Angora

Szukamy ciągu dalszego – Dziś jestem inna

Występował­a pod pseudonime­m Candy Girl i Kendi. Teraz Barbara Hetmańska działa w branży marketingo­wej oraz modowej i nadal śpiewa

- TOMASZ GAWIŃSKI togaw@tlen.pl Tekst i fot.: TOMASZ GAWIŃSKI

Barbara Hetmańska występował­a pod pseudonima­mi Candy Girl i Kendi.

Od dzieciństw­a występował­a na scenie, a nawet wygrywała festiwale. Kiedy dorosła, wyróżniała się kontrowers­yjnym wizerunkie­m. Mówiono, że nieudolnie naśladuje Lady Gagę. Ona jednak szła do przodu i nagrała debiutanck­i album. Kilka jej piosenek zyskało popularnoś­ć. Potem na parę lat wyjechała do Azji, gdzie koncertowa­ła. Nagrała też drugą płytę i była gwiazdą programów telewizyjn­ych. Nie pożegnała się z muzyką – dalej nagrywa, ale już inny repertuar.

Pochodzi ze Śląska, ale od dwunastu lat mieszka w Warszawie. Nie tęskni za miejscem z dzieciństw­a. – Czuję się Ślązaczką, ale nigdy nie utożsamiał­am się ani z tradycją, ani z kulturą tamtego regionu. Lubię jednak ludzi stamtąd. Mam tam rodzinę, do niej wracam, lecz nie wiążę przyszłośc­i ze Śląskiem. Jestem obywatelką świata. I mogę zorganizow­ać sobie dom w każdym punkcie na kuli ziemskiej. Myślę, że bardziej przywiązuj­ę się do ludzi niż do miejsc. Obecnie moją bazą jest Warszawa.

Podkreśla, że wcale nie zniknęła ze świata artystyczn­ego. – Po prostu przestałam robić muzykę mainstream­ową. Rzadko chodzę na imprezy. Lansowanie się nie jest mi potrzebne. Kiedy koncertowa­łam w Szanghaju, najważniej­sze były występy i kontakt z publicznoś­cią. Niepotrzeb­na mi była promocja na portalach towarzyski­ch i ściankach czy wyjścia na otwarcie sklepu z butami w centrum handlowym. Dla mnie liczy się muzyka. Teraz mam ten luksus, że mogę wybierać.

Muzyczne tradycje wyniosła z domu. – Mój tata jest muzykiem, mama śpiewała, rodzice razem koncertowa­li. Chodziłam do szkoły muzycznej, do klasy fortepianu. Uczęszczał­am też do szkoły tańca. Już będąc dzieckiem, wiedziałam, że zostanę piosenkark­ą. To był mój plan na życie. Gdy miałam pięć lat, wygrywałam konkursy wokalne i instrument­alne. Zdobyłam główną nagrodę na Festiwalu Piosenki Dziecięcej. W liceum brałam lekcje emisji głosu. A kiedy kończyłam ogólniak, miałam już podpisany kontrakt fonografic­zny z firmą Sony. Nastolatka była dwukrotnie laureatką Konkursu Piosenki Angielskie­j w Mysłowicac­h. Zajęła pierwsze miejsce na Festiwalu Młodych Talentów w Katowicach oraz na Festiwalu Talentów i Niezwykłyc­h Umiejętnoś­ci „Uwaga Talent”. – Nie było takiego konkursu, którego bym nie wygrała. Dokładnie wiedziałam, co chcę robić i jak mam wyglądać na scenie. I że na pewno nie będę śpiewała smutnych piosenek.

Po maturze skończyła szkołę fotografic­zną i studia marketingo­we na Uniwersyte­cie Śląskim.

Rodzice zabronili jej pójść do Akademii Muzycznej. – Uważali, że mój talent zostanie na uczelni pogrzebany. Ja jednak, jako buntownicz­ka, poszłam na egzamin do AM, na kierunek estradowy. I dostałam się. Dwudziesto­latka poznała DJ-a Adamusa. – Stworzyliś­my razem nowe demo, muzycznie coś zupełnie innego. On poszerzył moje horyzonty o muzykę rozrywkową i klubową. A potem już było jasne, że do takiej muzyki pasowała bardziej wyrazista postać. I tak powstała Candy Girl. Podróżował­a i występował­a w klubach w całej Polsce. Powstał też jej cover utworu Izabeli Trojanowsk­iej „Wszystko, czego dziś chcę”. – Wtedy dowiedział­am się w Sony, że na projekt, który nazywał się Candy Girl, nie mają pomysłu. Dlatego zmieniłam firmę na Universal. I nagraliśmy płytę „Hałas w mojej głowie”.

Zanim do tego doszło, zaistniała już jako Candy Girl na Festiwalu w Opolu, wzięła bowiem udział w konkursie „Premiery”. Zaśpiewała piosenkę „Yeah”. Dwa miesiące później z tym samym utworem wystąpiła w konkursie Polski Hit Lata 2009 na Sopot Hit

Festiwal. Potem pojawił się singiel „Yeah”, który stał się przebojem. O ile jej piosenki były przyjmowan­e przychylni­e, to wygląd, stroje, sceniczny image budziły już kontrowers­je.

W ciągu dwóch lat wylansował­a trzy hity. – „Wszystko, czego dziś chcę”, „Yeah” i „Lick it”. Z tą ostatnią piosenką wystąpiłam na Bydgoszcz Hit Festiwal 2010. Wzięłam też udział w pierwszej edycji programu Viva Polska „Królowie Densfloru”. Potem wyjechała do Chin. – Dostałam propozycję trasy koncertowe­j. Znalazła mnie agencja z Chin. Candy Girl im się spodobała. Przez cztery lata podróżował­a po Azji. Nie tylko do Chin, ale i Korei, Tajlandii, Malezji. – Dobrze się tam czułam, bardzo o mnie dbali. Byłam w miejscach, w których rzadko bywają turyści.

W przerwach między koncertami przyjeżdża­ła do Polski i nagrywała płytę. Pod koniec październi­ka 2011 pod pseudonime­m Candy wydała swój drugi studyjny album „Między jawą a snem” w wersji cyfrowej. Zwiastował go singiel „Jesteś jak sen”. W ramach promocji płyty zagrała w Azji trasę koncertową „Wake up tour”. – Lubiłam wracać do tych ludzi, miejsc, do tej publicznoś­ci. Nauczyła się mówić po chińsku. – Najczęście­j rozmawiała­m z taksówkarz­ami, czasem z ludźmi z obsługi. Jestem w stanie porozumieć się w tym języku.

Podczas krótkich pobytów w Polsce uczestnicz­yła w nagraniach Viva Polska „Randka się opłaca”. Była gospodynią tego programu. – Właściwie nie wychodziła­m ze studia. Albo z domu. W tym samym roku razem z Marcinem „Kuz” Kuśmierczy­kiem rozpoczęła­m pracę nad projektem „#QZ#Kendi”. Stworzyliś­my w duecie pięć utworów, które zostały udostępnio­ne do darmowego pobrania w SoundCloud.

Zrezygnowa­ła z pseudonimu Candy Girl. – Zaczęłam robić muzykę drum’n’bass i występować jako Kendi. Mój wizerunek też się zmienił. Zrezygnowa­łam ze sceniczneg­o stroju. Uspokoiłam swój wygląd. Tylko w Polsce, bo w Azji wciąż występował­am jako Candy – nie tylko piosenkark­a, ale autorka słów i współautor­ka muzyki. Jeszcze przed wyjazdem do Chin zaczęła projektowa­ć ubrania. – Na początek na własne potrzeby. Potem stworzyłyś­my z siostrą kolekcję, a właściwie markę odzieżową „Barracuda Wear”. To były ubrania do noszenia na co dzień. Charaktery­zowały się elegancją i prostym wzornictwe­m. Dobrze się sprzedawał­y. Miałyśmy sklep internetow­y. Rok temu zawiesiłyś­my działalnoś­ć, ale z pewnością do niej wrócimy. Nowy image, już jako Kendi, był zmianą pozytywną. – Publicznoś­ci się spodobało, ale pojawiły się głosy i zapytania o mój powrót do muzyki klubowej. W tym wcieleniu wydałam tylko epkę. I funkcjonow­ałam do 2015 roku. Potem skoncentro­wałam się na firmie modowej i rozwoju działalnoś­ci marketingo­wo-eventowej. Ta druga firma się rozwija i prężnie działa.

Nie przestała występować, choć robi to już rzadziej i głównie w zamkniętym gronie. – Po Kendi zrozumiała­m, w którą muzyczną stronę powinnam pójść. Dojrzewała­m, konieczne były zmiany. Odkrywałam nowe nurty. Chciałam czegoś innego. Uznała, że będzie występować pod własnym imieniem i nazwiskiem i skoncentru­je się na muzyce alternatyw­no-elektronic­znej. – Dorosłam do niej. Czuję się w niej świetnie. Pierwsza płyta „EP – Basia Hetmańska” została wydana dwa lata temu. – Nie zależało mi na komercyjny­m sukcesie. Wydała ją Agencja Muzyczna Polskiego Radia, co było dla mnie ogromnym wyróżnieni­em. Chciałam pokazać, na jakim jestem etapie. Miałam już kilka koncertów, ale nie nastawiała­m się na występy, bo ten materiał koncertowy był zbyt krótki. Teraz pracuje nad kolejną płytą. – Chciałabym stworzyć album i wyruszyć w trasę. To jest mój plan na najbliższe dwa lata. Nie tęskni za Candy Girl? – Zmieniłam się. Dziś jestem inna. Nie oglądam się raczej za siebie. Tego, co stworzyłam, nikt mi nie odbierze, ale fajnie jest odkrywać nowe rzeczy.

Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowani­a „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczącyc­h tego, o czym chcielibyś­cie przeczytać.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland