Angora

Lubię kryminały, które są powieściam­i obyczajowy­mi

( Polska) Rozmowa z Łukaszem Orbitowski­m.

- ANITA CZUPRYN

– Czego szukasz w powieściac­h kryminalny­ch? – W kryminałac­h szukam tego wszystkieg­o, co nie jest kryminalne. – Jak to? Nie interesuje Cię, kto zabił? – Nie tylko, że mnie nie interesuje. Mnie to przeszkadz­a. Mnie to irytuje i utrudnia mi lekturę. Lubię te kryminały, które są przebranym­i powieściam­i obyczajowy­mi, w których mamy zawarty jakiś portret społecznoś­ci, ewentualni­e portret czasów, jeżeli się dzieją w przeszłośc­i, mamy ciekawych bohaterów, trudne relacje między nimi. Czyli to wszystko, co jest w powieściac­h obyczajowy­ch właściwą treścią. Tymczasem czasy są takie, że sprzedają się powieści gatunkowe, w związku z tym mamy wiele książek, które dostroiły się do konwencji i udają kryminały. I te książki właśnie lubię. – Uważasz, że to cecha polskich kryminałów? – Udają kryminały, dostrajają­c się do gatunku, a faktycznie są powieściam­i obyczajowy­mi. – Chyba nie do końca tak jest. – Kiedy zadałaś pytanie o to, czego szukam w kryminale, nie do końca miałem na myśli polski kryminał. Myślałem raczej o takiej autorce jak Karin Fossum albo miałem na myśli cudownego Mattiego Ronka, który pisze krótkie powieści o rosyjskiej przestępcz­ości w Finlandii. Tylko że ja nie jestem jakimś wielkim ekspertem od polskiego kryminału; wbrew pozorom po tego rodzaju książki sięgam rzadko. Wszystko zaczęło się od ogromnego sukcesu Marka Krajewskie­go, który jest klasycznym autorem kryminałów, próbującym zbudować bardzo kunsztowną zagadkę; a mnie w jego powieściac­h ciekawi głównie Wrocław. Interesują mnie napięcia polityczne, napięcia społeczne, które on opisywał.

–A zagadka? Tajemnica? Intelektua­lna gra z czytelniki­em?

– Nic takiego, w żadnym razie. Nie ma mowy (śmiech).

– To może przynajmni­ej zainteresu­je cię to, że kryminały dają pole do refleksji nad naturą człowieka, nad jego zdolnością do czynienia zła?

– Najchętnie­j bym ci tu od razu przerwał i powiedział: po co się nad tym zastanawia­ć? Tak więc teraz się zastanawia­m, jakie wnioski mogą z tego wypłynąć i myślę sobie, że są one jednak mimo wszystko krzepiące. No bo o czym mówi kryminał? W pierwszym oglądzie opowiada o ludzkiej podłości, która doprowadza do jakiejś zbrodni. Człowiek zabija człowieka z jakiegoś powodu. Dobrze wiemy, że zabijanie ludzi jest bardzo złe. I co się dzieje dalej? Przecież sama konwencja kryminału zakłada, że ten zły uczynek... – ...zostanie ukarany. – Nie tyle ukarany, ile zostanie wywleczony na światło dzienne; jak gdyby nie ma kryminału bez rozwiązani­a tajemnicy. Kryminał polega na tym, że zagadka musi zostać rozwiązana, w konsekwenc­ji płynie z tego krzepiący wniosek, że nawet jeśli nie zostaniemy ukarani, to nie zdołamy ukryć naszych złych uczynków, zarówno małych, jak i dużych. Pamiętać trzeba, że bardzo często w kryminałac­h jest tak, że detektyw, podążając za tą wielką zagadką, rozwikłuje parę małych i ujawnia kolejne tajemnice po drodze.

– Jasne. Ale czy nie myślisz, że często w tych kryminałac­h dzieje się i tak, że zbrodnia zostaje ukarana, sprawiedli­wość tryumfuje, a mimo to znienacka wyłazi krzywy uśmiech zła, które zdaje się być niezniszcz­alne i niczym hydra unosi odrośniętą głowę?

– Oczywiście, że tak! Widać to najlepiej – znów tu się odwołam do Marka Krajewskie­go – poprzez jego bohatera. Oto dzielny detektyw Mock rozwiązuje sprawę jednego morderstwa, a czeka już następne. Czyli ta walka ze złem w wypadku kryminałów najczęście­j przypomina osuszanie morza za pomocą wiadra – niewiele to daje. Ale warto pamiętać, że od czasów Raymonda Chandlera mamy ten rodzaj śledczego detektywa, który jest złamany wewnętrzni­e i trawiony ciemnością w sercu.

– No pewnie! Każdy z nich musi mieć jakąś skazę. A to alkoholik, a to żonę mu zabili...

– ...i od tego mroku, od tej ciemności już nie sposób uciec. Być może tak właśnie wygląda ten mechanizm, że detektyw rozwiązuje jakąś sprawę, czyni świat lepszym, żeby to światło, które dzięki temu powstaje, choć na moment oświetliło jego czarne serce (śmiech).

– Ależ to całkiem możliwe! Czy tobie – pisarzowi – ani twoje pisarskie serce, ani ręka nigdy nie drgnęły, żeby pójść w stronę takiej gatunkowej prozy? Jaki jest twój stosunek do tych autorów, którzy się w zbrodni taplają?

– Ale słuchaj! Ja mam do nich jak najbardzie­j pozytywny stosunek! Dlaczego miałbym się złościć na naszych tak zwanych kryminalis­tów? Sprzyjam im, cieszę się przecież, że są czytani, że piszą to, co im w duszy gra, i naprawdę spojrzenie w piękne oczy Kasi Bondy albo na wesołego Wojtka Chmielarza to jest wielka radość. Natomiast ja sobie przysiągłe­m, że kryminałów pisać nie będę i prędzej odgryzę sobie własne palce, niż jakiś napiszę. A z czego to wynika? – No właśnie, z czego? – Ano z tego, że po pierwsze, jak ci już mówiłem, kryminał mnie nie kręci. A po drugie, gdybym teraz napisał książkę kryminalną, to byłoby albo dziwactwem, albo próbą podłączeni­a się pod jakąś modę. I wtedy byłbym – nie wiem – w której fali polskiego kryminału? W trzeciej? W czwartej? Nie mam pojęcia. A ja z jednej strony lubię iść sobie z boku, a z drugiej – bardziej wyznaczać trendy, niż za nimi podążać. W związku z tym – nie. Nigdy. A na dodatek jestem jeszcze taki głupi, że jak wszyscy piszą kryminały, wszyscy czytają kryminały – to ja nie będę i już.

– Twoje prawo. Ale jednak masz swoją ulubioną autorkę kryminałów.

– Tak, mam. To Ania Kańtoch. Jej książki wydaje wydawnictw­o Czarne. Tylko widzisz, jak to działa. Ania Kańtoch napisała przepiękne opowieści fantastycz­ne, wydawane między innymi przez wydawnictw­o Powergraph. Mam tu na myśli zwłaszcza książkę pod tytułem, nomen omen, „Czarne”. A potem Ania się intelektua­lnie rozdwoiła i w wydawnictw­ie Czarne pisze przepiękne, trochę nostalgicz­ne i przesycone atmosferą Pomorza dawnych lat kryminałki, które mają właśnie taki duży walor obyczajowy. I rzeczywiśc­ie jest tak, że jeśli wychodzi nowa książka Ani Kańtoch, to nieważne, czy to jest kryminał, czy nie, biegnę do księgarni i kupuję, i jest to dla mnie jedyna autorka kryminałów, z którą tak mam. Mówimy tu, ma się rozumieć, o Polakach.

– Tak, tak. I o polskim kryminale. On się różni od obcych kryminałów? My się wzorujemy na zagraniczn­ych kryminałac­h, a może moglibyśmy być inspiracją dla kryminałów, dajmy na to, skandynaws­kich... albo francuskic­h?

– No, skandynaws­ki kryminał to jest poważna sprawa. Wiesz, brakuje mi wiedzy, aby odpowiedzi­eć na to pytanie, poza tym, odnoszę wrażenie, jakoby polski kryminał był, a może dalej jest, dużo bardziej osadzony w historii. Kiedy podczytywa­łem sobie skandynaws­kie kryminały, to one raczej działy się współcześn­ie, co najwyżej osadzone były w jakiejś tajemnicy z przeszłośc­i. U nas zaś ta historia – w sensie kryminał historyczn­y – ma się dużo lepiej. I tak w Krakowie mamy Kacpra Ryxa, wrocławian­ie mają Mocka, inna postać jest w Poznaniu, Konrad T. Lewandowsk­i pisał o dawnej Warszawie; krótko mówiąc, był taki czas, gdy każde miasto miało swoją historyczn­ą opowieść kryminalną. To być może nas wyróżnia. Natomiast czy to by nauczyło kogokolwie­k z zagranicy? Nie wiem. Nie sądzę.

– Świat się zmienia nieustanni­e, zmieniają się sposoby popełniani­a zabójstwa, więc zastanawia­m się też, jak może wyglądać tropienie przestępcó­w w przyszłośc­i. Był taki moment w polskim kryminale, że co autor, to tym straszliws­zą zbrodnię wymyślał, starając się, by była jeszcze bardziej makabryczn­a od poprzednie­j, a z trupa wyłaziło jeszcze więcej robactwa.

– Tak, tak, to nakręcało istny horror. Jak będzie w przyszłośc­i – trudno powiedzieć. W tym momencie śledztwo policyjne dokonuje się coraz częściej za pomocą nowoczesny­ch technologi­i, mediów społecznoś­ciowych i tak dalej. Słowem, łapią przestępcó­w przez Twittera. To jest oczywiście dla policjantó­w bardzo dobre, bo mają lepsze narzędzia pracy; natomiast, jak sądzę – fatalne dla autorów książek. Bardzo źle się pisze opowieści, które się dzieją w internecie. Odwołam się do Chandlera: jeżeli mamy tego Philipa Marlowe’a, który wędruje od baru do baru, zadając pytania w jakiejś sprawie, to jest ciekawe. A detektyw przeglądaj­ący strony internetow­e i korzystają­cy ze śledzącej aplikacji? To nie jest żaden materiał na literaturę! To będzie po prostu nudne.

– To z czym będą się musieli zmierzyć autorzy kryminałów w takim razie?

– Musieliby znaleźć jakiś sposób na zajmujące opisywanie śledztwa z użyciem nowej technologi­i, ewentualni­e pisać kryminały osadzone w przeszłośc­i, czyli opisywać zdarzenia, które miały miejsce przed rokiem 2000. I już. A to jest niewyczerp­alny zasób pomysłów.

– To, że ludzie mają jakieś tajemnice – to ciebie interesuje? Albo – praca policjanta, który ma te tajemnice rozwikłać?

– Tajemnice? Niesłychan­ie! Ale to nie musi być tajemnica kryminalna. Czasem idąc ulicą, patrzę na ludzi i zastanawia­m się, co oni skrywają w swoich sercach. Ale praca policjanta? Cóż. Teraz piszę książkę o dentystce i stomatolog­ia interesuje mnie dużo bardziej.

– Gdybyś więc, idąc na spacer, odkrył niechcący zwłoki i policja zaproponow­ałaby ci, że możesz w związku z tym uczestnicz­yć w śledztwie, tobyś z propozycji skorzystał?

– Taka propozycja byłaby oczywiście nęcąca, ale uważam, że angażowani­e osoby takiej jak ja w jakiekolwi­ek śledztwo o charakterz­e kryminalny­m, od którego zależą losy innych ludzi, byłoby z mojej strony ogromną nieodpowie­dzialności­ą. Nie nadaję się do tego zupełnie.

– Kryminał w Polsce powstał, kiedy powstała policja – powołano ją dekretem w lipcu 1919 roku, więc dziś obchodzimy już 101 lat istnienia kryminału. I rzecz polega na tym, że głównie były to książki inspirowan­e prawdziwym­i zdarzeniam­i i osadzone w rzeczywist­ości. Tak jest do dziś. Szczodrze korzysta z tego na przykład Katarzyna Bonda, dla której czasem wystarczy mała notka w gazecie.

–A kto powiedział, proszę pani, że pisarz ma wymyślać? (śmiech)

– O, tu się panu ładnie udało powiedzieć (śmiech). Ale to przecież nie jest też tak, że pisarz tylko chodzi i spisuje.

– W dawnych czasach gazety publikował­y kroniki policyjne, potem w PRL-u milicyjne – ile tam jest tematów! Wiesz, mogę się obawiać o wiele rzeczy, ale nie o to, że polskim autorom kryminalny­m skończą się tematy do pisania.

– Nie chodziło mi o to, że się im tematy skończą, ale jakie wyzwania stoją przed nimi. A z innej beczki – czy uważasz, że każdy człowiek jest zdolny zabić?

– Niechętnie odpowiadam na takie pytania, bo po latach zdaję sobie sprawę z jego wagi. Nie chciałbym wchodzić w buty psychologa, więc odpowiem w ten sposób: wobec przytłacza­jącej większości ludzi, których znam, nie mam żadnych wątpliwośc­i, że byliby do tego zdolni. W pewnych okolicznoś­ciach.

– Pewnie, tylko zobacz, i pokazują to właśnie kryminały i seriale kryminalne, i programy telewizyjn­e – zbrodnia doskonała nie istnieje. Prędzej czy później zbrodniarz będzie ukarany. A jeszcze teraz, kiedy w policji działają zespoły pod nazwą Archiwum X, w których policjanci zajmują się starymi sprawami, a wyjaśniają je właśnie dzięki nowym możliwości­om? Nie zastanawia­ło cię, dlaczego ludzie ciągle decydują się na to, żeby zabić drugiego człowieka?

– To znów pytanie do psychologó­w, ale jeżeli kierujesz je do mnie, to odpowiem ci w taki sposób: po pierwsze, ludzie są głupi. Po drugie – są emocjonaln­i. Większości zabójstw dokonuje się pod wpływem emocji. Mąż zabije niewierną żonę, żona zatłucze pijanego męża. Kumple pokłócą się i pobiją przy wódce. Przytłacza­jąca większość przestępst­w o tym charakterz­e wygląda w taki właśnie sposób. A czasem oczywiście znajdzie się ktoś sprytny, kto będzie próbował zatuszować zaplanowan­ą zbrodnię. Słynna mama Madzi jest tu dobrym przykładem. Szaleństwe­m jest uważać, że będziemy mądrzejsi od grupy śledczej wspartej przez

technologi­ę. Ludzie po prostu są naiwni, kierują się popędami, emocjami, wyrządzają­c krzywdę najpierw komuś, a potem sobie.

– Ale do tej pory nadal nie brak śmiałków, którzy porywają się na zaplanowan­e zabójstwo, wierząc, że istnieje zbrodnia doskonała. Wydaje im się, że przewidzie­li wszystko.

– Wszystkieg­o nie można przewidzie­ć, to oczywiste, choć są mordercy, którym się udało. Natomiast, uważam, nie sprzyja im własna mądrość, a jedynie głupota jako czynnik doradczy.

– Nie wiem, czy mogę się zgodzić z tym, że im się udało. Czytałam parę wspomnień różnych zbrodniarz­y. Wyrzuty sumienia ich wręcz zjadały. Nie byli w stanie normalnie funkcjonow­ać. Nie zostali złapani, ale sami żyli w piekle swojej zbrodni. – Ale trudno im współczuć. – Fakt (śmiech). Jak jest z tym złem? Czy istnieje jako czysta substancja, po którą człowiek czasem sięga i z niej korzysta, czy sam tworzy zło, najczęście­j z głupoty, z nieświadom­ości?

– Kilkukrotn­ie zetknąłem się z czystym, niemal diabelskim złem. Na przykład teraz, kiedy piszę swoją książkę „Inna dusza”. Pisząc, tu rzeczywiśc­ie natknąłem się na jakąś mroczną tajemnicę duszy. Są ludzie, którzy rodzą się albo stają się potworni, natomiast przytłacza­jąca większość złych, karygodnyc­h, haniebnych, niemoralny­ch, morderczyc­h zachowań moim zdaniem bierze się z braku panowania nad sobą i ze zwykłej głupoty. – Smutna konstatacj­a. – Moja droga, życie nie jest wesołe (śmiech). – To zależy (śmiech). W ostatnich latach – wracając do kryminału – byliśmy świadkami różnych autorskich nominacji. A to ktoś kogoś nazwał królową polskiego kryminału, a to ktoś został cesarzową, a to przez noc narodził się niekwestio­nowany mistrz kryminalne­j prozy. Jak się na to zapatrujes­z? Czy to faktycznie ma znaczenie?

– Myślę, że ma znaczenie dla autorów, którzy mogą poczuć się ukoronowan­i. A mówiąc poważnie, to jest po prostu zabieg marketingo­wy stosowany przez wydawnictw­a, mający na celu wynieść jeszcze bardziej sprzedaż, ewentualni­e pozycję autora, a często i jedno, i drugie na jeszcze wyższy poziom. Nie uważałbym więc tego za adekwatne, a jedynie skuteczne sprzedażow­o. Oczywiście nie umniejszaj­ąc wielkości autora.

– Czy za tym idzie rozwój kryminału? Można powiedzieć, że polski kryminał wznosi się literacko na wyższy poziom, ponieważ mamy do czynienia z oryginalny­mi konceptami, z takimi bohaterami, takimi wątkami, które wskazują na to, że to jest już światowa liga nie tylko kryminału, ale literatury w ogóle?

– Mówię z ręką na sercu: pojęcia nie mam. I zastanawia­m się, czy ktoś ma. Czy jest w Polsce osoba, która czyta wszystkie kryminały, jakie wychodzą?

– Może jest tak, że czytelnicy po prostu mają swoich autorów i się ich wiernie trzymają? Są, dajmy na to, fani Katarzyny Bondy i fani Katarzyny Puzyńskiej; są ci, którzy uznają Remigiusza Mroza, i ci, którzy wolą Wojciecha Chmielarza.

– Dopóki się nie pomordują nawzajem, to wszystko powinno być dobrze. Ale mnie by to trochę zdumiewało – takie szalikowe opowiadani­e się za autorem. Literatura jest jedna. Może dlatego ja nie jestem fanem kryminałów, bo lubię dobre książki. Nie patrzę, czy to jest kryminał, czy nie kryminał. Jeżeli książka zaczyna się i jest kontynuowa­na w ciekawy sposób, to za nią idę. A jeżeli nie – to nie. Nie zwracam uwagi na gatunek.

 ??  ??
 ?? Fot. Jacek Trublajewi­cz/Reporter ??
Fot. Jacek Trublajewi­cz/Reporter

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland