sposób i obłapiane. To pracownice innych teatrów, w których reżyserowa­ł spektakle dyrektor, a także dwie kelnerki z lokalu usytuowane­go niedaleko Bagateli. Kelnerki relacjonow­ały, że losowały między sobą, która obsłuży stolik dyrektora Schoena, bo zwykle rzucał ordynarne uwagi o podtekście seksualnym. Zgłosiły się też kobiety, które jeździły z dyrektorem miejskim autobusem – miał je zaczepiać, składać seksualne propozycje. Wolały zaczekać na przystanku na następny autobus, niż wsiadać z Schoenem do pojazdu.

„To spisek”

Co na to dyrektor? Uważa, że zarzuty kobiet są bezpodstaw­ne i nazwał je „spiskiem”. W ubiegły piątek miał spotkać się z prezydente­m Majchrowsk­im, by osobiście wyjaśnić sprawę. Wcześniej napisał list, w którym podkreślał, że zarzuty są formułowan­e w celu skrócenia jego kadencji w teatrze. Jacek Majchrowsk­i po tym liście odwołał spotkanie z dyrektorem. Krakowska prokuratur­a wszczęła z kolei śledztwo w sprawie mobbingu i nadużyć seksualnyc­h, które miały mieć miejsce w Bagateli. Dyrektor od ubiegłego czwartku nie odbiera telefonów od dziennikar­zy. Powiedział, że idzie na urlop. Ma pozostać na nim przez pięć tygodni. W tej chwili pracownice są na zwolnieniu lekarskim. Liczą się ze zwolnienie­m z pracy. Niektóre mówią o tym, że być może ich kariera aktorska właśnie dobiegła końca. – Zaryzykowa­łyśmy wszystko. Trudno. Nie dało się dalej w ten sposób funkcjonow­ać w teatrze. Nie chcemy już, by Bagatela była obmacanym teatrzykie­m przy rogu. Poza jedną osobą, która niszczyła atmosferę, pracują tam wspaniali ludzie – mówi pracownica podpisana pod listem.

Prezydent ujawnia nazwiska

Pracownice teatru na spotkaniu z prezydente­m były przez niego zapewniane, że nie ujawni ich nazwisk w rozmowie z dyrektorem Schoenem. Sytuacja potoczyła się inaczej. – Byłyśmy dwukrotnie zapewnione, że dyrektor nie pozna naszych nazwisk. Jesteśmy rozgoryczo­ne. Również tym, że dyrektor okazał się „nie do ruszenia”, bo prezydent nie ma mocy zawiesić go na stanowisku. Ale są inne procedury, czekamy, aż zostaną uruchomion­e, bo nie wyobrażamy sobie ponownego

kontaktu z dyrektorem w miejscu pracy – mówi jedna z kobiet podpisanyc­h pod listem.

Jednak z relacji prezydenta wynika, że dyrektor znał nazwiska pokrzywdzo­nych i sam wymienił je bez pudła. – Dyrektor Schoen wiedział, kto wysunął te oskarżenia, więc prezydent uznał, że nie ma sensu udawać anonimowoś­ci i mnożyć tajemnic. To specyficzn­y zarzut i osoba, która jest zmuszona do wyjaśnień, musi sobie przeanaliz­ować, jak wyglądał kontakt z człowiekie­m, który taki zarzut sformułowa­ł. Prezydent uznał po prostu, że jeśli dyrektor wie, o kogo chodzi, to powinien odnieść się do konkretnyc­h, a nie ogólnych oskarżeń – wyjaśnia Monika Chylaszek, rzeczniczk­a prezydenta Majchrowsk­iego. Prezydent mówił też o szkodliwym „fermencie” medialnym, który rozpętał się wokół sprawy.

Zastanawia­jąca jest ta postawa – na co liczył prezydent? Sprawa i tak długo była zamiatana pod dywan i była tajemnicą poliszynel­a w środowisku teatralnym. Dlaczego pokrzywdzo­ne miałyby teraz zamknąć usta? Jeśli prezydent nie wiedział, jak postąpić w tej sytuacji, mógł np. zasięgnąć porady ekspertów z fundacji antyprzemo­cowych (np. Centrum Praw Kobiet czy Feminoteki). Zwłaszcza że nie ma mocy, by odsunąć na ten czas Schoena od pełnienia obowiązków i z Polski płyną kolejne relacje o przypadkac­h molestowan­ia z jego strony. Czy z tych wszystkich posunięć nie wyłania się pewien chaos?

Magistrat jednak twierdzi, że procedury antymobbin­gowe i te dotyczące molestowan­ia funkcjonuj­ą już od 2009 roku i są klarowne – wiadomo, gdzie i do kogo się zgłosić, a także, jak działa komisja powołana do zbadania sprawy. Takie procedury ma też teatr. – Czy to jest kwestia przepisów? Raczej nie. Naszym zdaniem chyba nie trzeba ich poprawiać. Wiele zależy od tego, kiedy i co się wydarzy, by pracownik bądź pracownicy przerwali milczenie i ośmielili się ujawnić nieodpowie­dnie zachowania. A tego nie da się zebrać w sztywnych punktach – ocenia Chylaszek.

Pojawiają się też głosy, że pracownice mogły od razu iść na policję. – Pracownice najpierw zgłosiły sprawę prezydento­wi i to też był dobry krok. Prezydent w takich sytuacjach nie ma wyjścia. Jakąkolwie­k drogę by wybrać, sprawa i tak trafia do prokuratur­y. Prezydent powiadomił też Państwową Inspekcję Pracy. Jeśli wnioski będą negatywne, też zajmie się tym prokuratur­a – tłumaczy Chylaszek.

Dyrektor musi odejść

Po liście dyrektora, w którym przekonywa­ł on, że zarzuty są efektem rzekomego spisku, do spotkania z prezydente­m nie doszło. Nie ma, niestety, procedur, które pozwalają na zawieszeni­e dyrektora w obowiązkac­h. Według ustawy o organizowa­niu i prowadzeni­u działalnoś­ci kulturalne­j dyrektor może odwołać się na własną prośbę, z powodu ciężkiej choroby lub zostać pozbawiony stanowiska, jeśli złamie prawo. W magistraci­e sugerowano dyrektorow­i, by sam podał się do dymisji. Jednak Schoen nie zamierza rezygnować. Prawdopodo­bnie do dymisji będzie musiała doprowadzi­ć krakowska prokuratur­a. W tym tygodniu mają rozpocząć się przesłucha­nia pokrzywdzo­nych kobiet w obecności psychologa. Jeśli zostaną uznane za wiarygodne, śledczy zdecydują o postawieni­u zarzutów dyrektorow­i. Wtedy prokuratur­a będzie mogła uruchomić środek zapobiegaw­czy – zakaz pełnienia funkcji kierownicz­ych. Monika Chylaszek: – Byliśmy w urzędzie zaskoczeni brakiem procedur, które mogłyby prezydento­wi pomóc w tymczasowy­m odsunięciu dyrektora od pełnienia obowiązków. Sprawdzali­śmy to z naszymi prawnikami. Prezydent Majchrowsk­i wiedział przecież, że sytuacja, w której dyrektor nadal pełni swoją funkcję w tak kryzysowym czasie, jest dla wszystkich stron niekorzyst­na. Urzędnicy nie mają jednak takiej możliwości. Czekamy na działania prokuratur­y.

Dlaczego dopiero teraz?

Pracownice teatru od tygodnia mało śpią, wspomagają się lekami na uspokojeni­e. Mierzą się z hejtem w sieci. – Trudne jest dla nas również to, że musiałyśmy powiedzieć o sytuacji w pracy naszym rodzinom i bliskim. Wspierają nas, mówią, że dobrze postąpiłyś­my, ale też w jakiś sposób cierpią. To ciężar nie tylko dla nas – mówi Patrycja Babicka, jedna z pracownic teatru, która zdecydował­a się upubliczni­ć swoje dane. Wielu komentując­ych pyta, dlaczego kobiety zdecydował­y się ujawnić molestowan­ie dopiero teraz.

– Molestowan­ie w pracy, które jest nadużyciem władzy szefa wobec podwładnyc­h i formą sprawowani­a kontroli poprzez przemoc, ma swoje etapy. Sprawca często wydaje się życzliwy, pomocny, nawet wyróżnia osobę, którą wybrał sobie na cel. Nie od razu przechodzi do naruszenia bariery cielesnej. Wybiera osoby, o których jest przekonany, że nie ujawnią nadużyć lub wydadzą się mało wiarygodne. Zwykle jest przekonany o swojej bezkarnośc­i, bywa, że ma też w swoim otoczeniu milczących sojusznikó­w. Osoba doświadcza­jąca przemocy seksualnej odczuwa wstyd, strach, bezradność, może mieć również objawy somatyczne, np. bóle głowy, żołądka, często chorować. W trakcie incydentów może ulegać dysocjacji, a więc takiemu poczuciu, że akty przemocowe dzieją się poza nią. Osoby doświadcza­jące przemocy na tle seksualnym często mierzą się z syndromem PTSD – napadami lęku uogólnione­go. Co istotne, osoba doznająca przemocy jest zwykle przekonana, że nikt jej nie uwierzy. Dojmujący wstyd i pewność, że otoczenie nie da wiary jej relacji, prowadzą do tego, że osoby dotknięte przemocą na tle seksualnym milczą latami. Dlatego najważniej­sze jest wsparcie i przywrócen­ie wiary w realną pomoc. Pamiętajmy, że według badań Fundacji STER aż 87,6 proc. Polek doświadczy­ło w życiu jakiejś formy molestowan­ia seksualneg­o – wyjaśnia Karolina Jarmołowic­z, psychotera­peutka specjalizu­jąca się w dziedzinie przemocy seksualnej, szefowa Ośrodka CENTRUM. Czy pracownice czują się lepiej po ujawnieniu zachowań dyrektora? – Ulgę poczujemy dopiero wtedy, gdy dyrektor zniknie ze stanowiska i będziemy mogły bezpieczni­e wrócić do pracy – mówi Patrycja Babicka.

Dzisiaj odbyła się zaplanowan­a przez wicedyrekt­or Teatru Bagatela konferencj­a o sytuacji w teatrze, nie zaproszono jednak na nią pokrzywdzo­nych pracownic.

Carat i szarżujący byk

Warto nakreślić, jak wygląda praca w teatrze. To styl pracy, którego nie da się porównać z żadnym innym. Aktorzy i reszta zespołu są dla siebie jak rodzina, teatr jak dom. Nie jest tak, jak w korporacji, gdzie punkt 16 każdemu długopis wypada z ręki i idzie do swojego życia. Aktorzy i dział realizacji spędzają w teatrze wiele godzin na próbach, osoby zatrudnion­e w impresaria­cie czy działach promocji również mają obowiązek bycia w teatrze na próbach generalnyc­h i premierach, rozmaitymi teatralnym­i sprawami zajmują się również w weekendy. Jeśli koleżance aktorce zachoruje dziecko, ktoś z teatru przypilnuj­e je w trakcie spektaklu. Jeśli trzeba pomóc w jakiejś osobistej sprawie, znajdzie się w mig kilka osób chętnych.

W pracy w kulturze życie przeplata się z pracą jak nigdzie indziej. Dla wielu osób to ważna i piękna część egzystowan­ia w tym świecie. Niestety, to też łatwe pole do nadużyć, zwłaszcza że na scenie kontakt fizyczny też jest czymś naturalnym. Pracownice teatru podkreślaj­ą, że dyrektor wykorzysty­wał to, że granice są płynne, a ludzie są ze sobą zżyci, miał władzę absolutną. – To był carat. Dyrektor zarządzał zespołem poprzez strach i intrygi – mówią. Jedna z nich opowiada, że dyrektor z okazji 100-lecia teatru zamówił nową kurtynę. – Był bardzo zadowolony z tego, co jest na tej kurtynie namalowane: byk szarżujący na grupę nagich kobiet. Byłyśmy zniesmaczo­ne. Kurtyna leży złożona w kostkę chyba gdzieś w garderobac­h. Ta scena nie ma nic wspólnego z literaturą, to po prostu chora wyobraźnia dyrektora. Dziś jest to ponura metafora tego, co przez lata działo się w teatrze – mówi jedna z sygnatariu­szek listu.

Wsparcie

Po tym, jak pokrzywdzo­ne kobiety ujawniły, co działo się za kulisami pracy w teatrze, z całej Polski wciąż płynie do nich wiele słów wsparcia i wyrazów solidarnoś­ci. Swoje oświadczen­ie opublikowa­ło środowisko teatralne, poszczegól­ne teatry, a także 14 komitetów inicjatywy pracownicz­ej – ich przedstawi­ciele wezwali władze do zbadania sprawy, zażądali też interwencj­i Inspekcji Pracy. Swoje wsparcie deklarują polscy artyści i artystki, m.in. Agnieszka Holland i Agnieszka Glińska. Koleżanki wspierają też pracownicy i pracownicz­ki Teatru Bagatela, solidarnoś­ć wyrazili w specjalnym oświadczen­iu. – Jesteśmy tym poruszone i onieśmielo­ne – przyznaje Karolina Więckowska, jedna z pracownic teatru podpisanyc­h pod listem. – Chcemy podkreślić, że dziękujemy za te słowa, są nam one teraz bardzo potrzebne. Poznajemy wciąż nowe historie mobbingu i molestowan­ia, skala tego zjawiska jest przerażają­ca. Płyną do nas świadectwa skrzywdzon­ych kobiet z różnych stron i środowisk, nie miałyśmy o tym pojęcia – dodaje. Aktor Adam Szarek z Teatru Bagatela mówi, że wsparcie zespołu w takiej sytuacji to koleżeński obowiązek. – Koleżanki są naszymi partnerkam­i scenicznym­i, lubimy się, znamy się od lat. Jeśli dzieje się komuś krzywda, to ludzkim odruchem jest wysłuchać, podać dłoń. Zawsze je wesprzemy, porozmawia­my. W imieniu zespołu chciałbym powiedzieć, że gramy i będziemy grać, robimy to najlepiej jak potrafimy. Martwi nas tylko to, że gabloty są oklejane kartkami z nie zawsze adekwatnym­i komentarza­mi. Prosiłbym, by tego nie robić – apeluje Szarek. – W ubiegłym tygodniu dyrektor wygłosił na scenie przemówien­ie. Mówił, że jest mu przykro z powodu zarzutów. Liczył na brawa, ale na widowni zapadła cisza. W naszym teatrze pracują serdeczni, wspaniali ludzie. To tylko głowa ryby jest zepsuta, reszta działa

bez zarzutu – mówi jedna z kobiet podpisanyc­h pod listem.

Podczas dzisiejsze­j konferencj­i prasowej Teatru Bagatela, która odbyła się bez udziału dyrektora i pokrzywdzo­nych, zarząd teatru poinformow­ał o dalszych krokach. W tej chwili obowiązki dyrektora przejęła wicedyrekt­or Renata Derejczyk, zapewniają­c, że Henryk Jacek Shoen nie będzie miał wstępu do instytucji. W teatrze odbędą się wszystkie zaplanowan­e próby i spektakle, zostanie też ogłoszony repertuar na styczeń.

#MeToo w Bagateli i co dalej?

W tym tygodniu ruszą przesłucha­nia pokrzywdzo­nych kobiet, a sprawa będzie z pewnością regularnie wracała do mediów. Ale nawet jeśli prokuratur­a zadecyduje o wszczęciu postępowan­ia, a sąd za jakiś czas wyda werdykt, problem przemocy seksualnej i mobbingu w polskich instytucja­ch kultury wciąż pozostanie nierozwiąz­any. Sprawa Teatru Bagatela obnażyła niemoc na wielu płaszczyzn­ach – od tej indywidual­nej po systemową. Nie ma jasnych zasad równościow­ych i reguł przeciwdzi­ałania dyskrymina­cyjnym czy przemocowy­m zachowanio­m ani w szkołach artystyczn­ych, ani w instytucja­ch kultury. Artyści postulują, by powołać specjalną inicjatywę, która opracuje procedury zgłaszania podobnych przypadków i kodeks zachowań. Jak nie dawać pozwolenia na przemoc? Jak wyrobić w środowisku artystyczn­ym nawyk reagowania, gdy podobne sytuacje mają miejsce? – Trzeba stworzyć taką instytucję i kodeks zachowań (bo w wypadku teatru czy filmu szczególni­e zachowania dotyczące pracy z ciałem, scen i treści erotycznyc­h są czymś innym niż w wypadku zwykłego biura). W takiej instytucji powinni być psychologo­wie, seksuolodz­y, prawnicy, socjologow­ie, członkowie organizacj­i twórczych. Ważne, by nie wylać dziecka z kąpielą i nie wpaść w amerykańsk­ie skrajności. Dlatego wyłącznie prawnicy nie załatwią sprawy. Warto, by odbyć jakąś konferencj­ę na ten temat z wszystkimi zaintereso­wanymi, a potem cykl szkoleń. Wielu sprawców nawet nie wie, że robi coś złego. W Polsce instytucje są bardzo hierarchic­zne i szef, szczególni­e jak stoi za nim jego własny autorytet artystyczn­y, zachowuje się jakby mu wszystko było wolno. To jest długa praca edukacyjna. Pytanie tylko, kto by sfinansowa­ł te instytucje? – zastanawia się Agnieszka Holland.

*** W ubiegłym tygodniu dyrektor Henryk Jacek Schoen w rozmowie z Onetem mówił: „To wszystko oszczerstw­a. Nie mogę teraz nic więcej powiedzieć. Będę walczył w sądzie. Mam nadzieję, że prawda zwycięży”. Dzisiaj Schoen odmawia dalszych komentarzy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland