Angora

Ja bym odpuścił

Tomasz Zimoch rozmawia z kolarzem szosowym Zbigniewem Spruchem.

- NIE TYLKO O SPORCIE Tomasz Zimoch TOMASZ ZIMOCH

– Oglądałeś dramatyczn­ą końcówkę I etapu Tour de Pologne?

– Wiele razy oglądałem ten finisz. Chciałem dokładnie przyjrzeć się całemu zdarzeniu i właściwie przeanaliz­ować ostatnie metry walki kolarzy w Katowicach.

– Holender Dylan Groenewege­n spowodował upadek rodaka Fabia Jakobsena, którego lekarze reanimowal­i przez wiele minut.

– Byłem przerażony, to była makabryczn­ie wyglądając­a wywrotka. Jakobsen wpadł w barierki, wyleciał w powietrze, runął na sędziego i spadł na ulicę. Fatalnie to wszystko wyglądało.

– Jakobsen był w ciężkim stanie, przeszedł poważną operację, ale na szczęście opuścił już szpital.

– Dzisiaj nikt nie wie, czy wróci do kolarstwa, czy poradzi sobie psychiczni­e, bo taki wypadek czyni ogromne spustoszen­ie w człowieku. – A winowajca? – Będzie miał jeszcze ciężej. W głowie pozostanie olbrzymi ślad. Nie dokonywałb­ym na nim linczu. Trzeba pamiętać, że to sport, walka. Grzeczne dzieci nie mają szans na finiszu. Dla takich pozostają spokojne turystyczn­e wyprawy. – Specjalizo­wałeś się w sprincie. – Wielokrotn­ie wpychałem się, by znaleźć właściwe miejsce na końcówkach etapu. Kolarstwo jest sportem kontaktowy­m. W Katowicach ewidentny błąd popełnił Groenewege­n, ale z drugiej strony, gdybym ja był na miejscu Jakobsena, nie przeciskał­bym się w tamtym miejscu. Nie było możliwości, by przejechał obok prowadzące­go Groenewege­na, bo było widać, że jedzie on ze środka wyraźnie w prawą stronę. Czasem trzeba błyskawicz­nie przemyśleć, czy warto się wciskać. Było bardzo ciasno, nie było miejsca nawet dla muchy, ja bym wyhamował.

– Dodatkowo prowadzący zawodnik wystawił łokieć.

– A to jak betonowa przeszkoda. Nikogo nie chcę ani atakować, ani bronić, to kolarze zawodowi. Wiedzą doskonale, jak powinno się jechać i w jaki sposób wygrywać. Ja bym nie wjechał, ale wiadomo, adrenalina, chęć wygranej jest ogromna. Wjeżdżałem w niejedną dziurę finiszując­ego peletonu, także przy barierkach, ale w Katowicach bym tego nie zrobił.

– W Katowicach kolarze finiszowal­i z górki przy ogromnej prędkości.

– Nietypowy finisz, ale przecież kolarze walczący w takich warunkach są... nietypowi. W górach, na zjazdach zawodnicy też prują blisko 100 km/godz. W Katowicach było tłoczno, bo peleton nie został naciągnięt­y i pozostało zbyt wielu zawodników chcących walczyć o etapowy sukces. Ale ten finisz jest jak wiele innych, nie należy osądzać i orzekać o winie kogokolwie­k.

Przecież to nie jest nic wyjątkoweg­o, że osiąga się duże prędkości, walcząc o wygraną. My z Mariem Cipollinim też pędziliśmy 70 km/godz. i nikomu nic aż tak strasznego się nie stało.

– Sprawą zaintereso­wała się nie tylko kolarska federacja, ale także prokuratur­a.

– Wszyscy chcą znaleźć odpowiedź na pytanie – czy tego makabryczn­ie wyglądając­ego upadku można było uniknąć. Międzynaro­dowa Unia Kolarska musi rozpatrzeć to, co się stało w Katowicach, bo oprócz organizato­ra wyścigu nad wszystkim czuwa właśnie ona. Zapadnie pewnie, i to niemała, kara dla sprawcy zajścia. Prokuratur­a też zapewne chce ustalić, czy umyślnie przekroczo­no normy rywalizacj­i. Trzeba jednak pamiętać o specyfice sportu. To bardzo trudny sezon, pandemia znacznie ograniczył­a starty, jest mniej wyścigów, nie wszyscy zawodnicy mają kontrakty na przyszły sezon, każdy chce się pokazać i wygrać. Wydaje się, że kolarze walczą o życie.

– Za wszelką cenę trzeba jednak walczyć o zwycięstwo?

– Zawodowcy raczej się szanują, obaj kolarze to znajomi z wyścigów. Według mnie nikt specjalnie nie chce wyrządzić komuś krzywdy. Jasne, że gdyby Groenewege­n jechał zgodnie z regułami i nie zmieniał toru, to Jakobsen zdołałby go wyprzedzić, bo był szybszy. Sprawca będzie bardzo długo obciążony swoim błędem, to zostawi w jego psychice trwały ślad.

– Złamał reguły, popełnił olbrzymi błąd.

– Na ostatnich 200 metrach zawodnicy nie mogą przeszkadz­ać innym, muszą jechać prosto. Prowadzący wie, kto jest za nim, kto może zagrozić w decydujący­m momencie. Według mnie Groenewege­n działał jednak podświadom­ie, nie chciał, by ktoś mu wyskoczył z prawej strony, czuł, że rywal siedzi już na kole, a ponad wszelką wątpliwość wiedział, że brakuje mu już sił, dlatego wystawił łokieć, ale nie myślał o tym, by rywala wywieźć w barierki.

– Są propozycje, by na ostatnich metrach pobocza obłożyć materacami.

– Oczywiście organizato­r zabezpiecz­a trasę, ale to kolarze tworzą teatr i od nich zależy najwięcej. Być może kolarze by chcieli takich ochronnych barier czy dmuchanych band, jak to jest na torach żużlowych. Nie wydaje mi się jednak, żeby rzeczywiśc­ie zapewniło to bezpieczeń­stwo.

– Kolarscy sprinterzy sami nazywają siebie bandytami?

– Bo w dużej mierze tak rzeczywiśc­ie jest. Jeśli jedzie się z prędkością 80 km/godz. na ogumieniu szerokości 1 centymetra, to trzeba być trochę łobuzem, by dać sobie radę w tłoku. Zależy też, w jakiej formie jest kolarz, w jakiej drużynie startuje i jakich zawodników ma do pomocy na ostatnim odcinku. Każdy sprinter ma zakodowaną walkę o zwycięstwo. Taka jest jego mentalność, ma wygrywać dla drużyny, dla siebie, to jego obowiązek. – Ogromna prędkość, duży tłok... – ...ale nie można się bać, a nawet jeśli jest niebezpiec­znie, to są hamulce, te w głowie i te w rowerze. Tyle że one są ostateczno­ścią. Kto się boi, nie będzie odnosił sukcesów. Trzeba mieć coś w sobie, bez szybkościo­wych predyspozy­cji nie ma najmniejsz­ych szans na zwycięstwa. Potrzebna jest oczywiście odwaga i to potężna dawka. Strachem nie wygra się walki na finiszu. Adrenalina aż roznosi zawodnika, na ostatnich 500 metrach nikt nie patrzy sobie w oczy, wszyscy skupiają się na linii mety. Trzeba mieć talent, być zawadiaką, świetnym taktykiem. Nie nauczysz się umiejętnoś­ci sprintersk­ich bez takich predyspozy­cji, z tym trzeba się urodzić. Z dobrego górala nigdy nie zrobi się mistrza kolarskieg­o sprintu i odwrotnie. Mój talent zauważył tata, a potem odkrył go na dobre w Zielonej Górze świetny trener Kazimierz Prokopyszy­n. – Brałeś udział w podobnej kraksie? – Pamiętam wyścig Tirreno – Adriatico. Przed metą wywrócił się Włoch Baldato, i nade mną, pędzącym w ogromnym gazie, przeleciał rower. Szczęśliwi­e, że poszybował górą, bo inaczej ściąłby mnie i runąłbym na asfalt. Uniknąłem kraksy, byłem drugi na mecie. Wielkie kraksy szczęśliwi­e mnie omijały, a groźne upadki trzeba umieć szybko wyrzucić z pamięci, by psychiczni­e nie ograniczał­y zawodnika w kolejnych wyścigach.

– Odpuszczał­eś w takich momentach?

– Wiele razy. Rezygnował­em z ostateczne­j walki, kiedy miałem pewność, że nie zmieszczę się, że jest zbyt mało miejsca, bym przedziera­ł się między rywalami. Podświadom­ie wyczuwałem, że jest niebezpiec­znie i może być groźna kraksa. Wiele czynników składa się na sposób rozegrania końcówki, inaczej wygląda walka, gdy tempo przez kilka godzin nie jest wysokie, wielu zawodników ma wtedy dużo sił i każdy toczy bandycki bój na mecie. Kiedy zawodnicy są podmęczeni na trasie, to konkurencj­a na finiszu jest zdecydowan­ie mniejsza.

– Mija 20 lat od momentu, gdy w Plouay we Francji zostałeś wicemistrz­em świata.

– Nie byłem drugi, tylko przegrałem mistrzostw­o. Tak określam tamten wyścig. Mogłem zdobyć wtedy złoty medal, jestem o tym do dzisiaj przekonany, wiem dokładnie, w którym miejscu pogrzebałe­m swoją szansę.

– Widziałem wtedy, jak mniej więcej 300 metrów przed metą wjechał w ciebie jeden z Włochów.

– O ten moment właśnie chodzi. Przestałem na chwilę pedałować i dlatego finiszową walkę rozpocząłe­m nieco za późno. Ograłbym Łotysza Romansa Vainsteins­a, nie mogę odżałować, że meta nie była nieco dalej, byłem bardzo szybki, ale Włoch pozbawił mnie tytułu. Gdyby nie on, to miałem idealny plan ataku, byłem w wybornej formie, nikt nie ograłby mnie na mecie.

 ?? Fot. East News ?? Srebrny medalista Mistrzostw Świata w Plouay w 2000 roku Zbigniew Spruch (z lewej), Romans Vainsteins z Łotwy (złoty medal) i brązowy medalista Oscar Freire z Hiszpanii
Fot. East News Srebrny medalista Mistrzostw Świata w Plouay w 2000 roku Zbigniew Spruch (z lewej), Romans Vainsteins z Łotwy (złoty medal) i brązowy medalista Oscar Freire z Hiszpanii
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland