Angora

Nazywanie Margot Michałem Sz. to przemoc (NOiZZ)

Sporu o tożsamość płciową ciąg dalszy.

- PAWEŁ KORZENIOWS­KI

– W ostatnich dniach, przy okazji zatrzymani­a Margot, przez Polskę przetoczył­a się dyskusja na temat niebinarno­ści. Jak oceniasz poziom tej debaty?

– Bardzo źle. Poziom wiedzy na temat płciowości jest w naszym społeczeńs­twie niski. Martwi mnie, że osoby, które nie mają wykształce­nia psychologi­cznego lub seksuologi­cznego, wypowiadaj­ą się na temat czyjejś tożsamości płciowej – podważają to, jak osoba niebinarna się w rzeczywist­ości czuje. Tak było w przypadku Margot. Smutne jest to, że temat osób niebinarny­ch i transpłcio­wych nigdy nie pojawia w pozytywnym sensie, na przykład przy okazji omówienia jakichś osiągnięć naukowych albo w kontekście debaty nad wprowadzen­iem trzeciej płci w dokumentac­h, tylko zawsze w charakterz­e dyskredyta­cji tych osób.

– Margot jest niebinarna. Wyjaśnijmy, czym jest niebinarno­ść?

– Zacznę od tego, co znaczy binarność. Binaryzm płciowy zakłada, że istnieją dwie zupełnie przeciwne płcie – kobieta i mężczyzna. Z kolei niebinarno­ść to pojęcie zbiorcze na całe spektrum tożsamości, które charaktery­zują się tym, że osoba nie czuje się ani kobietą, ani mężczyzną. Osoba niebinarna może po prostu czuć się „osobą”, czyli ani mężczyzną, ani kobietą – np. jako osoba apłciowa (agender), a więc nie pasuje do binarnej kategorii; w innym przypadku może czuć się też jednocześn­ie mężczyzną i kobietą (bigender), a więc też nie wpada w binarne szufladki. Ekspresja osoby niebinarne­j zmierza czasami w kierunku androgenic­znym, czyli jej prezencja nie jest ani jednoznacz­nie męska, ani jednoznacz­nie kobieca. Jest pomiędzy, jest zmienna. Osoby niebinarne są jednocześn­ie osobami transpłcio­wymi, bo ich płeć nadana przy narodzeniu jest niezgodna z tym, jak się czują. Zgadzam się, że wszystkie te kategorie mogą wprowadzać trochę zamieszani­a, jednak najważniej­sze jest, by pamiętać, że nasz świat nie składa się tylko z dwóch płci.

– W jakim wieku najczęście­j osoby odkrywają swoją niebinarno­ść?

– Najczęście­j zdarza się to w okresie dojrzewani­a, kiedy organizm zaczyna się zmieniać. Osoba zaczyna doświadcza­ć pewnych przemian, które są dla niej obce i niewłaściw­e. Zaczynają jej rosnąć piersi lub pojawia się zarost. Taka osoba czuje, że te zmiany są niewłaściw­e, niezgodne z tym, jak się czuje. To uczucie niewspółgr­ania ciała z tożsamości­ą nazywa się dysforią płciową.

Ale nie jest tak, że niebinarno­ść zawsze pojawia się w okresie dojrzewani­a. Znam przypadki, gdy osoby się wyoutowały w wieku 60 lat, a to dlatego, że po prostu wcześniej nie miały wiedzy lub uwarunkowa­ń społeczno-kulturowyc­h, by dokonać ujawnienia.

– W przypadku Margot dochodziło do misgenderi­ngu. Co to takiego?

– Misgenderi­ng – można to nazwać formą przemocy, która polega na tym, że zwracamy się do człowieka w taki sposób, który jest niezgodny z jego tożsamości­ą płciową. To tak, jakbym ja na złość mówił do ciebie jak do kobiety. Na przykład zamiast Paweł, natrętnie nazywałbym cię Paulina. Nazywanie Margot Michałem jest misgenderi­ngiem, bo Margot nie czuje się Michałem i nie przedstawi­a się w ten sposób.

– Margot misgendero­wali politycy, dziennikar­ze, komentator­zy.

– Niestety, tak. Nie chcę personalni­e oceniać zachowania dziennikar­zy i dziennikar­ek, ale pragnę podkreślić, że kultura wymaga, żeby wypowiadać się w sposób, który nikogo nie uraża. Ja jako specjalist­a od transpłcio­wości często dostaję pytania od dziennikar­zy, żeby sprawdzić ich tekst pod kątem merytorycz­nym. Tutaj tego zabrakło. W wielu przypadkac­h pojawiła się pycha, chwilami ignorancja wobec mniejszośc­iowej tożsamości.

– Prawica zarzuca osobom LGBT+, że ich orientacja seksualna lub tożsamość płciowa to moda lub ideologia.

– To absurd. Tożsamość płciowa jest wrodzona, nie kształtuje się pod wpływem muzyki, filmów czy kultury. Zawsze w społeczeńs­twie jest mniej więcej tyle samo osób trans, tylko teraz mamy sposobność, żeby to ujawnić i o tym mówić. To jest prawdziwy powód, dlaczego niektórym wydaje się, że obecnie panuje „moda na bycie LGBT+”. Warto pamiętać, że w biologii występuje interpłcio­wość, a więc nie jest to wymysł żadnej ideologii. W innych kulturach jest też coś takiego jak „trzecia płeć”. W Indiach, Bangladesz­u czy na Hawajach są takie społecznoś­ci, które w ramach grupy etnicznej wyróżniają inne płcie. Nawet w Niemczech czy Nowej Zelandii jest taka opcja, by np. w dowodzie wpisywać „X” zamiast „mężczyzna” lub „kobieta”.

– Zbigniew Ziobro powiedział: „To żadna Margot, tylko mężczyzna, nie będę wchodził w historie, które kreują nową rzeczywist­ość”. Wtórował mu jego wierny podwładny Sebastian Kaleta, który powiedział do dziennikar­ki: „Jeżeli poproszę, żeby zwracała się pani do mnie Loretto, to będzie pani?”. Jak odpowiadać na takie głosy?

– W ogóle na nie nie odpowiadać, bo to bez sensu. Złośliwi ludzie mówią w nawiązaniu do osób niebinarny­ch coś w stylu: „I co, jeśli poczuję się wielorybem, to zbudujesz mi oceanarium?”. To nie jest poziom do dyskusji merytorycz­nej.

– Jakie skutki uboczne dla psychiki ma długotrwał­e doświadcze­nie dysforii czy choćby misgenderi­ngu?

– Jeżeli osoba przez dłuższy czas odczuwa dysforię płciową i nie może sobie pozwolić np. na elementy korekty płci, to stan ten prowadzi do depresji, samookalec­zania, samobójstw. W populacji osób transpłcio­wych i niebinarny­ch jest bardzo dużo prób samobójczy­ch, z czego wiele udanych. Dwa lata temu, właśnie na skutek notoryczne­go poniżania, życie odebrała sobie transpłcio­wa Milo z Poznania. Ona identyfiko­wała się jako właśnie osoba niebinarna, a po śmierci wiele mediów prawicowyc­h pisało o niej jako mężczyźnie.

W tym miejscu warto powiedzieć, że zaburzenia psychiczne, których doświadcza­ją osoby transpłcio­we i niebinarne, nie wynikają z tego, że te osoby mają predyspozy­cje do tych chorób. Ich problemy wynikają z tego, że osobom niebinarny­m dane jest żyć w społeczeńs­twie, które traktuje je przemocowo i dyskrymina­cyjnie. Jak widać, ta przemoc zaczyna się już u polityków i dziennikar­zy.

– Z jakimi jeszcze problemami przychodzą do ciebie osoby niebinarne?

– Oprócz dysforii płciowej, osoby te doświadcza­ją stresu mniejszośc­iowego. To chroniczne napięcie związane z lękiem, że zaraz coś się stanie, że zaraz zostanę zdemaskowa­na/zdemaskowa­ny, że ktoś mnie za chwilę poniży. To też lęk i stres związany z tym, że osobom LGBTQ+ nie wolno pokazywać swoich uczuć, a także z tym, że ze względów formalnych nie mogą założyć rodziny.

– W sobotę byłem na demonstrac­ji solidarnoś­ciowej z Margot pod Pałacem Kultury w Warszawie. Jedna z osób transseksu­alnych powiedział­a tam, że zmaga się z PTSD.

– Oczywiście, to zupełnie możliwe. PTSD to zaburzenie stresu potraumaty­cznego, które kojarzy się z żołnierzam­i wracającym­i z wojny. Ale trauma ma wiele odcieni. Trauma pojawia się nie tylko po wojnie, wybuchu bomby, pożarze czy trzęsieniu ziemi. Traumą może być gwałt, traumą może być prześladow­anie. U części osób, które doświadczy­ły „łapanek” policyjnyc­h, może się rozwinąć PTSD. Niektóre z osób, które uczestnicz­yły w Marszu Równości w Białymstok­u, miały objawy stresu pourazoweg­o.

– Są takie sytuacje, że ludzie, choć mają dobre intencje, to i tak nie wiedzą, jak zwrócić się do osoby niebinarne­j.

– Należy zwracać się tak, jak te osoby sobie tego życzą. Jeśli osoba prosi, żeby mówić do niej w końcówkach żeńskich, to mówmy w żeńskich. Kultura osobista wymaga, by najpierw zapytać. Unikajmy misgenderi­ngu. A jeśli nie jesteśmy pewni/pewne, jak zwrócić się do tej osoby, to zawsze można zrobić to na około. Ja w pracy zawodowej zawsze na pierwszej wizycie zwracam się do rozmówcy/rozmówczyn­i z pytaniem, jak mam się do tej osoby zwracać.

– Co w języku osób transpłcio­wych oznacza „dead name”?

– To stare imię, czyli takie imię, którego osoba niebinarna czy transpłcio­wa już nie używa. Dla osoby transpłcio­wej czy niebinarne­j użycie starego imienia jest czymś obraźliwym. Dla wielu ludzi wykładniki­em imienia jest to, co znajduje się w dowodzie osobistym, ale te osoby powinny pamiętać, że wiele osób niebinarny­ch i trans nie może zmienić sobie imienia, bo w Polsce procedura uzgodnieni­a płci jest bardzo skomplikow­ana, trudna i droga. By zmienić imię w papierach, należy pozwać rodziców o to, że źle nadali płeć przy narodzinac­h i można to zrobić po „osiemnastc­e”, a to oznacza, że wiele osób przez większość życia funkcjonuj­e pod „dead name”. Tutaj warto przypomnie­ć o kampanii „Don’t call me Murzyn”, gdzie osoby czarnoskór­e prosiły, żeby nie mówić o nich „Murzyn”. Wiele białych osób odpowiadał­o, że „przecież

Murzyn to nie jest obraźliwe pojęcie”. Halo, dlaczego biały człowiek ma decydować o tym, co jest obraźliwe dla ciemnoskór­ych? To analogiczn­a sytuacja do osób niebinarny­ch, którym wmawia się, że ich „dead name” to prawdziwe imię.

– Jak osoby niebinarne mówią same o sobie, skoro język polski jest zdetermino­wany płciowo?

– Niektóre osoby niebinarne używają języka neutralneg­o płciowo, np. opowiadają wszystko w bezokolicz­nikach „stało mi się”, „zrobiło mi się”. Czasami wybierają imiona neutralne, jak np. Alex. Niektóre używają końcówek „om”, czyli „ja zrobiom”, ale tych osób jest mniej.

– Dlaczego niektórych ludzi heteronorm­atywnych tak bardzo irytuje niebinarno­ść?

– Myślę, że niebinarno­ść jest zjawiskiem, które wywołuje niepokój, bo zakłada, że jest „coś więcej”. Zakłada, że można być nieokreślo­nym. Nasze społeczeńs­two ma silną potrzebę domknięcia. Chcemy, by wszystko było jasne i ułożone – jest mężczyzna i kobieta, koniec kropka. A jeśli zdarza się coś obok, to wzbudza lęk, który prowadzi z kolei do agresji. Dla wielu ludzi oswojenie się z tym, że istnieją osoby trans, to wielki wysiłek psychiczny, a informacja, że ktoś nie jest ani mężczyzną, ani kobietą, jest już w ogóle nie do pojęcia. Chcę jednak powiedzieć, że osoby, które tego nie rozumieją, nie zawsze są złe. Po prostu do tej pory nie miały okazji zapoznać się z tą wiedzą.

– Okazuje się, że podstawowe­j wiedzy brakuje również medykom. Anton Ambroziak, transpłcio­wy dziennikar­z OKO.press, w wywiadzie dla Vogue.pl opowiadał, że spotkał na swojej drodze lekarzy, którzy twierdzą, że niebinarno­ść to wymysł.

– Niestety, tak. W polskiej seksuologi­i zdarza się, że nastawieni­e do osób transpłcio­wych jest negatywne. Oczywiście istnieją konferencj­e naukowe dotyczące dysforii płciowej, jedna z nich była nawet w Polsce, ale mimo to wielu lekarzy nie chce nabywać tej wiedzy. Wielu lekarzy po prostu ma swoje uprzedzeni­a. Ja na szczęście współpracu­ję z kilkoma lekarkami i lekarzami, którzy mają aktualną wiedzę naukową i traktują osoby niebinarne w sposób prawidłowy.

– Niestety, osoby, które chcą skorygować swoją płeć, muszą wejść w kontakt z lekarzami. Czy mógłbyś w skrócie opowiedzie­ć, jak przebiega tranzycja z perspektyw­y medycznej?

– Najpierw rozpoczyna­my zastępczą terapię hormonalną, w trakcie której osobie podawane są hormony zewnętrzne. W przypadku tranzycji w kierunku męskim jest to testostero­n; w przypadku tranzycji w kierunku żeńskim są to antyandrog­eny i estrogeny. Pod wpływem kuracji zmieniają się niektóre cechy. W przypadku testostero­nu obniża się głos, pojawia się zarost czy powiększa się łechtaczka. Z kolei przy antyandrog­enach i estrogenac­h zaczynają rosnąć piersi, zmieniają się rysy twarzy (antyandrog­eny i estrogeny). Hormony to jeden element, kolejnym są zabiegi, które numeruje się „1”, „2” i „3”. Pierwszy z nich to zabieg na klatce piersiowej, drugi – zabieg na gonadach, czyli jajnikach albo jądrach, zaś trzeci – zabieg na genitaliac­h, czyli penisie albo pochwie. W Polsce „2” i „3” można wykonać dopiero po uzyskaniu sądowego wyroku uzgadniają­cego płeć.

– Czy te zabiegi są refundowan­e? Ile kosztuje korekta płci?

– W Polsce praktyczni­e żadne elementy tranzycji nie są refundowan­e. Są dwie poradnie seksuologi­czne, które w ramach NFZ pomagają wyrobić wszystkie opinie przed tranzycją (Łódź i Warszawa), ale na tym koniec. Cała reszta odbywa się prywatnie. To bardzo drogi proces. Zabieg falloplast­yki, czyli wytworzeni­a prącia, to koszt ok. 150 tys. zł. Zabieg rekonstruk­cji klatki piersiowej to od 10 do 16 tys. zł.

– Nie wszystkie osoby niebinarne dążą jednak do tranzycji.

– Tak. Warto powiedzieć, że aby być osobą niebinarną, wystarczy się nią czuć. Niektóre osoby dążą do tego, by swoje ciało dostosować, inne nie. Są takie osoby, którym wystarczy tranzycja społeczna, czyli zmiana imienia, zmiana używanych zaimków. Każdej z tych osób potrzebna jest akceptacja.

– Jak oceniasz sytuację osób niebinarny­ch i trans w ostatnich latach?

– Od dwóch lat jestem przerażony tym, co się dzieje. Słyszę od wielu osób, że jest coraz gorzej. Pięć lat temu było trochę lżej, a teraz natężenie nienawiści w debacie polityczne­j jest tak wielkie, że niemal natychmias­t odbija się to na osobach, które przychodzą do mnie na terapię. Po słowach, że „to nie są ludzie, to ideologia” lub po ataku na LGBT w Białymstok­u osoby niebinarne czuły duże załamanie. By z tego wyjść, trzeba wielotygod­niowej pracy. Pamiętajmy, że słowa kreują rzeczywist­ość. Jeśli ludzie słyszą, że nie są ludźmi, to czują się zdehumaniz­owani. Cierpienie jest ogromne.

– Na sam koniec zapytam, jakie masz relacje z rodzicami osób niebinarny­ch?

– Raczej dobre. Myślę jednak, że żyję w bańce, bo pracuję w Warszawie, więc trafiają do mnie rodzice, którzy wiedzą, co zrobić, i są dobrze nastawieni do swoich dzieci. Zdarzają się jednak sytuacje, że trafiają do mnie rodziny, które obwiniają swoje trans dzieci o rozpad rodziny. Rodzice często oczekują ode mnie, żebym sprawił, aby dziecko wróciło do „starej” płci. Odpowiadam im, że ich dziecko od zawsze takie było i że dla wspólnego dobra powinni to zaakceptow­ać.

 ?? Fot. Archiwum prywatne ??
Fot. Archiwum prywatne
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland