Zniszczony raj
Katastrofa ekologiczna zagraża Mauritiusowi.
Ta słynąca z pięknych plaż niewielka wyspa leży 900 km na wschód od Madagaskaru. W 2019 roku odwiedziło Mauritius 1,5 miliona turystów. Wyciek z masowca jest zagrożeniem nie tylko dla dziewiczej przyrody, ale i dla egzystencji miliona dwustu tysięcy mieszkańców wyspy, którzy w większości utrzymują się z turystyki.
Wieczorem 25 lipca 300-metrowy masowiec MV „Wakashio” wpłynął na rafę koralową kilkaset metrów od południowo-wschodniego wybrzeża Mauritiusa. Kolos płynący z Chin do Ameryki Południowej zakończył rejs na wysokości cypla Pointe d’Esny. 20-osobowa międzynarodowa załoga zdołała się ewakuować. Japoński armator wysłał drugi masowiec, aby przepompować ropę naftową, ale silny wiatr i pięciometrowe fale uniemożliwiły akcję. Z 3800 ton ropy przetoczono na drugą jednostkę ledwie 500 ton, a pracującą na statku ekipę trzeba było ewakuować. W końcu kadłub rzucanego o ostre skały statku nie wytrzymał. Rankiem 6 sierpnia w turkusowych wodach Oceanu Indyjskiego zauważono czarny wyciek z masowca.
Dzień później władze Mauritiusa ogłosiły stan katastrofy ekologicznej i poprosiły o pomoc ONZ. 9 sierpnia prezesi firm Mitsui OSK Lines oraz Nagashiki Shipping (właściciele MV „Wakashio”) długim pokłonem 45 stopni ( saikeirei) przeprosili za dotychczasowy wyciek około tysiąca ton ropy. I obiecali: – Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby rozładować ropę naftową znajdującą się na statku, oczyścić wyciek i bezpiecznie usunąć wrak.
Lokalny dziennik „L’Express” opisał nierówną walkę miejscowych z ogromną, czarną plamą. Rybacy, ich rodziny oraz wolontariusze, dzień i noc szyli z poliestru rękawy, które wypychano słomą z trzciny cukrowej. Następnie łączono je na wodzie, aby zatamować rozprzestrzenianie się ropy. Żołnierze łopatami usuwali czarną maź, która już pokryła plaże. Gazeta zwróciła uwagę na brak odpowiednich środków. Wojsko pakowało tłusty od ropy piach do plastikowych worków na śmieci, które pękały pod jego ciężarem. Na małych rybackich łodziach umieszczono zbiorniki, do których pompowano ropę pływającą po powierzchni. Na brzegu czekała cysterna, która zabierała zebrane paliwo.
Działania są jednak niewspółmierne do skali katastrofy. Premier Mauritiusa Pravind Jugnauth przyznał: – Nasz kraj nie ma odpowiednich środków ani doświadczenia w tego typu akcjach.
Japoński MSZ wysłał na Mauritiusa sześciu ekspertów. Wsparcie obiecał też prezydent Macron. Najbliższym sąsiadem Mauritiusa jest bowiem francuska wyspa Reunion. Francja jest tu też głównym inwestorem zagranicznym i ważnym partnerem handlowym. Na pomoc ruszy okręt francuskiej marynarki wojennej, a wojskowy samolot transportowy dostarczy na wyspę sprzęt do zbierania zanieczyszczeń.
Afrykański oddział Greenpeace poinformował: „Zagrożenie dotyczy tysięcy gatunków żyjących wokół dziewiczej laguny. Zanieczyszczone zostały endemiczne lasy namorzynowe, znaleziono setki martwych krabów, ryb, żółwi morskich i ptaków. Ta katastrofa ekologiczna może mieć fatalne skutki dla gospodarki Mauritiusa, żywności i zdrowia jej mieszkańców. Nie ma bezpiecznego sposobu transportu ropy naftowej. Ten wyciek jest skutkiem wyboru naszego pokolenia, które uzależniło się od paliw kopalnych. To kolejny dowód na to, że musimy przyspieszyć wycofywanie się z używania kopalin”. (PKU)