Twórcy muzycznych horrorów
Przypomnieliśmy niedawno formację Led Zeppelin, uważaną za jedną z trzech kapel, które wprowadziły na światowe estrady hardrockowe brzmienie. Pozostałe dwie to Deep Purple i Black Sabbath. Ta druga grupa nie tylko grała ostre gitarowe riffy, ale też ubrała rockandrollowe szlagiery w mroczne teksty. To dzięki Black Sabbath pojawiła się muzyka heavymetalowa, a z nią charakterystyczna dla tego stylu wokalistyka. „Metalowi” artyści przywdziali czarne kostiumy, a estrady, na których występowali, zalała demoniczna scenografia.
Zespół warto przypomnieć z kilku powodów. Przede wszystkim z uwagi na 50-lecie premiery pierwszych płyt. Muzycy zadebiutowali na rynku fonograficznym 9 stycznia 1970 roku, wydając mały krążek z kompozycją „Evil Woman” pochodzącą z repertuaru amerykańskiej kapeli Crow. Krótko po singlu, bo w lutym – dokładnie w piątek 13, co trudno uznać za zbieg okoliczności – do sklepów trafił album „Black Sabbath”. Jeszcze w tym samym roku – 18 września – miał premierę longplay „Paranoid”, uważany za najlepszy w fonograficznym dorobku grupy. Stanowi kwintesencję jej stylu, który doczekał się licznych naśladowców. Utwór tytułowy oraz takie nagrania, jak „War Pigs”, a zwłaszcza „Iron Man”, wpisały się na stałe w historię metalu.
O zespole jest ostatnio głośno z jeszcze jednego powodu. W lutym miała premierę kolejna płyta solowa Ozzy’ego Osbourne’a. Black Sabbath kojarzy się przede wszystkim z tym wokalistą, bo najdłużej w zespole śpiewał. Jednak nie był on zawsze przy mikrofonie. Kiedy nagrywał lub występował jako solista, zastępowali go m.in. Ronnie James Dio, Tony Martin, Glenn Hughes ( śpiewający w Black Country Communion), a nawet Ian Gillan (znany jako frontman Deep Purple).
Pozostali muzycy, którzy najdłużej w zespole grali, to Tony Iommi (gitara), Geezer Butler (bas) i Bill Ward (perkusja). Taki skład przetrwał z kilkoma zmianami do 2017 roku. Jedynie Ward opuścił zespół pięć lat wcześniej. Na pożegnalnej trasie zespołu zastąpił go Tommy Clufetos.
Grupa powstała w 1968 roku w Birmingham. Początkowo występowała pod nazwą The Polka Tulk Blues Band, gdyż jej członkowie zamierzali grać ostrego blues-rocka. Później – w miarę przechodzenia do nowego brzmienia – skrócili ją do Polka Tulk, a wreszcie przechrzcili się na Earth. Jednak działał w Anglii inny zespół o takiej nazwie, więc trzeba było poszukać kolejnej.
Mało brakowało, aby w tym czasie Tony Iommi nie opuścił grupy. Muzyk bowiem rozpoczął współpracę z innym przyszłym rockowym gigantem, formacją Jethro Tull. Trudno powiedzieć, jak repertuar Black Sabbath brzmiałby bez jego słynnych gitarowych riffów. Iommi jest jedynym członkiem grupy, który był z nią przez niemal cały okres aktywności i to jemu zespół zawdzięcza charakterystyczny styl. „Słuchałem różnego rockandrolla... – wspomina gitarzysta – ...ale dopiero grupa The Shadows zrobiła na mnie wrażenie”. Na szczęście dla fanów metalu, Iommi zraził się przywódczymi zapędami Iana Andersona i wrócił do Earth.
Wtedy też nastąpiła najważniejsza zmiana nazwy. Muzycy mieli próby w sali mieszczącej się w budynku naprzeciwko kina, gdzie wyświetlano horror „Black Sabbath” (1963) z Borisem Karloffem w roli głównej. Do kasy po bilety ustawiały się kolejki. Muzycy marzyli o tym, żeby podobną popularnością cieszyły się ich występy. Postanowili nastrój grozy wprowadzić do swoich utworów. Zaczęli komponować muzyczne horrory, zaś tytuł wspomnianego filmu stał się od sierpnia 1969 roku ich oficjalną nazwą.
W stworzeniu oryginalnego stylu „pomógł” zespołowi wypadek, jakiemu uległ w młodości Iommi. „Pracowałem jako spawacz – wspomina gitarzysta. – Dostawałem od współpracowników pocięte kawałki blachy i musiałem je połączyć. Raz jeden z moich kolegów nie zjawił się w pracy, więc zastąpiłem go przy olbrzymiej gilotynie. Kiedy wkładałem tam jeden z elementów, ostrze opadło mi na dłoń. Wyszarpnąłem więc szybko rękę, ale koniuszki palców zostały w maszynie”. Ponieważ nie udało się ich przyszyć, Iommi musi dociskać struny do gryfu przez plastikowe nakładki. Żeby łatwiej się grało, stroi gitarę niżej niż normalnie. Ma to wpływ na brzmienie instrumentu. „Musiałem się nauczyć inaczej grać” – mówi muzyk. W efekcie kompozycje zespołu charakteryzują się specyficzną barwą, która – razem z mrocznymi tekstami – tworzy oryginalny klimat. Muzycy byli nawet posądzani o satanizm, m.in. z uwagi na zastosowanie w utworze „Black
Sabbath” kwinty zmniejszonej, uznawanej za diaboliczną. „Zagraliśmy nuty, których nie powinno się używać. Nie wiedziałem o tym – mówi Iommi. – Po prostu tak wyszło. Nie chciałem nikogo urazić”.
Grupa wydała 19 albumów studyjnych, które rozeszły się w nakładzie ponad 70 milionów egzemplarzy. Kapela jest laureatem trzech nagród Grammy (w tym jednej za całokształt twórczości). Stacja MTV umieściła Black Sabbath na szczycie listy najlepszych grup metalowych. W dowód uznania za estradowe sukcesy w 2006 roku przyjęto zespół do Rockandrollowej Izby Sławy. Ostatni koncert Black Sabbath odbył się 4 lutego 2017 roku w Birmingham, gdzie grupa debiutowała. gnalne to szans Mimo wciąż reaktywacji tournée, że nie zakończyło brakuje zatytułowane zespołu. spekulacji się wtedy Tymczasem „The na poże- temat End”, głośno mie Osbourne’a, jest o dwunastym który – obok solowym Tony’ego albuIommiego – był drugim najbardziej wyróżniającym się członkiem grupy. Jego nowa płyta nosi tytuł „Ordinary Man”. Osbourne zarejestrował ją w doborowym składzie. Towarzyszą mu m.in. dwaj członkowie Guns N’ Roses – Duff McKagan (bas) i Slash (gitara), perkusista Red Hot Chili Peppers Chad Smith oraz raper Post Malone. Natomiast piosenkę tytułową z mistrzem metalowej wokalistyki śpiewa tegoroczny laureat Złotego Globu i Oscara, czyli Elton John. Mimo licznych sukcesów z Black Sabbath, występów w telewizyjnym reality show i udanych płyt solowych, Osbourne nadal nie czuje się w pełni spełniony. „Nie nagrałem jeszcze mojego Sierżanta Pieprza” – twierdzi wokalista, nawiązując do przełomowego albumu grupy The Beatles.