Wszyscy zdadzą!
Rząd włoski zdecydował o promocji uczniów.
Do 13 kwietnia przedłużono włoską kwarantannę i nie będzie to ostatnia prolongata. Ze względu na nadzwyczajne okoliczności rada ministrów postanowiła umożliwić promocję każdemu uczniowi. Bez względu na wyniki, nieobecności i zachowanie. Również wszyscy bez wyjątku zostaną dopuszczeni do matury!
Na początku roku szkolnego nikt nie śmiałby o tym marzyć. Tymczasem gwarantowana promocja stała się faktem. Nie mogło być inaczej. Szkoły są zamknięte od 5 marca, większość zeszytów i podręczników pozostała w klasach, bo decyzję podjęto w środku tygodnia i ogłoszono już po wyjściu dzieci z placówek. Minął miesiąc, odkąd plan nauczania jest realizowany na odległość, i na razie nie widać końca tej sytuacji. Ponieważ szef Obrony Cywilnej Angelo Borrelli zapowiadał na konferencji prasowej, że obowiązek pozostania w domach będzie obowiązywał nie tylko do świąt, lecz nawet do 1 maja, w minionym tygodniu zapadły wreszcie decyzje co do losu uczniów. Projekt najnowszego dekretu „Szkoła” wyszedł od 38-letniej ministry edukacji Lucii Azzoliny i w poniedziałek 6 kwietnia dostał wreszcie zielone światło od rady ministrów.
Nikt nie pozostanie w tej samej klasie na drugi rok! Koronawirus da szansę każdemu, nawet jeśli w pierwszym semestrze był zagrożony, miał trudności z frekwencją czy sprawowaniem. Ci, którzy z różnych przyczyn nie nadążyli za programem online, będą mogli nadrobić zaległości we wrześniu. Teraz liczy się tylko zdrowie i konstytucyjne prawo do nauki, zaś rozliczanie wyników i postaw zeszło na dalszy plan. Priorytetem jest, żeby każdy włoski uczeń miał komputer lub tablet i dostęp do internetu. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że jedna trzecia włoskich rodzin nie ma w domu sprzętu potrzebnego do lekcji online. Dlatego włoskie ministerstwo edukacji przeznaczyło 70 milionów euro na błyskawiczny zakup komputerów i tabletów dla uczniów, którzy nimi nie dysponują. Po wyrównaniu szans bieżący rok szkolny będzie można uznać za uratowany.
Młodzież, udręczona niepewnością, co będzie z egzaminem na koniec gimnazjum, odetchnęła z ulgą. W tym roku, wyjątkowo, egzaminy wieńczące naukę w gimnazjum nie zostaną przeprowadzone. Wystarczy, że trzecioklasiści przedstawią referat na wybrany temat. Musi to być, jak zwykle, praca multidyscyplinarna. Oznacza to, że jeśli gimnazjalista kocha kino i pisze o Władcy Pierścieni, to powinien osadzić swój wybór na płaszczyznach wykładanych przedmiotów, wprowadzając takie wątki jak – przykładowo – historia adaptacji i ekranizacji, metale i ich właściwości, dzieje Nowej Zelandii.
Maturzyści teoretycznie są na rozdrożu i nie mogą doczekać się... Międzynarodowego Dnia Muzeów. 18 maja to dla nich bowiem data strategiczna, gdyż dekret uzależnia ich przyszłość od tego, czy do połowy maja szkoły zostaną otwarte. Jeśli tak, co jest scenariuszem w tej chwili czysto hipotetycznym, to matura odbędzie się w wersji light. Jeden z dwóch egzaminów państwowych zastąpią pytania przygotowane przez szkolną komisję egzaminacyjną na bazie materiału, jaki faktycznie udało się zrealizować. Gdyby restrykcje w związku z pandemią przeciągnęły się do końca roku szkolnego, na co się zanosi, to egzaminów pisemnych w ogóle nie będzie, pozostanie jedynie ustny, i to raczej przez internet.
Pandemia pokazała, jak ważne są umiejętności informatyczne uczniów i nauczycieli oraz zaplecze do dydaktyki na odległość, która zgodnie z postanowieniami dekretu stała się we Włoszech obowiązkowa (wcześniej była zalecana). W tym kierunku będą zmierzać inwestycje na oświatę. Właśnie teraz, w tym krytycznym momencie, szkoła radykalnie zmienia oblicze. Przygotowuje się na to, że powrót do ławek może nie być definitywny, i na to, że rola rodzin w edukacji domowej wzrośnie. Po koronawirusie już zawsze trzeba będzie się liczyć z możliwością wystąpienia kolejnego zagrożenia epidemiologicznego. (ANS)
Nadia, czteroletnia tygrysica malajska z nowojorskiego zoo, zaraziła się koronawirusem. Prawdopodobnie podstępny patogen zaatakował także inne wielkie koty.
– O ile wiemy, po raz pierwszy (dzikie) zwierzę nabyło COVID-19 od człowieka – stwierdził Paul Calle, główny lekarz weterynarii w ogrodzie zoologicznym znajdującym się w dzielnicy Bronx. Zoo, jedno z największych w Stanach Zjednoczonych, jest atrakcją turystyczną odwiedzaną codziennie przez tłumy. Z powodu epidemii od 16 marca pozostaje zamknięte.
27 marca pracownicy zauważyli, że wielkie koty mieszkające w obiekcie z wybiegiem zwanym Tygrysią Górą, są dziwnie osowiałe i tracą apetyt. Suchy kaszel dręczył Nadię, jej siostrę Azul, dwa tygrysy syberyjskie i trzy lwy. Postanowiono ustalić przyczynę choroby. Testy na wielkich kotach należy przeprowadzać w znieczuleniu ogólnym. Jest to kosztowne, ponadto może się okazać szkodliwe dla zwierzęcia. Podjęta więc została decyzja, aby poddać badaniom tylko Nadię, która cierpiała najbardziej. Tygrysica została uśpiona, prześwietlono ją promieniami rentgenowskimi, pobrano próbki krwi. Weterynarze uznali, że przy okazji należy sprawdzić, czy zwierzę nie choruje na COVID-19. Próbki zostały wysłane do Laboratorium Diagnostycznego Stanu Nowy Jork na Uniwersytecie Cornell oraz do Narodowego Laboratorium Weterynaryjnego w stanie Iowa. Wyniki okazały się jednoznaczne. Tygrysica jest zainfekowana koronawirusem. Dr Paul Calle i inni pracownicy zoo uważają, że Nadia zaraziła się od jednego z opiekunów, który nie miał żadnych objawów choroby; nie wiadomo jednak, od którego. Administrująca ogrodem zoologicznym organizacja Wildlife Conservation Society wydała oświadczenie: „Nie wiadomo, jak choroba rozwinie się w organizmach wielkich kotów, ponieważ poszczególne gatunki mogą w różny sposób reagować na nową infekcję, ale będziemy dokładnie monitorować nasze zwierzęta i oczekujemy, że całkowicie powrócą do zdrowia”. Wielu obywateli nie kryło oburzenia – w Nowym Jorku umierają setki ludzi, którzy nie doczekali się testu, a tygrysicą zajęto się od razu. Dr Calle wyjaśnił na Twitterze, że badania zostały przeprowadzone w laboratorium weterynaryjnym, zaś testy dla zwierząt są inne niż dla człowieka. Ośrodki weterynaryjne nie mają więc możliwości, aby badać ludzi, żaden nowojorczyk nie został poszkodowany.
Eksperci zwracają uwagę, że do tej pory koronawirusem zarażały się, zapewne od swoich właścicieli, zwierzęta domowe – dwa psy i kot w Hongkongu oraz kot w Belgii. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, aby zainfekowani ograniczyli kontakty ze swymi czworonożnymi ulubieńcami. (KK)