Kapitan schodzi pierwszy
Jeszcze wiosną minister zdrowia Łukasz Szumowski ze wszystkich polityków cieszył się największym poparciem Polaków. Mimo że pandemia nie odpuszcza, odszedł jeszcze przed planowaną rekonstrukcją rządu.
Gdy przed kilku tygodniami Jarosław Kaczyński zapowiedział rekonstrukcję rządu, wiadomo było tylko tyle, że na stanowisku pozostanie premier Mateusz Morawiecki. Pewniakami na utrzymanie posad wydawali się też Mariusz Błaszczak, Mariusz Kamiński i Zbigniew Ziobro. Na sejmowych korytarzach politycy PiS zgodnie twierdzili, że ministrem zdrowia pozostanie Łukasz Szumowski, chyba żeby sam chciał odejść i zarabiać jak przystało na profesora medycyny prawdziwe pieniądze.
Jeszcze wiosną w wywiadzie dla PAP Jarosław Kaczyński tak komentował ataki opozycji na ministra zdrowia:
– To atak na człowieka, który rzeczywiście stał się ikoną skutecznej walki z koronawirusem. Wystarczy porównać to, co dzieje się w Polsce, z tym, co dzieje się w krajach na zachód i na południe od naszych granic. Wtedy widać wyraźnie, jak ta walka jest skuteczna. To przyniosło panu ministrowi ogromny wzrost zaufania społecznego, do poziomu 70 procent. To rzadko osiągane wyniki. Przez ostatnie trzydzieści lat może trzech, czterech polityków wzniosło się na ten poziom. I w związku z tym, jak sądzę, jest ten wściekły atak. A naprawdę nie ma do tego powodu.
Jednak wbrew słowom prezesa na tym kryształowym wizerunku ministra pierwsze rysy pojawiły się znacznie wcześniej. Na początku pandemii w wywiadzie udzielonym Robertowi Mazurkowi dla Radia RMF minister Szumowski, pytany o to, gdzie był na urlopie, stwierdził:
– Byłem we Włoszech (...). Ani się nie przebadałem, ani się nie zbadałem, nie poszedłem na kwarantannę, poszedłem do pracy i kontrolowałem swój stan, aczkolwiek to był czas, gdy jeszcze nie było tzw. czerwonej strefy we Włoszech (...). Maseczki nie pomagają, one nie zabezpieczają przed wirusem, one nie zabezpieczają przed zachorowaniem.
Na pytanie dziennikarza, dlaczego ludzie je noszą, minister odpowiedział:
– Nie wiem. Kiedyś w Chinach i całym świecie azjatyckim noszono je głównie z powodu smogu i z powodu pewnej kultury, która tam jest. Natomiast WHO nie zaleca.
Dlaczego więc policja z taką bezwzględnością ścigała osoby nienoszące maseczek? Do 3 sierpnia prawie 14 tys. ukarano mandatem karnym, a w przypadku prawie 6 tys. skierowano wnioski o ukaranie do sądu. Dyktator?
Wydając rozporządzenia i rekomendacje, stał się Łukasz Szumowski najpotężniejszą osobą w państwie. To on faktycznie decydował o lockdownie, zamknięciu firm, sklepów, szkół, wyższych uczelni, lokali usługowych i instytucji kultury, a nawet granic.
Te metody według jednych uratowały tysiące istnień, według drugich przyczyniły się do gospodarczego załamania, zwolnienia 600 tys. ludzi i strat gospodarki sięgających prawie ćwierć biliona złotych.
Do kryzysu w skali państwa doszły też problemy osobiste. Tygodnik „Polityka” zarzucił ministrowi: Dziwne relacje z podejrzanym o oszustwa na olbrzymią skalę byłym trzecioligowym piłkarzem Danielem O.
Pojawiły się też oskarżenia o zakup przez Ministerstwo Zdrowia 100 tys. maseczek od instruktora narciarskiego ministra, które okazały się bezwartościowym bublem.
Krytykowano zakup tureckich testów, gdy testy krajowych producentów miały być tańsze i lepsze.
Szumowski odpierał zarzuty, twierdząc, że wszystko było transparentne i nie ma sobie nic do zarzucenia.
Na usprawiedliwienie ministra trzeba przyznać, że gdy żadne państwo na świecie (poza Chinami) nie było przygotowane do walki z pandemią, to działając pod presją czasu, nie wszystkie zakupy i nie wszyscy kontrahenci mogli być wystarczająco sprawdzeni.
Do kłopotów związanych z resortem doszły kwestie rządowych dotacji, jakie otrzymała firma brata ministra. Tłumaczenia obu panów Szumowskich brzmią wiarygodnie, ale nie wszystkich udało się przekonać.
Lekarze kardiolodzy, zwłaszcza ci z dorobkiem, tytułami naukowymi i znanymi nazwiskami, to ludzie zamożni. Oficjalne zarobki w publicznej służbie zdrowia na poziomie 50 tys. zł miesięcznie to żaden ewenement. Tymczasem gdy zobaczymy oświadczenie majątkowe Łukasza Szumowskiego, okazuje się, że nie należy on do osób szczególnie majętnych.
30 tys. zł oszczędności, trzy działki 0,12 ha, 1294 i 1292 mkw. – poseł nie podał ich wartości. Oprócz tego profesor dorobił się trzech samochodów: toyoty land cruiser z 2005 r., toyoty yaris z 2008 r. i zabytkowego mercedesa z 1959 r. – nie podano ceny. Polityk ma także dwa pióra z limitowanej serii, dwa zegarki (IWC i Omega) – nie podano ich wartości, książki oraz zbiór obrazów. Spłaca kredyt hipoteczny w wysokości 500 tys. franków szwajcarskich. Z deklaracji nie wynika, żeby minister miał dom lub mieszkanie.
Sytuacja materialna polityka nie jest łatwa. Mamy jednak nadzieję, że może liczyć na wsparcie żony, z którą od wielu lat ma rozdzielność majątkową.
Przed wakacjami wydawało się, że epidemia jest opanowana, liczba nowych zachorowań wahała się od 200 do 300 dziennie. Jednak sierpień przyniósł gwałtowny wzrost – od 600 do ponad 900 przypadków na dobę. Było to związane nie tylko ze złagodzeniem rygorów sanitarnych i wylegiwaniem się setek tysięcy ludzi na plażach, ale także ze zwiększoną liczbą przeprowadzonych testów.
Jeszcze przed wyborami prezydenckimi można było zauważyć, że nie cała PiS-owska drużyna stoi murem za ministrem zdrowia. Prezydent Andrzej Duda oświadczył, że nie będzie szczepił się przeciw grypie, na co Łukasz Szumowski powiedział:
– Jeszcze nie przekonałem prezydenta do szczepienia na grypę, ale na pewno będziemy na ten temat rozmawiali.
Pandemiopsychoza, koronapanika
Z Pałacu Prezydenckiego dochodziły sygnały, że Andrzej Duda jest także przeciwny obowiązkowym szczepieniom przeciw COVID-19 po wynalezieniu szczepionki. Z tygodnia na tydzień Łukasz Szumowski zyskiwał coraz więcej przeciwników, także w Zjednoczonej Prawicy. Porozumienie chciało, żeby ministrem zdrowia został Andrzej Sośnierz.
Nieoczekiwanie to nie Lewica, PSL czy Platforma Obywatelska, lecz Konfederacja najostrzej krytykowała ministra, a jej posłowie ostentacyjnie nie zakładali w Sejmie maseczek.
Grzegorz Braun z mównicy sejmowej apelował o zwołanie Konwentu Seniorów:
– Celem zakończenia farsy pandemiopsychozy, koronapaniki w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej (...). Czas się ogarnąć, przestać straszyć naród, a także posłów restrykcjami związanymi z pewną rozbudowaną wielopoziomową fikcją polityczno-propagandową.
Braun wręczył marszałek Witek, ministrowi Błaszczakowi (oboje jej nie przyjęli) oraz Jarosławowi Kaczyńskiemu książkę „Fałszywa pandemia”. Prezes nie tylko zaczął ją wertować, ale po zakończeniu obrad, rozmawiając ze swoimi klubowymi kolegami, ostentacyjnie trzymał ją w ręku.
W tym miejscu warto przytoczyć fragment wstępu „ Fałszywej pandemii”:
– (...) Nie ma epidemii ani pandemii koronawirusa. Ani w Polsce, ani w żadnym innym kraju. Chociaż niektóre rejony świata mają większe problemy niż inne, nie wynika to jednak z większej śmiertelności koronawirusa jako takiego, ale z dodatkowych czynników, „podłoża”, na które natrafia wirus, jak np. duża ilość zakażeń szpitalnych, zły stan służby zdrowia, panika, struktura wiekowa społeczeństwa, stan zdrowia populacji itp. (...). Zdaję sobie sprawę, że teza o braku pandemii może brzmieć dla niektórych
zupełnie niewiarygodnie i rodzić dysonans poznawczy, ale każdy z Czytelników powinien zadać sobie pytanie, czy wierzy niezależnym i odważnym naukowcom, pomiędzy którymi są również światowej klasy specjaliści, i przedstawianym przez nich danym naukowym, czy rządowi, politykom i ich anonimowym „ekspertom”.
Atak na politykę prof. Szumowskiego przyszedł też ze strony PiS-owskich mediów. „Sieci” braci Karnowskich zamieściły duży artykuł Macieja Pawlickiego „Druga fala histerii”, w których autor, były dyrektor telewizyjnej Jedynki i współproducent „Smoleńska”, napisał:
– Codzienna porcja strachu ma nas przerazić i wymusić posłuszeństwo wobec kolejnych zakazów i nakazów zmieniających nasze życie, niekiedy bezpowrotnie.
17 sierpnia ze stanowiska zrezygnował wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. Wielu komentatorów uznało, że został poświęcony, żeby jego szef mógł nadal kierować resortem. Dlatego gdy dzień później dymisję złożył sam Szumowski, wywołało to prawdziwą sensację.
– Minister Łukasz Szumowski mógł odejść z rządu w poczuciu spełnionej misji wcześniej, a jednak w obliczu pandemii koronawirusa zdecydował się pozostać na stanowisku dłużej, wziąć odpowiedzialność za polską służbę zdrowia w czasie nadchodzącego kryzysu – powiedział w wywiadzie dla PAP premier Mateusz Morawiecki.
– Nie ma tu żadnego podtekstu, rozmawialiśmy wielokrotnie z premierem, prezesem. Ja rozmawiałem z prezydentem. Takie jest życie, że kończy się jakąś działalność, zaczyna się nową – oświadczył Łukasz Szumowski. – Mówiłem i uzgadniałem, że będę odchodził na wiosnę. Przyszedł koronawirus, więc nie mogłem odejść. W związku z tym to nie było pytanie „czy”, ale „kiedy”. Nie mogłem powiedzieć, że planuję dymisję, bo wyszedłbym na niepoważnego człowieka. Musiałem ukazywać pokerową twarz (...). Nigdzie nie znikam. Pozostaję posłem i pozostaję w przestrzeni publicznej.
Jednak te słowa nie wszystkich przekonały. – Po wielu miesiącach chaosu i bardzo złych decyzji minister i wiceminister po prostu uciekają. Pewnie jesteśmy jedynym państwem w Europie, gdzie główne kierownictwo resortu po zrealizowaniu „misji” respiratorów, których nie ma, czy felernych maseczek, po prostu ucieka z resortu – powiedział Bartosz Arłukowicz, minister zdrowia w rządzie Ewy Kopacz i Donalda Tuska.
Równie krytyczny był dr Paweł Grzesiowski, immunolog: Statek zwany polską służbą zdrowia płynie dalej, ale wysiadł z niego kapitan i pierwszy oficer (...). Już teraz walka z epidemią wygląda fatalnie. Wzrosła liczba zakażeń, laboratoria, mimo że mają możliwość robienia znacznie większej liczby testów niż obecnie, nie robią więcej badań, bo część odczynników nie spełnia norm jakości, a więc nie wiadomo, czy test daje prawidłowy wynik (NaTemat).
Natychmiast ruszyła giełda nazwisk. Największe szanse dawano Waldemarowi Krasce, zastępcy Szumowskiego w randze sekretarza stanu, który podobno cieszy się zaufaniem premiera. Niewielkie Andrzejowi Sośnierzowi, posłowi Porozumienia, lekarzowi, prezesowi Narodowego Funduszu Zdrowia w latach 2006 – 2007, największemu krytykowi odchodzącego ministra w całej Zjednoczonej Prawicy.
Tymczasem premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że nowym ministrem zostanie Adam Niedzielski, obecny prezes NFZ, podobno blisko związany z Szumowskim. Nowy minister jest doktorem, ale nauk ekonomicznych. Pracował w Najwyższej Izbie Kontroli, ZUS-ie, Ministerstwie Finansów, Ministerstwie Sprawiedliwości. A więc nadaje się na to stanowisko jak żaden z jego poprzedników. Żart?
Od 21 lat w ANGORZE, na łamach „Polskiego pacjenta” piszę, że resortem zdrowia nie powinien kierować lekarz, który po odejściu z ministerstwa musi wrócić do zawodu, do instytutu, kliniki, do swojej korporacji. A ta nie toleruje urzędników, którzy chociaż na jotę chcieliby ograniczyć jej nadmierne, niczym nieuzasadnione przywileje i uprawnienia. Nawet tak wybitni lekarze jak prof. Zbigniew Religa nie byli w stanie skutecznie przeciwstawić się swoim kolegom. Największe sukcesy miała nieżyjąca już Franciszka Cegielska, która jako jedyna po 1989 r. nie była lekarzem. Może uda się Niedzielskiemu?