Klasa robotnicza poszła do „raju”*
– Tzw. realny socjalizm panował od Łaby po Pacyfik. Co jakiś czas wstrząsały nim różne bunty, np. Berlin ‘53, Budapeszt ‘56, Praska Wiosna ‘68. Ale masowy ruch antykomunistyczny, taki jak „Solidarność”, powstał tylko w Polsce.
– Było to możliwe, gdyż komuniści nie zdołali całkowicie zatomizować społeczeństwa. Stało się tak, ponieważ przetrwał Kościół i władzy nie udało się skolektywizować rolnictwa. Z tej nieskolektywizowanej wsi bardzo wielu chłopskich synów poszło do pracy w mieście, do zakładów przemysłowych, a ponieważ większość była religijna, więc nie poddawali się ideologicznej indoktrynacji. Gdy rządy objął Edward Gierek, bardzo rozbudził oczekiwania ludzi na lepsze życie i przez pierwszą połowę lat 70. władza lepiej czy gorzej je zaspokajała. Jednak pod koniec dekady system zaczął się sypać, pojawił się kryzys.
– Ale nawet wówczas nikt na szczytach władzy nie przypuszczał, do czego to doprowadzi.
– Gierek wierzył, że gdy pozbędzie się ze swojego otoczenia takich niepopularnych ludzi jak Maciej Szczepański (przewodniczący Komitetu ds. Radia i Telewizji – przyp. autora), to uratuje swoją pozycję. Ale w ten sposób pozbywał się najwierniejszych współpracowników, a na ich miejsce przyszli nowi, którzy uważali, że dni Gierka są policzone. Podpisując porozumienia w Szczecinie, Gdańsku, w Jastrzębiu, władza kompletnie nie zdawała sobie sprawy, na co się zgodziła. W najczarniejszym scenariuszu nie przypuszczała, że powstanie niezależny związek zawodowy z prawie 10 milionami członków. Gdyby to przewidywała, to prawdopodobnie nie doszłoby do zawarcia porozumień.
–W grudniu 1970 roku na Wybrzeżu protestowano spontanicznie i bez żadnego przygotowania. Jednak przed sierpniem 1980 roku w Polsce istniał już Komitet Obrony Robotników, Konfederacja Niepodległej Polski i zaistniały Wolne Związki Zawodowe.
– Już w 1978 r. Kazimierz Świtoń na Śląsku tworzył Wolne Związki Zawodowe, co jednak mu się nie udało, gdyż władze zdołały zdusić tę inicjatywę. Leszek Moczulski (przywódca KPN-u – przyp. autora) napisał broszurkę „Walka strajkowa”, która instruowała, jak powołać komitet strajkowy, jak utworzyć straż robotniczą. I ta broszura latem 1980 r. była kolportowana w wielu zakładach pracy. KOR, który miał wówczas zaplecze, kontakty i fundusze z Zachodu, wydawał podziemne pismo „Robotnik”. To Bogdan Borusewicz, członek KOR-u, uruchomił w Trójmieście lawinę strajkową, zorganizował spotkanie: Wałęsa, Borowczak, Felski i przekonał Wałęsę, żeby stanął na czele strajku. Na Wybrzeżu istniały już utworzone przez Andrzeja Gwiazdę i Krzysztofa Wyszkowskiego Wolne Związki Zawodowe, które wydawały podziemne pismo „Robotnik Wybrzeża”. Tak więc w przeciwieństwie do roku 1970 w 1980 robotnicy byli o wiele lepiej przygotowani.
– Dlaczego to nie Borusewicz, Gwiazda czy Wyszkowski, tylko Wałęsa został przywódcą strajku? – Bo musiał być robotnik. –A dlaczego tym liderem nie został Marian Jurczyk, przywódca strajków w Szczecinie?
– Zadecydowały dwie rzeczy. Po pierwsze, do Gdańska pojechała większość zagranicznych korespondentów, przez co strajk w Szczecinie znalazł się w cieniu, a oczy świata zwróciły się na Wałęsę. Po drugie, cokolwiek by powiedzieć o Wałęsie, który zaczynał swoją karierę jako TW Bolek, a kończył fatalną prezydenturą, to trzeba mu przyznać, że w latach 80. miał cechy trybuna ludowego, odznaczał się charyzmą i potrafił nawiązać relacje z tłumem. Tego nie można, niestety, powiedzieć o Marianie Jurczyku.
– Anna Walentynowicz przez lata twierdziła, że Wałęsę przywieziono na strajk wojskową motorówką.
– Cały czas toczy się w tej sprawie spór, zwłaszcza że Wałęsa nie potrafił dokładnie pokazać, w którym miejscu przeskoczył ten słynny płot. Ale nawet gdyby tak było, to i tak nie miałoby większego znaczenia. Po pierwszej fazie strajku, gdy władza przyjęła umiarkowane postulaty robotników, Wałęsa ogłosił jego zakończenie. Wtedy zaczął się protest innych zakładów, akcja kobiet z Henryką Krzywonos, Aliną Pienkowską i od tego momentu – nawet gdyby Wałęsa wówczas współpracował – to i tak nie był w stanie zapanować nad Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym. Ale gdyby nadal był agentem, to po 13 grudnia zapewne poparłby stan wojenny, a tego nie zrobił.
– Jurczyk, Wałęsa i Sienkiewicz, wszyscy trzej przywódcy sierpniowych strajków, mieli w swoim życiu etap współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa albo ich o to oskarżano.
– Gdy władza zezwoliła doradcom polecieć samolotem do Gdańska, Geremek z Mazowieckim próbowali wyperswadować strajkującym robotnikom postulat utworzenia niezależnych związków zawodowych, to Wałęsa i reszta przywódców z tego nie zrezygnowała. Nie ma dowodów, że Wałęsą sterowano podczas strajków. Z dokumentacji wynika, że definitywnie zerwał współpracę w połowie lat 70. Gdy w 1978 r. zaczął działać w WZZ, próbowano zwerbować go na nowo, ale kategorycznie odmówił. W całej „Solidarności” w 1981 r. było około 1800 agentów bezpieki i nie byli w stanie zapanować nad związkiem. Dlatego władza nie zrealizowała tzw. doktryny Kani, która była pomysłem na zniszczenie „Solidarności”. Z jednej strony w mediach bezpardonowo atakowano „Solidarność”, pokazując różne prawdziwe czy wymyślone patologie oraz warcholstwo. Z drugiej, za pomocą agentury potęgowano konflikty, co miało doprowadzić do podziału na kontrolowany przez partię „zdrowy robotniczy nurt” i „siły antysocjalistyczne”. Ale mimo naprawdę dużych podziałów w „Solidarności” związek przetrwał i żeby go zniszczyć, władza musiała wprowadzić stan wojenny.
– W wywiadzie dla Radia Wnet Lech Wydrzyński, jeden z uczestników strajku w Szczecinie w 1980 roku, twierdził, że na Wybrzeżu właściwie wszystkie protesty (poza jednym) były inicjowane przez Służbę Bezpieczeństwa.
– Spiskowe teorie dziejów są bardzo atrakcyjne, ale rzadko mają coś wspólnego z prawdą. Teza, że strajki wybuchły, gdyż były rozgrywką w obozie władzy, jest powtarzana od lat. Nie da się wywołać tak wielkiej fali strajków jak ta z lata 1980 r. siłami tajnej