Śmierć 18-latka w komisariacie
Poznańska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci 18-latka w komisariacie policji w Poznaniu, do której doszło w środę. Policja przekonuje, że interwencja przebiegła prawidłowo. Rodzina nastolatka opowiada, że miał on być bity przez funkcjonariuszy.
W środę około godz. 13 policjanci odebrali telefon od matki 18-letniego Tomasza. – Żądała natychmiastowej interwencji. Z jej relacji można było zrozumieć, że syn jest agresywny i mógł zażywać narkotyki – mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
– Już na klatce schodowej było słychać krzyki. Potem policjanci zobaczyli, że chłopak szarpał się i bił swoją matkę. Funkcjonariusze zaczęli go obezwładniać, musieli użyć siły i kajdanek. Poza tym nie wykorzystano żadnych innych środków – opowiada Andrzej Borowiak.
Do pomocy wezwano drugi patrol. 18-letni Tomasz został przewieziony do komisariatu policji na Wildzie. – Tam chłopak został umieszczony w pomieszczeniu przejściowym dla osób zatrzymanych. W pewnym momencie osunął się z krzesła i stracił przytomność – opisuje Andrzej Borowiak.
Policjanci podjęli reanimację i wezwali na miejsce pogotowie. Łącznie walka o życie 18-latka trwała 40 minut.
Jego śmierć stwierdzono około godz. 15. Zawiadomiona została prokuratura, a komendant wojewódzki wysłał na miejsce policjantów z Wydziału Kontroli.
Inaczej opis interwencji policji przedstawiają bliscy zmarłego 18-latka. W ich ocenie policjanci byli agresywni. – Teściowa zadzwoniła po policję. Kiedy przyjechali, Tomek chciał wyjść z domu. Powalili go na ziemię w progu drzwi. Na początku była tylko pani policjantka i policjant. Przyciskali go do podłogi, uderzali – opowiada pani Martyna, szwagierka 18-latka, która w tamtym czasie była w mieszkaniu ze swoim dzieckiem.
– Nie widziałam całego zdarzenia, znam je głównie z opowieści matki Tomka, ale bardzo dobrze słyszałam krzyki, które dochodziły z korytarza. Kiedy teściowa chciała, by policjanci nie byli tak agresywni, usłyszała od policjantki: „Wyp...laj! Wezwałaś policję, to teraz się zachowuj. Jak się wzywa policję, to jest to świętość”. Policjantka mówiła też: „Prądem go!”. Teściowa zaczęła wtedy krzyczeć, że nie wolno, bo Tomek ma słabe serce – opowiada pani Martyna.
Kobieta relacjonuje też, co się działo po przyjeździe drugiego patrolu. – We czworo przyciskali Tomka do podłogi. Słyszałam, jak krzyczał, błagał, by chociaż poluzowali kajdanki lub dali mu się napić wody. Przez chwilę widziałam też, jak go przyciskali i miał całą czerwoną twarz. Potem wzięli go na komisariat, a po około dwóch godzinach zadzwonili i powiedzieli, że Tomek nie żyje – dodaje.
– Rodzina ma prawo mieć swoje zdanie. To nieprawda, że funkcjonariusze byli agresywni – odpowiada Andrzej Borowiak. – To była walka. Trudno spodziewać się, że w takiej sytuacji osoba grzecznie się ubierze i pójdzie z policjantami. Funkcjonariusze musieli użyć siły, ale nie wykorzystano innych środków poza obezwładnieniem i założeniem kajdanek (...).
– Wszczęliśmy śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Już w środę zostały wykonane pierwsze czynności z udziałem prokuratora i biegłej – informuje prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy poznańskiej Prokuratury Okręgowej.