Święty biznes
Alba to poznańska firma specjalizująca się w produkcji szat liturgicznych
Poznańska firma specjalizuje się w produkcji szat liturgicznych.
– Model numer 1 – habit dla nowicjuszek. Ten sam model może być wykonany z jedwabiu lub wełny, na każdą porę roku. Model numer 2 – niepokalana turkaweczka, krochmalony welon z elastycznymi skrzydłami, użyteczny w słabo wentylowanych pomieszczeniach (...). Z myślą o wiejskich proboszczach model numer 6. Coś dla zakrystian na ważne uroczystości. Kapłański ornat również ewoluował (...). Wszystkie typy ornatów produkowane są dzisiaj z lekkich materiałów, we wspaniałych nieblaknących kolorach...
Kto z nas nie pamięta pokazu mody kościelnej z „Romy” Felliniego, jednej z najlepszych scen w historii kina. I choć mistrz, który był przecież wierzącym katolikiem, dla osiągnięcia artystycznego celu, co nieco przejaskrawił i podkoloryzował, to nie ulega wątpliwości, że moda kościelna cały czas ulega bardzo powolnym przemianom.
Rok 1980 nie należał do najlepszych na zakładanie działalności gospodarczej. Gospodarka się załamywała, w kraju brakowało podstawowych produktów. Mimo to Jerzy Woźny w Poznaniu postanowił założyć własną firmę zajmującą się produkcją szat liturgicznych. Nie miał wielkiego kapitału, ale jego atutem było doświadczenie, znajomość rynku, gdyż przez wiele lat pracował w należącej do stowarzyszenia PAX firmie Veritas, która zajmowała się sprzedażą dewocjonaliów. Tak powstała Alba, która dziś należy do najlepszych w środkowej Europie.
– Żeby kupić najprostszy materiał, trzeba było mieć układy, znajomości, „dojścia” – wspomina Tomasz Woźny, który po ojcu przejął kierowanie firmą. – Za to nie było żadnych problemów ze zbytem. Ponieważ jedynym odbiorcą naszych wyrobów był i jest Kościół, więc po wprowadzeniu stanu wojennego ojciec był inwigilowany. Pamiętam jak kiedyś przyszło do nas dwóch panów z „telekomunikacji”, którzy oświadczyli, że mamy uszkodzony telefon, mimo że działał bez zarzutu. Coś tam porobili i od tego czasu podczas rozmów pojawiały się dziwne odgłosy. Znajomi mówili, że to skutki podsłuchu.
Dziś Alba jest nowoczesną firmą zatrudniającą kilkudziesięciu pracowników, z którą dodatkowo współpracuje spora grupa podmiotów zewnętrznych.
Oferta zakładu jest imponująca: alby, komże, welony, bursy, baldachimy, obrusy, dalmatyki, bielizna kielichowa, mitry, kapy, sztandary, stuły. I przede wszystkim ornaty: kremowe, zielone, fioletowe, czerwone, brokatowe, różowe, maryjne, fatimskie, rzymskie, wielkanocne, bożonarodzeniowe, z symbolem Ducha Świętego, z Matką Boską Częstochowską. W sumie około 400 tzw. pozycji asortymentowych.
Większość modeli została opracowana w firmie, często przez dyplomowanych plastyków. Czasem jednak Alba szyje modele według projektu klientów.
Większość tkanin kupowanych jest w Polsce, mniejsze partie w Niemczech i we Włoszech. Paradoksalnie największe kłopoty są z materiałami z wełny, w którą kiedyś zaopatrywano się w Bielsku-Białej. Niestety, bielską wełnę wykończyła chińska konkurencja i „reformy” III RP.
Większość ornatów ma zdobienia roślinne lub geometryczne, często pojawiają się też podobizny Chrystusa, Marii, a także świętych, zwłaszcza: Antoniego, Franciszka i Jana Pawła II. Jedne są zrobione z materiałów syntetycznych, inne z aksamitu lub tkanin adamaszkowych zdobionych brokatem i złotymi taśmami. Większość szat jest haftowana maszynowo, dlatego ich cena nie przekracza tysiąca złotych. Za ręcznie haftowane trzeba zapłacić 3 – 4 tys. zł (równie drogie są tylko ręcznie haftowane sztandary kościelne). Szaty liturgiczne przeważnie zamawiają
parafie, czasem diecezje. Dużo rzadziej konkretni księża.
Wyroby Alby można kupić w firmowym sklepie, sklepie internetowym i kilkunastu specjalistycznych placówkach na terenie całego kraju.
Wysokiej jakości ornat powinien służyć lata, a może nawet dziesięciolecia. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w Polsce mamy 23 tys. księży diecezjalnych i 12 tys. zakonników, w tym 9,3 tys. kapłanów (z których za granicą przebywa 3300), to widać, jak bardzo płytki jest ten rynek.
W tej sytuacji Alba musiała szukać odbiorców także za granicą i dziś eksport stanowi ponad 50 proc. całej produkcji. Poznańskie alby, komże, ornaty są wysyłane do Niemiec, Hiszpanii, Portugalii, na Litwę, do Włoch, ale także Stanów Zjednoczonych, a nawet w tak egzotyczne strony jak Hongkong czy Australia.
– Mamy profesjonalną stronę internetową, czasem reklamujemy się też w niektórych pismach katolickich i obowiązkowo bierzemy udział w dwóch dużych targach: w kraju w Kielcach i za granicą w Vicenzie. To moim zdaniem najbardziej prestiżowa tego typu impreza na świecie – zapewnia właściciel. – Ale najważniejsza jest tradycyjna reklama szeptana, od jednego zadowolonego klienta do drugiego, a ponieważ najwięcej katolickich misjonarzy na świecie pochodzi z Polski, więc staramy się korzystać z ich pomocy.
I te sposoby promocji dają świetne rezultaty.
Poznańska firma zaprojektowała i uszyła ornat, mitrę i dalmatykę (rodzaj tuniki) dla arcybiskupa Egeru na mszę z okazji 25-lecia jego święceń biskupich oraz ornaty i dalmatyki na uroczystość święceń arcybiskupa Fort-de-France (Martynika).
W ubiegłym roku szaty liturgiczne w Albie zamówiła katedra w Chicago, a przed kilku laty Słoweński Kongres Eucharystyczny w Celje. Dla księży Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich wykonano okazjonalne haftowane stuły (rodzaj szarfy zakładanej przez księdza).
Alba przygotowała też szaty liturgiczne na pasterkę w Betlejem w 2019 r. z udziałem arcybiskupa Jerozolimy i prezydenta Autonomii Palestyńskiej.
W 2012 r. na zamówienie katolickiego arcybiskupa Westminsteru zaprojektowano i uszyto szaty liturgiczne na uroczystości wielkoczwartkowe, a także z okazji złotego jubileuszu biskupa Portsmouth. Dziś firma współpracuje już z ośmioma katolickimi diecezjami w Anglii.
Właściciel nie zdradza wyników finansowych firmy. Wiadomo jednak, że rocznie sprzedaje kilka tysięcy sztuk – od kosztującej w granicach 100 zł bielizny kielichowej, po warte kilka tysięcy ręcznie haftowane ornaty, przy rentowności wynoszącej kilkanaście procent.
Alba wyspecjalizowała się w niszowej produkcji. Nigdy więc nie będzie kolosem, może jednak stać się jedną z czołowych firm w tej branży na świecie. Już dziś należy do kościelnego haute couture, więc przyszłość rysuje się w różowych barwach.