Ale potwór! (Angora)
Range Rover Sport w wersji HSE Dynamic.
Kilkudniowy test Range Rovera Sport w wersji HSE Dynamic, z 5-litrowym benzynowym motorem V8 o zawrotnej mocy 525 koni mechanicznych, był przyjemnością w najczystszej postaci. Samochód, na który mogą sobie pozwolić nieliczni (jego cena, bez opcjonalnego wyposażenia, przekracza pół miliona złotych), zrobił na mnie wielkie wrażenie. W obliczu nadchodzącego kryzysu kontakt z tak nietuzinkowym, luksusowym i sportowym pojazdem pozwolił oderwać się od trudnej rzeczywistości.
– Wygląda świetnie w tej konfiguracji! – stwierdziłem, odbierając kluczyki od potężnego SUV-a z salonu „British Automotive Łódź”. Szary lakier w połączeniu z czarnymi, olbrzymimi, 22-calowymi 9-ramiennymi alufelgami, panoramicznym oknem dachowym oraz czarnymi elementami wykończenia karoserii to doskonałe zestawienie. Już dawno nie jeździłem autem, które przykuwało aż tyle spojrzeń na ulicach. – Poczekaj, aż odpalisz silnik i go usłyszysz – rzucił na do widzenia jeden z pracowników łódzkiego salonu. Miał rację! 5-litrowy motor to istny potwór nieustannie prowokujący do agresywnej jazdy. Podobne silniki coraz trudniej znaleźć pod maskami nawet najdroższych wozów. Wszechobecny „downsizing” robi swoje i w walce o jak najniższą emisję spalin ulegają mu także przedstawiciele klasy premium. Na szczęście w przypadku Range Rovera jest inaczej i mogłem nacieszyć się testowaniem rasowego V8.
Dotychczas Range Rover Sport wydawał mi się... przereklamowany. Z gamy modeli luksusowej brytyjskiej marki o wiele bardziej podobał mi się mniejszy Velar. Ten nowoczesny SUV o eleganckiej i futurystycznej linii nadwozia zdawał się świeższym pojazdem, lepiej wpisującym się w panujące trendy. Tymczasem Range Rover Sport obecnej, drugiej generacji jest na rynku już od 2013 roku. Owszem, kilka lat później został odświeżony (lifting z 2017 roku), lecz ta modernizacja w niewielkim stopniu dotknęła jego wyglądu zewnętrznego. Po bliższym poznaniu doszedłem do wniosku, że Sport ma swój unikatowy styl. Styl, w którym można się zakochać. Sprawia wrażenie ekskluzywnego i bardzo bezpiecznego. Jest kanciasty, masywny, a może nawet i... ociężały. Choć to ostatnie określenie jest wybitnie nietrafione, kiedy mówimy o Sporcie mającym pod maską 525 koni.
Ależ on wyrywał do przodu! Po wbiciu pedału gazu w podłogę – zwłaszcza przy ustawieniu dynamicznego trybu jazdy i przejściu automatycznej skrzyni biegów w tryb sportowy – doznania były rewelacyjne. Do pierwszej setki ten prawie 2,5-tonowy SUV rozpędza się w około 5 sekund. Na tym oczywiście nie koniec, bowiem Range ma ochotę na wiele więcej. Po jednym z manewrów wyprzedzania zrobiłem wielkie oczy, patrząc na licznik. Nie miało to wiele wspólnego z przepisową jazdą, gdyż – co oczywiste w dzisiejszych czasach – nie byłem na niemieckiej autostradzie... Od tego momentu musiałem się mocno pilnować. Zza kierownicy naprawdę nie czuć prędkości. Choć ryk silnika przy wkręcaniu go na wysokie obroty za każdym razem przyprawiał mnie o mocniejsze bicie serca. Poezja! Z drugiej strony auto potrafi być bardzo komfortowe. Jest świetnie wyciszone. Z pomocą w połapaniu się, jak szybko pędzimy, przychodził wyświetlacz head-up display rzucający na przednią szybę wartości z prędkościomierza. Nie jestem fanem tego rozwiązania, choć tutaj zostało zaprezentowane w bardzo przejrzysty i czytelny sposób, co wcale nie jest regułą.
Po kilku godzinach ujarzmiania brytyjskiego potwora złapałem się na tym, że zbyt mocno przeżywałem jego wielki apetyt na benzynę. Komputer pokładowy wskazywał ok. 25 litrów w trybie mieszanym. Jestem przekonany, że mógłbym tę wartość podbić i do 30 litrów, jeśli nieustannie chciałbym wykorzystywać pełną moc silnika. Nie oszukujmy się, potencjalny nabywca nie będzie przykładał do tego zbyt wielkiej wagi. Skoro stać go na zakup auta za taką kasę (testowany egzemplarz wyceniono na 636 tysięcy złotych), przeżyje też wydatki na stacji benzynowej. Ucieszy go z pewnością fakt, że zbiornik paliwa jest w stanie pomieścić aż 104 litry, dzięki czemu nie będzie musiał dokarmiać auta kilka razy w tygodniu.
Wewnątrz: luksus pełną gębą! Mnóstwo miękkiej skóry i szlachetnych materiałów. Niebotycznie wygodne, wentylowane i podgrzewane fotele z funkcją masażu i miękkimi zagłówkami uznaję za jedne z najlepszych, jakie można spotkać. Siedzi się wysoko, co daje poczucie bycia panem na drodze. Przy tym nie ma mowy o specjalnym – jak to w SUV-ach – bujaniu w zakrętach. Znacznie lepiej czułem się w kabinie Range’a po zmroku, kiedy do głosu dochodziło ledowe oświetlenie wnętrza (można dostosowywać jego kolory na wiele sposobów). Nowoczesność połączona z minimalistycznym projektem deski rozdzielczej dały piorunujący efekt. Odnośnie do stylistyki nie do końca przypadło mi do gustu połączenie kolorystyczne wnętrza. A tego już nie dało się zmienić za pomocą kilku kliknięć... Biało-czarna skóra – choć najwyższej jakości – wyglądała przeciętnie. Oczywiście, jak na tak luksusowy wóz. Jasne, to kwestia konfiguracji i własnych upodobań.
Za to patrząc obiektywnie, muszę przyczepić się do obsługi multimediów. Range Rover Sport był pierwszym z Land Roverów najnowszej generacji, z jakim miałem okazję poobcować dłużej niż przez kilka godzin. Zwykle narzekałem na brak intuicyjności w obsłudze podstawowych funkcji pojazdu. Niestety, po kilku dniach podtrzymuję swoją opinię. Interfejs nie jest przejrzysty, a poza tym system ma tendencję do zawieszania się. Od samochodu tej klasy oczekuję perfekcji w każdym aspekcie. Ten element przydałoby się poprawić.
Niemniej jednak Range Rover Sport i jego wyjątkowy silnik sprawiły, że podczas testu bawiłem się świetnie. Udało mi się nawet przez kilka chwil zapomnieć o pandemii i całym chaosie związanym z szalejącym koronawirusem. Mogłem poczuć się jak znany piłkarz z angielskiej Premier League czy tamtejszy celebryta. To właśnie ten model jest najchętniej wybierany przez najzamożniejszych mieszkańców Wysp Brytyjskich. Kiedy ekscytująca przygoda dobiegła końca i przyszło mi zwrócić wyjątkowy wóz do salonu, czułem się jak małe dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę. Zdaję sobie sprawę, że motoryzacja zaserwowana w stylu, w jakim robi to Range Rover Sport z 5-litrowym silnikiem pod maską, już wkrótce może być tylko wspomnieniem. Szkoda. Bardzo szkoda...