Znieście wreszcie ten podatek
Przy wysokiej inflacji i niskim oprocentowaniu nie opłaca się oszczędzać. Dodatkowo utrudnia to podatek Belki. Od lat słychać apele o jego zniesienie. Czy teraz nadeszła na to pora?
Kojarzycie protestancki etos pracy? Polega na ciężkiej pracy, skromnym życiu i oszczędzaniu lub inwestowaniu swoich zarobków. Przyczynił się do potęgi gospodarczej Holandii i USA. Niestety, polskie władze nie kwapią się do promowania tego modelu. Wolały obłożyć inwestujących (lub po prostu oszczędzających na lokacie) podatkiem Belki.
Podatek Belki, jak jego nazwa wskazuje, został wprowadzony osiemnaście lat temu za kadencji ministra finansów Marka Belki. Pisząc ogólnie – podlegają mu zyski osiągane z dochodów kapitałowych. Przy czym nie dajmy się zaplątać w meandrach prawniczej semantyki. Dochodem kapitałowym są też zwykłe odsetki na koncie oszczędnościowym oraz zysk z oprocentowanej lokaty.
W świetle ostatnich miesięcy temat stał się jeszcze bardziej palący. Najwyższa od 2001 r. inflacja przeżera pieniądze trzymane na rachunkach, a rekordowo niskie oprocentowanie lokat utrudnia zakumulowanie kapitału z posiadanych środków. Jakby tego było mało, fiskus dalej pobiera należną mu część od każdej złotówki uciułanej przez ludzi.
Możesz nawet nie wiedzieć, że płacisz ten podatek, ale najprawdopodobniej i tak to robisz. Jeśli nie wierzysz, to zerknij na swoje konto bankowe. Enigmatyczna operacja o nazwie podatek od odsetek kapitałowych następująca po kapitalizacji odsetek to jest właśnie to obciążenie. Dla osoby o niewielkich zasobach finansowych trzymanych na zwykłym rachunku ta 19-procentowa danina nie będzie taka uciążliwa. Poważniej robi się przy lokacie, bo prawie 1/5 zysku z niej zabierze skarbówka.
Problem dostrzegł poseł Krzysztof Paszek i wystosował w lipcu interpelację do ministra finansów. Zwrócił uwagę na rekordowo niskie oprocentowanie lokat, które wraz z podatkiem Belki czyni oszczędzanie zupełnie nieopłacalnym.
– Podatek ten wpływa negatywnie na chęć oszczędzania i gromadzenia kapitału przez Polaków. Wielu ekonomistów twierdzi, że jako kraj stosunkowo ubogi w kapitał powinniśmy premiować, a nie karać gromadzenie oszczędności przez obywateli. Własny kapitał w dłuższej perspektywie pozwoliłby nam w większym stopniu oprzeć się na krajowych zasobach kapitałowych, a nie tylko na kapitale zagranicznym (zarówno w wymiarze inwestycji, jak i potrzeb pożyczkowych państwa) – czytamy.
Do argumentów posła należy dopisać jeszcze wysoką inflację. Wzrost cen dodatkowo obłupia nas ze zgromadzonych pieniędzy. Za każdą złotówkę zarobioną dzisiaj za kilka miesięcy będzie można kupić mniej. Tym sposobem kombinacja niskiego oprocentowania, inflacji i podatku Belki sprawia, że oszczędzać się już nie opłaca.
Tegoroczne badania cytowane przez magazyn „Forbes” pokazywały, że wielu Polaków nie ma odłożonych pieniędzy. Aż 62 proc. ankietowanych zadeklarowało brak środków na życie po ewentualnej utracie pracy związanej z koronawirusem.
To nie jest świeża sprawa. Podobne alarmy i apele były wystosowywane wielokrotnie przez ostatnie lata. Wskazywano, że rodacy nie są zabezpieczeni na czarną godzinę.
Władza doskonale zdaje sobie sprawę z problemu braku zabezpieczenia finansowego obywateli. W „Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju do 2020 r.”, przyjętej w 2017 r. przez Radę Ministrów, sformułowanie o budowaniu kultury oszczędzania pojawia się co najmniej sześć razy.
Nawet na 134. stronie tego dokumentu wspomniano o obniżeniu podatku od dochodów z tytułu długoterminowych (powyżej roku) inwestycji kapitałowych jako działania do realizacji po 2020 r. Moja nikła wiara w obniżanie obciążeń finansowych obywateli każe mi przypuszczać, że ten postulat nie wejdzie w życie w wystarczającym stopniu.
Jednak władza o swoim planie nie zapomniała. W sierpniowej odpowiedzi na przytoczoną wcześniej interpelację posła Paszka Ministerstwo Finansów przypomniało o tych zapowiedziach i dodało, że stale analizuje propozycje zgłaszane przez środowiska społeczne i gospodarcze.
„Jeżeli będzie to uzasadnione i możliwe do wdrożenia w obecnej, szczególnej sytuacji spowodowanej pandemią COVID-19, to niewątpliwie zostaną zaproponowane rozwiązania legislacyjne w zakresie ulg, zwolnień lub obniżenia stawki w opodatkowaniu dochodów (przychodów) osób fizycznych z kapitałów pieniężnych, wykraczające poza zakres realizacji przyjętych Strategii” – napisano w odpowiedzi.
Niestety, z tych ogólnikowych sformułowań nie wynika nic konkretnego. Stąd moje obawy, że w tym aspekcie nic się nie zmieni przez najbliższe lata. Rządy na całym świecie niechętnie likwidują raz nałożone podatki.
Z analizy wpływów, na które powoływał się Bankier.pl, wynika, że w 2017 r. państwo zarobiło na podatku Belki tylko ok. 3 mld złotych. Nie był to nawet 1 proc. całego ówczesnego budżetu (wtedy wynoszącego 350 mld zł). Wpływy z tego podatku nie starczyłyby nawet na niewielką część liczonego na dziesiątki miliardów programu 500 plus.
Dlatego teraz jest najlepszy czas na zlikwidowanie podatku dla oszczędzających (albo przynajmniej jego znaczne obniżenie). Dla budżetu nie ma to wielkiego znaczenia, a ludzie będą mogli się cieszyć z większego o 19 proc. zysku z oszczędności. Poza tym przekona to ich do odkładania pieniędzy na przyszłość i następne badania zasobności skarbonek Polaków nie będą już tak pesymistyczne.