NIE ŚMIERDZĄ, ALE...
Nieprawdą jest, jakoby nasza rodzima, wyrosła w trudzie i znoju klasa próżniacza była zaślepiona, do cna skłócona, niezdolna do wspólnego konstruktywnego działania. Na polskiej scenie politycznej nie mamy z niczym takim do czynienia, choć dzieją się na niej rzeczy różne i różniste! Fałszywym z gruntu przekonaniem jest, iż kwiat naszej elyty – wybrańcy narodu nie są w stanie porozumieć się, dogadać ponad podziałami i, co najgorsze, nie potrafią razem, zgodnie, jak biali cywilizowani ludzie czegoś poprzeć i uchwalić. Przykładem zadającym kłam temu wrednemu twierdzeniu jest bez wątpienia niedawny consensus władzy i opozycji w sprawie wziętych z kapelusza podwyżek wynagrodzeń dla posłów, senatorów, ekipy rządowej, prezydenta i jego dworzan. Projekt tej ustawy był tak doskonały, że nie wywołał w partyjnych gremiach żadnych kwestii spornych, dylematów natury etycznej, moralnej. W zasadzie wszyscy posłowie uznali, że właśnie teraz, w dobie pandemii, recesji, wzrostu inflacji i bezrobocia, nadciągającego kryzysu gospodarczego im się te podwyżki należą! Koniec kropka. Gdyby mieli jakieś, nawet najdrobniejsze, wątpliwości, nie przegłosowaliby owej ustawy. Takie są fakty. Cały ten spektakl dział się przy otwartej kurtynie. Nasi bogobojni, przepojeni misją, ideami i innymi trunkami wybrańcy narodu niczego nie ukrywali przed pracującym za głodowe pensje ludem miast i wsi. Pełna transparentność z ich strony. Jak tylko pojawiła się na horyzoncie realna możliwość przytulenia kilku tysiączków do pensji, natychmiast podnieśli łapki do góry i ustawę klepnęli! Spragniona podwyżki, zubożała, wyczerpana doszczętnie fizycznie i psychicznie, egzystująca na skraju ubóstwa klasa próżniacza chciała jak najszybciej mieć za sobą tę całą ustawodawczą procedurę, żeby mogła nareszcie zacząć cieszyć się odczuwalną poprawą swojego dotychczasowego, nędznego bytu. Aż dziw, że posłowie z tej radości nie zawołali w Sejmie zgodnym chórem: Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne! Ba, nawet nie zaśpiewali: Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa. A kiedy forsa w kasie, to sukces pełna klasa. Posłowie Polskiej Zjednoczonej Partii Prawo i Sprawiedliwość, Platformy Obłudy, Kawiorowej Lewicy i Obrotowego PSL-u są doświadczeni, zaprawieni w boju o szmal. Przy niejednym korycie siedzieli i ryj wodzili, dlatego wiedzą, że jak jest kasiawka do wzięcia, to trzeba ją brać, nie zważając na nic. Pieniądze nie śmierdzą – pecunia non olet!
I wszystko szło jak po maśle. Wybrańcy narodu zacierali rączki. Już byli w ogródku, już witali się z gąską, i w tym właśnie momencie zrobił się wokół ustawy smród nie do zniesienia. Wkurwienie ludzi było tak ogromne, że w Senacie natychmiast ukręcono łeb tej podwyżce. Tylko takiej partyjnej tłuszczy, parlamentarnej miernocie mogło przyjść do głowy, żeby przydzielić sobie podwyżki w wysokości 6, 7 tysięcy zł, a obywatelom pokazać figę z makiem! Jak za mało zarabiacie, to fora ze dwora! Idźcie do roboty, gdzie wam dadzą więcej. Nikt po was nie będzie płakał, bo wasza praca z reguły w łajno się obraca!
ANTONI SZPAK PS Pieniądze nie śmierdzą, ale parzą, i to bardzo. Z dużą przyjemnością patrzyłem, jak wybrańcy narodu gryzą i połykają własne ozory!