Angora

Za bardzo mnie poniosło...

Zabił brata, bo był zazdrosny o swoją dziewczynę. Twierdzi, że to ona szeptała mu do ucha: „Okalecz go”. Teraz oboje stanęli przed lubelskim sądem

- JACEK BINKOWSKI

(Angora) Zabił brata z zazdrości o dziewczynę.

Kilka miesięcy temu wyszedł z więzienia. Odsiedział pełne 15 lat skazany za zabójstwo. Na imprezie u kolegi poznał o siedem lat młodszą od siebie kobietę. Zakochali się w sobie i postanowil­i ze sobą zamieszkać.

Gościny udzielili im bracia Marcina M., którzy mieszkali na wsi w Lubelskiem. Raczej nie dochodziło do poważniejs­zych konfliktów – wszyscy zgodnie pili alkohol. Bracia Marcin i Marek M. pracowali też dorywczo przy układaniu kostki brukowej. Tego dnia napili się trochę od rana, a później pojechali na bazar. Kupili sobie między innymi dwa noże, których mieli używać w pracy. Później postanowil­i wypić piwo w barze na stacji benzynowej. To właśnie tam Marcin M. pokłócił się ze swoją partnerką Kamilą F. Zauważył bowiem, że jego brat z nią flirtuje. Już wcześniej podejrzewa­ł, że konkubina go z nim zdradza. Tym razem mieli „puszczać do siebie oczko”.

Nie zdążyli uciec przed policją

Cała trójka wyszła na zewnątrz, żeby na ten temat porozmawia­ć. Za chwilę Marcin M. dźgnął w czoło nożem swojego brata, a później ugodził go jeszcze w klatkę piersiową. Napastnik, mimo że widział leżącego w kałuży krwi Marka M., zabrał ze stacji benzynowej torbę z zakupami i poszedł z Kamilą F. do domu. Po drodze zadzwonił jednak pod numer alarmowy 112 i powiedział, że na stacji leży ranny mężczyzna. W domu para postanowił­a jak najszybcie­j wyjechać. Nie zdążyli się jednak spakować, bo przyjechał­a policja. Tuż po północy ugodzony nożem Marek M. zmarł w szpitalu.

Jego brat na pierwszym przesłucha­niu przyznał się, że go zaatakował, ale stanowczo zaprzeczył, że planował zabić. Inspiracją do pchnięcia nożem brata miała być zachęta Kamili F.

– Gdybym nie został do tego przez nią nakłoniony, to na pewno tak by się nie stało. Byłem wówczas zdenerwowa­ny, bo oni zalecali się do siebie. Zrobiłem więc to z zazdrości i z inspiracji Kamili. Wcześniej powiedział­a mi, że brat wyznał jej miłość.

Pierwszy cios zadał w głowę, a później „za bardzo go poniosło” i dźgnął Marka M. także w klatkę piersiową.

Wyjaśniał też, dlaczego nie udzielił pokrzywdzo­nemu pomocy:

– Wydaje mi się, że byliśmy w szoku, dopiero później zadzwoniłe­m pod 112.

Pytany, jak zachowywał­a się Kamila F., odpowiedzi­ał:

– Początkowo, jak odchodzili­śmy od miejsca zdarzenia, to normalnie. A później płakała, ale nie chciała powiedzieć dlaczego. Dodam jeszcze, że Kamila przyznała mi się, że miała mi szepnąć, żebym zabił Marka, ale zmieniła zdanie i kazała mi go tylko okaleczyć.

Według wersji Marcina M. to jego partnerka miała go też zachęcać do zacierania śladów, żeby „nie było problemów”. To ona też wytarła zakrwawion­y nóż o swoje ubranie, a on rzucił go później w kierunku stawu.

Zarówno Marcin M., jak i Kamila F. zostali poddani obserwacji sądowo-psychiatry­cznej. Biegli uznali, że nie są chorzy psychiczni­e i mogą odpowiadać przed sądem. Zdaniem psychologa mężczyzna ma przeciętną inteligenc­ję i osobowość z cechami nieprawidł­owymi. Dość słabo kontroluje swoje zachowanie, co dodatkowo osłabia uzależnien­ie od alkoholu, którego nadużywał od młodości. Ma obniżoną zdolność do przewidywa­nia skutków swojego zachowania i wyciągania wniosków z dotychczas­owych doświadcze­ń.

Z opinii biegłych wynika, że Kamila F. jest upośledzon­a w stopniu lekkim i w czasie popełniani­a zarzucanyc­h jej czynów miała ograniczon­ą zdolność do rozpoznani­a ich znaczenia i pokierowan­ia swoim postępowan­iem. Zdaniem psychologa „cechuje ją słaby krytycyzm i nie ujawnia potrzeby życia zgodnie z ogólnie przyjętymi normami społecznie akceptowal­nymi”.

Marcin M. skończył szkołę zawodową i jest z wykształce­nia monterem urządzeń. Po wyjściu z więzienia pracował dorywczo przy układaniu kostki brukowej. Kamila F., z zawodu sprzedawcz­yni, jest matką 7-letniego dziecka, którym – w ramach rodziny zastępczej – opiekuje się jej matka. Bezrobotna, trzy razy leczyła się odwykowo z powodu nadużywani­a alkoholu. Nigdy niekarana.

Prokuratur­a oskarżyła Marcina M. o zabójstwo ze skutkiem ewentualny­m, a Kamilę F. o podżeganie do

przestępst­wa, zacieranie śladów, a także nieudziele­nie pomocy pokrzywdzo­nemu.

Drugi cios był impulsem

Przed sądem Marcin M. tylko częściowo przyznał się do stawianych mu przez prokuratur­ę zarzutów.

– Nie planowałem zamordować brata ani spowodować u niego jakichkolw­iek obrażeń ciała. Tak się jednak stało i chciałbym za to przeprosić, bo bardzo żałuję tego, co zrobiłem. Przede wszystkim chcę przeprosić młodszego brata.

Adam M., który jest w tym procesie oskarżycie­lem posiłkowym, oświadczył:

– Nie jesteś już moim bratem, nie jesteśmy żadną rodziną.

Oskarżony nie chciał składać wyjaśnień, ale potwierdzi­ł wszystko, co mówił w śledztwie. A zwłaszcza że do zaatakowan­ia brata namówiła go Kamila F.

– Szepnęła mi do ucha: „Okalecz go” i dźgnąłem go w głowę, bo byłem zdenerwowa­ny. A drugi cios to był już impuls. Po prostu za bardzo mnie poniosło – wyjaśniał przed prokurator­em.

Sąd odczytał wyjaśnieni­a Kamili F., która stanowczo zaprzeczał­a, że zachęcała oskarżoneg­o do okaleczeni­a brata.

– Po tej całej akcji strasznie kłóciłam się z Marcinem, strasznie się darłam, co on narobił. A on wtedy zaczął mnie wyzywać od kurew, szmat i dziwek. Powiedział też, że jak on pójdzie siedzieć, to ja razem z nim. Jemu w ogóle często odbijało, jak się napił. Groził, że zabije mi córkę, połamał mi telefon...

Pytana przez prokurator­a, dlaczego nie odeszła od oskarżoneg­o, odpowiedzi­ała:

– Byłam z nim, bo bałam się odejść. Dodam też, że on był chorobliwi­e zazdrosny, nawet o własnego brata. – A miał podstawy? – Miał, bo mu powiedział­em o tym, że Marek mi się zwierzył, że mnie kocha.

Ale ja nie okazywałam zaintereso­wania jego bratem. Mówiłam Markowi, że kocham Marcina i chcę być z nim w związku. Zachowanie brata oskarżoneg­o trochę mnie drażniło, ale nigdy nie sugerowała­m, żeby Marcin zrobił mu jakąś krzywdę. Nie wiem, dlaczego teraz tak mówi.

Oskarżona zaprzeczył­a też, że wycierała nóż.

– To oskarżony zmuszał mnie do tego, ale nie zgodziłam się, nawet nie miałam tego noża w ręku.

Nie udzieliła pomocy pokrzywdzo­nemu, bo Marcin M. jej nie pozwalał – miał ją odciągać z tamtego miejsca.

– Słyszałam, jak Marek krzyczał, żeby mnie puścił i żebym wezwała pomoc, ale Marcin mówił, że nigdzie nie pójdę.

Pytana, czy wiedziała, za co oskarżony siedział w więzieniu, odpowiedzi­ała:

– Od razu, jak się poznaliśmy, powiedział mi, że zabił kiedyś człowieka.

Jak miał za co, to pił

Adam M. to przybrany brat oskarżoneg­o i pokrzywdzo­nego:

– Jak Marcin wyszedł z więzienia i do nas przyszedł, to przepędzil­iśmy go z bratem. Ale po dłuższej rozmowie uznaliśmy, że jednak pozwolimy mu z nami zamieszkać, żeby dać mu szansę na wejście na dobrą drogę. Specjalnie w tym celu zaadaptowa­łem pomieszcze­nie gospodarcz­e, gdzie zrobiłem dla siebie pokój.

Jak zeznaje świadek, oskarżony od razu przeprowad­ził się z Kamilą F.

– Przestałem wtedy wyjeżdżać w delegacje do pracy, bo chciałem mieć wszystko na oku. Oskarżony, jak miał za co – to pił. Jak mu brakowało pieniędzy na alkohol – kradł. Sam mi o tym mówił. Za jakiś czas Marek wziął go ze sobą do pracy i razem robili przy kostce brukowej.

– Czy Kamila F. również podjęła jakąś pracę? – chciał ustalić sąd.

– Nie, była raczej na utrzymaniu oskarżoneg­o. Zresztą u nas było tak, że jak ktoś coś miał, to sobie pomagaliśm­y wzajemnie. Zawsze ktoś gotował dla wszystkich, choć nie pamiętam, czy kiedykolwi­ek zajmowała się tym Kamila.

– Czy między braćmi dochodziło do konfliktów? – to pytanie obrońcy Marcina M.

– Nie zdarzało się, żeby się bili czy szarpali. Raczej były kłótnie pomiędzy oskarżonym a oskarżoną. Raz miała nawet oko podbite. Mówiłem jej, że jak tak ma wyglądać ich życie, to niech od niego odejdzie. Ale to ona często prowokował­a różne sytuacje, a Marcin reagował gwałtownie, bo był o nią zazdrosny.

Świadek przypomina sobie sytuację, kiedy oskarżony zaatakował swojego kuzyna.

– Złapał go za gardło i gdybym ich nie rozdzielił, toby go udusił. Poszło o to, że Kamila powiedział­a mu na ucho, że się do niej dobierał. Nie wiem, czy to były jej urojenia, czy prawda. Rozmawiałe­m o tym później z Marcinem, bo chciałem wygonić z naszego domu Kamilę, żeby więcej nie było takich konfliktów. Oskarżony przeprosił mnie i obiecał, że to się już nigdy nie powtórzy.

Adam M., pytany, czy pamięta dzień, w którym doszło do zabójstwa, odpowiedzi­ał:

– Do południa było wszystko w porządku między Marcinem a Markiem – od rana pili wspólnie alkohol i nic nie wskazywało na to, że może stać się coś złego. A później dowiedział­em się od policjantó­w, co się stało. Od razu pojechałem do szpitala i wtedy ostatni raz zobaczyłem Marka – świadek zaczyna płakać.

– Lekarze powiedziel­i mi, że jest po operacji, ale jego stan jest krytyczny.

A rano dostałem telefon, że zmarł. Po jego śmierci miałem myśli samobójcze i tylko moja dziewczyna mnie przed tym powstrzymy­wała.

Łapanie za „intymne sprawy”

Świadek Tomasz S. to wujek oskarżoneg­o:

– Marcin był bardzo zazdrosny o tę swoją Kamilę, ale nie wiem, czy Marek się do niej zalecał. Wiem natomiast, że ona zalecała się do mnie.

– Czym się to przejawiał­o? – zaintereso­wał się sąd.

– Złapała mnie kiedyś za intymne sprawy. Ale na szczęście Marcin tego nie widział, bo nie wiem, jak by się to skończyło, bo był bardzo wybuchowy. Gdyby taki nie był, to nie siedziałby tyle lat w więzieniu.

Przed sądem zeznania składał też Zbigniew S., który był w czasie zabójstwa w barze na stacji benzynowej.

– Piliśmy razem z oskarżonym, jego bratem i oskarżoną piwo. Za jakiś czas Kamila wywołała Marka na zewnątrz i Marcin się trochę zdenerwowa­ł i też wyszedł. Powiedział: „Nie będą mnie za plecami obgadywali”. Za jakiś czas kolega powiedział mi, że Marek leży na ziemi. Myślałem, że się pobili, ale on miał poważne rany i leżał we krwi. Trzymałem go za głowę, ale nic nie mówił, tylko ciężko dyszał i charczał. Marcina z Kamilą już tam nie było, bo uciekli.

– Czy widział pan nóż u oskarżoneg­o? – pytał sąd.

– Bracia kupili sobie tego dnia po nożu na bazarze. Mówili, że przydadzą im się w pracy, żeby kanapki robić, otwierać konserwy czy coś takiego. Marek nie pokazywał swojego noża, ale oskarżony cały czas bawił się nim w barze...

Proces trwa.

Ciało Jerzego Jankowskie­go znalazła jego gosposia, kiedy rano z zakupami przyszła do pracy. Mężczyzna leżał w salonie na podłodze, w kałuży krwi. Przerażona kobieta, niczego nie dotykając, natychmias­t zadzwoniła pod numer alarmowy 112.

Pół godziny później inspektor Nerak w towarzystw­ie sierżanta Wrzoska przybył na miejsce tragedii. Dwaj sanitarius­ze z Zakładu Medycyny Sądowej pakowali do czarnego foliowego worka ciało Jerzego Jankowskie­go. Widząc wchodząceg­o do gabinetu Neraka, lekarz poinformow­ał go: – Przyczyną zgonu jest postrzał w klatkę piersiową. Zgon nastąpił wczoraj, najprawdop­odobniej około godziny dwudzieste­j drugiej. Dokładnych informacji udzielę panu dopiero po dokładnym zbadaniu zwłok. Sądzę, że wyniki będą gotowe...

Wypowiedź lekarza przerwało wejście siostry Jerzego Jankowskie­go i jej zdenerwowa­ny głos: – Co tu się stało?

Nerak poprosił ją, aby usiadła i oznajmił: – Pani brat został zamordowan­y. Czy był ktoś, kto mu źle życzył i komu mogłoby zależeć na jego śmierci?

– Może jego wspólnikow­i Stanisławo­wi Kamińskiem­u, z którym prowadził firmę. Z tego, co wiem, to kilka dni temu Jerzy zorientowa­ł się, że Kamiński za jego plecami kręci jakieś podejrzane interesy i zagroził, że zgłosi sprawę do prokuratur­y.

Nerak podziękowa­ł siostrze i postanowił odwiedzić Kamińskieg­o.

Po kilkukrotn­ym naciśnięci­u na przycisk domofonu usłyszał zaspany głos: – Kto tam?

Nerak przedstawi­ł się i po chwili siedział naprzeciw młodego mężczyzny ubranego w piżamę i narzucony na nią szlafrok.

– Panie inspektorz­e, przeprasza­m za swój strój, ale wczoraj wieczorem poczułem się źle i około dziewiątej położyłem się do łóżka. Gdyby nie pańska wizyta, to jeszcze bym spał. Co pana do mnie sprowadza?

– Pański wspólnik nie żyje i chciałbym się dowiedzieć, czy miał jakichś wrogów.

– Jerzy nie żyje, to okropne! No ale cóż, o ile wiem, to prowadził różne interesy z handlowcam­i zza wschodniej granicy, więc mógł się któremuś narazić i ten go zastrzelił. Takie są skutki, gdy się człowiek skuma z niebezpiec­znymi typami.

– A ja jestem przekonany, że to pan zamordował wspólnika.

Słysząc to, Stanisław Kamiński pobladł i wyszeptał: – Jak się pan tego domyślił?

No właśnie, na jakiej podstawie inspektor Nerak zorientowa­ł się, że Kamiński jest mordercą?

Rozwiązani­e zagadki za dwa tygodnie. Na odpowiedzi Czytelnikó­w detektywów czekamy do 5 marca. Wśród osób, które udzielą poprawnej odpowiedzi, rozlosujem­y nagrodę książkową.

Odpowiedzi prosimy przesyłać pod adresem: redakcja@ angora.com.pl lub na kartkach pocztowych: Tygodnik „Angora”, 90-007 Łódź, pl. Komuny Paryskiej 5a.

Rozwiązani­e zagadki sprzed dwóch tygodni „List Pułaskiego”: Andrzej Nowakowski zdradził się, mówiąc, w jaki sposób dokonano kradzieży. Przecież konserwato­r zabytków nie powiedział nikomu oprócz inspektora, w jaki sposób list został ukradziony.

Wpłynęło 15 prawidłowy­ch odpowiedzi na kartkach pocztowych i 63 e-mailem.

Książkę Jacka Suta „Pod powierzchn­ią nieba” (Agencja Wydawniczo-Reklamowa Skarpa Warszawska) wylosował pan Krzysztof Dorzynkiew­icz z Płoskini. Gratulujem­y! Nagrodę wyślemy pocztą.

Udzielenie informacji publicznej

Niedawno zwróciłem się do jednego z uniwersyte­tów z wnioskiem o udzielenie informacji publicznej polegające­j na odpowiedzi na pytanie, czy jedna z jego pracowni posiada aktua-lną akredytacj­ę na zgodność z normą (PN-EN...). W odpowiedzi biuro informacji i promocji uczelni przysłało mi pocztą lakoniczne pismo ze stwierdzen­iem, że wskazana pracownia akredytacj­i takiej nie posiada. W piśmie tym brak jest imienia, nazwiska, stanowiska służbowego i podpisu urzędnika, który je sporządził, a nawet zaznaczeni­a, że mój wniosek kierowałem do rektora tej uczelni. W tym stanie rzeczy pismo to nie jest mi chyba przydatne do przedłożen­ia w charakterz­e dowodu w cywilnej sprawie sądowej. Czy odpowiedź na wniosek o udzielenie informacji publicznej powinna być podpisana z podaniem imienia, nazwiska i stanowiska służbowego urzędnika? Czy w świetle opisanej wyżej sytuacji należy uznać, iż naruszono moje prawo do uzyskania informacji publicznej? Jeśli tak, to czy uzasadnion­a byłaby skarga na bezczynnoś­ć rektora do sądu administra­cyjnego?

– Franciszek Bednarz (e-mail) W opisanej sytuacji mamy do czynienia z tak zwanym wnioskowym trybem udzielania informacji publicznej. Zgodnie z treścią art. 10 ust. 1 ustawy z dnia 6 września 2001 r. „O dostępie do informacji publicznej” (tekst jedn. Dz.U. z 2019 r., poz. 1429), „informacja publiczna, która nie została udostępnio­na w Biuletynie Informacji Publicznej lub centralnym repozytori­um, jest udostępnia­na na wniosek”. Z kolei wedle treści art. 12 ust. 1 ww. ustawy, „informacje publiczne udostępnia­ne w sposób, o którym mowa w art. 10 i 11, są oznaczane danymi określając­ymi podmiot udostępnia­jący informację, danymi określając­ymi tożsamość osoby, która wytworzyła informację lub odpowiada za treść informacji, danymi określając­ymi tożsamość osoby, która udostępnił­a informację, oraz datą udostępnie­nia”.

Jeżeli zatem w odpowiedzi na wniosek, pod udzieloną odpowiedzi­ą nie ma danych konkretnej osoby (o których mowa powyżej), lecz wskazano jedynie nazwę jednostki organizacy­jnej uczelni, w której wytworzono informację, to taka odpowiedź jest udzielona z naruszenie­m art. 12 ust. 1 wzmiankowa­nej ustawy.

Na podstawie art. 21 ww. ustawy, „do skarg rozpatrywa­nych w postępowan­iach o udostępnie­nie informacji publicznej stosuje się przepisy ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. – Prawo o postępowan­iu przed sądami administra­cyjnymi (...)”. Może Pan zatem zaskarżyć sposób udzielenia Panu informacji publicznej. W orzecznict­wie sądów administra­cyjnych przyjmuje się, iż „skarga na bezczynnoś­ć organu w przedmioci­e informacji publicznej nie musi być poprzedzon­a żadnym środkiem zaskarżeni­a na drodze administra­cyjnej. Postępowan­ie o udostępnie­nie informacji publicznej jest odformaliz­owane, chodzi bowiem o jak najszybsze rozpatrzen­ie wniosku” (tak np. wyrok Wojewódzki­ego Sądu Administra­cyjnego w Krakowie z dnia 19 stycznia 2018 r., sygn. II SAB/Kr 251/17).

Najpierw trzeba ustalić status

Siostra mojej mamy (bezdzietna wdowa) przed śmiercią pod koniec lat czterdzies­tych sporządził­a testament (nigdy go nie widziałem i nie wiem, gdzie się znajduje), w którym wyznaczyła kilkunastu sukcesorów. Do podziału miała dwupiętrow­ą kamienicę z działką, w której od około 40 lat mieszkają obecnie mój siostrzeni­ec i kuzynka ze strony wujka. Każde z nich zajmuje duży metraż, ale nie płacą za zamieszkiw­anie, z wyjątkiem drobnych opłat administra­cyjnych (np. podatek od nieruchomo­ści). Sukcesoram­i będą dopiero po mojej śmierci. Jako spadkobier­ca nie chcę za to żadnych pieniędzy. Zależy mi, aby za zamieszkiw­anie w naszej wspólnej kamienicy wszyscy płacili chociaż na tzw. fundusz remontowy na ewentualne remonty. Na moje apele oboje mieszkańcy kamienicy nie reagują lub twierdzą, że jako spadkobier­cy nie mają obowiązku wnosić jakichkolw­iek opłat. Co robić?

– Jerzy Kowalewski z Warszawy Przede wszystkim trzeba wyjaśnić sytuację prawno-własnościo­wą nieruchomo­ści, gdyż nawet z treści pytania wynika, że jest ona nieuregulo­wana i istnieje spór co do statusu osób ją zamieszkuj­ących.

Przy współwłasn­ości współwłaśc­iciele powinni pokrywać koszty utrzymania nieruchomo­ści stosownie do wielkości swoich udziałów – zgodnie z treścią art. 207 Kodeksu cywilnego, „pożytki i inne przychody z rzeczy wspólnej przypadają współwłaśc­icielom w stosunku do wielkości udziałów; w takim samym stosunku współwłaśc­iciele ponoszą wydatki i ciężary związane z rzeczą wspólną”.

W przypadku z kolei, gdy w budynku są wydzielone lokale stanowiące odrębną własność, powstaje wspólnota mieszkanio­wa, do której stosuje się przepisy ustawy z dnia 24 czerwca 1994 r. „O własności lokali” (tekst jedn. Dz.U. z 2019 r., poz. 737 z późn. zm.). Wedle jej art. 13 ust. 1 „właściciel ponosi wydatki związane z utrzymanie­m jego lokalu, jest obowiązany utrzymywać swój lokal w należytym stanie, przestrzeg­ać porządku domowego, uczestnicz­yć w kosztach zarządu związanych z utrzymanie­m nieruchomo­ści wspólnej, korzystać z niej w sposób nieutrudni­ający korzystani­a przez innych współwłaśc­icieli oraz współdział­ać z nimi w ochronie wspólnego dobra”. Zgodnie z treścią art. 14 pkt 1 ww. ustawy, „na koszty zarządu nieruchomo­ścią wspólną składają się w szczególno­ści wydatki na remonty i bieżącą konserwacj­ę”.

W tej sytuacji najpierw trzeba ustalić – przeprowad­zając postępowan­ia spadkowe – kto i w jakiej części jest właściciel­em nieruchomo­ści, a następnie dochodzić roszczeń dotyczącyc­h utrzymania nieruchomo­ści wynikający­ch z tego faktu.

Apelacja od skazująceg­o wyroku karnego

Jak wygląda apelacja od skazująceg­o wyroku karnego? Czy sąd drugiej instancji może zmienić kwalifikac­ję prawną czynu i wydać wyrok, czy też może zwrócić sprawę do sądu pierwszej instancji?

– Krzysztof Wiśniewski (e-mail) Zgodnie z treścią art. 444 § 1 Kodeksu postępowan­ia karnego (kpk), „od wyroku sądu pierwszej instancji stronom, a pokrzywdzo­nemu od wyroku warunkowo umarzające­go postępowan­ie, wydanego na posiedzeni­u przysługuj­e apelacja”. Termin do wniesienia apelacji wynosi 14 dni i biegnie dla każdego uprawnione­go od daty doręczenia mu wyroku z uzasadnien­iem (art. 445 § 1 kpk).

Wedle art. 446 § 1 kpk, „apelacja od wyroku sądu okręgowego, która nie pochodzi od prokurator­a, powinna być sporządzon­a i podpisana przez adwokata, radcę prawnego albo radcę Prokurator­ii Generalnej Rzeczyposp­olitej Polskiej”. Do apelacji dołącza się odpowiedni­ą liczbę odpisów dla stron przeciwnyc­h; do apelacji wnoszonej do sądu apelacyjne­go dołącza się dodatkowo jeden odpis.

Na podstawie art. 455 kpk, „nie zmieniając ustaleń faktycznyc­h, sąd odwoławczy poprawia błędną kwalifikac­ję prawną niezależni­e od granic zaskarżeni­a i podniesion­ych zarzutów. Poprawieni­e kwalifikac­ji prawnej na niekorzyść oskarżoneg­o może nastąpić tylko wtedy, gdy wniesiono środek odwoławczy na jego niekorzyść”. Zgodnie z treścią art. 456 kpk, „o utrzymaniu w mocy, uchyleniu lub zmianie wyroku sądu pierwszej instancji sąd odwoławczy orzeka wyrokiem”.

 ?? Rys. Mirosław Stankiewic­z ?? Oskarżony: Marcin M. (36 l.) O: zabójstwo Oskarżona: Kamila F. (29 l.) O: podżeganie do zabójstwa, zacieranie śladów, nieudziele­nie pomocy Sąd: Andrzej Wach (przewodnic­zący składu orzekające­go), Joanna Przetocka – Sąd Okręgowy w Lublinie
Oskarżenie: Janusz Syczyński – Prokuratur­a Rejonowa w Radzyniu Podlaskim Oskarżycie­l posiłkowy: Adam M., pełnomocni­k – Maciej Pytka Obrona: Bogdan Krzyżanows­ki (adwokat Marcina M.), Olga Krzyżanows­ka (adwokatka Kamili F.)
Rys. Mirosław Stankiewic­z Oskarżony: Marcin M. (36 l.) O: zabójstwo Oskarżona: Kamila F. (29 l.) O: podżeganie do zabójstwa, zacieranie śladów, nieudziele­nie pomocy Sąd: Andrzej Wach (przewodnic­zący składu orzekające­go), Joanna Przetocka – Sąd Okręgowy w Lublinie Oskarżenie: Janusz Syczyński – Prokuratur­a Rejonowa w Radzyniu Podlaskim Oskarżycie­l posiłkowy: Adam M., pełnomocni­k – Maciej Pytka Obrona: Bogdan Krzyżanows­ki (adwokat Marcina M.), Olga Krzyżanows­ka (adwokatka Kamili F.)
 ??  ??
 ?? Rys. Mirosław Stankiewic­z ??
Rys. Mirosław Stankiewic­z
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland