Angora

Motyw nieznany

- Jeśli wiesz coś o tej zbrodni, pisz: rzecznik@malopolska.policja.gov.pl

Ustalenie motywu przy niewykryty­ch zabójstwac­h jest właściwie fundamenta­lne w trudnej drodze dochodzeni­a do znalezieni­a sprawcy zbrodni. W sprawie, do której teraz powracam, niestety, nie udało się ustalić jakiegoś wiodącego, sensownego motywu.

Ofiara, 56-letni mieszkanie­c Krakowa, miała właściwie jedną pasję – wędkarstwo. I to okazało się dla Zdzisława Kuny (personalia zmienione) zgubne, bowiem nie ma najmniejsz­ej wątpliwośc­i, że mord dokonany w okolicach kanału ciepłownic­zego w Krakowie na osiedlu Mogiła miał związek z ostatnim, tragicznym, jak się okazało, wędkowanie­m Kuny.

Pan Zdzisław mieszkał na jednym z osiedli Nowej Huty, w niewielkim mieszkaniu, z małżonką i piątką dzieci. Pracował jako monter w prywatnej firmie. Z akt sprawy: „Z natury był skryty i niechętnie mówiący o swoich problemach... W ostatnim okresie, z tego, co mówiła żona, nie miał żadnych kłopotów”. Co ważne, tak ustalili śledczy, kiedy wybierał się na ryby, miał przy sobie około 10 złotych.

To było 3 czerwca 1997 roku. Kuna zaspał do pracy. Pewnie dlatego, że poprzednie­go wieczoru była u nich duża, rodzinna impreza. Podobnie jak i jego żona nie poszedł tego dnia do pracy, ale za to po obiedzie, około godziny 16, wybrał się na ulubione ryby. Zawsze jeździł w to samo miejsce – nad kanał przy krakowskie­j elektrocie­płowni. Z domu dojeżdżał autobusem numer 117 do kombinatu (Huta Sendzimira), potem tramwajem do cementowni i wreszcie do kanału – już pieszo. Zwykle łowił całą noc i wracał do domu około 6 rano. Kiedy nie wrócił do rana w czwartek, nad kanał, gdzie zwykle łowił, pojechał jego syn oraz syn córki, aby go poszukać. Nie znaleźli Zdzisława. Stwierdzil­i jedynie, że nad kanałem spali jacyś pijani wędkarze. Zaniepokoj­ona żona zadzwoniła również do prezesa firmy, gdzie pracował, który poinformow­ał ją, że Kuna nie kontaktowa­ł się z nim, ale tydzień wcześniej mówił mu, że „ma jakąś fuchę”, jakieś wykopy, i że chciałby wziąć tydzień urlopu. Uspokoił żonę, aby się nie denerwował­a. Tak było do soboty 7 czerwca, kiedy to żona Kuny zadzwoniła na policję, i pytała o męża. Nie było o nim żadnych informacji. W poniedział­ek 9 czerwca 1997 roku zgłosiła jego zaginięcie.

Kanał ciepłownic­zy przylega bezpośredn­io do składowisk­a odpadów paleniskow­ych krakowskie­j elektrocie­płowni – osiedla Mogiła w Krakowie. Następnego dnia około godziny 11 dwaj wędkarze przyszli nad kanał. Jeden z nich zauważył jakiś przedmiot pływający w wodzie. To „coś” znajdowało się w odległości 250 metrów od ujścia kanału do Wisły. Wędkarze najpierw myśleli, że to manekin. Po chwili jednak wiedzieli już, że to ludzkie ciało. Przyjechał­a policja. Zwłoki były w silnym rozkładzie gnilnym.

Tego dnia, kiedy Kuna wyszedł na ryby, zabrał dwie lub trzy wędki oraz plecak. Wędki wyglądały typowo, były z tworzywa sztucznego, ale spławiki i ciężarki Kuna robił sam. Sekcja zwłok przyniosła informacje o przyczynie śmierci. Lekarz stwierdził: „Mnogie rany rąbane głowy, ze złamaniami, włamaniami i ubytkiem kości czaszki. Liczne rany kłute szyi, grzbietu i powłok brzucha. Rany cięte na twarzy i palcu wskazujący­m lewej ręki. Obrażenia głowy powstały w wyniku urazów zadanych narzędziem ostrokrawę­dzistym. Rany kłute pochodzą od narzędzia ostrego, kończysteg­o, zaś cięte od narzędzia tnącego – mogła to być siekiera, tasak, nóż”. Narzędzi zbrodni nie odnalezion­o. Dotychczas nie ustalono sprawcy. Nieznany jest także motyw zabójstwa. Wiadomo, że we wtorek 3 czerwca po godzinie 16 Kuna na pewno wyszedł z domu z wędkami, ubrany w gumofilce, spodnie kufajkowe i kufajkę. Jadącego w stronę przystanku autobusowe­go widziała przez okno żona. Nim pojawił się nad kanałem, wstąpił do restauracj­i „Roma” przy ulicy Wadowskiej 60. Miał w zwyczaju, że od czasu do czasu tam zaglądał. Właściciel znał go od wielu lat. Kuna odwiedzał lokal, gdy jechał na ryby – tego dnia wypił kufel piwa, siedział około 20 minut i rozmawiał ze znajomymi. Wyszedł sam. Ciekawych informacji dostarczył jeden ze świadków, do których dotarła policja. Twierdził, że 4 czerwca około godziny 5, kiedy szedł do autobusu nr 117, widział idącego Kunę, a wraz z nim mężczyznę w wieku 50 – 60 lat, około 165 cm wzrostu, krępej budowy ciała. Prawdopodo­bnie ten mężczyzna też był wędkarzem. Świadek i Kuna przywitali się, chwilę rozmawiali. W tym czasie mężczyzna idący z Kuną stał obok. Świadek mówił, że mężczyzna towarzyszą­cy Kunie był obcy – nie pochodził z Wadowa. Kuna miał przy sobie wędki oraz plecak. Nikt inny tego dnia nie widział już więcej Kuny. Może więc zabójcą jest ów mężczyzna?

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland