Najdłuższy lot w historii
Dreamliner leciał non stop przez 19 godzin i 19 minut
Dreamliner był w powietrzu ponad 19 godzin.
Rekord, a właściwie dwa naraz, został pobity 15 listopada. Boeing 787-9 nie tylko był najdłużej w powietrzu, ale też pokonał najdłuższy w historii odcinek 17 800 km. Gdy bezpiecznie wylądował w Sydney, była godzina 12.28, a w Polsce 3.28 w nocy. Samolot wystartował 14 listopada o godz.: 5.53 z największego w Europie lotniska Heathrow w Londynie i bynajmniej nie najkrótszą trasą udał się do najludniejszego miasta w Australii. Przeleciał nad Niemcami, Polską, Białorusią, Rosją, Kazachstanem, Chinami, Filipinami i Indonezją.
Na pokładzie Dreamlinera było czterech pilotów i 50 pasażerów. Większość stanowili pracownicy linii lotniczych Qantas. Znalazło się miejsce także dla prezesa zarządu tych linii Alana Joyce’a oraz sześciu stałych klientów, którzy już wiedzą, że będą częściej latali na tak długich odcinkach. Monitorowano działanie organizmu wszystkich podróżujących. Obserwowano czujność, koncentrację oraz badano pracę mózgu pilotów, a także sprawdzano głębokość snu i przyjmowanie posiłków przez pasażerów. Te dane przeanalizują wkrótce naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Sydney, którzy stworzą raport o tym, jak loty na tak długich trasach wpływają na zdrowie, samopoczucie i zegar biologiczny. Długą trasę wykorzystano na walkę z tzw. jet lagiem.
Od momentu startu zaczęto używać czasu wschodnioaustralijskiego letniego. Przyćmiono światła w kabinie, gdy tam była noc, i rozjaśniono, gdy na wschodnim wybrzeżu wschodziło słońce. Wtedy też podano bogate w kofeinę posiłki, a bardziej tłuste zaserwowano, gdy w Sydney zaczynało zmierzchać.
Qantas przeprowadziły ten lot w ramach „Projektu Wschód Słońca”. Zakłada on, że w stałej siatce połączeń od 2023 roku znajdą się bezpośrednie loty na trasach Sydney – Londyn oraz Sydney – Nowy Jork. Zgodę na tak długie loty, a co za tym idzie – pracę personelu pokładowego dłuższą niż dwadzieścia godzin musi jeszcze wydać państwowy organ kontrolujący lotnictwo cywilne.
Projekt ruszył po sukcesie bezpośrednich lotów na trasie Perth – Londyn. Joyce stwierdził, że skoro znalazło się wielu chętnych, żeby latać z zachodniego wybrzeża Australii do Europy, to znajdą się też tacy, którzy wytrzymają w powietrzu jeszcze dwie godziny dłużej. Prezes przyznał: „Perth – Londyn jest najbardziej udaną trasą w 99-letniej historii naszych linii. Ma średnio 95-procentowe obłożenie i otrzymuje najwyższe oceny pasażerów zarówno tych biznesowych, jak i z klasy ekonomicznej”. W grudniu odbędzie się kolejny bezpośredni lot testowy. Tym razem na trasie Nowy Jork – Sydney. Będzie krótszy od tego z Londynu o 1500 km, ale z powodu przeciwnych wiatrów potrwa porównywalnie długo.
Długie loty to także duże zanieczyszczenie środowiska naturalnego. Joyce broni się, że jego linie zamierzają do 2050 roku osiągnąć zerową emisję CO netto. Do tej pory jedynie International Airlines Group (British Airways, Aer Lingus i Iberia) zapowiedziała podobne ograniczenia. Qantas chce poprawić efektywność paliwową i stosować systemy kompensacji emisji dwutlenku węgla.
Cywilne lotnictwo komercyjne odpowiada za ok. 2 proc. światowej emisji CO . Według Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) do 2037 roku liczba osób podróżujących samolotami podwoi się, a do 2050 roku emisje dwutlenku węgla samolotów podwoją się, a być może nawet potroją. Qantas chwalą się, że już latają bardziej wydajnymi samolotami. Tyle że nowe Dreamlinery zużywają jedynie o 20 proc. mniej paliwa niż używane do tej pory Boeingi 747. ( PKU)