Myszołów z atomowym napędem
„Aquiline” to kryptonim bezzałogowego drona o kształcie drapieżnego ptaka – myszołowa. Projekt opracowano w Stanach Zjednoczonych w latach 60. XX wieku, zaś przetestowano dekadę później. Z odtajnionych właśnie dokumentów wynika, że pierwsze modele „Myszołowa” wykorzystywały cicho pracujący silnik konwencjonalny, ale materiały wywiadu dowodzą, że Stany Zjednoczone planowały zastąpić je systemem zapewniającym nieograniczony czas przebywania w przestrzeni.
Zbudowany prototyp wypełniony specjalistycznym sprzętem miał około półtora metra długości i rozpiętość skrzydeł do dwóch i pół metra. Jego prędkość maksymalna to 92 mile na godzinę. Był następcą samolotu szpiegowskiego U2, który z powodu zestrzelenia – wraz z pilotem Garym Powersem – przez Rosjan nad terytorium ZSRR w 1960 roku, nie spełnił pokładanych w nim wywiadowczych nadziei. Loty załogowe stały się zbyt niebezpieczne, zbyt ryzykowne. Za żelazną kurtynę zaglądały satelity, ale te zapewniały tylko ziarniste zdjęcia o małej rozdzielczości. Tymczasem wywiad potrzebował precyzyjnych fotografii, które mógł zapewnić mały statek powietrzny rozpoznania strategicznego.
Agencja planowała w czasie zimnej wojny skonstruowanie bezzałogowca mającego napęd atomowy umożliwiający jednostce loty dalekiego zasięgu i wypełnianie misji nad Związkiem Radzieckim, Chinami czy Kubą. Szefowie CIA zakładali, że wysłany tysiące mil od bazy szpiegowski dron przeniknie na wrogie terytorium i wypełni zadanie, nie wywołując militarnych czy politycznych perturbacji w przeciwieństwie do samolotów. „Myszołowa” skonstruowały zakłady McDonnell Douglas i co najmniej pięć prototypowych dronów przetestowano z pozytywnym skutkiem. „Myszołów” transportował ładunki zgodnie z potrzebami rozpoznania wrażliwych lokalizacji. W wyposażeniu oprócz kamer fotograficznych oraz aparatów wykorzystujących podczerwień, mógł mieć sprzęt wywiadu elektronicznego zbierający szczegóły emisji radiowej i radarowej, np. lokalizujący radar obrony powietrznej oraz aparaturę wywiadu komunikacyjnego podsłuchującą rosyjskie transmisje radiowe. Maksymalny zasięg „Myszołowa” to 1200 mil. Zebrane dane miały być przesyłane z powrotem do centrali za pośrednictwem samolotu przekaźnikowego C-47 Herkules. Po akcji bezzałogowiec miał zostać przechwycony w locie przez helikopter, co stosowano w operacjach dronów Firebee nad Wietnamem.
Z opublikowanych w ubiegłym tygodniu materiałów wynika, że CIA wyraziła zainteresowanie zakupem 18 dronów, które mogą realizować do 24 misji rocznie. Dron mógł penetrować wskazany obszar w sekrecie, czemu miały sprzyjać
jego walory techniczne: „Jest mały, leci nisko i wolno, ma niewielkie elementy wizualne, akustyczne i radarowe”.
Ale wizjonerski projekt napotkał trudności finansowe, choć dokument mówi, że jedną z jego zalet był niski koszt. Ostatecznie „Myszołowy” nigdy nie latały w misjach operacyjnych, choć dziś agencja konstatuje, że „koncepcja okazała się nieoceniona jako prekursor dzisiejszych bezzałogowych statków powietrznych o nieograniczonych możliwościach.
Według tygodnika „Forbes” projekt „Aquiline” wyprzedził czas. Obecnie dron Prioria Maveric używany przez Siły Specjalne USA także ma sylwetkę szybującego ptaka. W 2011 roku w Pakistanie znaleziono podobnego do ptaka drona szpiegowskiego uznanego za amerykański. Rosja ujawniła swego szpiegowskiego drona „przebranego” za sowę, a chińskie siły bezpieczeństwa używają ponoć dronów przypominających gołębie, bo mają trzepoczące skrzydła. (TR)