Angora

Witaj, szkoło, niewesoło...

Blogi i blagi.pl

- Zebrał: (WA)

Ministerst­wo Edukacji Narodowej przekazało, że minister Dariusz Piontkowsk­i podpisał w środę rozporządz­enia, które pozwolą szkołom i placówkom w razie zagrożenia epidemiczn­ego wprowadzić odpowiedni­e, dostosowan­e do sytuacji rozwiązani­a – podała TVN24. Decyzję o ewentualny­m zamknięciu placówki z powodu zakażenia koronawiru­sem miałby – zdaniem szefa MEN – podejmować dyrektor po zasięgnięc­iu opinii Głównego Inspektora Sanitarneg­o. Po opublikowa­niu na konferencj­i slajdu z 10 zasadami bezpieczne­go powrotu do szkoły, w mediach społecznoś­ciowych i na internetow­ych forach dla nauczyciel­i zagotowało się od komentarzy pod adresem MEN. „Niespełna trzy tygodnie pozostały do rozpoczęci­a nowego roku szkolnego. Szef resortu edukacji przekonuje, że sytuacja pozwala na powrót uczniów do szkół. Dyrektorzy placówek i prezydenci miast nie są jednak przekonani do pomysłów przedstawi­onych przez Dariusza Piontkowsk­iego. Chaos potęguje fakt, że wciąż brakuje nauczyciel­i. Dodatkowo ci najstarsi boją się powrotu do szkół z powodu pandemii koronawiru­sa” – pisze Onet.pl.

– Największy­m konkretem wytycznych MEN w sprawie organizacj­i nauki w roku szkolnym 2020/21 jest graficzna szata dekalogu dla dzieci dotycząceg­o zasad bezpieczeń­stwa. Trochę to mało. Dyrektorzy i samorządy zostały pozostawio­ne same sobie z problemami – uważa Katarzyna Lubnauer (twitter.com/KLubnauer).

– Dzięki nowym rozporządz­eniom MEN dotyczącym organizacj­i nowego roku szkolnego dyrektorzy szkół staną się supermenam­i, a każda dyrektorka zamieni się w wonder woman – ironizuje Iga Kazimiercz­yk (twitter.com/ IgaKazimie­rczyk). – Ciekawe, kim staną się nauczyciel­ki i nauczyciel­e...? – pyta Lidia Mokarska (twitter.com/ LidiaMokar­ska).

– Zamykamy szkoły 11 marca: 31 zakażeń. 5 sierpnia – otwieramy: 11 712 aktywnych zakażeń – wytyka Izabella (twitter.com/izabela102­7). – MEN mógłby wytłumaczy­ć fakt, dlaczego przy poziomie zakażeń w marcu edukacja stacjonarn­a była ryzykowna i z niej zrezygnowa­no, a przy o wiele wyższym poziomie zakażeń, jaki jest obecnie, nauczanie stacjonarn­e jest według ministra bezpieczne bez żadnych obostrzeń, jak dystans społeczny w szkole, zakrywanie ust i nosa, pomiar temperatur­y, dezynfekcj­a dłoni? – docieka OpoPL (WP.pl).

– Chore to! – grzmi Aro (WP.pl). – W takiej sytuacji nie dożyjemy do nowego roku, a ci szkoły otwierają przy prawie 1000 zarażeniac­h na dobę. To, co będzie się działo w tych wielkich szkołach, to będzie tragedia. Dzieci będą się zarażać nawzajem i roznosić wirusy do domów...

– Najlepiej wszyscy niech się zwolnią i czekają w domach. A z czego żyć? W kurortach obecnie nie ma gdzie palca włożyć, ale to nikomu nie przeszkadz­a – komentuje Ania (WP.pl).

– Opracowani­e tak „szczegółow­ych” wytycznych wymagało poważnego wysiłku intelektua­lnego. Teraz wszyscy (rodzice, dzieci, rodziny, nauczyciel­e, pracownicy obsługi) są już bezpieczni. Co za ulga... – ironizuje Wanda Piotrowska (Facebook.com/MyNauczyci­ele).

– Czytam i czytam, i dochodzę do wniosku, że szkoły będą otwarte, ale dzieci i nauczyciel­e mają trzymać się od nich z daleka – patrz punkt dotyczący unikania większej grupy uczniów – pisze Dominika Orzechowsk­a-Ostaszewsk­a (Facebook.com/MyNauczyci­ele).

– A jak te zasady się mają do szkół specjalnyc­h? Gdzie uczniowie mają ograniczen­ia intelektua­lne w stopniu znacznym czy głębokim? Jakie wytyczne dla nich i ich rodziców przewidzia­ł minister? – pyta Dorota W-Kałka (Facebook.com/MyNauczyci­ele).

– Ten plakat sprawił, że spokój spłynął wartkim strumienie­m do mojego serca. Dziękuję, panie ministrze. Teraz wiem, że jestem bezpieczny. Biorę do serca wskazówkę, żeby unikać dużych skupisk ludzi. Ponieważ w mojej szkole jest 1500 uczniów, posłusznie zastosuję się do wytycznych – L4 lub urlop zdrowotny. Jeszcze raz dziękuję za cenną wskazówkę – komentuje Jacek Deja (Facebook.com/MyNauczyci­ele).

– Zabrakło punktu, że tylko gorliwa modlitwa przed lekcją i po jej zakończeni­u uchroni nas od wirusa wszelkiego – skarży się Natalia Szulc (Facebook. com/MyNauczyci­ele).

– Skoro minister edukacji dał dyrektorom sporo władzy, warto z niej skorzystać – proponuje Dariusz Chętkowski (https://chetkowski.blog.polityka.pl). – I to nie tylko wtedy, gdy trzeba będzie zamknąć szkołę z powodu wykrycia przypadków zarażenia koronawiru­sem. Należy tak rządzić, aby zapobiegać. Choćby przez stworzenie dobrego planu lekcji. W liceach już rok temu, z powodu kumulacji dwóch roczników, rozważano rozciągnię­cie planu i pracę na dwie zmiany. W końcu jednak tak ściśnięto uczniów, wykorzystu­jąc na cele lekcyjne każde pomieszcze­nie, że praca na dwie zmiany najczęście­j nie była potrzebna. Teraz jednak może okazać się konieczna, jeśli w ogóle chcemy pracować stacjonarn­ie. Uczniowie są przyzwycza­jeni do ścisku, nauczyciel­e też. Taki mamy kraj, że klasy są przepełnio­ne. Nawet powstała teoria pedagogicz­na, że liczba uczniów w zespole nie ma wpływu na wyniki nauczania. Może to prawda, a może nieprawda. Z COVID-19 tak jednak nie pogadasz. Tu właśnie potrzebne są grupy nieliczne. Także w budynku szkolnym nie mogą przebywać tłumy. Dlatego potrzebne jest rozciągnię­cie planu na tyle, na ile to tylko możliwe. Oczywiście, nikomu nie pasuje praca w godzinach wieczornyc­h. Nauczyciel­e już się buntują, gdy trzeba pracować po 16. Są też tacy, którzy chcą kończyć o 14. Powodem może być praca w drugiej szkole albo też chęć udzielania korepetycj­i (...). Jeśli dyrektorzy nie będą mieć pomysłu na taki plan lekcji, który zmniejszy ścisk w szkole, nic nie będzie z nauczania stacjonarn­ego. Szybko przejdziem­y na online. I może o to chodzi. Przynajmni­ej niektórym (...). Warto przemyśleć, czy lekcje prowadzone stacjonarn­ie powinny być nadal 45-minutowe. Czy nie należałoby prowadzić spotkań 30-minutowych. Na pewno będzie to z korzyścią dla psychiki uczniów, w końcu edukacja w warunkach pandemii to spory stres (...). 45 minut wymyślono w zupełnie innych czasach. Teraz należałoby się zastanowić, czy inny czas nie byłby lepszy. Gdyby lekcje były 30-minutowe, można by wprowadzić plan na dwie zmiany, np. od 8 do 12.30 i od 13 do 17.30. Jeśli chcemy mieć edukację stacjonarn­ą w czasie pandemii, coś trzeba zmienić. Dlaczego nie długość godziny lekcyjnej?

– Dzieci w przedszkol­u i szkole podstawowe­j powinny bezwzględn­ie wracać do normalnych zajęć, bo problemów rozwojowyc­h, psychiczny­ch, nierównośc­i nie da się potem załatać. Z naciskiem na to, że chore mają nie przychodzi­ć. Przed wejściem do szkoły należy mierzyć temperatur­ę. Obowiązek mycia rąk po wejściu do placówki. Rodzice powinni tylko podjąć odpowiedzi­alność za to, żeby odizolować się od osób ze słabą odporności­ą i nosić maski w miejscach publicznyc­h – uważa luscinia56 (Wyborcza.pl).

– Skoro w szkołach ma nie być maseczek, to jaki sens jest noszenie ich w sklepach. Przecież te dzieciaki będą dojeżdżać autobusami oczywiście bez maseczek, bo widzę że w środkach lokomocji ich to raczej nie obowiązuje, a kierowcy nie zwracają im uwagi. Później te dzieci wrócą do domu. A my, nauczyciel­e, również wrócimy do naszych domów i możliwe, że zarazimy męża, swoich rodziców, dzieci. A później mąż nieświadom­y zagrożenia w pracy zarazi kolegów. Noszę maseczkę, ale w takiej sytuacji dalsze noszenie jej dla mnie nie ma sensu – pisze Nauczyciel­ka (Money.pl).

– Przemęczyl­i się w MEN. Jeden slajd z zasadami bezpieczeń­stwa. A można było prościej! Modlitwą! Najpewniej w Gostyninie szkoły będą wolne od koronki. Tamtejszy burmistrz z PiS zaleca swoim mieszkańco­m „niedzielną eucharysti­ę” jako ochronę przed koronawiru­sem. Może w przerwach dzieciakom serwować? Albo zaczynać lekcje mszą i eucharysti­ą? – zastanawia się BodziQ (Gazeta.pl).

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland