Tragiczny finał poszukiwań Kacperka z Nowogrodźca
Mieszkanie dla powracającego
Pani Olimpia napisała: „Mam narzeczonego, mieszka w Poznaniu. Dobra, spokojna dzielnica, domek szeregowy ok. 100 m. Rodzice 40 lat po ślubie. Ojciec – niepijący alkoholik. Gwałtowny i władczy. Matka – zdziecinniała, z uszkodzeniem słuchu i depresją. Oboje na emeryturach. Mieszka tam jeszcze schorowany dziadek, właściciel domu. Ma emeryturę. Zajmuje parter. Poznałam dwóch braci i siostrę. Mój przyszły mąż jest najstarszy z rodzeństwa. Ma na imię Krzysztof, od pięciu lat pracuje w polskich firmach jako oddelegowany pracownik do państw Europy Zachodniej. Teraz jesteśmy we Francji. Mieszkamy w lokalu wynajętym dla Krzysztofa przez jego pracodawcę. Miejscem zamieszkania Krzysztofa jest niezmiennie Poznań. Tam ma swoje rzeczy, łóżko, ubrania, dokumenty. Wszystkie umowy o pracę są na adres w Poznaniu. Rozliczenia podatkowe również. W styczniu zmarł dziadek, właścicielem domu stał się ojciec Krzysztofa. Natychmiast rozpoczął remont parteru domu. Oznajmił nam, że dom nie jest już jego własnością, bo w zamian za dożywotnią opiekę przepisał go na córkę. Jedyną siostrę Krzysztofa. Meble Krzysztofa zostały już wyrzucone. Jego dokumenty rodzice spakowali i odesłali do Francji. Krzysztof nie ma już możliwości powrotu z delegacji do domu. Kontrakt we Francji już się kończy. W jego domu nie ma już dla niego miejsca”.
Z prawnego punktu widzenia ojciec nie uczynił niczego, co byłoby niezgodne z prawem. Być może, jak zdaje się wynikać z listu, postąpił niegodziwie, ale nie bezprawnie. Ta historia jest jedną z wielu opowiadających o trudnych powrotach z pracy za granicą. Po roku nieobecności w lokalu komunalnym zgodnie z prawem ludzie tracą umowę. Bardzo wiele osób wyjeżdżało i wyjeżdża na Zachód, aby poprawić sobie byt. Jeżeli kontrakt zagraniczny nie był na tyle lukratywny, by pozwolił zarobić na kupno własnych czterech ścian, pan Krzysztof powinien zwrócić się do miasta Poznania o wpisanie na listę osób oczekujących na wynajęcie lokalu komunalnego, a przy nieco wyższych dochodach – mieszkania w Towarzystwie Budownictwa Społecznego. Obowiązek wpisywania takich osób do kolejki mieszkaniowej przyczyniłby się do wielu tak przecież oczekiwanych powrotów do ojczyzny.
Niestety, ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia. 12 dni trwały poszukiwania 3,5-letniego Kacperka z Nowogrodźca (woj. dolnośląskie). Chłopczyk zaginął w poniedziałek dwa tygodnie temu, kiedy oddalił się od swojego ojca, z którym był na działce. W sobotę ciało dziecka zostało znalezione w rzece.
Kilkuset policjantów, strażaków, detektyw Krzysztof Rutkowski i zwykli mieszkańcy. Malucha szukała prawdziwa armia ludzi, która codziennie penetrowała okoliczne tereny i rzekę Kwisę. Używano najnowocześniejszego sprzętu, korzystano z pomocy psów tropiących ściągniętych z Niemiec. To były dramatyczne dni.
Dopiero w sobotę rano ciało Kacperka zostało znalezione przez płetwonurka Marcela Korkusia. Chłopczyk wpadł do podwodnej jamy, w linii prostej ok. 600 metrów od miejsca, w którym zaginął. Ciało malucha zostało zakleszczone przez konary w taki sposób, że mogło nigdy nie wypłynąć na powierzchnię. – Gołym okiem go nie widziałem – mówi „Super Expressowi” Korkuś. – Dopiero w domu, gdy przeglądałem zapis kamery, którą miałem pod wodą, dostrzegłem dziecko – dodaje płetwonurek.
Tym samym sprawdził się najczarniejszy scenariusz, który od samego początku był uznawany za najbardziej prawdopodobny. Kacperek wpadł do rzeki i utonął. Mama chłopczyka, pani Joanna, mówi, że jej partner Rafał tylko na chwilę stracił go z oczu, gdy razem byli w ogródku. – To był moment – zapewniała kobieta. – Przez ten cały czas, gdy trwały poszukiwania, żyłam nadzieją, że Kacperkowi nic się nie stało. Nie mogłam spać. Teraz w pewnym sensie czuję ulgę.
Muszę zająć się trójką rodzeństwa Kacperka – mówiła zrozpaczona matka zaraz po tym, jak zidentyfikowała ciało synka.
Kobieta zaapelowała też, aby nie oczerniać ojca dziecka. Podkreślała, że to dla niego ogromna trauma. Mężczyzna w chwili, gdy zaginął chłopczyk, był pijany. Usłyszał zarzut narażenia życia Kacperka, za co grozi mu 5 lat więzienia. Mężczyzna już trafił za kratki, bo okazało się, że był poszukiwany przez policję za kradzieże.
We wrocławskim zakładzie medycyny sądowej przeprowadzono sekcję zwłok 3,5-letniego Kacperka z Nowogrodźca. Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze podała jej wstępne wyniki. Zgon chłopca nastąpił najprawdopodobniej na skutek utonięcia. Nie stwierdzono obrażeń, które mogłyby wskazywać na inną przyczynę śmierci lub udział osób trzecich. 29 kwietnia ojcu chłopca przedstawiono zarzut narażenia syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka. Jest to czyn zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 5.