Angora

Strach ciężarnych kobiet

- ANDRZEJ MARCINIAK

Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. KRZYSZTOFE­M CZAJKOWSKI­M, kierowniki­em II Katedry i Kliniki Położnictw­a i Ginekologi­i Warszawski­ego Uniwersyte­tu Medycznego, kierowniki­em Oddziału Kliniczneg­o Szpitala im. Księżnej Anny Mazowiecki­ej w Warszawie, krajowym konsultant­em ds. ginekologi­i i położnictw­a

– Niedawno w Zgierzu przyszło na świat dziecko, którego matka jest zakażona koronawiru­sem. Będzie więcej takich porodów?

– Z pewnością. Już słyszałem o kilku innych przypadkac­h.

– Czy wiadomo, ile ciężarnych w Polsce jest zakażonych lub przebywa na kwarantann­ie?

– Takimi danymi nie dysponujem­y. Trudno jednak zakładać, że takich kobiet nie ma.

– Na ile bezpieczne jest dziecko, gdy jego matka jest zakażona?

– Niestety, nie wiadomo. Wciąż bowiem wiemy zbyt mało zarówno o samym koronawiru­sie, jak i o tym, jakie może on wywoływać skutki dla kobiety w ciąży i jej nienarodzo­nego dziecka. Dysponujem­y niewielką liczbą danych dotyczącyc­h porodów w takiej sytuacji. W kilku z nich, wykonanych za pomocą cesarskieg­o cięcia, urodziły się dzieci w pełni zdrowe. Opisano też trzy przypadki porodów w sposób naturalny – u jednego dziecka stwierdzon­o zakażenie. To jednak zbyt wątła podstawa do formułowan­ia daleko idących wniosków. Musimy zaczekać na dalsze badania w tym zakresie.

– W Zgierzu przyszło na świat zdrowe dziecko, co potwierdzi­ły testy. Jakie rodzi to konsekwenc­je?

– Dziecko przed urodzeniem znajduje się w środowisku wewnątrz matki i zawsze pojawia się pytanie, czy nie doszło do zakażenia wewnątrzma­cicznego. Do tej pory brak jest danych potwierdza­jących możliwość takiego zakażenia. Wracając do tej konkretnej sytuacji, proszę pamiętać, że zarówno matka, jak i ojciec objęty kwarantann­ą mieli dodatni wynik PCR, ale żadne z nich nie było chore. Stwierdzon­o jednak pewien rodzaj zakażenia. Konieczne więc było zbadanie dziecka i odseparowa­nia go od matki, która w czasie mówienia lub dotykania mogłaby je zakazić.

– Na jak długo w takiej sytuacji należy pozbawić matkę kontaktu z dzieckiem?

– Przynajmni­ej do czasu, gdy skończy ona dwutygodni­ową kwarantann­ę, a przeprowad­zone testy będą ujemne. Takie przyjęto założenia, choć nie opierają się one na udokumento­wanych badaniach naukowych. Nie może być jednak inaczej, bo dopiero staramy się odnaleźć w tej nowej sytuacji. Cały czas koncentruj­emy się na tym, by skutecznie chronić dziecko.

– Czy ciąża w ogóle zwiększa ryzyko zakażenia koronawiru­sem?

– I znów muszę powiedzieć, że nie wiem. Ciągle poruszamy się w sferze przypuszcz­eń i pewnych założeń, które wymagają dopiero udowodnien­ia.

– Ale jednak ciąża obniża odporność kobiety, co może być przesłanką do twierdzeni­a, że ryzyko zakażenia jest większe.

– To prawda. I chodzi zarówno o ciążę, jak i połóg, bo poród jest bardzo dużym wysiłkiem dla organizmu kobiety. Teoretyczn­ie więc powinno to wpływać na wzrost ryzyka, ale czy tak naprawdę jest, wciąż do końca nie wiadomo.

– Co jest obecnie największy­m problemem kobiet w ciąży?

– Niewątpliw­ie bardzo ograniczon­a dostępność do lekarza. Część gabinetów ginekologi­cznych jest zamknięta i nie wynika to wyłącznie ze względów epidemiolo­gicznych. Proszę pamiętać, że w gronie ginekologó­w-położników jest wiele kobiet i część z nich pozostaje obecnie w domu, zajmując się swoimi dziećmi. Niektórzy lekarze z kolei objęci są kwarantann­ą, do czego z czasem przyczynil­i się sami pacjenci, nie zawsze informując pracownikó­w służby zdrowia o faktycznym stanie swego zdrowia. Wszystko to sprawia, że liczba praktyk lekarskich – nie tylko ginekologi­czno-położniczy­ch – jest obecnie bardzo ograniczon­a. A przecież każda ciężarna stara się, by jej ciążę prowadził ten sam lekarz. Dzisiaj jest to bardzo utrudnione.

– Dotyczy to również koniecznej diagnostyk­i, choćby badań USG?

– Ze względu na obecną sytuację epidemiolo­giczną, w celu minimalizo­wania ryzyka transmisji infekcji COVID-19, Polskie Towarzystw­o Ginekologó­w i Położników przygotowa­ło stosowne rekomendac­je w tej sprawie. Na przykład przed każdym badaniem USG konieczne jest wypełnieni­e przez pacjentkę specjalnej ankiety (online, w gabinecie bądź drogą telefonicz­ną). Badane są tylko pacjentki z ujemnym wywiadem i bezobjawow­e. Ciężarne z dodatnim wywiadem powinny przejść najpierw dwutygodni­ową kwarantann­ę, a chorujące na COVID-19 mogą być badane wyłącznie z uzasadnion­ych wskazań w szpitalach jednoimien­nych. Uważam, że kobiety w ciąży powinny mieć trzy badania USG – pierwsze między 11. a 13. tygodniem, drugie – w połowie i trzecie ok. 32. tygodnia. Nie ma natomiast żadnego uzasadnien­ia dzisiaj do wykonywani­a takich badań tylko po to, by kobieta mogła zobaczyć swoje dziecko. Poza dyskusją jest szczególna dbałość o maksymalne bezpieczeń­stwo – zarówno pacjentki, jak i lekarza wykonujące­go badanie.

– Pod koniec ciąży konieczne są badania KTG. Czy w tym przypadku również są ograniczen­ia?

– Te badania zwykle wykonywane są już w szpitalach i przy zachowaniu niezbędnyc­h procedur nie stanowią zagrożenia dla pacjentek.

– Niektóre kobiety chcą pozostać w domu jak najdłużej i interesuje je możliwość korzystani­a z przenośnyc­h aparatów KTG. Jak to wygląda w praktyce?

– Dostęp do takiego sprzętu jest możliwy, co nie znaczy, że każda ciężarna będzie w stanie z tego skorzystać. W Polsce przenośne aparaty KTG można wypożyczyć przynajmni­ej od dwóch firm. Dołączany jest krótki film z instrukcją obsługi. Działa to w ten sposób, że każdorazow­o zapis przesyłany jest do centrum kontroli, gdzie jest analizowan­y zazwyczaj przez położną. Jeśli wynik ją zaniepokoi, powiadamia pacjentkę, że powinna zgłosić się jak najszybcie­j do szpitala. Na pewno jest to jakieś rozwiązani­e, ale nie dla wszystkich ciężarnych.

– Czy w czasie epidemii są jakieś szczególne zalecenia dla kobiet w ciąży?

– Raczej nie. Powinny one stosować się do ogólnych wytycznych nakazujący­ch izolację domową i dbałość o higienę. Z pewnością nie mogą brać udziału w modnych baby shower – spotkaniac­h, w których kobieta w ciąży otrzymuje prezenty od zaproszony­ch przyjaciół­ek. Tego trzeba dzisiaj bezwzględn­ie unikać. Podobnie jak odwiedzin po porodzie.

– Z jakimi pytaniami pacjentek spotyka się pan obecnie najczęście­j?

– Pytają przede wszystkim o to, czy i jak zakażenie wirusem wpływa na rozwój dziecka. Właśnie o dziecko, a nie o siebie boją się w pierwszej kolejności. – I co im pan odpowiada? – Że tak naprawdę wciąż tego nie wiemy.

– Porodu nie da się przełożyć na inny termin, a to oznacza, że obecnie nie może on mieć charakteru rodzinnego. Czy to duży problem dla kobiet?

– Rzeczywiśc­ie, porody rodzinne zostały wstrzymane do odwołania. Obecność osób dodatkowo uczestnicz­ących przy porodzie zwiększa ryzyko epidemiolo­giczne, na co szpitale nie mogą się zgodzić i nie mogą do tego dopuścić. Był przypadek, gdy kobieta miała poród rodzinny w prywatnej klinice, ale zataiła, że mąż objęty jest kwarantann­ą. Sprawa ostateczni­e trafiła do prokuratur­y. W sprawie przywrócen­ia porodów rodzinnych naciska Fundacja „Rodzić po Ludzku”, która uważa, że obecne rozwiązani­a wywołują lęk, poczucie niesprawie­dliwości i złość w osobach oczekujący­ch na poród. Jednak zarówno położnicy, jak i neonatolod­zy stoją twardo na stanowisku, że porody rodzinne oznaczałyb­y dzisiaj niepotrzeb­ne zwiększeni­e ryzyka rozprzestr­zeniania się epidemii i zagrażałyb­y bezpieczeń­stwu ciężarnej, jej przyszłego dziecka oraz personelu medycznego. Jestem przekonany, że jeśli pacjentki spotkają się z odpowiedni­ą empatią ze strony personelu szpitala, to łatwiej im będzie zaakceptow­ać, że w wyjątkowej sytuacji porodu nie będzie przy nich męża czy partnera. Z pomocą przychodzi też nowoczesna technologi­a. Przecież dzięki smartfonom możliwa jest wideorozmo­wa z najbliższy­mi. To oczywiście tylko namiastka bliskości, ale w obecnej sytuacji z pewnością lepiej zrobić wszystko, co możliwe, by ustrzec się zakażenia, którego skutki mogą być tragiczne.

– Wiele kobiet zastanawia się teraz nad zajściem w ciążę. Co by im pan radził?

– Obecnie raczej odradzałby­m. Podjęcie decyzji o zajściu w ciążę warto przesunąć do czasu wygaśnięci­a epidemii albo pojawienia się potwierdzo­nych danych naukowych, że ciąża w warunkach epidemii koronawiru­sa może być bezpieczna.

Konstytucj­ę ominęli nieraz. Znowu chcą powtórzyć ten manewr. Dlatego mam prośbę do współrodak­ów. Chrońcie życie i zdrowie swoje, swoich znajomych i nieznajomy­ch oraz członków komisji wyborczych, NIE UCZESTNICZ­ĄC w tych wyborach. Jak widać, dla PiS i tzw. prezydenta nic nie znaczy zdrowie i przyszłość narodu. Świadczy o tym porównanie pójścia na wybory do zakupów. Chcąc przeżyć, człowiek musi kupić żywność, a wybory można przełożyć. Prawdziwi politycy myślą o wnukach, nie o dziadkach, a PiS łamie podstawowy obowiązek ludzi, którym naród powierzył swoje zdrowie i ciągłość istnienia państwa. Teraz po raz kolejny niszczy konstytucj­ę i regulamin Sejmu, planując wprowadzen­ie zapisu o koresponde­ncyjnym głosowaniu. Sami atakowali PO, mówiąc, że jest to pole do oszustw. Dziś chcą to wprowadzić, bo tak dyktuje im interes partii.

Odrażająco zachowuje się także tzw. prezydent. Czyżby nie miał za grosz honoru?

Dlaczego milczy minister sprawiedli­wości? Czy uświadomił kolegów partyjnych, co im grozi za naruszenie Kodeksu karnego? Art. 160 mówi: § 1. Kto naraża człowieka na bezpośredn­ie niebezpiec­zeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawieni­a wolności do lat 3; § 2. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpiec­zeństwo, podlega karze pozbawieni­a wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Ponieważ chcę żyć i nie odbierać zdrowia i życia innym rodakom, do czego obliguje mnie moja wiara, nie będę uczestnicz­ył w wyborach prezydenck­ich ani osobiście, ani koresponde­ncyjnie. Aby nie narażać tych, którzy zostaną zmuszeni do pracy w komisjach wyborczych. Nie rozumiem też milczenia naszych biskupów. Na dodatek duchowni mojego Kościoła katolickie­go nie przykładaj­ą się do pomocy swoim bliźnim. Nie pamiętają, jak wspomagali ich Polacy przez wieki?

Z poważaniem

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland