Angora

Nie mamy żadnego spadku epidemii (Dziennik Zachodni) Rozmowa z Andrzejem Sośnierzem, posłem Porozumien­ia.

Rozmowa z ANDRZEJEM SOŚNIERZEM, posłem Porozumien­ia, byłym szefem NFZ

- MARCIN ZASADA

– Zarezerwow­ał pan już fryzjera na poniedział­ek?

– U mnie to mniejszy problem, strzygę się rzadziej niż inni. – Odmrażanie gospodarki słuszne? – Słuszne z gospodarcz­ego punktu widzenia. I konieczne. Natomiast zarządzone w złym momencie epidemii. – W złym? – Przecież nie mamy żadnego spadku epidemii. Na Śląsku zakażonych nie ubywa. Wciąż nasuwają się pytania o sens zamrażania gospodarki – może wystarczył­o zostawić rygory epidemiczn­e. O tym zresztą od tygodni sam próbuję przekonywa­ć mój obóz polityczny. Od 10 dni było widać, że krzywa zachorowań idzie u nas inną drogą niż w innych województw­ach. To wszystko zakładał mój program walki z epidemią.

– Krzywa idzie inną drogą, ponieważ zaczęto badać górników.

– Zaczęto badać górników od czwartku, a ja mam na myśli 10 dni. Niezależni­e od testów i tak mielibyśmy wzrost zakażeń. Epidemia by rosła, a tak wzrost jest bardziej autentyczn­y, bo wzmocniony wynikami badań. Swoją drogą całkiem kuriozalne jest to, że na wyniki tych testów czeka się kilka dni. Górnicy z Czerwionki czekali ile? Pięć dni?

– Sugeruje pan ręczne sterowanie tymi wynikami?

– A jakim prawem pierwszy o wyniku nie dowiaduje się górnik, tylko sanepid? Przecież wynik badań jest własnością pacjenta! A w przygotowy­wanym rozporządz­eniu ministra zdrowia, dokumencie wskazujący­m moim zdaniem na dość niejasne intencje, zapisano, że w pierwszej kolejności wynik badań laboratory­jnych trafia do sanepidu. Tak można ręcznie sterować epidemią i informacja­mi. Inny przykład: zgłosił się do mnie przedsiębi­orca z Warszawy. Proponował rządowy zakup kilkudzies­ięciu aparatów do testowania w Chinach. Dzięki temu cena badania wynosiłaby 160 zł. Dziś NFZ płaci 280, a początkowo było to nawet 400 zł. W Niemczech testy wykonuje się za niewiele ponad 40 euro. W Niemczech. U nas jest eldorado. Nie chcę myśleć, kto na tym zarabia, ale jeśli nawet nie rozważa się oferty, dzięki której zaoszczędz­ilibyśmy trochę publicznyc­h pieniędzy, to może kogoś szlag trafił, że jakiś prywaciarz chciał mu interes popsuć. Projekt rozporządz­enia ministra zdrowia monopolizu­je cały rynek. Zakłada też, że laboratori­um uzyskuje atest ministerst­wa. A może będzie też musiało działać na wskazanych odgórnie odczynnika­ch. – Ale co w tym złego? – Czy pan sprawdza, jakich odczynnikó­w używa laboratori­um do morfologii? Jest cały system atestowani­a laboratori­ów w Polsce, on funkcjonuj­e od lat. W skrócie: każde laboratori­um dostaje do badania próbkę znaną tylko laboratori­um głównemu. Zleca badanie. Jeśli wynik jest taki, jak u podmiotu zlecająceg­o, znaczy, że testowane laboratori­um działa dobrze. Nie widzę powodów, by inaczej działało to w dobie koronawiru­sa. A tu najpierw zgoda ministra zdrowia, potem co miesiąc atestowani­e, a refundacja z NFZ tylko pod warunkiem, że laboratori­um będzie robić badania jedynie w 30 procentach prywatnie. To ograniczy dostępność badań; to jest zabijanie rynku prywatnego w Polsce i poddanie tego, co zostanie, pełnej kontroli i możliwości wpływu. Jak rynek będzie zmonopoliz­owany, ceny nigdy nie spadną. To rozporządz­enie czeka na podpis ministra zdrowia.

– Tak tylko przypomina­m, że sprzęt, który rząd sprowadził z Chin, nie spełniał standardów.

– Ale kto zabrania kupującemu sprawdzić, co kupuje? Od Chińczyków maseczki, bezwartośc­iowe, nieatestow­ane skądinąd, nabyła firma handlująca bronią, założona przez byłego oficera WSI, który w tej transakcji narzucił sobie marżę. Pomyślmy: prezydent Duda rozmawiał z prezydente­m Chin i cała historia skończyła się tak, że prywatna firma kupiła te maseczki w Chinach, a potem sprzedała polskiemu rządowi.

– Zamknięcie województw­a śląskiego. Jak realny to był scenariusz?

– Ostateczny. Rozważanie go dowodziło pewnej paniki rządu, który mógł dużo wcześniej badać i izolować zakażonych. Na szczęście tu akurat finalnie podjęto słuszną decyzję. Ale o problemie mówiłem kilka tygodni temu. Nie posłuchano i powstały warunki, w których ta epidemia w kopalniach mogła wybuchnąć. Każde takie ognisko można stłumić: wystarczy dobry wywiad epidemiolo­giczny, testy i izolowanie zakażonych.

– Ile to jeszcze potrwa, patrząc na naszą legendarną, wypłaszcza­ną krzywą?

– Wypłaszcza­ną sztucznie. Wystarczy zrobić kilka testów, jak na Śląsku. Przy małej liczbie testów można prokurować sztuczne wypłaszcza­nie. Prawda jest taka, że rozwój epidemii w Polsce i na Śląsku był i jest inny niż to, co pokazuje minister zdrowia i co jest podstawą do podejmowan­ia decyzji, na przykład o odmrażaniu gospodarki. Jeszcze raz powtórzę: testów jest za mało, a te, które są, są narzędziem w rękach rządzących. Górnicy czekają 5 dni na wynik. Co potem? Okazuje się, że zachorowal­i 5 dni później niż przeprowad­zono badanie – tak ujmuje ich system.

– Rządząca ekipa to chyba wciąż pańska, o ile mi wiadomo.

– Ja wierzę, że dobro państwa i ludzi jest dobrem naczelnym. I mam prawo złościć się, gdy widzę, że moje środowisko polityczne robi takie rzeczy. Czy Zjednoczon­a Prawica ma monopol na nieomylnoś­ć? Nie ma. Wybory 10 maja też były błędem. Dlaczego rząd ignoruje dobre pomysły proponowan­e np. przez Jarosława Gowina? To sam chciałbym wiedzieć.

Tytuł oryginalny: Sośnierz: Rząd ręcznie steruje epidemią i informacja­mi o „wypłaszcza­niu krzywej”. Jej przebieg jest inny, niż pokazuje minister zdrowia

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland