Przeczytane
W TROSCE O SENIORA W domach pomocy można pić alkohol, pobierać się, uprawiać seks. A od pół roku ludziom nie pozwalają wyjść po gazetę. W DPS-ach żyje się jak w więzieniu, bo wiadomo – koronawirus najbardziej uderza w starszych. Trzeba ich chronić, ale za jaką cenę? – Tak się nie da żyć. My jesteśmy wolnymi ludźmi, a skazali nas na zamknięcie (...). Zakazali wizyt, zakazali wychodzenia za furtkę – skarży się Grażyna Snowarska, mieszkanka jednej z łódzkich placówek. Rodziny pensjonariuszy też się buntują: – Jakim prawem moja matka została uwięziona? Ma umrzeć zdrowsza? Do łódzkiego ratusza napływają pisma, dzwonią telefony z pytaniami o termin uwolnienia krewnych oraz z informacjami, że z ich psychiką jest coraz gorzej. Władze podjęły więc próbę złagodzenia lockdownu. Gdy urzędnicy opowiadali o swoim pomyśle, na schody przed DPS-em „Włókniarz” wyszli pensjonariusze. Jedni samodzielnie, inni o kulach, jeszcze inni wyjechali na wózkach. Błagali dziennikarzy o wsparcie. – Jesteśmy schorowani, potrzebujemy pomocy, ale czujemy i umiemy samodzielnie myśleć. Jeżeli starego człowieka uziemią na długie miesiące, to tego człowieka nie ma! (...). Niektórzy robią się agresywni, inni otępiali. Tego się nie da opisać. Pani Grażyna ma znajomych w Niemczech. Tam jest inaczej. Krewni odwiedzają rodziców i dziadków. Wystarczą rękawiczki i maseczka. Opowiadając o izolacji, pani Grażyna ma łzy w oczach: – Przy życiu trzymają mnie tylko telefony. Siostra dzwoni codziennie i mówi: „Wytrzymaj”. Samopoczucia uwięzionych nie poprawia fakt, że opiekunki wchodzą i wychodzą, kiedy chcą. – W domu są mieszkańcy, którzy od miesięcy nie mają gotówki, bo emerytura trafia na ich bankowe konto, a oni nie mogą jej wypłacić. Są tacy, którzy nie mogą kupić papieru toaletowego, a od personelu słyszą, że jest przecież woda i mydło. To upokarzające (...). Po drugiej stronie ulicy, kilkadziesiąt metrów stąd, mamy sklep i cukiernię. Czy to normalne, żeby wolni ludzie nie mogli wyjść w maseczce, żeby sobie kupić ciastko czy pastę do zębów? Inna pensjonariuszka łódzkiego DPS-u przeżyła traumę po wizycie u dentysty. Nie pozwolono jej wrócić do swojego pokoju, od razu trafiła do izolatki. – Byłam tam przez 16 dni. Człowieka widziałam tylko wtedy, jak personel dostarczał mi jedzenie (...). W dodatku nie mogłam nawet wyjść na taras, bo z drzwi zostały wyjęte klamki.
Na podst.: Agnieszka Urazińska. „Odebrali nam godność, z drzwi wyjęli
klamki”. Wyborcza.pl
Wybrała i oprac. E.W.